Reklama

Ciekawy wywiad z Łukaszem Załuską – warto

redakcja

Autor:redakcja

10 marca 2010, 00:47 • 5 min czytania 0 komentarzy

Niezbyt często się to zdarza – polski piłkarz udzielił ciekawego wywiadu, wytężył mózg, poprzypominał sobie historię z przeszłości, pokojarzył fakty, dobrał odpowiednio słowa, by barwnie wszystko opowiedzieć. Po prostu chciało mu się szczerze porozmawiać, a nie tylko odbębnić spotkanie z dziennikarzem. I teraz to się miło czyta. Łukasz Załuska – lubimy tego chłopaka, bo na przekór bardzo wielu osobom, dzięki ciężkiej pracy, nie na czyichś plecać zaszedł z rezerw Korony aż do Celtiku Glasgow. A przy tym jest normalnym, uśmiechniętym, inteligentnym gościem. Poniżej kilka cytatów z rozmowy z nim, jaką znaleźć można w “Magazynie Futbol”.
(o Koronie Kielce): – Nigdy nie odpuściłem. Indywidualnie trenowałem z Robertem Dziubą. Rezerwy trenowały na dramatycznych boiskach, a ja gdzieś z boku, w rogu boiska. Byłem chodzącym kłębkiem nerwów. I dlatego dziękuję Robertowi, że okazał dla mnie tyle cierpliwości. Dzięki temu doszedłem do formy i przygotowałem się do testów w Dundee United. Ale gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że trafię do Celticu, uznałbym go za szaleńca… To był ciężki okres także dlatego, że w tym czasie w Kielcach panował wielki boom na piłkę. Na każdym meczu był pełny, nowy stadion, transmisje w telewizji, światła, piękna otoczka, a człowiek siedział na ławce albo na trybunach. A następnego dnia w południe trzeba było już zasuwać w meczu rezerw z Piaskowianką Piaski na starym stadionie przy ulicy Szczepaniaka w Kielcach… Patrzyłem na to wszystko – siedmiu czy ośmiu kibiców na trybunach, nierówne boisko, zespół, który, niestety, nie rzucał na kolana – i tak się zastanawiałem: – Kurwa, czy to wszystko już zawsze tak będzie wyglądać?

Ciekawy wywiad z Łukaszem Załuską – warto

(o Piechnie): – Niesamowity napastnik, ale na treningach totalny dramat. Tyle, że przychodził mecz i “Kiełbasa” zawsze ratował nam dupę. Praktycznie, co mecz, to gol. Pamiętam jedno spotkanie w Pucharze Polski, z bardzo mocnym wtedy Groclinem. Byliśmy w drugiej lidze, a Piechna był lekko kontuzjowany i miał nie zagrać. Dzień przed meczem zdawał maturę z Arkadiuszem Kaliszanem, a po wszystkim dyrektor szkoły zaprosił ich do gabinetu. No i wody tam nie pili… W dniu meczu mieliśmy rozruch, przychodzi Grzesiek, no cóż, mocno zmęczony i pewny, że nie zagra. Trenerzy zdecydowali jednak, że go potrzebują: – Masz wziąć zastrzyk i zagrać. I “Kiełbasa” przez godzinę zagrał, strzelił dwie bramki.

(o szkółce w Szamotułach): – Gdy mieszkaliśmy ze sobą, to był okres, gdy buzowały nam hormony. Mieliśmy po kilkanaście lat. Zdarzało się, że ktoś w środku zimy otwierał okno, a reszcie duma nie pozwalała go zamknąć. Padało hasło: – Kto zamknie okno, ten frajer. Albo dochodziło do innej sytuacji – ktoś zapalał światło, rzucał to samo hasło i każdy próbował sobie udowodnić, że nim nie jest. Spaliśmy całe noce przy zaświeconym świetle! Gdy ktoś otworzył okno, to fakt, z łóżka się wstawało, ale nie po to, by je zamknąć, ale po to by ubrać wełnianą czapkę, szalik, cieplejsze spodnie i z tym otwartym oknem nie zamarznąć! Męska duma nie pozwalała.

(o nauce w Szamotułach, w tamtejszej szkole): – Często nie chodziliśmy. Rano jeden z chłopaków pytał: – Łukasz, idziemy do szkoły? Brał monetę i mówił: – Orzeł czy reszka? Podrzucał do góry. Wypadał orzeł. Nie idziemy. I znów kładliśmy się spać. Po czterech miesiącach nas rozdzielili i przenieśli do innych pokoi. Odtąd zamieszkałem między innymi z Radosławem Cierzniakiem i Jakubem Szmatułą.

(znowu o szkole): – Z Andrzejem Dawidziukiem trenowaliśmy codziennie po kilka godzin i to on sprawował pieczę nad bramkarzami, czuł się za nas najbardziej odpowiedzialny. Patrzył na to, co robimy na boisku, ale i poza nim. Któregoś razu chciał podsumować półrocze w szkole, sprawdzić jak wygląda nasza sytuacja z nieusprawiedliwionymi godzinami. Zawołał mnie, Szmatułę i Cierzniaka. Siedzimy we trzech. Pierwszy mówi Szmatuła: – Dziesięć godzin nieusprawiedliwionych. Dawidziuk: – Jest nieźle, ale oczywiście może być lepiej. Drugi Cierzniak mówi, że ma tych godzin z sześć czy siedem. – No Radek, można powiedzieć, że jest dobrze, ale zawsze może być jeszcze lepiej. No i na końcu byłem ja z moimi siedemdziesięcioma nieusprawiedliwionymi godzinami… W końcu dyrektor liceum w Szamotułach powiedział, że najlepiej będzie jak odejdę, żebym się nie męczył ani ja, ani oni. Wyrzucili mnie więc po roku z liceum w Szamotułach i musiałem ogólniak kończyć zaocznie w Poznaniu. Ale dzięki temu miałem jeszcze więcej treningów, bo w ciągu tygodnia nie chodziłem do szkoły. Dla mnie to było idealne rozwiązanie, Dawidziuk widział, że paliłem się do treningów, a do szkoły wręcz przeciwnie.

Reklama

(o meczach w Poznaniu): – Byłem na jednym czy dwóch. Zapamiętałem spotkanie z Widzew. Mecz skończył się wynikiem 5:3 dla łodzian. Byłem nastolatkiem, przyjechaliśmy wraz z innymi podopiecznymi ze szkółki obejrzeć mecz ekstraklasy, zobaczyć dobry futbol, poczuć, na czym polega ta pierwsza liga, a tu po jednym strzelonym golu któryś z piłkarzy Widzewa podbiega do ławki Lecha, nad którą siedzieliśmy, i krzyczy: – Widzew nigdy się nie sprzeda! Nigdy kurwa! Mecz był strasznie dziwny, karne, czerwone kartki. Miałem 17 lat, ale wiedziałem, że coś tu nie gra. Patrzymy na Dawidziuka, który nas zabrał na to spotkanie. Pytamy: – O co w tym w ogóle chodzi? Pokręcił głową, że nic takiego ważnego. Powiedział: – Oglądajcie mecz.

(o Legii): – Bo ja tam nie grałem, tylko przez półtora roku po prostu byłem. Konkurencja była naprawdę mocna. Radostin Stanew był pierwszym bramkarzem. Artur Boruc drugim. Ja – trzecim. Dziś z perspektywy czasu mogę się przyznać, że Warszawa trochę mnie zgubiła, wciągnęło mnie miasto. Za dużo było dziewczyn, zbyt wiele wieczornych wyjść. Miałem 20 lat i gdy któryś z chłopaków chciał wyjść na miasto, to do kogo dzwonił? Oczywiście, że do “Załuchy”. Cieszę się, że tak szybko poznałem Magdę, moją dzisiejszą żonę, i w wieku 22 lat byłem już po ślubie. Po pewnym czasie przeczytałem wywiad ze Zbigniewem Bońkiem i on w nim mówi: – Jeśli chcesz coś osiągnąć w piłce, musisz szybko się ożenić. Po latach zgadzam się z nim w stu procentach.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...