Reklama

Czy zimowe transfery „po terminie” mają jakiś sens? Sprawdzamy historycznie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

11 kwietnia 2024, 16:51 • 8 min czytania 3 komentarze

Tej zimy kluby Ekstraklasy sprowadziły aż czterech zawodników po zamknięciu okna transferowego. Często na tego typu ruchy patrzy się jak na akty desperacji i branie resztek z rynku, bez realnych perspektyw na otrzymanie od zawodnika jakości w krótkim czasie. Z własnej ciekawości postanowiłem sprawdzić, czy takie skojarzenie odnosi się do rzeczywistości i przeanalizowałem zimowe ruchy „po terminie” w dziesięciu wcześniejszych zimowych okienkach. 

Czy zimowe transfery „po terminie” mają jakiś sens? Sprawdzamy historycznie

Jako że termin zamykania poszczególnych okienek na przestrzeni lat nieco się różnił, dla usystematyzowania zestawienia przyjąłem, że biorę pod uwagę zawodników przychodzących najwcześniej 1 marca.

Dlaczego rozróżniam zimę i lato, gdy przecież piłkarze nieraz kontraktowani są we wrześniu czy nawet październiku? Dlatego, że ktoś pozyskiwany w takim terminie z założenia dostaje trochę więcej czasu i podpisuje kontrakt przynajmniej do końca sezonu. Nawet jeśli jesienią jeszcze się mocniej nie przydaje, w perspektywie ma przepracowanie styczniowego obozu i powalczenie o skład wiosną. Zawodnik sprowadzany w marcu czy w kwietniu w wielu przypadkach zostaje zweryfikowany od razu.

I tak też wygląda to w większości najnowszych przypadków. Zakontraktowany 7 marca przez Piasta Gliwice Walerian Gwilia złożył podpis na umowie ważnej do końca sezonu. W oficjalnym komunikacie nie wspominano o klauzuli dotyczącego przedłużenia współpracy, choć oczywiście można zakładać, że gdyby Gruzin okazał się wzmocnieniem, obie strony w czerwcu zasiadłyby do rozmów. Realnie patrząc, prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest niewielkie, skoro doświadczony pomocnik miał półtoraroczną przerwę w grze. Nawet obecność doskonale znającego go z Legii trenera Aleksandara Vukovicia może tu nie pomóc, zwłaszcza że posada Serba wisi na włosku i nie będzie przesadą stwierdzenie, że w najbliższej kolejce z Zagłębiem Lubin walczy o życie.

W przypadku Petteriego Forsella Korona Kielce nie podała szczegółów umowy, ale trudno zakładać, żeby wyjściowo nie chodziło o krótkoterminowy pobyt. Fin nie grał w piłkę od października, gdy skończył się sezon w jego ojczyźnie, a gdyby nie kontuzja Nono, zapewne nie wróciłby do Kielc po kilku latach przerwy. Również ze względu na długą absencję Hiszpana, Korona zdecydowała się już w kwietniu na Fredrika Krogstada. Jeżeli Norweg nie zapracuje na dłuższy pobyt, będzie to jedna z najkrótszych współprac w Ekstraklasie, jaką pamiętamy.

Reklama

Z tego grona tylko pozyskany w drugiej połowie marca przez Radomiaka Radom Joao Peglow od razu otrzymał dłuższy kontrakt, bo aż do 2026 roku. Trener Maciej Kędziorek mówi wprost, że na razie trzeba doprowadzić go do optymalnej formy, ale Brazylijczyk ma potencjał na czołowego skrzydłowego w lidze.

Ostatnia dekada zimowych transferów „po terminie” (udane ruchy pogrubione):

ZIMA 2023

Wołodymyr Kostewycz (22 marca 2023)

ZIMA 2022

Oskar Zawada (Stal Mielec, 7 marca)
Dani Pacheco (Górnik Zabrze, 10 marca)
Roland Varga (Termalica, 10 marca)
Diego Carioca (Jagiellonia, 15 marca)
Artem Poliarus (Termalica, 15 marca)
Tomasz Kędziora (Lech Poznań, 17 marca)
Marc Gual (Jagiellonia, 23 marca)
Luka Gagnidze (Raków, 26 marca)
Andrij Dombrowskij (Termalica, 1 kwietnia)
Georgij Citaiszwili (Wisła Kraków, 6 kwietnia)
Aleksandr Pawłowiec (Warta, 22 kwietnia)

Reklama

ZIMA 2021

brak

ZIMA 2020

Georgios Giakoumakis (Górnik Zabrze, 2 marca)
Stavros Vasilantonopoulos (Górnik Zabrze, 2 marca)
Rafał Wolski (Wisła Płock, 6 marca)

ZIMA 2019

Tobiasz Weinzettel (Wisła Kraków, 25 marca)

ZIMA 2018

Achilleas Poungouras (Arka Gdynia, 1 marca)
Damir Sovsić (Sandecja, 23 marca)

ZIMA 2017

Oliver Zelenika (Lechia Gdańsk, 15 marca)
Harmeet Sing (Wisła Płock, 21 marca)

ZIMA 2016

brak

ZIMA 2015

Armiche (Cracovia, 2 marca)
Krzysztof Kiercz (Korona Kielce, 19 marca)

ZIMA 2014

Giannis Papadopulos (Cracovia, 1 marca)
Flavio Paixao (Śląsk Wrocław, 7 marca)
Igor Vujacić (Widzew Łódź, 1 kwietnia)

Patrząc historycznie za ostatnią dekadę, średnio mniej więcej 40 procent tego typu transferów (spodziewałem się gorszego wyniku) można uznać za udane, tyle że to statystyki nieco zawyżone ze względu na wyjątkowe okoliczności, jakimi były przerwa covidowa, a później wybuch wojny na Ukrainie. Ze względu na koronawirusa Georgios Giakoumakis i Stavros Vasilantonopoulos w Górniku Zabrze oraz Rafał Wolski w Wiśle Płock zyskali dwa miesiące na przygotowanie się do gry. Giakoumakis wystrzelił przede wszystkim po odejściu z Polski, ale nawet w Ekstraklasie w kilku meczach wypadł pozytywnie. „Vasil” zdążył zaimponować już w debiucie z Cracovią, jeszcze przed przerwaniem rozgrywek, gdy zdobył efektowną bramkę i walczył jak lew z opatrunkiem na głowie.

Wojna na Ukrainie sprawiła natomiast, że piłkarze gremialnie z niej uciekali i znacznie wydłużono im czas na znalezienie nowych klubów. Najbardziej skorzystała na tym Jagiellonia. Marc Gual i Diego Carioca – w mniejszym stopniu, ale jednak – sporo dołożyli do utrzymania białostockiego klubu w sezonie 2021/22. Carioca szybko poszedł inną ścieżką, a Gual został i rok później sięgnął po tytuł króla strzelców Ekstraklasy.

Wojna, ukrywanie się w bunkrze, techno i „Dragon Ball”. Nietuzinkowe życie Marca Guala

Także w wojennych okolicznościach do Wisły Kraków zawitał Georgij Citaiszwili i choć „Biała Gwiazda” nie uniknęła spadku, gruziński skrzydłowy pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. Tak dobre, że później skusił się na niego Lech Poznań, w którym kompletnie zawiódł, ale to już nie dotyczy tego tematu.

Po Ukraińców chętnie sięgała wtedy Termalica. Andrij Dombrowskyj z miejsca wskoczył do wyjściowego składu i gra w Bruk-Becie do teraz. Mniejszą rolę odgrywał Artem Poliarus, ale i on utrzymał się na powierzchni, a kilka tygodni temu zamienił „Słoniki” na Zagłębie Sosnowiec.

Z zimy 2022 jedynym zawodnikiem sprowadzonym w marcu bez kontekstu wojennego był Dani Pacheco i jak widać, w pełni się sprawdził, do dziś będąc ważną postacią Górnika Zabrze.

Jeżeli pominiemy wyjątkowe okienka z 2020 i 2022 roku, to w ostatniej dekadzie z jedenastu tego typu transferów tylko dwa można uznać za udane, z czego jeden to hit absolutny. Flavio Paixao kontrakt ze Śląskiem Wrocław podpisał 10 stycznia 2014 jako obowiązujący od początku lipca, ale starania WKS-u doprowadziły do tego, że sprowadzany z Iranu brat Marco (ten występował już w Polsce od pół roku) uzyskał swój certyfikat wcześniej i w marcu na dobre wylądował w naszym kraju. Reszta jest historią. Flavio momentalnie trafił do wyjściowej jedenastki i choć w pierwszej rundzie jeszcze nie zachwycał, to już w następnym sezonie zapakował 18 ligowych bramek. W kolejnych latach wyrósł na najskuteczniejszego obcokrajowca w dziejach Ekstraklasy, choć większość goli oklaskiwali kibice Lechii Gdańsk.

Od biedy plus można jeszcze postawić przy nazwisku Damira Sovsicia. Pokazał w Sandecji, że nie przez przypadek wcześniej pokopał co nieco w Dinamie Zagrzeb i po jakimś czasie wrócił do Nowego Sącza, żeby grać w I lidze. Głośno zrobiło się wtedy o jednym z zapisów w umowie. Otóż Chorwat miał zagwarantowane, że… specjalnie delegowana osoba będzie wyprowadzała na spacery jego psa.

Zimą 2015 bardzo ciekawie w Cracovii zapowiadał się Armiche. Hiszpański skrzydłowy przyszedł z marszu z greckiej ekstraklasy (rozgrywki tam zostały zawieszone, co otworzyło furtkę), we wcześniejszym sezonie zaliczył w niej dziewięć asyst, ale w barwach „Pasów” poprzestał na sześciu występach i szybko się zawinął.

Rozczarowaniem podobnego kalibru był Harmeet Singh w Wiśle Płock. Przychodził, mając w CV 11 meczów dla Feyenoordu i trzy w reprezentacji Norwegii, do tego ponad 30 w europejskich pucharach. Wiek też się zgadzał, 27 lat, żadna emerytura. Technicznie robił znakomite wrażenie, ale nie odnalazł się. Ekstraklasa okazała się dla niego zbyt wymagająca, a do tego miał duże problemy z aklimatyzacją. Po czasie w norweskich mediach oskarżał Polaków o rasizm. W ubiegłym roku komentowali to dla nas jego koledzy z szatni „Nafciarzy” – Maksymilian Rogalski i Mateusz Piątkowski, który nawet chodził z Singhem na kolacje.

Rasizm, wypożyczenie na tygodnie, kontuzje i… rasizm. O Norwegach w Ekstraklasie

Słyszałem, że kiedyś ktoś w sklepie zaczepił jego dziewczynę, chciał wyrwać torebkę i tam mogły paść jakieś wyzwiska, ale jeśli faktycznie tak było, mówimy o incydencie. Nie sądzę, żebyśmy mogli tu mówić o powszechnym problemie z rasizmem, zwłaszcza w jego przypadku. Nie był czarnoskóry, nie wyróżniał się wyglądem, mógł się wtopić w tłum. W Wiśle grali wcześniej czarnoskórzy zawodnicy, byli rozpoznawalni na mieście i nigdy nie skarżyli się na nieprzyjemne sytuacje. Prędzej przyczyn jego niepowodzenia szukałbym jednak w trudnościach z aklimatyzacją – mówił Rogalski.

Nie wiem, czy na pewno tak powiedział, czy autoryzował swoje wypowiedzi, czy może wywiad został lekko podrasowany. Jeśli nic nie przekręcono, wyszło słabo z jego strony. Byłem zaskoczony tym artykułem, zwłaszcza że nawet po jego odejściu jeszcze przez jakiś czas mieliśmy kontakt. Nie był w żaden sposób szykanowany. Być może chciał jakoś usprawiedliwić swoje sportowe niepowodzenie i szukał przyczyn na zewnątrz, a nie w sobie – dodawał Piątkowski.

Bywało, że ktoś w Polsce niczego po sobie nie pozostawił, a skrzydła rozwijał później. W 2013 roku Widzew wziął Igora Vujacicia bardziej pod kątem drużyny rezerw (w Ekstraklasie nawet nie zadebiutował). Młody obrońca najpierw trenował z łódzkim klubem, potem oblał testy w Cracovii i Wiśle Płock, aż wreszcie wrócił do punktu wyjścia i podpisał kontrakt z Widzewem. Po kilku miesiącach już go nie było, wyjechał z powrotem do Czarnogóry, ale z dzisiejszej perspektywy zrobił sporą karierę. W 2019 roku przeszedł do Partizana Belgrad, odgrywał w nim ważną rolę i zaczął być etatowym reprezentantem swojego kraju. Szkoda tylko, że obecnie kopie dla rosyjskiego Rubina Kazań.

*

Podsumowując: nie robilibyśmy sobie większych nadziei, że Gwilia, Forsell czy Krogstad okażą się wzmocnieniami. W dłuższej perspektywie jest taka nadzieja w przypadku Peglowa. Generalnie jednak tak późny termin przyjścia danego piłkarza o czymś świadczy i przeważnie nie wynika z przypadku. Od czasu do czasu ktoś trafi w dziesiątkę, zwłaszcza w nietypowych okolicznościach na rynku, ale lepiej nie nastawiać się na fajerwerki i ewentualnie potem miło się zaskoczyć.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Piłka ręczna

Thriller w Lidze Mistrzów! Kielczanie odpadają po rzutach karnych

redakcja
3
Thriller w Lidze Mistrzów! Kielczanie odpadają po rzutach karnych

Komentarze

3 komentarze

Loading...