Reklama

Krystian Bielik, Tom Brady i transferowe rekordy. Co się wyprawia w Birmingham City?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

04 września 2024, 20:51 • 12 min czytania 3 komentarze

Birmingham City szokuje Anglików rozrzutnością na rynku transferowym, bijąc zakupowe rekordy w League One. Ciekawi też Amerykanów, od kiedy udziałowcem klubu został oficjalnie Tom Brady, jedna z ikon sportu w Stanach Zjednoczonych. A my w Polsce również mamy powody, by z zainteresowaniem spoglądać na tę ekipę, ponieważ jej podstawowym obrońcą – i kapitanem przy okazji – jest Krystian Bielik. Jak to jednak właściwie możliwe, że drużyna o takich ambicjach i możliwościach wylądowała na trzecim poziomie rozgrywkowym, zamiast brylować w elicie?

Krystian Bielik, Tom Brady i transferowe rekordy. Co się wyprawia w Birmingham City?

Zaraz wam o tym opowiemy.

Rekordowe transfery

Jako się rzekło, tegoroczne zakupy Birmingham City muszą robić kolosalne wrażenie.

35 milionów euro wydanych na wzmocnienia (przy jednoczesnym podniesieniu z rynku pięciu baniek) to bezprecedensowa transferowa rozpusta na trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii. Lwią część tej sumy działacze The Blues przeznaczyli na ściągnięcie z Fulham 21-letniego Jaya Stansfielda, który już poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Birmingham, by teraz przeprowadzić się do ekipy z hrabstwa West Midlands na zasadzie transferu definitywnego. Negocjacje z przedstawicielami Fulham nie były jednak łatwe i ciągnęły się do samego końca okna transferowego. Finalnie stanęło na kwocie – według doniesień „The Telegraph” – blisko 18 milionów euro (15 milionów funtów), która może wzrosnąć o kolejnych sześć milionów, jeśli zostaną spełnione określone warunki. Klub z Londynu zagwarantował sobie również 20 procent kwoty następnego transferu Stansfielda oraz drobny bonusik w przypadku, gdy sezon 2024/25 zakończy się dla Birmingham awansem.

Może powtórzymy, żeby to wybrzmiało: 18 baniek wyłożonych za jednego piłkarza na trzecim szczeblu rozgrywek. Osiemnaście. Plus bonusy! Jeszcze nigdy w historii League One nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, by WSZYSTKIE występujące w niej w danym momencie ekipy wydały w trakcie pojedynczego okienka transferowego więcej niż 10 milionów euro na wzmocnienia. Zespoły najmocniej nakręcone na awans do Championship na ogół przeznaczają latem na nowych zawodników około miliona euro. W porywach do kilku milionów. Transfer Stansfielda jest więc zupełnie oderwany od angielskiej trzecioligowej rzeczywistości.

Reklama

To historia jak z przenosinami Neymara do PSG, rzecz jasna przy zachowaniu proporcji. Inna sprawa, że nawet gdyby Birmingham nie pokusiło się o rozbicie banku w temacie Stansfielda, ustanowiłoby tego lata nowy rekord transferowy League One. Lista najdroższych zakupów w dziejach rozgrywek prezentuje się bowiem tak:

  • Jay Stansfield (Fulham -> Birmingham City; 2024) – 17,8 miliona euro
  • Christoph Klarer (Darmstadt -> Birmingham City; 2024) – 4,15 miliona euro
  • Willum Thór Willumsson (Go Ahead Eagles -> Birmingham City; 2024) – 4 miliony euro

A tak wygląda zestawienie wydatków drużyn z League One w sezonie 2024/25:

  • Birmingham City – 35,46 milionów euro
  • Charlton Athletic – 1,2 miliona euro
  • Wrexham AFC – 1,09 miliona euro
  • Peterborough United – 1,02 miliona euro
  • Huddersfield Town – 980 tysięcy euro

Według danych zgromadzonych na platformie Transfermarkt, dziesięciu angielskich trzecioligowców nie szarpnęło się latem na ani jeden transfer gotówkowy. Równolegle trzynastu wydało na piłkarzy łącznie około 8 milionów euro. No i do kompletu mamy w tym gronie ekipę The Blues z jej absurdalnymi wydatkami.

Brytyjscy eksperci stawiają sprawę jasno: w takich okolicznościach Birmingham City ma obowiązek awansować do Championship, przy okazji ustanawiając parę kolejnych rekordów w League One – tym razem punktowych albo bramkowych. – Te wydatki pokazują, z jak dużym klubem mamy do czynienia. Birmingham City ma ogromne finansowe wsparcie i musi się jak najszybciej wydostać z tej ligi. Musi się z niej natychmiast wygrzebać – podkreślił Paul Merson na antenie Sky Sports. – Ludzie nieznający tego miasta tego nie rozumieją, ale Birmingham to naprawdę wielka ekipa. Mają mnóstwo kibiców.

Jay Stansfield

Reklama

I rzeczywiście, pierwszy domowy mecz sezonu 2024/25 przyciągnął na trybuny blisko 28 tysięcy fanów The Blues. Frekwencja podczas drugiego spotkania rozgrywanego przed własną publicznością była zresztą tylko minimalnie niższa. Jeżeli tak dalej pójdzie, Birmingham City wykręci zatem w rozpoczętej niedawno kampanii najwyższą średnią frekwencję od czternastu lat. Czyli od czasu, gdy zespół z St Andrew’s Stadium występował w Premier League. To zresztą całkiem zrozumiałe, że obecność w najwyższej klasie rozgrywkowej mobilizowała fanów do zakupu wejściówek czy karnetów. Rzadziej się jednak zdarza, by kibice walili na stadion drzwiami i oknami tuż po spadku do trzeciej ligi, a taki właśnie trend obserwujemy obecnie w Birmingham.

Zakupowe szaleństwo załagodziło ból po degradacji.

„Fryzjer” – wersja dalekowschodnia

Tylko jak to właściwie możliwe, że klub o takich aspiracjach i możliwościach zleciał na zbitą twarz do League One, zamiast rywalizować zacięcie o upragniony powrót do ekstraklasy? Cóż, żeby to zrozumieć, należy nieco dokładniej przyjrzeć się najnowszej historii The Blues, a jest ona dość skomplikowana.

Jako się rzekło, klub pożegnał się z Premier League w 2011 roku. Zresztą w niecodziennych okolicznościach, bo podopieczni Aleksa McLeisha jednocześnie spadli do Championship i… zatriumfowali w Pucharze Ligi Angielskiej, pokonując w finale Arsenal (2:1). Z pewnością doskonale pamiętacie wielu graczy, którzy uczestniczyli w zwycięskim starciu z „Kanonierami”. Barry Ferguson, Lee Bowyer, Nikola Żigić, Obafemi Martins, Jean Beausejour, Martin Jiránek, Stephen Carr… Całkiem fajne zestawienie. Ku ogromnemu rozczarowaniu fanów z St Andrew’s okazało się ono jednak zbyt słabe, by zakończyć zmagania w Premier League ponad strefą spadkową. Choć nieoczekiwany sukces w pucharze pozwalał snuć optymistyczne przypuszczenia, że Birmingham ma potencjał, by natychmiast powrócić do elity.

Tak się jednak nie stało. Owszem, w sezonie 2011/12 drużyna – już z Chrisem Hughtonem na ławce trenerskiej – ostro biła się o awans, lecz koniec końców poległa w półfinale baraży. Wkrótce potem Birmingham popadło zaś w przeciętność, a następnie stało się ligowym słabeuszem, nieustannie drżącym o utrzymanie w Championship. Dość powiedzieć, że w latach 2017-2024 „Niebiescy” ani razu nie uplasowali się na zapleczu Premier League na pozycji wyższej niż siedemnasta.

Z dzisiejszej perspektywy można ocenić, że kłopoty klubu zaczęły się w momencie, gdy jego właścicielem został niejaki Carson Yeung, biznesmen z Hongkongu. Jego pojawienie się na St Andrew’s od początku budziło poważne wątpliwości. – To niezwykła historia, że człowiek, który ledwie dekadę temu był pogrążonym w finansowych tarapatach fryzjerem, nagle zniknął z radarów, by po dwóch latach nieobecności wyłonić się nagle z niebytu jako multimilioner o wystarczająco zasobnym portfelu, by usiąść przy jednym stole z Romanem Abramowiczem, czy arabskimi właścicielami Portsmouth oraz Manchesteru City – pisali w 2009 roku dziennikarze „The Telegraph”. – Rodzi się pytanie, w jaki właściwie sposób pan Yeung dorobił się swojej fortuny i czy nie jest przypadkiem tylko słupem dla innych, tajemniczych inwestorów? Nasze dziennikarskie śledztwo wykazało, że w Hongkongu Yeung jest znany jako „człowiek znikąd”. Ale jego najbliżsi biznesowi współpracownicy są już znacznie lepiej kojarzeni. Jeden z nich został oskarżony o współpracę z chińską mafią. Kolejny – o przekręty finansowe.

Carson Yeung po przejęciu Birmingham City (fot. Daily Mail)

Pewnie już się domyślacie, w którą stronę zmierza ta opowieść.

W 2011 roku Carson Yeung został zatrzymany, a trzy lata później skazany na sześć lat pozbawienia wolności za pranie brudnych pieniędzy. Mówiąc w telegraficznym skrócie, okazał się być zwykłym hochsztaplerem, który przy okazji realizowania różnych nielegalnych przedsięwzięć zrujnował „Niebieskich” na wielu płaszczyznach. Na finiszu jego rządów w klubowej kasie hulał wiatr, więc Birmingham musiało wyprzedawać w desperacji swoich najbardziej utalentowanych graczy. W ten sposób oddano między innymi Jacka Butlanda czy Nathana Redmonda. Zresztą pojawienie się na St Andrew’s nowych inwestorów z Azji niewiele zmieniło. Birmingham City stało się klubem kojarzonym wyłącznie z bałaganem: walką o utrzymanie w Championship, kłopotami finansowymi, karami administracyjnymi i protestami kibiców.

Wystarczy zresztą wspomnieć, że to właśnie w tym klubie w sezonie 2019/20 eksplodował talent Jude’a Bellinghama. Gdyby The Blues byli solidnie poukładaną organizacją, pewnie Anglik rozegrałby w ich zespole co najmniej dwa-trzy sezony. A tak? Jedna kampania i zaraz transfer do Borussii Dortmund. Jasne, Niemcy zapłacili wtedy za 17-latka niezłą sumkę, bo aż 30 milionów euro. Ale wiemy też, ile Bellingham jest warty dzisiaj, wciąż będąc przecież bardzo młodym piłkarzem.

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Działaczom z St Andrew’s pozostała jedynie zabawa w symboliczne posunięcia. Zaraz po transferze Bellinghama zastrzegli jego numer („22”), chcąc w ten sposób upamiętnić pobyt młodego piłkarza w hrabstwie West Midlands i zainspirować kolejnych wychowanków Birmingham. Wielu kibiców było jednak zniesmaczonych tym gestem. „Jak nisko upadliśmy, jeżeli status legendy osiąga u nas piłkarz, który nie może legalnie kupić piwa w sklepie?” – pytali z przekąsem fani „Niebieskich”. A ich frustrację dodatkowo pogłębiał zresztą fakt, że skrzydła rozwinęli lokalni rywale City, czyli rzecz jasna Aston Villa. Podczas gdy The Blues kończyli sezon 2023/24 spadkiem do League One, The Villans zajęli czwarte miejsce w Premier League i zapewnili sobie w ten sposób udział w Lidze Mistrzów.

Wielkie ambicje, wielkie rozczarowanie

Jak gdyby tego wszystkiego było mało, degradacja nastąpiła akurat w momencie, gdy – jak się wydawało – wszystko idzie już w Birmingham ku lepszemu. W 2023 roku w klubie pojawili się bowiem nowi inwestorzy – grupa Shelby Companies (drobne nawiązanie do serialu „Peaky Blinders”), która sięgnęła po blisko 46% udziałów. Na jej czele stanął Tom Wagner, biznesmen ze Stanów Zjednoczonych, który zbił fortunę między innymi na inwestycjach krótko- i średnioterminowych, no i znany jest ze swoich szerokich kontaktów w świecie sportu. Do jego bliskich biznesowych partnerów należą między innymi Tom Brady, uważany za najlepszego futbolistę amerykańskiego wszech czasów, a także Kim Clijsters, czterokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych w tenisie.

Od Peaky Blinders do przestępczej stolicy Anglii. Historia gangów Birmingham [REPORTAŻ]

Co istotne, choć grupa Shelby nie ma większościowego pakietu akcji, to w ramach wewnętrznych porozumień ustalono, że to właśnie Wagner chwyci za stery w Birmingham City i spróbuje wyprowadzić klub z powrotem na szerokie wody po latach spędzonych na mieliźnie. Amerykański finansista był niezwykle zdeterminowany, by znaleźć dla siebie miejsce w angielskim futbolu. Zanim trafił do Birmingham, bez powodzenia usiłował przejąć Derby County.

Co obiecał kibicom Wagner latem 2023 roku?

  • koniec marazmu w Championship,
  • duże inwestycje w pierwszą drużynę,
  • rozwój zespołów kobiecych,
  • stworzenie najlepszej akademii piłkarskiej w Wielkiej Brytanii,
  • zaangażowanie Toma Brady’ego w rozwój klubu (legendarny quarterback należy do grona drobnych udziałowców i firmuje swoim wizerunkiem niektóre akcje marketingowe Birmingham),
  • budowę nowego centrum sportowego za trzy miliardy funtów…
  • … którego centralnym elementem miałby być nowy stadion („Wembley of the Midlands”).

W sierpniu 2023 roku Tom Brady wpadł na piwko do kultowego pubu kibiców Birmingham (według relacji właściciela, zostawił 400 funtów napiwku!)

Można przewrotnie powiedzieć, że pierwszą obietnicę nowy prezes Birmingham już wypełnił. Rzeczywiście – udało mu się wyprowadzić „Niebieskich” z drugiego poziomu rozgrywkowego. Tylko że, niestety, nie w tę stronę co trzeba. Sezon 2023/24 zakończył się bowiem dla Birmingham spektakularną katastrofą. Nowe szefostwo klubu kompletnie pogubiło się w zarządzaniu pierwszym zespołem i ostatecznie The Blues uplasowali się na 22. lokacie – z punktem straty do bezpiecznych miejsc. O chaosie, w jakim pogrążyło się Birmingham, niech najlepiej zaświadczy liczba zmian na ławce trenerskiej, dokonanych w trakcie jednej tylko kampanii:

  • John Eustace wyleciał z roboty w połowie października;
  • zastąpił go Wayne Rooney, który wytrwał na stołku do 2 stycznia;
  • wówczas tymczasowo drużynę przejął Steve Spooner;
  • po nim do akcji wkroczył doświadczony Tony Mowbray, ale po miesiącu udał się na zwolnienie lekarskie;
  • przyszła więc pora na kolejnego tymczasowego managera – Marka Venusa;
  • potem przez kilka tygodni zespół znalazł się pod opieką Gary’ego Rowetta;
  • w maju do pracy wrócił Tony Mowbray, ale tylko na dwa tygodnie;
  • po spadku trenerem Birmingham został Chris Davies.

Jak relacjonowali dziennikarze „The Athletic”, Rooney nie mógł uwierzyć, że przełożeni podziękowali mu już po piętnastu meczach. Anglik podpisał z Birmingham trzyletni kontrakt i był przekonany, że stał się w ten sposób ważną częścią tego ambitnego projektu. Kompletnie nie spodziewał się przedwczesnego rozstania. – Rooney ma problem, który dotknął wielu wybitnych piłkarzy szukających sobie miejsca w trenerce. Irytuje go to, że jego podopieczni nie potrafią wykonywać zadań, które jemu samemu przychodziły na boisku z łatwością – analizowali brytyjscy publicyści. – Ale to nie oznacza, że jego zwolnienie przyjęto w klubie z satysfakcją. Wiele osób po prostu mu współczuje, bo dał się poznać jako przyjacielski, otwarty człowiek. W Birmingham panuje przekonanie, że Anglik nie dostał ani czasu, ani odpowiednich piłkarzy, by osiągnąć wyznaczone cele. Drużyna wymaga kilku solidnie przepracowanych okienek transferowych i sporych wydatków.

Wprawdzie Tom Brady nie miał wiele wspólnego ani z licznymi zmianami trenerów, ani z ostatecznym spadkiem Birmingham do League One, ale i tak oberwał rykoszetem. – Ujmę to w prostych słowach: twoja drużyna jest do dupy – skwitował Bill Belichick, słynny trener futbolu amerykańskiego, podczas roastu Brady’ego.

Polak kapitanem

W tym kontekście łatwiej zrozumieć, dlaczego działaczy Birmingham opętała latem taka transferowa szajba. Musieli za wszelką cenę zasygnalizować, że spadek w sezonie 2023/24 był jedynie efektem błędów typowych dla nowicjuszy. Pokazać, że ich plany względem „Niebieskich” pozostają poważne i realne. Ostatnie, czego w tej chwili potrzebują Tom Wagner i jego wspólnicy, to zniechęceni kibice. A o zniechęcenie na St. Andrew’s łatwo po długich latach niepowodzeń. Kibice Birmingham nasłuchali się już strzelistych obietnic od Carsona Yeunga i jemu podobnych cwaniaków – teraz chcą konkretów. Dostali zatem transfery, jakich na poziomie League One jeszcze nie widziano. A to nie wszystko. Wagner i Brady konsekwentnie przekonują do współpracy z klubem rozmaitych specjalistów o uznanej reputacji w NFL. Mowa o trenerach przygotowania fizycznego, fizjoterapeutach, a nawet ekspertach w dziedzinie – jak to ujmują amerykańskie media – „medycyny alternatywnej”. Jeśli chodzi o ten ostatni aspekt, chodzi przede wszystkim o budzącego kontrowersje Aleksa Guerrero, który blisko współpracuje z Bradym od dwudziestu lat.

Wskazówki tych ludzi mają uczynić z Birmingham City najnowocześniej i najskuteczniej trenujący klub w Anglii.

2023. Rok upadku mitu Krystiana Bielika

Wszystko to jest akurat całkiem interesujące również w kontekście… reprezentacji Polski. Piłkarzem Birmingham City jest bowiem niedoszły zbawca drugiej linii naszej kadry – Krystian Bielik. Ciężkie kontuzje brutalnie wyhamowały rozwój kariery 26-latka, ale akurat w zespole „Niebieskich” polski zawodnik ma bardzo mocną pozycję. W pierwszych meczach sezonu 2024/25 wybiegał nawet na boisko z opaską kapitańską na ramieniu. Choć teraz gra już jako stoper, a nie defensywny pomocnik.

Krystian Bielik

Kontrakt Bielika z Birmingham wygasa w 2027 roku. Mimo spadku do trzeciej ligi, reprezentant Polski nie chciał zmienić barw klubowych. – Postanowiłem zostać w Birmingham i dalej być częścią tego wielkiego projektu, ponieważ naprawdę wierzę, że mamy ogromny potencjał, aby od razu wrócić z powrotem do drugiej ligi. Tęsknię za uczuciem wygrywania meczów i uważam, że najbliższy sezon będzie właśnie takim sezonem, w którym mogę grać naprawdę dobrą piłkę nożną, co jest przyjemne dla mnie oraz kibiców – Birmingham nigdy wcześniej tak nie grało – powiedział Bielik latem w rozmowie z lokalnymi mediami.

Na razie The Blues z Polakiem w składzie stają na wysokości zadania. Wprawdzie zaczęli zmagania w League One od rozczarowującego remisu z Reading, ale później zanotowali trzy zwycięstwa z rzędu. Gorzej poszło im w Pucharze Ligi – w 2. rundzie musieli uznać wyższość Fulham.

***

Warto od czasu do czasu zerknąć na postępy Birmingham, bo niewątpliwie mamy tu do czynienia z jednym z ciekawszych projektów w angielskim futbolu, oczywiście nie licząc klubów mających ugruntowaną pozycję w Premier League. No i już wkrótce czekają nas przecież w League One „derby” północnoamerykańskich gwiazdorów. 16 września „Niebiescy” zmierzą się bowiem u siebie z Wrexham. Tom Brady kontra Ryan Reynolds i Rob McElhenney. Co ciekawe, właściciele obu klubów zaproponowali nieformalnie, by rozegrać to spotkanie w USA, ale władze ligi natychmiast storpedowały ten pomysł. Choć wrażenie robi już sam fakt, że komuś w ogóle przyszło do głowy, by przenieść mecz szóstej kolejki League One na jedną z amerykańskich aren i uczynić z niego, parafrazując amerykańskie określenie, „festiwal dla celebrytów”.

Skubani, mają rozmach.

Walijski czwartoligowiec ma miliony fanów. Jak to robi? Witamy w Wrexham! [REPORTAŻ]

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

3 komentarze

Loading...