Późno, bo późno, ale obejrzeliśmy najnowszy odcinek programu “Cafe Futbol” (sorry “Kowal” – rano zaspaliśmy). W czasie jego pierwszej części przypomniał nam się też mecz Ruch – Legia i moment, kiedy Jacek Laskowski mówi: “Ruch jest rewelacją tego sezonu”, a Grzegorz Mielcarski na to: “Ruch, ale nie tylko – bo jeszcze taką rewelacją jest Bełchatów, Jagiellonia i Lechia”.
W “CF” przez pół godziny – ze względu na to, że gościem był Tomasz Frankowski – wychwalano Jagiellonię Białystok. Organizacja – super. Transfery – ekstra. Styl gry – niebywały. Trudno nie było odnieść wrażenia, że narodziła się potęga, rozdająca karty w lidze. Ale to przecież nieprawda. Już kiedyś o tym pisaliśmy – “Jadze” przypięto łatkę niesamowitej rewelacji ligi i teraz trwa jej zagłaskiwanie. Jagiellonia to, Jagiellonia tamto, Jagiellonia jak Barcelona, Jagiellonia atakuje, Jagiellonia ofensywna.
Nic do tego klubu nie mamy – chłopaki zagrali w tym sezonie kilka fajnych meczów, przejechali się po Legii, strzelili kilka ładnych goli. Ale też – mamy na myśli ekstraklasę – niczego wielkiego nie dokonali. Po dodaniu im brakujących dziesięciu punktów byliby na szóstym miejscu – za Wisłą, Lechem, Ruchem, Legią i Bełchatowem, a przed Polonią Bytom i Lechią Gdańsk. Czyli mniej więcej tam, gdzie – biorąc pod uwagę skład – być powinni. Ani za wysoko, ani za nisko. Jak można Jagiellonię (a tym bardziej Lechię!) wrzucić do jednego worka z Ruchem, który bez przeprowadzania żadnych gotówkowych transferów zdobył 53 punkty? Jagiellonię, która za 1,2 miliona złotych sprowadza Maycona na ławkę rezerwowych? W Białymstoku na utrzymaniu jest ze 30 piłkarzy zarabiających naprawdę dobre pieniądze (Bruno – 46 tysięcy złotych miesięcznie). W Ruchu tyle nie dostaje nikt. Nie wspominając o kupowaniu piłkarza za ponad milion…
A teraz najciekawsze – wiecie jak wygląda tabela za rok 2010? Gdyby liczyć te dziesięć spotkań rozegranych w tym roku, Jagiellonia jest na dziewiątym miejscu w ekstraklasie. I w tych dziesięciu meczach strzeliła – uwaga, uwaga, wytężamy szare komórki – osiem goli. Osiem. A to oznacza, że mniej razy do siatki trafiali zawodnicy tylko DWÓCH drużyn: Śląsk Wrocław i Piast Gliwice. Tyle samo bramek zdobyły Polonia Bytom i Korona Kielce, a skuteczniejsi byli piłkarze: Lecha (17), Ruchu (16), Zagłębia (14), Wisły (12), Bełchatowa (12), Legii (12), Odry (10), Polonii Warszawa (9), Cracovii (9), Lechii (9) i Arki (9). To gdzie jest ta wielka ofensywa? Gdzie jest ten wzór dla reszty? Gdzie jest ta dodatkowa jakość, za którą Jagiellonia jest tak chwalona? Przypatrzcie się tej wyliczance – Cracovia, Arka, Odra i Polonia Warszawa strzeliły więcej goli!
Jasne, nie ma powodu, by Jagiellonię krytykować – zrobiła w tym sezonie dużo, czyli wykaraskała się z kłopotów związanych z karnymi punktami. Ale już dajmy spokój z tymi zachwytami na wyrost. Z tym cmokaniem. Bo już nam się nudzi prostowanie tego wszystkiego…