Co warta jest kariera piłkarza, jeśli spędził ją w całości w Bełchatowie? Nie chcemy deprecjonować tego klubu, ale to trochę tak, jakby zostać aktorem z dużymi możliwościami i skupić się na kinie “offowym”. Jeden przykład już mieliśmy – po sezonie, w którym Bełchatów zdobył wicemistrzostwo Polski, kilka klubów chciało Dariusza Pietrasiaka, między innymi Lech i Legia. On jednak – dla pieniędzy oczywiście – stwierdził, że zostanie w GKS. No to został. Dziś mało kto wie o jego istnieniu. Pietrasiak za dziesięć lat będzie mocno żałował, że karierę spędził grając dla dwóch tysięcy ludzi, o nic.
Teraz odejście z Bełchatowa rozważa Łukasz Garguła. Oczywiście też się niespecjalnie pali, bo w GKS zarabia 300 tysięcy euro rocznie. Czyli cholernie dużo. Mówi tak: – Mam kontrakt ważny do czerwca i czekam na to, co przyniesie życie. W styczniu wrócę do Bełchatowa i podejmę decyzję. W tym momencie będzie też wiadomo, czy nasz sponsor, Polska Grupa Energetyczna, chce, byśmy walczyli o najwyższe lokaty. Trener Paweł Janas na początku roku ma wiedzieć, jakim będzie dysponował budżetem i kogo będzie mógł ściągnąć. Jest kilka czynników, na które muszę poczekać, zanim cokolwiek zdecyduję.
I dalej: – Moim marzeniem jest, żeby Bełchatów zdobył mistrzostwo, by na stadion przychodziły tłumy. Noszę to w głębi serca, naprawdę.
To typowe dorabianie ideologii. Garguła musiałby być niespełna rozumu, by sądzić, że Bełchatów zdobędzie mistrzostwo Polski. Stanie się to prawdopodobnie w tym samym momencie, kiedy nasza kadra sięgnie po mistrzostwo świata. Czyli nigdy. I coś nam się zdaje, że sam piłkarz dokładnie o tym wie. Tylko jakoś głupio mu powiedzieć: – Muszę się spotkać z prezesem, może Bełchatów zaproponuje mi więcej niż Wisła.
A przecież tylko o to chodzi – o kasę. Nie o żadną miłość do klubu, nie o żadne przywiązanie. O żywą gotówkę. Garguła niech odpowie sobie na pytanie, czy nie będzie mu trochę głupio, kiedy za 15 lat ktoś go zapyta: – A ty gdzie grałeś? Co odpowie? Ł»e przy ulicy Sportowej? Jeśli całe życie tam spędzi, to prześlizgnie się obok kariery, zamiast ją zrobić…
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT