Fragment z “Dziennika Polskiego”: “Trener zapytany, czy ma świadomość, że z taką grą Cracovia stacza się do pierwszej ligi, mówi: – Mamy dzisiaj dopiero 19 października, do końca rozgrywek daleko. Jako jedyny zespół w lidze strzeliliśmy w czterech meczach więcej niż dwie bramki – tłumaczy Ulatowski”. Jesteśmy zaskoczeni – ktoś tu WSZYSTKO pomylił. Albo dziennikarz, albo Ulatowski. Chociaż już sam fakt, że trener Cracovii tak zawzięcie szuka jakiegokolwiek plusika swojej pracy, daje do myślenia. Czy zacytowano go dokładnie, czy nie – widać, że brzytwy się chwyta.
Cracovia nie jest jedynym zespołem w lidze, który strzelił w czterech meczach więcej niż dwie bramki, ponieważ… więcej niż dwóch bramek nie strzeliła w żadnym meczu. Ot, taki szczegół. Natomiast “Pasy” cztery razy zdobywały równo po dwa gole, co jednak… nie oznacza, że innym zespołom w lidze się to nie udało. Jagiellonii Białystok dwie bramki lub więcej udało się zdobyć sześć razy, Polonii Warszawa pięć, Koronie – też cztery. Z tą różnicą, że tamte drużyny nie miały sita w obronie.
O co więc chodzi Ulatowskiemu? Jeśli będzie próbował na siłę dopatrzeć się pozytywów, to skończy marnie. Pozytywów NIE MA. Cracovia gra tragicznie, zajmuje ostatnie miejsce w lidze z czteropunktową stratą do bezpiecznej lokaty (a w praktyce – z pięciopunktową). Kalendarz wszyscy znają, młody szkoleniowiec nie musi tłumaczyć, że mamy dopiero połowę października, ale tylko szaleniec może stwierdzić, że czas pracuje na korzyść Cracovii.
Teraz tylko czekać na przeorganizowanie celów. Za chwilę Ulatowski będzie wmawiał, że jego zadaniem jest utrzymać Cracovię w ekstraklasie. A przecież zadanie było całkiem inne – pierwsza szóstka, no, minium pierwsza ósemka. Wiadomo, że to się nie uda, bo już można spokojnie przyjąć, że na koniec rozgrywek w tabeli przed Cracovią będą: Jagiellonia, Korona, Lechia, Bełchatów, Polonia Warszawa oraz oczywiście Legia, Wisła, Lech. Miejsce w pierwszej dziesiątce też wydaje się mocno wątpliwe, bo dużą stratę Cracovia ma też do Górnika, Widzewa, Zagłębia i Ruchu. Wyprzedzi na koniec przynajmniej dwa z tych zespołów? Wątpliwe. Tak jak wątpliwe wydaje nam się, że do końca sezonu będzie punktowała lepiej niż Śląsk Wrocław.
W praktyce wydaje się, że Cracovia powalczy z Arką Gdynia i Polonią Bytom, a dwa z tych trzech zespołów spadną. Przy czym jeśli nie spadnie akurat Cracovia, nie będzie to żadnym sukcesem Ulatowskiego – po prostu efekt spieprzonej przez niego roboty nie będzie aż tak spektakularny.
Teraz Ulatowski opracował kilkupunktowy plan, jak wyjść z kryzysu. “Kolejne punkty: jak ma zachować się defensywa przy dośrodkowaniach z boku, jak mają się ustawiać obaj boczni obrońcy, obaj stoperzy, jak ma wyglądać współpraca z defensywnym lub defensywnymi pomocnikami, jak powinien się zachowywać bramkarz przy centrach, itd., itd. We wtorek będziemy razem z piłkarzami analizować pojedynek z Ruchem – wyjaśnia Ulatowski”.
Znakomity plan, ale czegoś w nim brakuje: ile jest bramek, co to jest spalony, jakie są rozmiary boiska. Generalnie jeśli odcedzimy błyskotliwe gierki słowne Ulatowskiego, to zostanie nam niemożliwy do przetrawienia banał.
Mówi Ulatowski: – Jestem przybity, nie spodziewałem się takiej postawy naszej obrony. Co ja mogę zrobić? Zestawiłem najlepszą obronę, jaka grała w trzech ostatnich meczach, i znowu powtórzyły się stare błędy. Po dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska padły wszystkie trzy bramki. Nasi zawodnicy nie zrobili nic, aby przy nich przeszkodzić rywalom, skrajni pomocnicy i obrońcy gości mieli dużo swobody przy podaniach na pole karne.
Wiadomo, że powtórzyły się stare błędy, jeśli obrona gra w starym składzie, między innymi z Polczakiem i Wasilukiem, no i z Cabajem. Natomiast nie jest niczyją winą, tylko Ulatowskiego, że ściągnął do drużyny Jarabicę, Janusa, Kosanovicia i Suarta (oraz bramkarza Budakovicia), a teraz się okazuje się, że z całej czwórki do grania – i to na nędznym poziomie – nadaje się tylko ten pierwszy. Spłakiwanie się na stare błędy w obronie, jeśli “nowa obrona” wyciera ławki rezerwowych i trybuny jest co najmniej niepoważne.
Rafale, podpaliłeś pięć milionów złotych Filipiaka. A teraz mówisz, że dopiero październik i że zdążysz to ognisko jeszcze ugasić i że część banknotów uratujesz. Wiesz, jest jeden sposób, by ograniczyć straty finansowe właściciela. Bardzo prosty.
Podaj się do dymisji.