Reklama

Klęska młodzieżowego nieurodzaju w Gdyni

redakcja

Autor:redakcja

13 grudnia 2019, 11:26 • 4 min czytania 0 komentarzy

Nikt jesienią w Ekstraklasie nie miał większych problemów z obsadą młodzieżowca niż Arka Gdynia. Pod tym kątem to największy przegrany pierwszej rundy z nowym przepisem. Zimą korekty wydają się niezbędne, inaczej do końca sezonu trwać będzie nieustanne upychanie do składu zawodnika, który na dłuższą metę nie jest w stanie przynajmniej nie zaniżać poziomu.

Klęska młodzieżowego nieurodzaju w Gdyni

Różne kluby w różnych okresach miały swoje kłopoty ze spełnieniem tego wymogu. Korona Kielce na początku sezonu stawiała na Pawła Sokoła w bramce, na ten moment obiektywnie słabszego niż Marek Kozioł. Dopiero zastępujący Gino Lettieriego Mirosław Smyła zaczął szukać innych rozwiązań, dzięki czemu wyklarowała się postać Mateusza Spychały na prawej obronie. Kilka razy zawalał, jeszcze sporo pracy przed nim, ale coraz częściej daje radę. Uzyskano minimum stabilizacji, nie ma ciągłego rotowania nazwiskami, czas powinien działać na korzyść tego chłopaka.

W Wiśle Kraków długo pewniakiem do gry jako młodzieżowiec był Kamil Wojtkowski, ale z kredytu zaufania nie skorzystał, znacznie częściej zawodził niż pomagał. Ostatnio nieźle spisuje się środkowy pomocnik Damian Pawłowski i wygląda na to, że wiosną może być z niego sporo pożytku. W Cracovii dochodziło do pewnych perturbacji, bo długo zawodził Kamil Pestka i grał przede wszystkim Sylwester Lusiusz, przez co zresztą Damian Dąbrowski został zmuszony do odejścia, z czego korzysta dziś Pogoń Szczecin. Ostatnio jednak nastąpił przełom. Wreszcie na wyższe obroty wskoczył Pestka, Lusiusz ciągle pozostaje w odwodzie, a ostatnio znów na boisko wszedł młodziutki Michał Rakoczy. Z Rakowem zaliczył najpierw zawstydzające pudło, za to potem zaliczył asystę. Pod koniec meczu z beniaminkiem „Pasy” miały na boisku trzech młodzieżowców, co na początku sezonu byłoby nie do pomyślenia.

[etoto league=”pol”]

Wszyscy lepiej lub gorzej, ale jakoś sobie z tym przepisem poradzili. Wyjątek stanowi Arka. Zaraz koniec roku, a w jej szeregach nadal nie wiadomo nawet, kto jest młodzieżowcem numer jeden do gry, choć na murawie oglądaliśmy ich aż sześciu.

Reklama

Kamil Antonik (28.11.1998)
11 meczów, 0 goli, 0 asyst, 624 minuty

Mateusz Młyński (02.01.2001)
11 meczów, 0 goli, 0 asyst, 513 minut

Jakub Wawszczyk (11.01.1998)
6 meczów, 0 goli, 1 asysta, 537 minut

Jan Łoś (20.07.2000)
2 mecze, 0 goli, 0 asyst, 91 minut

Mateusz Stępień (12.02.2002)
1 mecz, 0 goli, 0 asyst, 25 minut

Jakub Wilczyński (14.11.2001)
1 mecz, 0 goli, 0 asyst, 3 minuty

Reklama

ekstraklasa-2019-12-13-10-12-59

Powyższe liczby pokazują, że pretensje należy mieć przede wszystkim do pierwszej trójki. Antonik i Młyński nie dają żadnej jakości w ofensywie, co chwila się rotują, lecz pozytywnych efektów brak. Antonik „wyróżnił się” zmarnowaniem kilku stuprocentowych sytuacji i psuciem niemal każdej akcji, tak naprawdę tylko w debiucie wypadł w miarę pozytywnie. Młyńskiego jest zwyczajnie mało w grze, na dziś niezbędne w jego przypadku wydaje się wypożyczenie. Wawszczyk na chwilę dał nadzieję, że będzie rozwiązaniem młodzieżowych zmartwień. Pokazał się zwłaszcza na ŁKS-ie, gdzie zaliczył asystę i kilka razy udanie podłączał się do przodu. Wystawianie go wiązało się jednak z przesunięciem Adama Marciniaka na środek defensywy, co nie za bardzo zdało egzamin. Nowy trener Aleksandar Rogić po trzech meczach porzucił ten wariant. Marciniak wrócił na lewą obronę, na środku Maghomie towarzyszą Danch lub Marić, a Wawszczyk od czterech kolejek nie podniósł się z ławki. Wyniki stoją za szkoleniowcem, w tym czasie drużyna wywalczyła siedem punktów.

W sprawie młodzieżowca nic się jednak nie wyklarowało. Rogić próbuje, daje szanse, w Białymstoku Antonik i Młyński nawet zaczęli razem od początku na skrzydłach, ale skończyło się na kompromitującym meczu w ofensywie i oddaniu dwóch niecelnych strzałów przez pełne 90 minut. Mimo to dziś z Zagłębiem powtórzenie tego wariantu jest realną opcją. To może być ostatnia okazja dla zainteresowanych na pokazanie, że warto wiązać z nimi poważniejsze plany na wiosnę.

Do końca roku cudów już się nie wymyśli, trzeba jakoś przetrwać, a w przerwie zimowej sprowadzić kogoś nie starszego niż rocznik 1998, w przypadku którego będzie istniało duże prawdopodobieństwo, że od razu okaże się wzmocnieniem. Trudno bowiem liczyć na przełom przy dotychczasowym stanie posiadania. Nie sposób lekceważyć tego faktu, zwłaszcza że Arkę zapewne czeka ciężka walka o utrzymanie. Jakże inaczej na tym tle wyglądają „Miedziowi”. U nich jakościowi młodzieżowcy rywalizują nawet na konkretnych pozycjach – objawienie ostatnich tygodni Bartosz Białek z Patrykiem Szyszem w ataku, a Bartosz Slisz z Łukaszem Porębą w środku pola. No ale w Lubinie ziarno zasiali już lata temu, teraz zbierają plony.

arka zaglebie grafa przedmeczowa

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...