Reklama

Janczyk z Niemiec: Francuski konserwatyzm w odwrocie

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

09 lipca 2024, 23:48 • 5 min czytania 47 komentarzy

Didier Deschamps obruszał się na kolejne pytania o preferowany styl gry. Nie strzelić gola inaczej niż z rzutu karnego – lub wyręczając się rywalem – przy takiej mieszance talentu, to sztuka, więc im dłużej trwała passa Francuzów, tym częściej selekcjoner musiał z wysokiej wieży w swojej oblężonej twierdzy odgrażać się pięścią i krzyczeć: głupcy, liczą się trofea! Chichot losu sprawił, że akurat kiedy Trójkolorowi niechlubną serię przerwali, szansę na wygranie czegoś w Niemczech stracili.

Janczyk z Niemiec: Francuski konserwatyzm w odwrocie

Najpierw były wybory, tak chętnie i szczegółowo wałkowane na konferencjach prasowych reprezentacji Francji. To jeden, to drugi zawodnik wznosił apele, żeby pokazać prawicy czerwoną kartkę; nie dopuścić do zwycięstwa Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Za wykluczeniem skrajności wszelakich apelował w zasadzie tylko Kylian Mbappe, który zwracał uwagę, że radykalna lewica to taka sama podłość i zagrożenie, ale mało kto akurat tę część jego wypowiedzi podchwycił.

On jeden nie mógł być więc w pełni ukontentowany po ogłoszeniu wyników, które wykazały, że Francuzi przy urnach również nie podłapali jego pełnego przekazu. Nic to zresztą nowego: przypomnijmy sobie tylko, jak często najsłynniejsze francuskie hasło — o równości, wolności i braterstwie — cytowane jest z pominięciem arcyważnej jego części, w której mowa o tym, że tych, którzy się doń nie dostosują, czeka wąchanie kwiatków od spodu.

Francuscy piłkarze koniec końców jednak wiwatowali, przekazując niebezpośrednio, ale tak, żeby nie było co do tego żadnych wątpliwości, że podział mandatów jest ich zdaniem najwłaściwszy z możliwych. Prawica znalazła się w odwrocie, wraz z nią konserwatyzm (tak, nie tylko tę ideę głosili lepeniści, ale nie czas i nie miejsce, żeby rozkładać na czynniki pierwsze resztę ich pomysłów).

Francuzi na barykadach. Polityka wygrała z futbolem

Reklama

Parę dni później to samo stało się jednak ze zjednoczoną przy okazji wyborów – zjednoczoną jak mało kiedy – reprezentacją Francji. Podejście Didiera Deschampsa zakończyło się marniej niż próba sięgnięcia prawicy po władzę. Na wolność, równość i braterstwo nie zdecydowali się przystać Hiszpanie, więc Trójkolorowym zostało to, czym sami niegdyś straszyli.

Śmierć.

Yamal pokazał Rabiotowi, że potrafi coś więcej

Powolna i w męczarniach, w dodatku. Wydawało się, że scenariusz, w którym Francja otwiera wynik meczu, jest dla niej idealny. Nic tylko schować dupkę za linią środkową boiska, odpalić raz na jakiś czas TGV na którymś z boków boiska i voila, stacja Berlin. Bywalców paryskich salonów zgubiła jednak pycha, bo zginęli jak wielu śmiałków przed nimi — okazując nadmierną, wręcz prowokacyjną pewność siebie.

Adrien Rabiot rzucił z przekąsem, że jeśli Lamine Yamal chce zagrać w finale mistrzostw Europy, powinien pokazać coś więcej niż do tej pory. Yamal faktycznie liczył na wycieczkę do stolicy Niemiec, miał ku temu powód nawet lepszy niż ewentualny złoty krążek na szyi — jego pobyt na turnieju potrwałby wtedy wystarczająco długo, żeby nie wracać już do szkoły i udać się prosto na wakacje.

Dla każdego nastolatka byłby to argument wystarczający, żeby wrzucić najwyższy bieg, ale Rabiot zbyt mocno skusił los, żeby się to na nim nie zemściło, więc innej opcji już być nie mogło. Yamal objechał Adriena, jako pierwszy pokonał Mike’a Maignana po akcji, nie ze stałego fragmentu gry, i został najmłodszym strzelcem gola na mistrzostwach Europy; czwartym nastolatkiem z golem oraz asystą na EURO (Rooney, Cristiano Ronaldo, Guler) i tak dalej, i tak dalej, bo rekordy posypały się jeden po drugim.

Reklama

Yamal pokazuje Rabiotowi, że może zrobić coś więcej

W niewiarygodnej duchocie, która panowała na stadionie w Monachium, Francuzom coraz bardziej brakowało tchu, ale Hiszpanie nie czekali z decydującym ciosem przesadnie długo. Ledwie parę minut i Dani Olmo, gracz ewidentnie turniejowy, jak niegdyś Antoine Griezmann, sprawił, że Trójkolorowi znaleźli się w nietypowej dla nich sytuacji. Po raz pierwszy tego lata przegrywali mecz i wiadomo było już, że tym razem Deschamps nie rozstrzygnie sprawy w ulubiony dla siebie sposób.

Didier Deschamps tym razem przegrał

Nie mogąc liczyć na konserwatyzm, ostrożność i czyhanie na rywala za głęboką fosą, król okazał się nagi. Didier Deschamps po tym turnieju nie odeprze żadnego zarzutu, wskazując na gablotę, bo tym razem niczego do niej nie dołoży. Jego krytycy mieli rację, ale przesadnie nie triumfują, bo to przecież Francuzi. Stos zajął się ogniem, jednak sami tkwią na jego szczycie, więc cieszyć się nie wypada.

Cieszy się za to reszta Europy, bo triumfuje radosna, odważna Hiszpania, u której nie trzeba było doszukiwać się wysokiego xG przy mizernym dorobku bramkowym – choć ciekawe jest, że to właśnie La Furia Roja – zmarnowała najwięcej dogodnych okazji (xG wyższe niż 0,2 według „StatsBomb”) na tym turnieju, co w zasadzie stanowi wisienkę na torcie ich geniuszu.

Jak miażdżąca byłaby ich przewaga nad resztą, gdyby wszystko im wpadało, gdyby Yamal trafił do siatki nieco wcześniej?

Czy Deschamps dokonuje mordu na futbolu?

Hiszpania jest odpowiedzią na wszystko, czego nie wykorzystał Didier Deschamps. Zdziesiątkowana urazami zawsze miała w talii kogoś jeszcze, kto dojechał, dostarczył, dał radę. Nawet jeśli Jesus Navas się obciął, nawet gdy wydawało się, że po kwadransie może zjechać do bazy, żeby nie skończyć z kierem na koncie, on trzymał się sztywno, puszczając w niepamięć wszystkie błędy.

Deschamps zaś swoje skarby trzymał pod ogonem jak Smaug. W całym turnieju tylko Szkocja skorzystała z równie niewielkiej liczby zawodników, ale przecież Szkoci pożegnali się z Niemcami chwilę po tym, jak powrotne bilety bukowali Polacy. W realiach wielkiej imprezy to wręcz wieczność. Selekcjoner Francuzów był jednak uparty, dotychczas ławkowiczów albo wpuszczał na boisko późno, albo wcale.

W Monachium śpieszyło mu się jak nigdy, ale jak to zwykle bywa: najłatwiej reagować po fakcie. Fakty tymczasem zweryfikowały nudziarzy znad Sekwany. Oby tylko piłkarska kostucha nie zakończyła żniw przedwcześnie, bo do ścięcia pozostają jeszcze ślizgacze przestraszonego Southgate’a.

WIĘCEJ RAPORTÓW Z EURO 2024:

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Komentarze

47 komentarzy

Loading...