Reklama

Błąd… Błąda dał Rakowowi wygraną. Kuzyn Haalanda z wędką

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

03 sierpnia 2024, 17:11 • 3 min czytania 38 komentarzy

Przed przyjazdem Jonatana Brauta Brunesa do Polski jakieś sto razy przeczytaliśmy we wszystkich mediach o tym, że to kuzyn Erlinga Haalanda. Co w rodzinie to nie zginie? No chyba jednak nie, bo Norweg, delikatnie mówiąc, nie oczarował nas w swoim drugim meczu w Rakowie. Wiedzieliśmy, że skoro wylądował nad Wisłą to nie jest jakimś wielkim talentem, ale to, co pokazał w Katowicach, było marnością w czystej postaci. Dlatego po niespełna 20 minutach pobytu na boisku w drugiej połowie spotkania Marek Papszun zdjął z murawy skandynawskiego komedianta. Jego zespół wywozi dziś z Bukowej trzy punkty, ale po meczu, o którym boss z Częstochowy chciałby jak najszybciej zapomnieć. 

Błąd… Błąda dał Rakowowi wygraną. Kuzyn Haalanda z wędką

Katowiczanom należą się za to spotkanie ciepłe słowa. Podopieczni Rafała Góraka nie mają oczywiście takiej jakości piłkarskiej, jak przed laty GieKSa Piotra Piekarczyka, ale i tak ogląda się ich przyjemnie. Bo tam, gdzie nie dojeżdżają umiejętnościami, nadrabiają ambicją. Dziś pokazywali ją absolutnie wszyscy piłkarze.

GKS – Raków 0:1. Błąd nie upilnował Carlosa

Gdyby kilku z nich potrafiło się natomiast wspiąć na poziom grania, jaki pokazuje Borja Galan, gospodarze mogliby tego meczu nie przegrać. Niestety, samo jeżdżenie na tyłkach to za mało, gdy twoim przeciwnikiem jest rywal klasy Rakowa. Przekonał się o tym dobitnie Adrian Błąd, który w jednej akcji zastopował rywala, a chwilę potem nieupilnował Jeana Carlosa, który głową strzelił – jak się potem okazało – jedynego gola tego spotkania.

Brazylijczyk dostał taką piłę z prawej strony, że mniej zorientowany widz mógł pomyśleć, iż w Polsce wylądował jakiś kozak z latami gry w Premier League w CV. Autorem zagrania był jednak Fran Tudor, czyli dobry duch częstochowian. W przeszłości nie raz i nie dwa bywało tak, że kiedy im nie szło, to właśnie zadziorny Chorwat dawał sygnał do ataku. Dziś też to zrobił, a trzeba wyraźnie napisać, że przed tą akcją i po niej Raków był zajęty głównie graniem poniżej swoich możliwości. 

Władysław Koczergin, Ante Crnac, Gustav Berggren, Dawid Drachal – między innymi ci piłkarze nie dojechali dziś na Bukową. Brunes przebił jednak wszystkich. Chłop pojawił się na boisku w 61. minucie, jakiś czas potem zobaczył żółtką kartę, a następnie tablicę zmian z wypisanym na niej swoim numerem. Wiemy, że z trenerem Papszunem nie ma żartów – możesz być nawet krewnym angielskiego króla, ale jeśli nie będziesz prezentował odpowiedniego poziomu, zapomnij o graniu w lidze dla Rakowa. 

Reklama

Kuzyn Haalanda zaliczył więc skok na główkę do basenu bez wody, ale oczywiście nie zamierzamy go definitywnie skreślać. Chłop jest w Polsce dopiero od kilkunastu dni, być może wyciągnie z tego parodystycznego występu mityczne wnioski i w kolejnych letnich meczach będzie przypominał napastnika. Nikt nie liczy, że swoim poziomem nawiąże do Erlinga, ale byłoby miło, gdyby chociaż ustabilizował formę na poziomie takiego Crnaca.

Wróćmy jeszcze do GieKSy – gospodarze naprawdę mogli dziś wyszarpać przynajmniej punkt. Dwukrotnie groźnie w stronę bramki gości strzelał Aleksander Komor, raz przymierzył Lukas Klemenz, ale to wszystko było za mało, by pokonać Kacpra Trelowskiego. Który swoją drogą na linii grał dziś bardzo dobrze, a na przedpolu fatalnie. Przed własną bramką był na tyle niepewny, że zastanawialiśmy się, czy Papszun nie zrobi zmiany między słupkami. 

A skoro już jesteśmy przy golkiperach – w końcówce spotkania wynik postanowił ratować Dawid Kudła, który przyjął piłkę w szesnastce rywali, a następnie oddał strzał. Zablokowany, ale wyobrażacie sobie, jaka to by była heca, gdyby trafił?! Choć jego gol byłby i tak mniejszą niespodzianką niż ewentualna bramka Jakuba Araka, czyli gościa, który jest definicją ligowego dżemiku, a mimo to kolejne kluby się na niego nabierają i dają szansę na poziomie ekstraklasy. Bilans Kuby w niej to 99 meczów i 6 bramek – naprawdę ciężko liczyć na to, że uda się uratować losy meczu takim „snajperem”…

GKS: Kudła 4, Wasielewski 3, Klemenz 3, Jędrych 4, Komor 4, Rogala 3, Błąd 3, Kowalczyk 4, Repka 5, Galan 5, Zrelak 3. 

Rezerwowi: Bergier 3, Marzec 4.

Raków: Trelowski 4, Pestka 4, Svarnas 4, Racovitan 4, Tudor 6 (asysta, +), Carlos 5 (gol), Berggren 4, Drachal 3, Koczergin 3, Makuch 3, Crnac 3. 

Reklama

Rezerwowi: Barath 4, Amorim 4, Brunes 2 (-).

Sędzia: Frankowski 4.

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

38 komentarzy

Loading...