Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

14 lutego 2018, 13:12 • 7 min czytania 79 komentarzy

To naprawdę przyjemne uczucie należeć do jakiejś grupy. Nie bez powodu Abraham Maslow w swojej słynnej piramidzie potrzeb umieścił pragnienie przynależności, poczucia więzów z innymi ludźmi, właściwie tuż nad tym, co jest niezbędne do przeżycia. Według niego to jedna z pierwszych myśli, które pojawiają się, gdy już zagwarantujesz sobie jedzenie, miejsce do spania oraz świadomość, że ani jednego, ani drugiego przynajmniej na jakiś czas ci nie zabraknie. Gdy masz już niezbędne minimum do przeżycia bez lęku – pojawia się żądza przynależności do grupy.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

W tym kontekście właściwie nie ma nic dziwnego w obsesyjnym szukaniu szufladek – przyjemniej leży się w pudełku z innymi podobnymi do nas. Ale mam wrażenie, że w generalizowaniu i szukaniu powiązań niebezpiecznie zbliżamy się do ściany.

Pierwotne grupy są dwie, a przynajmniej taki wniosek można wysnuć z obserwacji mediów społecznościowych. To tam najczęściej tworzą się manifesty przynależności do danej grupy i bez wątpienia najczęściej na afiszu ląduje identyfikacja polityczna. W jednym woreczku siedzi grzecznie elektorat jednej dużej partii, w drugim, równie ciasnym i zamkniętym na głosy z zewnątrz, upchnęli się ich polityczni oponenci. W teorii nic złego – przecież to dzieje się na całym świecie. Gdzieś widziałem świetny obrazek o amerykańskiej telewizyjnej prognozie pogody – pogodynka Phila, który prezentował pogodę dla demokratów, po chwili zmieniał pogodynek John, który omawiał warunki atmosferyczne dla zwolenników partii republikańskiej.

Sęk w tym, że z podziałami schodzimy coraz niżej. Naturalne polityczne spory wynikające przede wszystkim z odmiennego spojrzenia na wartości, zaczęły przenosić się na kolejne dziedziny życia. Co było pierwsze? Pewnie starsi ode mnie wskazaliby szereg sygnałów zwiastujących nieszczęście już wcześniej, ale dla mnie jednym z pierwszych namacalnych dowodów, że kroczymy w jakimś chorym kierunku była akcja „zabierz babci dowód”. Wówczas Platforma Obywatelska, partia młodych, wykształconych, z większych ośrodków miejskich postawiła się w wyraźnej opozycji do starych, niewykształconych, ze wsi. Kalka utrwaliła się na tyle mocno, że do dziś na podstawie preferencji partyjnych wielu ludzi potrafi z precyzją ocenić liczbę mieszkańców miejscowości, w której urodził się ich dyskutant. Ruch Narodowy? Uuu, jakieś 60-80 tysięcy mieszkańców na ścianie wschodniej, prawdopodobnie Zamość, wykształcenie zawodowe. Nowoczesna? Już nie ogólnie: Warszawa, ale z podkreśleniem: Wilanów. Wykształcenie wyższe, prawdopodobnie któryś z kierunków matematycznych. Ewentualnie europeistyka.

Poziom odlotu jest już dość wysoki, biorąc pod uwagę, że nawet w tych przepotężnych bastionach danych partii i frekwencja jest niespecjalnie wysoka, i różnica pomiędzy wynikami partii wcale nie tak drastyczna, jak wynikałoby z medialnych przekazów. Nawet w Gdańsku PiS dojechał do 30% w 2015 roku, nawet na słynnym Podkarpaciu PO i Nowoczesna niemal dobiły łącznie do 20% w przegranych wyborach. Pamiętajmy – można z grubsza przyjąć, że głosowała co druga uprawniona osoba.

Reklama

Ale to nikogo nie skłania do refleksji, wręcz przeciwnie – rytmicznie zakopujemy się coraz głębiej w kreowaniu kolejnych grup. Ustalone już zostało, że w grupie wyborców PO znaleźli się ekonomiści, menedżerowie i nauczycielki angielskiego, w grupie fanatyków PiS-u pracownicy fizyczni oraz emeryci. To jednak wciąż nie wystarcza, ten podział nie jest dostatecznie głęboki, więc co chwilę czytam w tygodnikach wywiady z osobami identyfikującymi się z którąś z grup. W „Newsweeku” znana aktorka lub aktor, czasami ewentualnie reżyser lub człowiek teatru przekonuje, że tej wykształconej partii to kibicują widzowie jego ambitnych spektakli, podczas gdy ta druga to ogląda tylko Kiepskich oraz filmy Patryka Vegi. Tygodnik „W Sieci” nie pozostaje dłużny i ustami któregoś ze swoich autorytetów ogłasza, że ich partię wspierają patrioci, spadkobiercy Armii Krajowej, a te pozostałe to jedynie „resortowe dzieci” oraz „świnie oderwane od koryta”.

Kultura jest już podzielona. Na filmy ze Stuhrem chodzą jedni, na te z Pazurą drudzy. Do teatru Jandy przychodzi wyłącznie starannie wyselekcjonowana grupa elity narodu, Teatr Telewizji Publicznej ogląda wyłącznie kwiat polskiego patriotyzmu (a komuniści i złodzieje bojkotują). Powoli podział wjeżdża w świat muzyki – odkąd Jacek Kurski uchylił drzwi publicznej telewizji temu gościowi od Despacito i gwiazdom disco-polo, stało się jasne: pisowcy słuchają tylko Martyniuka. Ich oponenci, oczywiście poza muzyką klasyczną, preferują fiński indie rock oraz progresywny jazz.

Coraz mniej potrzeba, by zamanifestować swoją przynależność do przynajmniej kilkunastu grup:

– zerkasz sobie ukradkiem na Ojca Mateusza? Gratulacje, właśnie stałeś się rencistką z Rzeszowa, słuchaczką Radia Maryja oraz Sławomira, czytelniczką magazynu „W Sieci”, kulturowym tłukiem, który do kina chodzi tylko na Botoks i Vina Diesla, prawdopodobnie śledzi „Trudne sprawy” a nade wszystko – głosuje na PiS. Ale spokojnie, to ma dwie strony: jesteś też oddanym sprawie patriotą, potomkiem polskich bohaterów, prawym i uczciwym obywatelem, który nigdy nie splamił się korupcją oraz komunizmem – nawet, jeśli w rzeczywistości twoja teczka w IPN-ie jest grubsza niż ten łysy policjant ze wspomnianego Ojca Mateusza.

– zdarzyło ci się obejrzeć nowego Makłowicza? O rany, czy byłeś świadomy, że w tym momencie stałeś się niemieckim sługusem, odbierającym nakazy z Brukseli, klęczącym od lat przed Unią Europejską, okradającym obywateli podczas 8 długich lat rządów PO, obecnie zaś jazgoczącym wyłącznie dlatego, że Polska wreszcie wstaje z kolan? Jest jednak też dobra strona oglądania pana Roberta – tym samym niezależnie od wykształcenia i miejsca zamieszkania, jesteś już młodym i wykształconym człowiekiem z miasta, świadomym szans, które oferuje nam wspólna Europa, obytym w świecie kultury i sztuki, elokwentnym jak nie jeden, ale stu Robertów Makłowiczów.

Jakiś malutki drobiazg może wystarczyć, by wylądować w kilkunastu szufladach jednocześnie. Jeśli, niech cię los uchroni, spodobał ci się Botoks, już jesteś stracony. Jeśli jakimś cudem nie wyszedłeś z kina z okrzykiem „hańba” na Pokłosiu – tak samo.

Reklama

Sądziłem że granice tego szaleństwa osiągnęliśmy podczas sylwestrowej imprezy, gdy okazało się że każdy, kto wysłuchał Despacito, ma za lustrem sejf z kolekcją zdjęć Joachima Brudzińskiego, natomiast słuchanie Agnieszki Chylińskiej na TVN-ie urosło do rangi gestu jak głośne odtwarzanie pieśni bardów Solidarności w stanie wojennym. Narracja 31 grudnia i w kilku kolejnych dniach była taka, jakby od naciśnięcia przycisku na pilocie zależał wybór ścieżki na całe życie. Albo tani populizm (Maryla Rodowicz) albo ambitna kultura (Beata Kozidrak). Żadnej innej drogi.

Ale jak się okazało – to był tylko początek. Od tego czasu zdążyłem już m.in. dowiedzieć się, że kto krytykuje serial „Korona Królów”, ten sługus Brukseli, a kto nie zgadza się na pisanie historii II wojny światowej na nowo z Polakami w roli milczących świadków a nie ofiar, ten pisowski kłamca i oszust (a możliwe, że również antysemita). O, z ostatnich dni – kto nie dostrzega talentu Ewy Bugały, ten zwolennik układów i okradania państwowych spółek.

Apogeum nastąpiło w ubiegłym tygodniu, gdy ruszyły dwie dość niewielkie sportowe stacje radiowe. Ludzie, których uważałem za rozsądnych po kilkudziesięciu godzinach nadawania ocenili, że jedna jest adresowana do miłośników Guns’n’Roses oraz Stanisława Lema, podczas gdy druga to towar dla słuchaczy Bayer Ful. Oczywiście nikt nie zatrzymywał się w tych teoriach na tak słabym poziomie skojarzeń – wykreślono naprędce profil słuchacza także z uwagi na wiek (nastolatkowie/stateczni ojcowie rodzin) oraz wykształcenie (gimbaza/absolwenci uczelni w stopniu magistra, doktora lub profesora). Na razie jeszcze nie ma mapy preferencji politycznych oraz poglądów na gospodarkę, ale to raczej kwestia czasu.

Zastanawiam się – co będzie następne? Czy społeczny ostracyzm czeka każdego, kto totalnie nieambitną amerykańską komedię obejrzy tuż po przesłuchaniu nowego albumu Michała Urbaniaka? Czy zaczniemy oceniać ludzi na podstawie wyboru sernika (nienawiść do rodzynek, tak zostałem wychowany) albo stosunku do pizzy z ananasem (ja bym delegalizował)? Jak daleko pójdziemy w uogólnieniach, w rozwijaniu do niewyobrażalnych rozmiarów kompletnie trywialnych życiowych wyborów?

Całe to szaleństwo ma jeden spory plus – uwielbiam obserwować zdziwienie ludzi przekonanych, że pogląd na zdarzenia sprzed 70 lat determinuje wszystkie poglądy na wszystkie sporne kwestie w roku 2018. Jak to, taki z ciebie „liberał gospodarczy”, a fermy norek chciałbyś likwidować? Tyle wspólnych poglądów z Cejrowskim, a nie podoba ci się hasło o dostępie do broni dla każdego obywatela? Podoba mi się, jak bezradnie walczą z dysonansem poznawczym, gdy redaktor Gazety Polskiej rozlicza polityków PiS-u z nieudolnie prowadzonej dyplomacji wschodniej. Jak skonfundowani są, gdy redaktorzy Newsweeka w tekście o kibicach podpierają się wypowiedziami nie tylko rzecznika policji, ale też samych fanatyków.

To uczucie niemal tak przyjemne, jak przynależność do grupy.

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
39
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
8
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?
1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
3
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Komentarze

79 komentarzy

Loading...