Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2018, 12:05 • 6 min czytania 76 komentarzy

Niewiarygodne, ohydne i właściwie trudne do zrozumienia szambo rozlało się po Internecie i jego okolicach, gdy w niemal jednym czasie eksplodowały sprawy rzekomego gwałtu Cristiano Ronaldo oraz rekordowego odszkodowania dla ofiary pedofila w sutannie. Pomijając naprawdę skrajne przypadki pokroju części komentatorów na Weszło czy Stanisława Michalkiewicza, nie brakowało również głosów „stylizowanych na umiarkowane”, które w gruncie rzeczy były równie niegodne. 

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Przez kilka ładnych dni wróciły bowiem te wszystkie totalnie idiotyczne teorie, które wydawały się skutecznie wytępione przez lata rozwoju nauki i społeczeństwa jako grupy świadomych ludzi. Abstrahując od tego, czy na pewno pokazowa kara dla pracodawcy jest dobrym kierunkiem w orzecznictwie sądowym, abstrahując od tego, czy Cristiano Ronaldo faktycznie dopuścił się gwałtu – jak w ogóle możemy cofać się do poziomu, na którym rozpatrujemy czy wyzywający strój nie jest czasem zachętą do tak przerażającej zbrodni jak gwałt?

Jasne, w obu sprawach jest całkiem spore pole do cywilizowanej dyskusji, co na szczęście cały czas ma miejsce. Zasadne wydają się rozważania dotyczące m.in. autentyczności tłumaczeń piłkarza, które miał składać swoim prawnikom w 2009 roku, czy spójności wersji przedstawianej przez ofiarę – takie wątpliwości może rozwiać przecież dopiero wyrok sądowy. W tej drugiej, polskiej sprawie, bez histerii i rwania szat można rozważać, na ile pracodawca ponosi winę przy przestępstwach swoich pracowników, w którym momencie musi zainterweniować, gdy widzi, lub przynajmniej domyśla się, co dzieje się z jego podwładnym. To wszystko normalne spory, których rozstrzygnięcie jest szczególnie ważne w kontekście przyszłych podobnych zdarzeń.

Sęk w tym, że poza tym sporym polem do dyskusji, są też rzeczy absolutnie nie do zakwestionowania i w sumie aż głupio mi, że trzeba je przypominać.

Po pierwsze: jak można prostytutkę zgwałcić, he, he, he, he. Jeden z najbardziej odrażających argumentów padających w sprawie dotyczącej Ronaldo, czyli „sama wepchnęła mu się do łóżka”. Tak się składa, że jesteśmy w roku 2018 i nawet „wepchnięcie się komuś do łóżka”, ba, nawet i wyrażenie zgody na seks, nie wyklucza wcale możliwości gwałtu (bo jak niektórzy się domyślają, wizja seksu u zainteresowanych może się dość drastycznie różnić). Nie wiem o ile lat się cofamy, jeśli ktoś używa takiej retoryki, ale tym mocniej współczuję kobietom gwałconym przez własnych mężów czy partnerów – bo takie przypadki już chyba w ogóle nie są w stanie zmieścić się w tych ciasnych głowach formułujących tezy o bezkarności sprawcy, jeśli ofiara jest kobietą lekkich obyczajów. Jeszcze raz podkreślam – nie odnoszę się tutaj bezpośrednio do sprawy Ronaldo, bo nie jestem w stanie w pełni zaufać dowodom przywoływanym przez obie strony. Ale sam fakt przywołania w dyskusji, że jak już się wepchnęła panu gwiazdorowi (dowolnemu) do wyra, to traci wszelkie prawa i staje się własnością pana gwiazdora (dowolnego)… Nie no, brakuje słów, by w ogóle określić tego typu logikę.

Reklama

Druga sprawa: a widzieliście zdjęcia z klubu? Jak była ubrana, jak się zachowywała? Ręce, nogi i wszystko inne opada po raz drugi. Nawet, gdyby tam była w lateksowym gorsecie i wskoczyła na stół – nadal ma takie same prawa jak kobieta obok w burce. Ba, nawiązując do tego stałego odwoływania się do prostytutek – mogłaby mieć i cennik wytatuowany na czole, bez jej wyraźnej zgody, mężczyzna może co najwyżej pomachać i zapytać, czy w takim negliżu nie wystawia się na przeziębienie albo grypę. Cały świat walczy z jednym z upiorów ofiar gwałtów – irracjonalnym przekonaniem, że wina leży również po ich stronie. A u nas bajlando, „czego się spodziewała, machając mu tyłkiem przed nosem”. Uwaga, kontrowersja – mogła się spodziewać nawet i przygody w sypialni piłkarza, mogła do tego dążyć i o to zabiegać. Ale to nadal nie zwalnia tego ostatniego od natychmiastowego zaprzestania wszelkich czynności w przypadku, gdy kobieta zmieni zdanie na temat tej nadchodzącej przygody.

Aż chce się krzyknąć – ludzie, co z wami, że w ogóle poruszacie takie żenujące usprawiedliwienia? Jak w ogóle przez klawiatury przechodzą takie rzeczy i jak one niby mają wpłynąć na ocenę gwałtu analnego, bo o takim pisze Der Spiegel? Gdzie wyznaczymy granicę? Jak kobieta tańczy dwa kroki od ciebie przy szybkiej piosence, to już można? Czy dopiero jak zacznie się kręcić w wymowny sposób do jakiegoś kawałka Rihanny?

Kolejna sprawa – przecież mógłby mieć każdą. No może i mógłby. Ale wtedy chciał tą konkretną, choć ona – przynajmniej jej zdaniem, co potwierdzi albo zaneguje sąd – nie chciała. Czyli jej jednak nie mógł. Kolejny argument z dupy może śmiało powędrować do miejsca, z którego wyfrunął.

Tu przechodzimy do rodzimego podwórka i gigantycznego odszkodowania, które zdaniem niektórych… zachęci nieletnie dziewczynki do wskakiwania do łóżka księżom (i nie tylko księżom). To jest tak piramidalna bzdura, takie przegięcie i takie wejście na drogę walki z logiką i przyzwoitością jednocześnie, że po przeczytaniu kilku podobnych komentarzy długo nie mogłem dojść do siebie. Oto Stanisław Michalkiewicz, ale nie tylko on, przekonują, że dziewczyny wręcz będą się zabijać o traumę na całe życie, o wszystkie konsekwencje PTSD, o wieczne spaczenie całego życia seksualnego, o trudny do wymazania nawet po wielu latach lęk, o wszystkie konsekwencje bycia ofiarą gwałtu, które wiele ludzkich istnień doprowadziło nawet to samobójstwa. Nie wiem, jakim kompasem moralnym trzeba się posługiwać, by stwierdzić, że „znajdzie się wiele chętnych”, by za milion złotych zostać zgwałconym.

Dalej czytam i słyszę: „po latach sobie przypomniały, ciekawe czemu”. A no może temu, że przez lata zmagały się tak gigantyczną traumą, z naciskami środowiska, czy z wewnętrznymi rozterkami, że paraliżujący strach i wstyd uniemożliwiały pójście na komisariat? Może bały się ostracyzmu, wyśmiania, przypomnienia całej sytuacji, rozdrapywania ran, przeżywania na nowo całego horroru? A może po prostu wiedziały, że banda idiotów będzie komentowała to dokładnie w takim stylu, jak w powyższych przykładach? Zresztą, czy to cokolwiek zmienia przed sądem? No nie zmienia. „Bo teraz jest moda, by o tym mówić”. No i bardzo, kurwa, dobrze, że jest moda. Od tego są sądy, by ocenić, która dziewczyna chciała popłynąć z nurtem mody i podpięła pocałunek na dyskotece pod molestowanie przez kolegę z klasy, a która żyła przez lata z dramatem, o którym światu zdecydowała się opowiedzieć dopiero na fali ujawniania wielu podobnych historii.

Najbardziej dziwi mnie fakt, że wiele z tych teorii kolportują ludzie identyfikujący się jako konserwatyści. Może inaczej rozumiemy ten termin, ale ja również mam się za konserwatystę i jako jeden z filarów tego konserwatyzmu postrzegam nabożny szacunek dla kobiet. Pozostaje gdzieś daleko poza możliwościami mojej wyobraźni sytuacja, w której rycerz na białym koniu zmusza do czegokolwiek damę swego serca. No dobra, czytałem Komudę, czytałem Piekarę, wiem, co potrafili rycerze na białych koniach, ale nie zmienia to faktu, że dziś tak potężny brak szacunku wobec kobiet, jak ten wykazywany przez wszelakiej maści konserwatywnych komentatorów to totalne przetasowanie pojęć.

Reklama

Chciałbym, by okazało się, że Ronaldo jest kompletnie niewinny, a cała sytuacja została nie miała miejsca. Tak, z jednej strony dlatego, że to jeden z moich piłkarskich idoli, wzór postępowania pod wieloma względami i po prostu gość, który wzbudza moją sympatię. Ale przede wszystkim dlatego, że przestałbym się martwić sytuacją tej domniemanej ofiary. Póki pozostaje domniemaną ofiarą, będę nadal sapał, pluł i wściekał się na komentarze deprecjonujące dramat jej i jej podobnych dziewczyn.

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
16
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
49
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
9
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Komentarze

76 komentarzy

Loading...