Czy Martin Kobylański zrobił wielką światową karierę? Nie. Czy Martin Kobylański podbił piłkarskie Niemcy? Nie. Czy Martin Kobylański zasługuje na łatkę straconego talentu? Też nie. Od paru lat kariera 27-letniego pomocnika nie budzi już takich emocji, jak za szalonych czasów jego młodości, i dobrze dla niego. Aktualnie Kobylański znalazł się na małym zakręcie i próbuje wrócić na prostą.
Martin Kobylański spoważniał i dojrzał, kiedy w sezonie 2017/18 zaczął wykręcać przyzwoite liczby w trzecioligowym Preußen Munster, czym zapracował sobie na transfer do Eintrachtu Brunszwik, którego został gwiazdą i kapitanem:
- 2017/18 (3.Liga): 36 meczów, 10 goli, 8 asyst,
- 2018/19 (3.Liga): 37 meczów, 12 goli, 7 asyst,
- 2019/20 (3.Liga): 33 mecze, 18 goli, 9 asyst.
W ostatnich z tych kampanii poprowadził Eintracht Brunszwik do awansu do 2. Bundesligi. Początkowo miało być pięknie. Kobylański walnął trzy gole Hercie Berlin w Pucharze Niemiec, w lidze też grał wszystko od deski do deski. Ale mijały miesiące, Polak przeciętniał, przeciętniał, przeciętniał i przeciętniał, aż zaczął siadać na ławce jego rezerwowych. Stracił wpływy w drużynie, choć Eintracht spadł, a statystyk jakoś specjalnie wstydzić się nie musi (2. Bundesliga – 25 meczów, 4 gole, 3 asyst, 3.Liga – 17 meczów, 2 gole, 5 asyst).
Tak czy inaczej, jest zmiennikiem i potrzebuje odmiany. Sportbuzzer informuje, że usługami Kobylańskiego zainteresowane byłoby również trzecioligowe Kaiserslautern, gdzie w roli trenera pracuje Marco Antwerpen, który doskonale zna polskiego pomocnika jeszcze z czasów współpracy w Preußen Münster i Eintrachtu Brunszwik.
Czytaj więcej:
Fot. Newspix