Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

14 marca 2017, 00:54 • 6 min czytania 213 komentarzy

– A wiesz, że jakaś gazeta napisała, że UEFA ukarze sędziego meczu Barcelona – Paris Saint Germain? – zapytała mnie ostatnio mama.
– Za dwa dni inna gazeta napisze, że wcale go nikt nie ukarze. Tak to działa.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Wprawdzie minęły nie dwa, tylko ze cztery, ale oczywiście absurdalną informację sprostowano. Już kiedy czytałem pierwotne info to mój prywatny detektor medialnego gówna wariował. Nawet się trochę dziwiłem, że jest to chętnie powielane bez zastanowienia. Przecież dla wszystkich osób, które chociaż trochę znają funkcjonowanie UEFA jest oczywistym, iż sędzia musiałby na boisku się obnażyć i publicznie wysikać, żeby ktokolwiek w trybie aż tak pilnym zabrał głos. Arbitrów ich przełożeni nie krytykują z zasady nigdy, chociażby dlatego, że później taki arbiter ze skazą byłby już „niezdolny do użytku”.

Na gazety hiszpańskie nie można się powoływać, ponieważ one z zasady służą do czego innego – dostarczają rozrywkę, a nie informację. Mówiąc krótko – prawda tu nikomu nie przeszkadza w pisaniu. W innych krajach jest to nie do pomyślenia i pewnie dlatego tak trudno mieszkańcom z Polski, Niemiec, Szwajcarii, Norwegii czy Czech zrozumieć madrycko-barcelońską specyfikę. Wychodzimy z założenia, że skoro coś zostało wydrukowane, to wierzy to w chociaż sam autor. A to akurat założenie nieprawdziwe.

*

Prawda oczywiście nie jest szczególnie pożądana, nawet przez czytelników, wliczając czytelników Weszło (zaraz liczni przeciwnicy prawdy ujawnią się w komentarzach, dajcie im tylko doczytać ten tekst). Zwłaszcza gdy zaakceptowanie prawdy wiąże się z jednoczesną zmianą zdania – oj, to już zadanie niewykonalne.

Reklama

A ja wam się przyznam, że zdanie zmieniłem. To znaczy było to tak: wróciłem z meczu Barcelona – PSG cały w skowronkach i coś tam czytałem, że karny z dupy, nawet w tekście o tym meczu (polecam – TUTAJ) napisałem, że karny z dupy. Głównie po to, żebyście mi nie pisali, że nie napisałem. Tak naprawdę nie chciało mi się tej sytuacji dokładnie analizować, bo i nie chciałem sobie psuć radości. W sumie chyba nie dało się jej zepsuć, ale nawet nie miałem zamiaru próbować.

Później natrafiłem na wypowiedź jakiegoś uznanego włoskiego byłego arbitra, który palnął, że oba karne w stu procentach prawidłowe. Napisałem „palnął”, bo taka była moja pierwsza myśl. Hmm, trzeba sprawdzić.

I teraz drodzy państwo, muszę to napisać, mimo że zaleje was krew. Karny na Luisie Suarezie był w stu procentach prawidłowy, a wszystko inne to nonsensowna dyskusja, której daliście się porwać. Pasowała wam do koncepcji, więc daliście się porwać z miłą chęcią, bez oporów i teraz na próbę uświadomienia was zareagujecie agresją. Typowe.

Aby nie było żadnych niedomówień wytłumaczę wam to łopatologicznie. Oczywiście Suarez jest uderzany w okolice szyi (raczej lekko), ale nie to powoduje jego upadek. On faktycznie wyolbrzymia skutki tego uderzenia, ale dyskusja nie dotyczy tego, czy zawodnik wyolbrzymił skutki uderzenia, lecz tego, czy w ogóle był faulowany. Oczywiście był – nogami. Zobaczmy to po kolei…

Zrzut ekranu 2017-03-13 o 23.49.56

Ten prosty screen uświadamia nam po pierwsze, że mamy tutaj ewidentnie jednego zawodnika zainteresowanego piłką (Suarez) i drugiego niezainteresowanego (Marquinhos). Obrońca nawet na nią nie patrzy, tylko chce wywrzeć presję na przeciwniku. Niestety, trochę się w tym zapędza. Jeśli popatrzycie na ten screen trochę dłużej, to może przestaniecie gapić się na jego rękę, a zaczniecie na jego nogi.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-03-13 o 23.52.23

Teraz macie ten sam moment, ale z innego ujęcia. Obrońca PSG lewą nogą trafia w prawą nogę rywala, co przy takim tempie biegu musi powodować jego upadek. Oczywiście, że dalej jesteście nieprzekonani, ponieważ zamieściliście zbyt dużo komentarzy o „oszustwie”, aby tak łatwo się poddać. Dlatego musicie to trafienie obejrzeć w zwolnionym tempie. Proszę bardzo, oto one.

A teraz obejrzyjcie tę samą akcję zza bramki, bez spowolnień. Czy obrońca jest zainteresowany piłką? Nie. Nawet nie wie, gdzie ta piłka leci. Czy z impetem ładuje się w Suareza? Tak. Ładuje się. Dokładnie w tym momencie – i na skutek tego kopnięcia – Urugwajczyk upada. Czy ktokolwiek jest w stanie kontynuować bieg i atakować piłkę, po takim władowaniu się? Wątpię. Może ktoś taki się znajdzie, ale ja osobiście wątpię. Mało tego – uważam, że nie jest to obowiązkiem napastnika. Oczywiście ten pacjent na filmiku poniżej jest sporym oryginałem, ale nie patrzcie na jego wygląd, tylko na obraz. Od 35 sekundy. I sami sobie powiedzcie – tak, jako napastnik biegłbym dalej! I spróbujcie sami siebie przekonać.

Mój kolega Marcin Harasimowicz próbował sił w aktorstwie w Hollywood. Kiedyś powiedział mi: – Wiesz czym się różnią polscy aktorzy od amerykańskich? Polscy stosują „overacting”. Wiesz, oni nawet papierosa w łóżku nie palą normalnie, tylko jakby wydmuchując dym chcieli poinformować cię o całym złu tego świata. A amerykański po prostu sobie pali… No więc Luis Suarez – wbrew temu co się o nim pisze – nigdy nie zdobędzie Oscara, ponieważ stosuje „overacting”. Natomiast jego przejaskrawione reakcje nie mogą stanowić alibi dla przeciwników, którzy po prostu przekraczają przepisy. I nieważne, czy robią to w ósmej, dwudziestej czy dziewięćdziesiątej minucie. I nieważne, czy Suarez złapie się za nos, ucho, brzuch – kiedy został kopnięty w nogę, należy się karny za kopnięcie w nogę.

Sprawa jest naprawdę dość klarowna. Nawet nie zasługuje na miano „kontrowersyjnej”.

Napastnik atakuje piłkę, obrońca atakuje napastnika. Napastnik biegnie do piłki, obrońca wbiega prosto w napastnika. Kwestionując to, od razu zakwestionujcie swoje oczy/rozum (zostawiam do wyboru).

*

Z tym karnym trochę jak z polityką.

Punkt A: polityk rzekomo coś powiedział.
Punkt B: przez tydzień w telewizji, radiu i prasie na milion sposobów analizowane są rzekome słowa polityka i konsekwencje. Wprawdzie potem się okazuje, że w ogóle nie zostały wypowiedziane albo że kontekst był inny, ale machina ruszyła – nie ma powrotu do punktu A i jego weryfikacji.

Działają te same mechanizmy co w futbolu. Antypatia wobec sprawcy zamieszania oraz wyjątkowa niechęć do wycofywania ze swoich tekstów, czynów, komentarzy.

*

Jeśli nadal uważacie, że w tamtej akcji nie był faulu to przykro mi – problem jest z wami, a nie z jakimś sędzią.

Natomiast dlaczego ta sprawa jest wyjątkowo ciekawa? Otóż uświadamia ona, jak wiele kontrowersji będzie towarzyszyło wprowadzeniu powtórek telewizyjnych do piłki. Wyobrażam sobie różne scenariusze.

Pierwszy jest taki, że sędzia wideo na bazie tych samych powtórek, które w początkowej fazie mieli do dyspozycji telewidzowie i na bazie których wydali werdykt „no faul” uznaje, że w istocie faulu nie było. Niestety, z powodu pośpiechu – bo przecież gra ma się toczyć – nie dociera do ujęć, które macie powyżej. Te wypływają dzień później i zaczyna się dyskusja, że powtórki wideo wcale nie działają, a przynajmniej nie zawsze. A przecież właśnie dla takich momentów zostały stworzone.

Drugi wariant – telewidzowie widzieli co widzieli, krzyczą, że skandal i w ogóle, a tymczasem sędzia wideo powoli analizuje sobie zajście i stwierdza: „faul”. Konsternacja – że jak to, dlaczego? Po co powtórki, skoro my wszyscy też mamy oczy, też mamy stop-klatki i faulu nie dostrzegamy? Zanim arbiter wyda werdykt, mija dziesięć minut i mimo że werdykt jest słuszny, to jednak powszechnie kwestionowany.

Powtórki wejdą do piłki, jestem ich zwolennikiem, ale nie uchronią nas od takich gównoburz jak ostatnio. Przede wszystkim dlatego, że my wszyscy od takich gównoburz jesteśmy uzależnieni.

Moja prośba – następne gównoburze róbmy wokół zdarzeń faktycznie skandalicznych, a nie wobec fauli, których po prostu nie macie zamiaru dostrzec, bo akurat wygrała drużyna, której nie lubicie.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

1 liga

Trela: Klub niekonieczny. Czy „efekt Michała Świerczewskiego” uratuje Podbeskidzie od niebytu?

Michał Trela
11
Trela: Klub niekonieczny. Czy „efekt Michała Świerczewskiego” uratuje Podbeskidzie od niebytu?
1 liga

Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?

Szymon Janczyk
7
Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?

Komentarze

213 komentarzy

Loading...