Reklama

Rumuński powrót do przeszłości

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

12 czerwca 2024, 12:46 • 13 min czytania 29 komentarzy

Iordanescu na ławce, Hagi w środku pola i Moldovan w wyjściowej jedenastce. Oprócz tego piłkarze z LaLiga czy Serie A. Wiele łączy aktualną reprezentację Rumunii z kadrą sprzed 30 lat, ale obecnej drużynie daleko do miana „złotej generacji”. No, chyba że zmieni się to po Euro 2024.

Rumuński powrót do przeszłości

Partia jest we wszystkim: we wszystkim, co jest teraz i we wszystkim, do czego jutro uśmiechnie się słońce! – to powiedzenie, które narodziło się komunistycznej Rumunii, ale które dalej jest aktualne. Piłka w tym kraju nierozerwalnie wiąże się z polityką i nie można się od niej odciąć nawet po 35 latach od nastania demokracji.

Futbol niczym hydra po dekadach komunizmu

Do wybuchu II wojny światowej Rumunia jako jedna z czterech reprezentacji wzięła udział we wszystkich mundialach. Później Europę zajęła pożoga walk, a Rumuni opowiedzieli się po stronie III Rzeszy, starając się wydrzeć Besarabię i północną Bukowinę z rąk Związku Radzieckiego przy wsparciu Wermachtu. W odwecie ZSRR po pokoju paryskim wprowadził w tym kraju komunizm, który trwał do 1989 roku. Przez większość czasu po wojnie władzę sprawował Nicolae Ceausescu, co doprowadziło do niemal całkowitego zniknięcia futbolu reprezentacyjnej z przestrzeni publicznej, nie mówiąc już o arenie międzynarodowej. Piłka klubowa stała się natomiast narzędziem propagandy w rękach dyktatora i jego popleczników.

Komunizm zniewolił Rumunów na blisko pięć dekad. Normalność nie miała jak wykiełkować, dlatego władzę należało obalić siłą. Gdy 25 grudnia 1989 roku ścięto głowę Ceausescu, w jej miejsce niczym hydra wyrosła kolejna, o twarzy najpiękniejszego, złotego pokolenia w dziejach rumuńskiego futbolu. Pół roku później zespół z Hagim, Raducioiu, Popescu czy Lupescu powrócił na mundial po 20 latach, a w 1994 roku Tricolorii byli już jedną z najlepszych drużyn globu.

W zasadzie reprezentacja Rumunii z Anghelem Iordanescu na ławce leciała do Stanów Zjednoczonych z jasnym celem. Był nim medal mistrzostw świata. Grała bowiem wtedy rewelacyjny futbol – jeden z najlepszych na świecie.

Reklama

Autorzy najlepszego meczu w historii mistrzostw

Półfinał był na wyciągnięcie ręki. Uważaliśmy, że jesteśmy jedyną ekipą na tych mistrzostwach, która może pokonać Brazylię. Prezentowaliśmy podobny styl: siedmiu piłkarzy broniło, trzech rozrywało rywali na strzępy. Nie udało się – powiedział po latach „Kopalni Futbolu” Gheorghe Hagi, legendarny napastnik rumuńskiej kadry, na którego mawiano „Maradona Karpat”.

„Maradona Karpat” w akcji

Tricolorii zatrzymali się dopiero na ćwierćfinale, który przegrali pechowo po rzutach karnych i golu stracony w końcówce dogrywki z grającą w osłabieniu Szwecją. We wcześniejszej fazie uosabiali jednak futbol totalny – piłkę na najwyższym możliwym poziomie. Dziennikarz Craig McCracken doszedł nawet do konkluzji w „The Guardian”, że mecz z Argentyną (3:2) to najlepszy spotkanie, jakie kiedykolwiek widział na mundialu. 

Rumunia była wtedy na szczycie. Na trzech kolejnych mundialach w latach 90. XX wieku za każdym razem wychodziła z grupy. W 2000 roku doszła również do ćwierćfinału mistrzostw Europy. W rankingu FIFA plasowała się na trzecim miejscu. Te sukcesy zaowocowały kolejnymi dobrymi występami drużyn klubowych w europejskich pucharach. Zwycięzca rozgrywek ligowych miał zapewniony awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Korupcja splamiła futbol

I wszystko zostało zaprzepaszczone.

Reklama

Młoda demokracja nie poradziła sobie z trudami świata kapitalistycznego. Korupcja splamiła niemal wszystkie dziedziny życia, w tym również futbol. Lista umoczonych działaczy wydaje się nie mieć końca. Ucierpiała na tym zarówno reprezentacja, jak i piłka klubowa. Możliwość zdobycie łatwej kasy w futbolu szybko ściągnęła szemranych działaczy. Zespoły pojawiały się niczym meteory bądź grzyby po deszczu. Wzrastały na zupełnym pustkowiu, kusiły swoimi wdziękami, aż zostały wycięte do pnia.

Spektakularny mistrz Rumunii z 2009 roku, Unirea Urziceni, który występował w Lidze Mistrzów i był porównywany do Chelsea, został z dnia na dzień sprzedany przez właściciela Dumitru Buscasru, a następnie rozkradziony przez jego następców. Podobny los spotkał mistrza z 2011 roku – Otelul Gałacz, z którego po sukcesie wycofał się umoczony w korupcję prezes i główny sponsor. Sam klub trafił pod panowanie firmy ubezpieczeniowej, co miało pozwolić na łatwy zarobek, gdyby ekipa przestała istnieć. A stało się to błyskawicznie. Za ustawianie meczów Ministerstwo Obrony Narodowej odebrało Steaua Bukareszt prawo do używania herby i nazwy. Właściciel tej zasłużonej drużyny – Gigi Becali – trafił nawet do więzienia, a sam zespół został przemianowany na sztuczny twór FCSB.

Problemy piłki klubowej odbijały się bardzo mocno na grze reprezentacji. Kadra była pełna „tłustych” od łatwej kasy graczy. Ambitniejsi piłkarze starali się wyjeżdżać za granicę, ale błyskawicznie byli weryfikowani na zachodnim poziomie i wracali do Rumunii. Nawet, gdy zdarzał się niebagatelny talent w skali pokolenia, jak Adrian Mutu, to i tak mentalnie tkwił w umoczonym korupcją i możliwością zdobycia forsy bez wysiłku kraju, dlatego nie zrobił wielkiej kariery. Z tego powodu od 1998 roku, czyli czasów Iordanescu, Hagiego czy Moldovana, nie było Rumunów na mistrzostwach świata. Na Euro dostali się tylko dwa razy, ale w obu przypadkach nie wyszli nawet z grupy.

Adrian Mutu – zmarnowany talent rumuńskiej piłki

Potrzeba scalenia

Teraz mamy 2024 rok. Jesteśmy 30 lat po największym sukcesie w historii reprezentacji Rumunii. I w kadrze są ponownie Iordanescu, Hagi czy Moldovan. Dwaj pierwsi to synowie wielkiego trenera i napastnika, którzy liczą na to, że uda im się przywrócić dawny blask Tricolorii.

Zostawiliśmy otwartą furtkę dla innego pokolenia, któremu może uda się osiągnąć więcej niż nam w 1994 roku. Może mojemu synowi Ianisowi – stwierdził Gheorghe Hagi w „Kopalni Futbolu”.

W kraju ponownie na pierwszym miejscu jest jednak polityka. Panuje atmosfera zbliżona do rewolucyjnej. Zadeklarowani komuniści prowadzą otwarte pikiety. W 2019 roku wznowiono audycję Radia Wolna Europa, w związku z ograniczaniem wolności wypowiedzi. Panuje kolesiostwo, rozdawnictwo, a decydujący głos mają oligarchowie, trzymający w kieszeni polityków. Sytuacja eskalowała do takich rozmiarów, że w grudniu zeszłego roku doszło do zmian w rządzie. Po niespełna dwóch latach ustąpił premier Nicolae Ciuca z Partii Narodowo-Liberalnej na rzecz Iona-Marcela Ciolacu z Socjaldemokracji, co przywołuje na myśl ostatnie ohydne zapędy tejże frakcji, która próbowała desperacko przeforsować amnestię dla więźniów korupcyjnych, złagodzenie walki z nią i dokonać zmian w sądownictwie. O tym, jakim zaangażowanym premierem jest Ciolacu, przekonaliśmy się podczas niedzielnego dnia wyborczego do europarlamentu. Zamiast przygotowywać się do wiecu, do którego pozostała godzina, przewodniczący rządu oglądał wyścig Formuły 1 i zupełnie się przed tym nie krył, pomimo że relację transmitowano w telewizji.

Rumuni ponownie potrzebują scalenia. Sukcesu, w którym będą mogli celebrować wspólnie, bez podziałów. To samo jak mantrę powtarza selekcjoner Edward Iordanescu. To może zagwarantować reprezentacja Tricolorii. Tu rodzi się pytanie, czy jest w stanie to zrobić?

***

Najgłupsza historia wokół kadry

Eliminacje z wygnańcami

Erik Durschmied to autor ciekawej książki o tematyce militarnej pt. „Jak przypadek i głupota zmieniały losy świata | Czynnik zwrotny w bitwach”. W przypadku reprezentacji Rumunii również nie można przecenić tych dwóch czynników: przypadku i głupoty w awansie na Euro 2024.

Przypadek zwany losem przydzielił Tricolorii w eliminacjach mistrzostw Europy dwóch rywali w trakcie wojny (jeden z nich bierze udział w konflikcie nieoficjalnie), a także kraj, którego Rumunia nie uznaje na arenie międzynarodowej. W starciu z Kosowem mogliśmy zatem oglądać pokaz głupoty.

Spotkanie Rumunii z Kosowem w Bukareszcie w 2023 roku musiało zostać przerwane na prawie godzinę po tym, jak kibice gospodarzy – jak określono w raporcie pomeczowym – „agresywnie skandowali” w kierunku rywali. Do tego wywieszono prowokacyjny transparent „Kosowo to Serbia”. Na trybunach odpalono również materiały pirotechniczne, a petardami i różnymi przedmiotami obrzucono boisko.

Od października zeszłego roku Izrael prowadzi walki z Hamasem. Sport zszedł na dalszy plan, ale po kilku tygodniach nastąpiła odwilż i chęć kontynuowania gry. Kadra nie mogła jednak rozgrywać swoich meczów w ojczyźnie, na którą spadają bomby, dlatego zdecydowano się rozgrywać spotkania na neutralnym terenie. Izrael zmierzył się zatem z Rumunią w Felcsuście na Węgrzech. Podobno los spotkał mecz Tricolorii z Białorusią, która wspiera Rosję w ataku na Ukrainie, choć oficjalnie nie prowadzi żadnych działań wojennych. Starcie tych dwóch reprezentacji miało odbyć się za zamkniętymi drzwiami w Mińsku, ale finalnie rozegrano je w Budapeszcie. 

Jakby tego było mało, na Euro 2024 Rumunia zmierzy się z Ukrainą, która również nie może rozgrywać swoich meczów u siebie, choć akurat to w przypadku mistrzostw Europy organizowanych w Niemczech nie ma aż takiego znaczenia.

Starcie Rumunii z Kosowem był meczem podwyższonego ryzyka. Emocje puszczały na trybunach, boisku i ławce

Potencjał na ulubieńca kibiców

Nicolae Stanciu

Kapitan i duży talent reprezentacji Rumunii. Nie zrobił jednak kariery na miarę oczekiwań. Jako nastolatek był blisko transferu do Chelsea. Po dwóch tygodniach testów przekazał nawet angielskim reporterom, że podpisał już kontrakt z The Blues. To nie okazało się prawdą, podobnie jak jego przenosiny do VfB Stuttgart. Z tego powodu aż do 2016 roku pozostał w Rumunii. Dopiero w wieku 23 lat przeniósł się Anderlechtu. I świadomie piszemy dopiero, bowiem już jako 17-latek znajdował się na celowniku największych drużyn Europy.

Teraz ma już 31 lat i prawdopodobnie wizję ostatniego dużego turnieju z kadrą. W 2016 roku Euro nie poszło po jego myśli. Wiele po nim oczekiwano. W końcu po turnieju przeszedł za blisko 10 mln euro do Anderlechtu, a skończyło się tylko na fazie grupowej. Stanciu dał się wręcz wyprowadzić z równowagi na konferencji prasowej, gdy po raz kolejny porównano go do Hagiego i Mutu.

Byli wyjątkowymi piłkarzami dla reprezentacji. Przestańcie mnie do nich porównywać! Nie prosiłem się o koszulkę z numerem dziesiątym. We Francji taki trykot nosi Gignac i nikt nie porównuje go do Zidane’a, który wcześniej go miał. Świat powinien przestać porównywać kogokolwiek do osób, które wcześniej nosiły „dychę” na plecach, ponieważ ciężko jest nas osiągnąć najwyższy poziom i dać taką samą wartość drużynie, jakiej się od nas oczekuje – wypalił na konferencji prasowej Stanciu.

Pomocnik nie miał jednak do końca racji z wyborem numeru. Jeśli nie dokonał go świadomie, to podświadomość zrobiła swoje. O ile w dzieciństwie jego idolem był Cristiano Ronaldo, o tyle, gdy zmierzył się przeciwko Barcelonie w barwach Slavii Praga, zmienił zdanie, mówiąc, że najlepszy na świecie jest Leo Messi.

Stanciu nie zrobił kariery, jaką mu wróżono, ale i tak warto na chwilę się przy niej zatrzymać – polubił bowiem duże pieniądze. Grał w Arabii Saudyjskiej, zanim zrobił się boom na kasę szejków. Al-Ahli zamienił na wspomnianą Slavię, po czym udał się do Chin, by po roku ponownie przenieść się nad Zatokę Perską.

Nicolae Stanciu będzie kapitanem Rumunów na Euro 2024, który może być jego ostatnim dużym turniejem w karierze

Kryć na plaster

Radu Dragusin

Jeden z największych talentów rumuńskiej piłki, choć nie mówi się o nim tak dużo, w związku z tym, że jest obrońcą, a nie napastnikiem. Mimo to porównuje się go Virgila van Dijka, a zimą Tottenham wydał na niego 25 mln euro. Pogłoski o jego wysokich umiejętnością krążą jednak – głównie po Italii – już od kilku lat. Skaut Juventusu obejrzał tylko jeden mecz Radu Dragusina w Rumunii, by zarekomendować jego kupno. Był pod ogromnym wrażeniem jego występu, a przede wszystkim warunków fizycznych.

Obrońca mierzy przeszło 190 centymetrów i jest bardzo silny. Pochodzi ze sportowej rodziny. Mama Swietłana grała w koszykówkę, a ojciec Dan w siatkówkę na reprezentacyjnym poziomie. Radu wybrał jednak futbol, a jego piłkarskim ojcem został Andrea Pirlo. Były pomocnik prowadził go w grupach młodzieżowych Starej Damy, a następnie dał mu szansę debiutu w pierwszej drużynie, gdy przejął ją w 2020 roku.

Już zawsze będę mu wdzięczny za wiarę we mnie. Dał mi szansę spróbowania futbolu na najwyższym poziomie. Jest niesamowitym człowiekiem. Jego spokój w głosie działał na mniej kojąco i motywacyjnie – opowiadał później na łamach „Playsport” Dragusin.

Dziś Rumun stawia pierwsze kroki w Premier League, choć o mały włos nie przeniósłby się do Bayernu – już niemal wszyscy w Monachium sądzili, że tak się stanie. Dogadane były szczegóły, zielone światło na transfer dała Genoa, agent również dopiął wszystkie formalności, ale Radu zamiast na pokład samolotu do Niemiec wsiadł w ten do Londynu.

Nie mogę uwierzyć, że odrzuciliśmy Bayern. Ale Radu dał słowo Spurs i należało to uszanować – oświadczył później w rumuńskich mediach agent zawodnika Florin Manea.

Dragusin nie miał najłatwiejszego startu w Londynie, ale wiosną rozegrał już dziewięć meczów. Menedżer Ange Postecoglou zapowiedział jednak, że w przyszłym sezonie będzie mógł liczyć na więcej minut. Najpierw czeka go Euro 2024, gdzie ma pełnić funkcję lidera linii defensywnej.

Radu Dragusin ma imponujące warunki fizyczne

Leśny dziadek

Korupcyjne dziadki

W zasadzie nie zamierzamy wyróżniać tu jednej osoby, bo umoczone są dziesiątki, a nawet setki działaczy, trenerów i piłkarzy. Na Wikipedii powstała nawet specjalna strona poświęcona wszystkim aferom korupcyjnym w Rumunii! Ciągnie się ona niemal w nieskończoność. W głównym tekście wspominaliśmy m.in. Mariusa Stana – prezesa Otelula Gałacz, który po karierze działacza sportowego został burmistrzem miasta. Na jaw stopniowo wychodziło jednak jego machlojki i pieniądze, które wyprowadzał bokiem z klubu do swojej kieszeni przy zaangażowaniu różnych agentów.

Proceder sprzedaży zawodników i nielegalnego przytulania kasy z prowizji odbywa się w różnych klubach i nie ominął nawet tak nieskazitelnej postaci, jak Gheorghe Hagi.

To jedyny człowiek, który zainwestował czyste pieniądze w rumuński futbol – powiedział kiedyś Ioan Becali, były agent piłkarski, które cytuje efootballtimes.co. I z uznaniem można było patrzeć, jak rozwija się jego klub – Viitorul Konstanca, promując wychowanków i grając nimi o mistrzostwo kraju, do czasu aż wyszedł pierwszy z przekrętów „Maradony Karpat”. Doszło do dziwnego transferu utalentowanego 18-letniego Cristiana Manei do Apollonu Limassol za 2,5 mln euro. W transakcji pośredniczyła firma „Dino Trading”, z którą umowę podpisał Hagi, co wszystko ujawnił „Football Leaks”. Były napastnik miał zarobić na tej transakcji milion euro.

Nie zapomnijmy również o ustawianiu meczów, co nagminnie robił Gigi Becali w Steaule Bukareszt, za co trafił za kratki, choć niechętnie o tym mówi. A propos match-fixingu: w Rumunii również istnieje oddzielna zakładka w Wikipedii prezentująca wszystkie przykłady nadużyć ostatnich lat. Lista jest równie pokaźna.

Zazdrościmy im…

…solidnej obrony

W całych eliminacjach do Euro 2024 Rumuni stracili tylko pięć goli w dziesięciu meczach. Nie ponieśli żadnej porażki, a mierzyli się przecież m.in. ze Szwajcarią. Pod tym względem byli siódmą najlepszą drużyną całych kwalifikacji, a bardzo dobrze wiemy, ile znaczy dobra defensywa, mając w pamięci nasz występ w mistrzostwach Europy sprzed ośmiu lat. Sama linia obrony to mieszanka młodych, utalentowanych zawodników, jak Dragusin czy Ratui, z doświadczonymi, jak Bancu i Burca.

Do tego należy również dodać utalentowanego bramkarza Horatiu Moldovana. Zimą Atletico Madryt sprowadziło go z Rapidu, poniekąd z myślą, że niebawem z klubu może odejść Jan Oblak. Rumun nie mógł liczyć na regularną grę, ale już latem może się to zmienić wobec coraz liczniejszych plotek dot. sprzedaży Słoweńca. W lidze rumuńskiej Moldovan radził sobie jednak bardzo dobrze. W niemal co drugim meczu zachowywał czyste konto, a jego średnia straconych goli wynosiła mniej niż jeden na mecz.

Więcej niż tysiąc słów

W końcu poczuliśmy, że rumuńscy kibice znowu nas wspierają. Minęło dużo czasu od dobrego turnieju w naszym wykonaniu, a fani przeżyli wiele przykrych chwil. Wierzę jednak, że jeśli nadal będziemy podążać tą samą ścieżką, możemy na mistrzostwach Europy stworzyć piękne wspomnienia dla Rumunii i jej kibiców – Edward Iordanescu, selekcjoner reprezentacji na łamach UEFA.com.

Co trzeba wiedzieć?

5 najważniejszych faktów z ostatnich dwóch lat

  1. Rumunia spadła do ligi C Ligi Narodów.
  2. Ianis Hagi jest synem Gheorghe’a Hagiego i bratankiem Gheorghe’a Popescu. Wobec tego był skazany na futbol, który wystawił go jednak na dużą próbę. Z powodu poważnej kontuzji kolana stracił niemal cały 2022 roku i początek zeszłego. Stopniowo wracał jednak do gry i znalazł się w składzie na Euro 2024.
  3. W meczu o stawkę są niepokonani od dwóch lat.
  4. Ale w meczach towarzyskich już tak nie chojraczą. Kilka dni temu zremisowali 0:0 z Liechtensteinem, co jest najgorszym meczem w historii reprezentacji. Według rankingu Elo siła niedawnych rywali Rumunów w dniu spotkania wynosiła 968. Tak wygląda natomiast zestawienie największych wpadek w dziejach u siebie: NRD (1435 ) w 1955 roku, Bułgaria (1480) tydzień temu (!); i na wyjeździe: Estonia (1268) w 1937 roku, Cypr (1273) w 1979 roku, Grecja (1295) w 1935 roku.
  5. Edward Iordanescu w trakcie eliminacji zmienił taktykę z 1-4-3-3 na bardziej defensywną 1-4-1-4-1.

Wyjściowa jedenastka

WSZYSTKIE SKARBY KIBICA:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Koszulka przecięta na pół, podobnie serce. Bolesna miłość Turków

Szymon Piórek
3
Koszulka przecięta na pół, podobnie serce. Bolesna miłość Turków
EURO 2024

Trela: Drużyna, w której żyłach płynie Red Bull. Austria zespołem klubowym na Euro

Michał Trela
2
Trela: Drużyna, w której żyłach płynie Red Bull. Austria zespołem klubowym na Euro
Anglia

Znamy kalendarz Premier League. Wielki hit na start!

Patryk Stec
2
Znamy kalendarz Premier League. Wielki hit na start!

EURO 2024

EURO 2024

Koszulka przecięta na pół, podobnie serce. Bolesna miłość Turków

Szymon Piórek
3
Koszulka przecięta na pół, podobnie serce. Bolesna miłość Turków
EURO 2024

Trela: Drużyna, w której żyłach płynie Red Bull. Austria zespołem klubowym na Euro

Michał Trela
2
Trela: Drużyna, w której żyłach płynie Red Bull. Austria zespołem klubowym na Euro
Anglia

Znamy kalendarz Premier League. Wielki hit na start!

Patryk Stec
2
Znamy kalendarz Premier League. Wielki hit na start!

Komentarze

29 komentarzy

Loading...