Reklama

Menedżer. Najprościej powiedzieć: zło wcielone…

redakcja

Autor:redakcja

27 maja 2010, 02:02 • 7 min czytania 0 komentarzy

Pijawki, oszuści, złodzieje, mendy. Co tekst, to takie komentarze. O menedżerach oczywiście. Teraz na tapecie jest Cezary Kucharski, który podobno chce okraść Lecha, bo domaga się pieniędzy. I łapę kładzie na kasie, która mu się nie należy. Na kasie, za którą należałoby budować polską piłkę, ku chwale ojczyzny, ku ogólnemu społecznemu zadowoleniu. Dość szabrownictwa, w interesie futbolu (Liga Mistrzów!) jest, by Kucharski – jak i żaden inny menedżer – pieniędzy nie dostał. Bla, bla, bla. Socjalistyczne dyrdymały dzień w dzień przewijają się przez ten portal, jak i przez wszystkie media.
Szczerze – nie lubimy Kucharskiego dokładnie od roku 1999, kiedy zachował się w pewnej sytuacji bardzo, bardzo niehonorowo. W zasadzie to od tych jedenastu lat praktycznie nie rozmawialiśmy, mimo że wcześniej zdarzało się to dość często. Niemniej potrafimy na sprawę spojrzeć trochę szerzej…

Menedżer. Najprościej powiedzieć: zło wcielone…

Zacznijmy od tego, że menedżerowie są i będą. Większość z nich – tych polskich – znamy, kilku lubimy, kilku nie. Z zaciekawieniem przyglądamy się ich pracy i wiemy jedno: nie jest to łatwy kawałek chleba. Wiemy też, że są w tej branży potrzebni. Ł»eby grać w piłkę na wysokim poziomie, nie trzeba skończyć studiów, tak naprawdę to nawet nie trzeba umieć czytać i pisać. Durniów w ekstraklasie całe zatrzęsienie. Ale nawet dureń chce zarabiać.

Przyszedł kiedyś jeden piłkarz do Lecha Poznań i pytają go: – Ile chcesz dostać?
– Dziesięć tysięcy! – on na to.
– Ale brutto czy netto?
– Wszystko jedno, byle było dziesięć tysięcy.

I tacy to ludzie piłkę kopią. Nie wszyscy, rzecz jasną, są i mądrzy. Ale gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze, potrzebny jest tym piłkarzom ktoś, kto zadba o to, by nie zostali przez działaczy oszukani. By podpisali kontrakt, który zapewnia im wszelkie prawa, na maksymalnych warunkach, na jakich jest to możliwe. Jak to w każdej dziedzinie rozrywki bywa. Czy Julia Roberts negocjuje swoją gażę? Nie. Czy sama szuka sobie ról? Też nie. Ma od tego ludzi.

Futbol jest wielkim biznesem. Prezesi budują kluby po co? Ł»eby zarabiać. Piłkarze grają po co? Ł»eby zarabiać. Trwa przeciąganie liny. Tylko kibice świadomie wchodzą w ten interes, bez jakiejkolwiek nadziei na zyski. Prezesi i piłkarze (a także działacze, trenerzy) dzielą ten tort, a piłkarzom potrzebny jest ktoś, kto powie: – Hej, możesz dostać trochę więcej. I ja wiem, jak to zrobić!

Reklama

Oczywiście, prezes zawsze powie, że menedżer to pijawka – i zacznie zręcznie kierować kibiców przeciwko takiej osobie. Bo marzeniem każdego prezesa jest przygłupi piłkarz, który nie ma doradcy. Taki, który zagra za pięć tysięcy, mimo że mógłby za dwadzieścia pięć. Taki, który zapomni w kontrakcie wpisać sobie dodatku na mieszkanie albo kilku paragrafów dotyczących terminów płatności. Kto tak naprawdę boi się menedżera, kto go przegania? Ten, który ma coś do ukrycia. Ten, który chce kręcić i nie potrzebuje świadków, zwłaszcza upierdliwych i spostrzegawczych. Czy Manchester United ogłosił kiedyś, że przestaje współpracować z menedżerami? Real tak zrobił? Barcelona? Inter? Bayern? Nie. Za to polskie kluby chętnie ślą takie komunikaty. Bo u nas chodzi najczęściej o to, by wycyckać jakiegoś dwudziestoletniego gówniarza, puszczuć menedżera kibicami, a media przekabacić tekstami o wyższych wartościach.

Orest Lenczyk zwykł mawiać, jak to menedżerowie mącą w głowach zawodnikom, ale jego własny syn kim chciał zostać? Menedżerem. Menedżerowie czasami faktycznie mącą, ale czasami (zazwyczaj) po prostu wyczuwają, kiedy piłkarz nie zarabia tyle, ile mógłby i kiedy nie gra na takim poziomie, do jakiego jest predysponowany.

Menedżer nie pracuje dla klubu, tylko dla piłkarza i ma – tak w skrócie – proste zadanie: sprawić by piłkarz zakończył karierę tak bogaty, jak to tylko możliwe. To są często rozbieżne interesy z interesami klubów, które chcą wydać jak najmniej. Dobry menedżer dziś planuje swoim klientom kariery. Idź tam – klub A będzie dobrym krokiem w kierunku klubu B, zwłaszcza, że w kontrakcie umieścimy odpowiednią klauzulę. Albo – zmień otoczenie, przenieś się do kraju Z, bo tam na twojej pozycji w całej lidze nie ma nikogo dobrego i możesz szybko, przy dobrej grze, przebić się do zespołu X. Ewentualnie – wyrwiemy cię z D, bo w klubie E zarobisz więcej, a trener będzie ci przychylny.

Te wszystkie transakcje – zwłaszcza zagraniczne – to żmudna praca. Setki telefonów, dziesiątki podróży samolotowych i samochodowych, noce w hotelach, goszczenie zagranicznych delegacji. I rachunki, ciągłe rachunki, za wszystko. Tu zapłać, tam zapłać, tam dołóż, tamtych zasponsoruj. Kasa, jeśli już się pojawia, zazwyczaj jest duża. Ale ciągle trzeba uważać – bo zawsze w finałowej fazie, tuż przed dopięciem transakcji, piłkarz chce cię wykołować, cwany działacz przegonić. Nie dopilnujesz – nie zarobisz. Nic. A rachunki zostaną.

Cezary Kucharski, od którego ten tekst zaczęliśmy, nie ma zbyt wielu piłkarzy. W zasadzie z tych naprawdę dobrych, to ma tylko Roberta Lewandowskiego. Na nim się skoncentrował. To jest jego mała żyła złota. Patrząc na piłkarską mizerię w naszym kraju – drugi raz taki talent może mu się nie trafić. Umieszczając “Lewego” w Lechu, rozważał zapewne różne opcje. Kraków nie, bo coś tam. Warszawa nie, bo coś tam. A Lech tak, bo to, to i to. Jeśli wówczas zapisał w kontrakcie, że on, czy też jego klient, ma dostać procent od następnej transakcji to logiczne, że nie powinno być od tego żadnych odstępstw.

Kucharski przeprowadza właśnie transfer życia. Może trafiło się ślepej kurze ziarno, a może ciężko na to zapracował – nieważne. Przez ostatnie miesiące jeździł z miejsca na miejsce, by dopiąć transakcję, która ustawi i jego, i Lewandowskiego, zapewni środki na dalsze działania w kolejnych latach. Nie miał miesięcznej pensji, wypłatę miał dostać teraz. I nie może z niej tak zwyczajnie zrezygnować. Po prostu nie może.

Reklama

Warto też dodać jedno – tak bardzo demonizowani menedżerowie, to jedyni ludzie w piłce, którzy muszą na swoją pensję zapracować. Dlatego naprawdę harują. Dyrektor sportowy – wypłata pierwszego każdego miesiąca. Trener – to samo. Dlatego siedzą sobie w domach i bawią dzieci. A menedżer ciągle szuka. Jeśli gdzieś w niższej lidze objawi się talent, to kto najpewniej pierwszy go znajdzie? Nie wysłannik klubu. Menedżer. Bo ma ku temu motywację jak nikt inny. W związku z czym często to menedżerowie są dziś skautami i to oni podsyłają utalentowanych piłkarzy do lepszych klubów (a potem, co logiczne, z tych lepszych wysyłają dalej w świat – do jeszcze lepszych). W niektórych klubach jest to doceniane, w niektórych nie. Są prezesi/działacze, którzy sami dzwonią do menedżera i pytają: – Masz jakichś lewych obrońców u siebie? Tak? Podeślij nazwiska, może coś wybierzemy… Bywa też i tak, że to menedżer dzwoni i informuje: – Mam zagraniczny klub waszego prawego pomocnika za 2 miliony euro i mam jednocześnie dla niego zastępstwo, na tym samym poziomie sportowym, za 600 tysięcy euro… Czyli przynosi do klubu (chociaż i sobie, oczywiście) pieniądze.

Ale współpraca po polsku różne ma oblicza. Zdarzyło się na przykład w Wiśle Kraków w poprzednim sezonie, że menedżer przysłał jej na testy bramkarza. Wynalazł go gdzieś na drugim końcu świata, skojarzył, gdzie by go można umieścić i na jakich warunkach. Kupił z własnej kieszeni bilety na samolot, warte dobre kilka tysięcy złotych. Bramkarz się spodobał, była spora szansa na podpisanie kontraktu. Ale, ale… Najpierw menedżerowi powiedziano, że musi zrezygnować z prowizji. Słusznie zapytał: – Czy wy sądzicie, że ja jestem u was na etacie i pracuję jako skaut? Potem przekazano zawodnikowi: – Podpiszemy, jak pozbędziesz się menedżera… Ten akurat się nie pozbył – zobaczył, że zaczyna się dziki wschód.

Jak w każdym zawodzie – są menedżerowie dobrzy i źli, uczciwi i nieuczciwi. Są rekiny i drobni ciułacze. Osoby godne zaufania i naciągacze. Ale nie jest tak, że z założenia menedżer to czarny charakter. Bzdura. Menedżer jest potrzebny, by w tym interesie zapewnić równe szanse między obstawionym prawnikami i doradcami prezesem oraz piłkarzem, absolwentem technikum rolniczego. Cały świat już to wie. Najpotężniejsi starają się mieć z menedżerami jak najlepsze kontakty. U nas tylko trwa wymachiwanie kijem: a kysz, a kysz, zostaw nasze pieniądze.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...