Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2017, 20:45 • 6 min czytania 48 komentarzy

Nie pamiętam takiej mody na reprezentację Polski. Nie jest to poziom Małyszomanii, ale fakt faktem: kadra rekrutuje rzesze nowych kibiców. Fatamorgany na pustyniach przestają się rozpływać, nabierają realnych kształtów.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Jeden z moich najlepszych przyjaciół jest tak zorientowany w sprawach piłki, że podczas Polska – Rosja na EURO 2012 dzwonił z pytaniem, czy trwa jakiś ważny mecz, bo coś podejrzanie żywiołowo ludzie na mieście reagują patrząc w ekrany telebimów.

Tenże fanatyk futbolu wszelakiego kilka tygodni temu napisał do mnie czy nie załatwiłbym piętnastu biletów na mecz Polaków z Urugwajem, bo jego szwagier – oczywiście nie posiadając Karty Kibica – ma ochotę zabrać bliskich na biało-czerwonych. Odparłem, że owszem, mogę bez trudu załatwić piętnaście biletów, ale  na LZS Chrząstawa. Każdy z was wie, że to była jedyna racjonalna odpowiedź, bo czasy wiatru hulającego po Śląskim w trakcie meczu happeningu ze Słowacją dawno minęły. Mój przyjaciel był jednak rozczarowany panującymi realiami.

Dla mnie osobiście kluczowe było jednak samo zapytanie. Dośrodkowania z tej strony naprawdę nie spodziewałem. Choć w sumie spodziewać się należało, bo jest jasne, że to, co robi reprezentacja, zatacza coraz większe kręgi.

Nie wiem czy wiecie, ale wczoraj w TVN-ie, w głównym wydaniu „Faktów”, przygotowano cały materiał poświęcony zmianie fryzury przez Lewego. Pulitzera moim zdaniem nie będzie, wydaje mi się też, że w naszym kraju zdarzyło się jednak kilka istotniejszych wydarzeń. Ale znowu pokazuje to jaki status ma dziś Robert.

Reklama

Nie ma co się oszukiwać – duża liczba osób, które jechały na ostatnie sparingi, marzyło o zobaczeniu w akcji Lewandowskiego. Zobaczyć w polskich barwach jednego z najlepszych piłkarzy świata, po tak udanych eliminacjach, gdzie ratował nas wielokrotnie? Obiektywnie – gratka.

A przecież nie tylko o niego chodzi – wy, którzy to czytacie, skoro wchodzicie na Weszło, jesteście trwale zarażeni piłką i każdego dnia ją śledzicie. Ale my jesteśmy w zdecydowanej mniejszości. Miażdżąca większość to osoby, które oglądając Polska – Urugwaj pytają dlaczego nie gra Kapustka. To, że Grosika widuję na bilboardach, a Glik reklamuje dezodorant, oznacza, że przebili się właśnie do masowej świadomości. O ich zmianie fryzury raczej żaden dziennik materiału nie zrobi, ale jednak przebili szklany sufit. Sukces, na który niejeden wybitny reprezentant nie zapracował dziesiątkami solidnych meczów

Jako, że wszystkie mecze o punkty gramy obecnie na Narodowym, szansa zobaczenia idoli dla mieszkańców innych rejonów kraju jest ograniczona. Oczywiście – Polska to nie Syberia, można wsiąść w samochód, przyjechać, te mecze nie są na końcu świata. Ale jednak dla rodziny z Gdańska jest nieporównywalnie bardziej atrakcyjne, że można zobaczyć Lewego w akcji, a potem móc położyć dzieciaki spać o normalnej porze.

Stąd też rozumiem głosy – a może i tu powinniśmy zagrać w pełnym składzie? Te dziesiątki tysięcy Polaków przyszło na nich, nie na Świerczoka (z całym szacunkiem, życzę mu, by i na niego kiedyś przychodzili). Dajmy im również święto. Kto się zaraz oburzy, że przychodzi się na reprezentację kraju, a nie na jednostki, moim zdaniem pudłują. Dla wszystkich barwy są tak samo wyjątkowe. Ale w porównaniu do ciebie fanatyku, który potrafisz wymienić ekstraklasowy skład Siarki, wiesz w której lidze aktualnie gra Górnik Radlin, a także dlaczego nie poszło Patrykowi Mikicie, są jak dzieciaki dopiero łapiące zajawkę na futbol. Obraziłbyś się na własne dziecko, że miało ochotę zobaczyć Lewego? Przypomnij sobie siebie sprzed lat: na początku wyobraźnię pobudzają jednostki.

Nawałka zamiast festiwalu dla mas zafundował jednak skrajne eksperymentatorium, przeciwieństwo tego, czego oczekiwała zauważalna część trybun. W zasadzie te mecze selekcjoner pewnie najchętniej zamknąłby przed kibicami, rozegrał je na bocznym boisku gdzieś z dala od kamer (poza własnymi, by mieć materiał do analizy). W sumie wielkiej straty by nie było, bo dawno nie wiedziałem produktów meczopodobnych bardziej zalatujących aromatem jednostki treningowej.

Ale każdy kto był rozczarowany, że zabrał dzieciaki, a potem te nie zobaczyły żadnego ze swoich idoli, musi zrozumieć, że wszystko wszystkim, zrozumienie zrozumieniem, ale do ugrania jest znacznie więcej, niż obejrzenie Lewandowskiego z odległości dwudziestu metrów. To swoją drogą jedno z najbardziej przereklamowanych marzeń w historii – cenisz jakąś sławę, więc chciałbyś ją zobaczyć na żywca, a nie w TV lub gazecie. No i fajnie, ale to czy zobaczysz ją na ekranie czy z pięćdziesięciu metrów, naprawdę nie jest różnicą wywołującą wielkie emocje.

Reklama

Co innego sukces, wynik, jaki Polska może osiągnąć w Rosji, a w czym mogą pomóc manewry Nawałki, jak i podarowanie najbardziej zapracowanym w eliminacjach odrobiny odpoczynku. Czytam reportaż A.Makowieckiego „Espana 82: Nerwy, radość, zwątpienie, zwycięstwo”. Tam taki fragment po obrazoburczym na tamte czasy transferowym rekordzie świata Maradony.

No bo jakże to? Taki szmal? Nawet nowojorski Cosmos byłby bardziej powściągliwy! Czy działacze FC Barcelona nie potracili przypadkiem głów?

Nie – odpowiada Llosa (niezorientowanym – całkiem przyzwoity pisarz – przyp.red.) nie potracili. Dzisiejszy, zdegustowany, pogrążony w smutku świat potrzebuje tego typu bohaterów. Niech nikt nie myśli, że biedaków boli serce, iż dwudziestojednoletni Maradona robi takie interesy. Skoro nie mają co jeść, będą mieli przynajmniej na co popatrzeć, o czym słuchać. Nędza jest straszną tragedią, ale w łeb strzelasz sobie zazwyczaj tylko wtedy, kiedy zakochałeś się nieszczęśliwie albo kiedy jest ci beznadziejnie i nudno.

Futbol jest katalizatorem emocji dla nawet mas tak wielkich, jak narody. Potrafi to uczynić sport w ogólności, ale futbol jako najpopularniejszy ze wszystkim, ma moc największą. Coś mi mówi, że zbicie Anglików na skoczni narciarskiej nie wzbudziłoby ekscytacji. Odczarowanie wszystkich trafień Linekera już za rok w Rosji, najlepiej w fazie pucharowej? Impreza od Świnoujścia aż po Przemyśl, za darmo i dla każdego, kto da się jej ponieść, tak samo intensywna dla milionera jak i bezdomnego. Jak się dobrze zastanowić – cud.

Jest takie piękne powiedzenie – nie wiem czyje, nie wiem skąd – „jesteś piękna jak gol w dziewięćdziesiątej minucie”. W domyśle, oczywiście, gol zwycięski. Nie ma o czym gadać – większego komplementu otrzymać nie można.

Wyobraźmy sobie ustawę, która w obiektywny sposób poprawia standard życia wszystkich ludzi w Polsce. Co do jednego, każdemu uchyla rąbek nieba. Czy myślicie, że w dniu jej wprowadzenia ludzie wyszliby na ulicę? Nie, nie ma na to najmniejszych szans. Każdy byłby zadowolony, ale szalona euforia? Nigdy w życiu.

A właśnie tak skrajny stan staje się udziałem wszystkich kibicujących drużynie, które osiąga spektakularny piłkarski sukces. W tym wypadku – skrajna euforia rozlana na cały kraj.

Zrobienie z Lewego misia z Krupówek, tylko że objazdowego, którego można pokazać tu, tam, ku uciesze gawiedzi?

Moi drodzy, przecież nam wszystkim majaczy na horyzoncie znacznie lepsza stawka.

Leszek Milewski

Napisz autorowi, że na pewno nie wie w której lidze gra Górnik Radlin

Najnowsze

Niemcy

Bayern zapowiada, że jest w stanie wydać 100 milionów na niemieckiego gracza

Paweł Wojciechowski
0
Bayern zapowiada, że jest w stanie wydać 100 milionów na niemieckiego gracza

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
16
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
48
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
9
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Komentarze

48 komentarzy

Loading...