Reklama

Jaga biła Wisłę, a Wisła biła rekordy głupoty

redakcja

Autor:redakcja

10 września 2010, 22:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

Po pokonaniu Lecha, tym razem Jagiellonia dokopała Wiśle. Przyjemnie patrzy się na grę Kamila Grosickiego, którego akcje indywidualne coraz rzadziej bywają głupkowate, a coraz częściej jednak błyskotliwe. “Grosik” ma w sobie coś z dowcipu o ślepym koniu, który miał startować w Wielkiej Pardubickiej – nie widzi przeszkód. Kiedy inni zawodnicy szukają grania na alibi (Maciej Ł»urawski jest w tym mistrzem), on po prostu napiera. Kto wie – może z czasem okaże się, że nieumiejętność wychowania tego akurat chłopaka to największa klęska Legii.
Nie można jednak powiedzieć, że to Grosicki był wielkim bohaterem, bo wszyscy zawodnicy Jagiellonii grali dobrze, nie było w zespole ani jednego słabego ogniwa. Jarosław Lato – świetny. Rafał Grzyb – doskonały. Hermes – znakomity. I tak dalej… Jeśli do kogoś można się chociaż trochę przyczepić, to do pary stoperów, którzy w momencie gdy już Wisła grała w osłabieniu, dwa razy dopuścili Pawła Brożka do dobrych sytuacji (raz skończyło się to strzałem w słupek), raz Małeckiego (podanie od Brożka).

Jaga biła Wisłę, a Wisła biła rekordy głupoty

A Wisła…

Wisła prezentowała się idiotycznie, to znaczy o wyniku zdecydowały momenty zaćmienia umysłowego u niektórych piłkarzy. Wślizg Clebera na rzut karny – skrajna głupota. Spóźniona interwencja Pawełka na czerwoną kartkę – kretynizm. Łapanie Kamila Grosickiego na połowie boiska na spalonego – debilizm. Do tego pomniejsze głupotki. Strzał Patryka Małeckiego z linii końcowej boiska, gdy przed bramką jest dwóch wiślaków – ciemnota. Pomysły na akcje Kirma – dno. Nie wiemy, w jakich okolicznościach Filip Kurto rozbił sobie głowę, ale informacja, że w czasie schylania się po piłkę też brzmiała “ciekawie”. Gdyby tego dnia w Białymstoku zorganizowano casting do filmu “Głupi i głupszy”, to reżyser miałby kłopoty bogactwa.

Wiślacy byli z siebie względnie zadowoleni, bo – głównie w pierwszej połowie – pokopali piłkę między sobą. Szkoda, że te podania były bezsensowne, bo nie doprowadziły do stworzenia ani jednej sytuacji podbramkowej. Cleber do Bunozy (ten to ma koordynację), Bunoza do Clebera, Cleber do Cikosa, Cikos do Sobolewskiego, Sobolewski do Clebera… I tak do usranej śmierci. Posiadanie piłki, tak długa wymiana podań ma sens, jeśli do czegoś prowadzi, a tu mielismy do czynienia ze zwykłym mieleniem. Laikom mogło się to podobać, w praktyce wiślacy tracili czas, większość podań było efektem braku pomysłów. Piłkarze Jagiellonii mogli sobie spokojnie, bez stresu, te “ja do ciebie, ty do mnie” obserwować. Jak już w drugiej połowie goście mieli okazje do wyrównania, to nie z takich koronkowych akcji.

Wspomnijmy też o Ł»urawskim. Szczerze? Ł»al na niego patrzeć. Nie pokazuje się na pozycje, chyba że w sektorach boiska, w których nie trzeba podejmować fizycznej walki z przeciwnikiem. Sprint, albo chociaż szybszy bieg – może inny razem. To jest kandydat do ligi oldboyów, a nie do ekstraklasy. Maćku, miałeś uczyć innych jak się gra w piłkę, a na razie uczysz, jak można odmówić wzięcia odpowiedzialności za wynik. Chociaż tym razem to najbardziej obok gry przeszedł chyba Sobolewski – najchętniej by usiadł.

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

Stanowczość prezesa Wisły Kraków. “Nie będzie żadnych transferów na siłę”

Kamil Warzocha
5
Stanowczość prezesa Wisły Kraków. “Nie będzie żadnych transferów na siłę”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...