Reklama

Maminsynek uczy się polskiego hymnu

redakcja

Autor:redakcja

15 grudnia 2008, 14:48 • 5 min czytania 0 komentarzy

Ciekawą, ciepłą – wzruszającą prawie! – rozmowę z pomocnikiem Borussii Dortmund Sebastianem Tyrałą znajdujemy w “Dzienniku”. Utalentowany piłkarz, nazywany za Odrą drugim Leo Messim (szczerze wątpimy, że chłopak ma talent na miarę Argentyńczyka, ale może chodzi o fryzurę?) przyznaje bez ściemniania, że nie zna jeszcze słów polskiego hymnu, a na początku zgrupowania w Turcji zastanawiał się, czy nie czmychnąć do Niemiec pierwszym możliwym samolotem. Dobrze, że Tyrała zabrał na kadrę laptopa, bo w internecie mógł sprawdzić, kim są… jego nowi koledzy.

Jak ocenia pan swój debiut w reprezentacji Polski?
Bardzo się cieszę, że zagrałem swój pierwszy mecz w reprezentacji. Teraz już można powiedzieć, że jestem całkowicie Polakiem. Nie jestem tak do końca z siebie zadowolony, ale pierwszy raz zawsze jest trudno. Wszystko pomału przyjdzie z czasem. Dobrze, że robiliśmy dokładnie to, czego uczyliśmy się na treningach, rozgrywaliśmy piłkę.

Jak czuł się pan podczas odgrywania hymnu?
Słyszałem go wiele razy wcześniej, ale teraz pierwszy raz przy okazji meczu. Nie znam jeszcze słów, ale się już uczę. Nigdy na pewno tej chwili nie zapomnę.

Jak pan wspomina pierwsze dni zgrupowania?
Było ciężko. Nie wszystko na początku rozumiałem, teraz już jest dużo lepiej z moim polskim. Poza tym byłem trochę z boku, sam. Po kilku dniach już jednak wszyscy mnie zaakceptowali. Zaczęli podchodzić, zagadywać. Poznałem wszystkich chłopaków, nauczyłem się imion, posprawdzałem w Internecie w jakich klubach grają, jak im tam idzie.

Pojawiły się chwile zwątpienia?
Szczerze mówiąc tak. Na początku myślałem tylko o tym, że chcę już wracać do domu. Naprawdę nie czułem się dobrze.

Reklama

Koledzy trochę żartują z twojej polszczyzny?
Wiadomo, że muszą być żarty i chłopaki się śmieją. Najbardziej jak wtrącam jakieś słowa z gwary śląskiej. Ale też często mnie poprawiali, tłumaczyli, jak coś trzeba powiedzieć i dzięki temu też szybko się uczyłem. Tak naprawdę to od roku uczę się tak intensywniej polskiego. W domu zacząłem mówić po polsku, dużo czasu spędzam w Dortmundzie z Kubą Błaszczykowskim.

Rodzice mówią po polsku?
Mama głównie po polsku rozmawia, ale tata już różnie. Szczególnie jak się denerwuje, albo mówi bardzo szybko, to wtedy od razu przestawia się na niemiecki. Zresztą, ja też tak mam. Zaczynam po polsku i nie wiedzieć kiedy zmieniam język.

Rodzice często dzwonili do pana podczas zgrupowania?
Oj, tata to co chwila. Czasem aż nie mogłem z nim rozmawiać, chciałem się skoncentrować, albo odpocząć, a tu co chwila telefon od taty (śmiech). A mama, jak to mama. Pytała, czy zjadam wszystko i czy dobre. Rodzice bardzo przeżywali to moje powołanie. Jak im się na początku skarżyłem, że taki sam jestem i z boku, to oni mi powtarzali, żebym się uspokoił, że z czasem na pewno wszystkich poznam i będzie dobrze. Mieli rację.

Pana dziewczyna jest Niemką. Jak zareagowała na pański wyjazd na zgrupowanie reprezentacji Polski?
Jesteśmy razem sześć lat, także ona wie doskonale, że zawsze chciałem grać dla Polski. Nie miała z tym żadnego problemu, zawsze mi powtarzała, że jak tak chcę robić, to muszę iść za głosem serca. Przyzwyczaiła się, że pochodzę z polskiego domu. Nawet kilka słów w naszym języku się nauczyła, umie powiedzieć dziękuje, czy dzień dobry. Była dwa razy ze mną w Polsce, raz w Raciborzu u mojej rodziny, później w Gdańsku i bardzo się jej podobało.

A jak w tej chwili wyglądają pana szanse na przejście do naszej ekstraklasy?
Mój menedżer jest w kontakcie z Arką Gdynia. Jeżeli się dogadamy to powinno coś z tego być. Wiem, że gdyby tak się stało, nie będzie lekko. Będę musiał po raz pierwszy zamieszkać sam, wyjechać z domu i się usamodzielnić. Kiedyś jednak trzeba. Dla mnie najważniejsze jest, by grać regularnie na wysokim poziomie. Gdybym został na rok wypożyczony powinno wyjść mi to tylko na dobre. Może miałbym bliżej do reprezentacji?

A nie boi się pan tego, że to za słaba liga?
Zapewniam pana, że jej poziom jest wyższy, niż czwartej niemieckiej ligi, gdzie występują rezerwy Borussii. Gdybym poradził sobie w polskiej ekstraklasie, byłoby świetnie.

Reklama

A nie wolałby pan zostać w Niemczech?
Jeżeli się ktoś zgłosi, to oczywiście będę wolał zostać w Niemczech, nawet w drugiej lidze. Zobaczymy. Jak dotąd interesowały się jakieś kluby, ale to nie były konkretne oferty.

A jak pan ocenia Leo Beenhakkera?
Świetny facet. A jakie ciekawe i fajne są treningi u niego, lepsze od tych co mamy w Dortmundzie. Dużo w czasie tego tygodnia się nauczyłem. Beenhakker ma świetny kontakt z zawodnikami, zresztą nie tylko on, Rafał Ulatowski i reszta asystentów też. Wszystko, co w Turcji robiliśmy, miało sens. Jak coś było nie tak, to zawsze wytłumaczył. Często ostro mówił, krzyczał nawet, ale to wtedy zostaje w głowie, zapamiętuje się. Jak on coś mówi, to się słucha, oj tak!

Podobno miał pan długą rozmowę z trenerem?
Tak. Siedział na tarasie i mnie do siebie zawołał. Usiedliśmy i trener mi wytłumaczył jak on chce żebyśmy grali, czego ode mnie oczekuje. Rozmawialiśmy o mojej sytuacji w Dortmundzie i ewentualnym transferze do Polski.

Jak to w końcu było? Nie łapał się pan w tej Borussii bo zadeklarował, że chce mieć polski paszport, czy z powodu kontuzji?
Miałem dwa lata temu poważny uraz. Przez rok się leczyłem. Później byłem w słabej formie, nie miałem czucia piłki, dużo straciłem przez tę kontuzję. Przestałem się łapać do pierwszego zespołu. W tym sezonie regularnie gram w rezerwach, czuje, że już dochodzę do formy. Teraz będzie już tylko dobrze.

W pokoju mieszkał pan z Grzegorzem Krychowiakiem.
Ma dopiero 18 lat. I duży talent. Był w podobnej do mnie sytuacji, bo przyjechał z Francji i wielu zawodników nie znał. Poza tym tylko on i ja, z tych chłopaków z Turcji możemy jeszcze grać w reprezentacji U-21.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...