Reklama

Lubią uderzyć. Ale co z tego, że lubią?

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2019, 11:24 • 5 min czytania 0 komentarzy

Gole są solą piłki jak lew jest król dżungli. A by je zdobywać, trzeba strzelać. Mocno, celnie, z dobrych, przygotowanych pozycji. Niby proste, a jednak nie do końca. Przynajmniej nie dla nich. Pięciu piłkarzy. 131 oddanych strzałów. 0 goli. Z czyich uderzeń ekstraklasowe zespoły mają w tym sezonie najmniej pożytku?

Lubią uderzyć. Ale co z tego, że lubią?

PEDRO TIBA – 35 strzałów, 17 celnych, 0 goli

Chyba najbardziej zagadkowe strzeleckie zero w tej piątce. Pedro Tiba nieustannie zadaje bramkarzom trudne pytania, a jednak ci cały czas są w stanie odpowiedzieć: nie tym razem.

Naszym zdaniem ta niedyspozycja ma jednak najwięcej przesłanek ku temu, by po prostu się skończyć. Potrafimy sobie przypomnieć co najmniej kilka, jak nie kilkanaście sytuacji, w których Portugalczyka od gola dzieliło bardzo, bardzo niewiele. A to centymetry, gdy z Arką trafił w słupek czy gdy przeciwko Zagłębiu uderzył sprytnie, ponad piętą Bartosza Kopacza, ale dosłownie o kilka centymetrów niecelnie. A to znów świetny refleks bramkarzy – Dante Stipica pozbawił Portugalczyka przepięknej bramki z pierwszej piłki, gdy przerzucał futbolówkę nad poprzeczką po uderzeniu z około dwudziestu metrów. Gol padł dopiero po rzucie rożnym będącym efektem tego strzału.

Próbował z czuba, jak w spotkaniu z Koroną, kiedy sam na sam wypuścił go Jóźwiak. Próbował głową, ale lepszy w starciu z Lechią okazywał się Kuciak. Dawał kolegom asysty, wywalczył karnego, ale bramka jak zaczarowana była, tak jest nadal.

Reklama

No ale jak mówimy, tutaj przewidujemy najszybsze przełamanie.

UROS DJURANOVIĆ – 29 strzałów, 16 celnych, 0 goli

Pilka nozna. PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa - Korona Kielce. 30.11.2019

Różne ludzie mają upodobania, różne zainteresowania. Jak to mówią: jeden lubi ogórki, drugi – ogrodnika córki. Djuranović zaś upodobał sobie… strzelanie w Michała Gliwę. Co nie jest szczególnie pożądanym zainteresowaniem, gdy mowa o ligowym napastniku.

W pierwszej kolejce, gdy Korona mierzyła się z Rakowem, miał dość sytuacji, by przynajmniej na chwilę zasiąść na tronie i panować wśród najlepszych ligowych strzelców. Zamiast tego zmarnował trzy setki, za każdym razem strzelając z obrębu lub najbliższych okolic „piątki” Michała Gliwy. Nie-wia-ry-go-dne, że tam nic nie wpadło, ale wobec takiego przedstawienia się ligowej widowni w sumie nieco łatwiej zrozumieć, dlaczego i później w rubryce zdobyczy jedno, wielkie jajo.

Gość niewątpliwie ma instynkt, który pozwala mu się znaleźć co jakiś czas w naprawdę dobrych sytuacjach strzeleckich. Współczynnik xG ma wyższy niż tacy Jevtić czy Spiridonović. A jednak gdy pomocnicy Lecha i Pogoni mają po pięć goli, on nie zanotował jeszcze choćby pojedynczego trafienia.

Reklama

Tyle dobrze, że ostatnio z dwóch jego prób strzału wyszły gole – najpierw jakaś taka nieudolna przewrotka zmieniła się w asystę do Papadopulosa, później nabił Piątkowskiego w starciu z Rakowem, który samobójem otworzył wynik na Suzuki Arenie.

[etoto league=”pol”]

TOM HATELEY – 25 strzałów, 8 celnych, 0 goli

Cztery bramki w poprzednim sezonie pozwoliły mieć nadzieję, że i w tym Tom Hateley będzie celnymi uderzeniami kąsał dla Piasta kolejnych rywali. Wtedy przecież zdarzyła mu się nawet miniseria dwóch meczów z golem – przeciwko Cracovii i Lechowi w 6. i 7. kolejce.

W jego przypadku pozostaje czekać na jakiegoś ładnego gola z dystansu czy rzutu wolnego, bo gościem od wykończeniówki to pomocnik Piasta nigdy nie był i już raczej nim nie zostanie. Zresztą gdy niespodziewanie to on znalazł się w świetnej sytuacji do strzału w polu karnym Pogoni Szczecin na początku sezonu, widać było że nie jest to jego naturalne środowisko. Upewnił się dwa razy, czy nie ma jak podać do partnera, ale że ten był skryty za rywalem, trzeba było uderzać. Nie był to totalny kapeć, ale Dante Stipica nawet nie musiał dotykać piłki, by ta wylądowała poza linią końcową.

PIRULO – 23 strzały, 4 celne, 0 goli

Pilka nozna. PKO Ekstraklasa. Wisla Plock - LKS Lodz. 31.08.2019

Z Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski pokazał, że nie musi zdobywać szczytów bezproduktywności, że może dawać kolegom z ŁKS-u coś więcej niż zaproszenia na paellę. Tam zaliczył udział przy obu golach łodzian – dwa razy uderzał z dystansu tak nieprzyjemnie dla Martina Chudego, że ten raz puścił futbolówkę pod brzuchem, a raz odbił ją prosto pod nogi Trąbki. W lidze jednak nie ma ani bramki, ani asysty, a zdecydowana większość jego prób ląduje gdzieś w trybunach.

Do wysiłku zmuszał bramkarzy rywali zaledwie czterokrotnie, pomógł podnieść notę Plachowi, gdy ŁKS oddał 21 uderzeń w jednym meczu. Mógł (powinien?) kończyć z golem pierwszy mecz rundy rewanżowej z Lechią, ale tak jak Trąbkę, tak i jego blokowali skutecznie obrońcy Stokowca. Nam kojarzy się jeszcze ładny, choć minimalnie niecelny, strzał z drugiej połowy z Lechem, gdy bez namysłu huknął z półwoleja po kierunkowym przyjęciu na klatkę. W tym samym spotkaniu powinien zresztą mieć gola, albo przynajmniej sprawdzić van der Harta, ale z bliska załadował w boczną siatkę. Ach, no i poprzeczka z Arką. Zawsze coś.

SANTERI HOSTIKKA – 20 strzałów, 6 celnych, 0 goli

Dość sporo pochwał spływa ostatnimi czasy pod adresem skautingu Pogoni, ale Hostikka to zdecydowanie taki kamyczek do ogródka, jaki trzeba wrzucić, by nie było za słodko.Skrzydłowy bez gola mimo 23 meczów w naszej lidze, skrzydłowy z zaledwie dwiema asystami. Wiadomo, czasem najbardziej kreatywny zawodnik nie ma pomysłu, jak rozwiązać akcję. Ale on tego pomysłu nie miewa permanentnie.

Najbardziej widoczne to było, gdy wszedł na zmianę z Wisłą Kraków na początku sezonu. Najpierw ładował z nieprzygotowanych pozycji, jakby za wszelką cenę chciał wbić się na czoło statystyki „najwięcej oddanych strzałów”. Po co? Nie pytajcie nas, pytajcie jego. A potem, jak już sobie pozycję przygotował i wyszedł sam na sam z Buchalikiem – wysłał piłkę tam, gdzie Musk Teslę.

Wtedy jeszcze to pudło nic Pogoni nie kosztowało – wygrała i tak. Ale już w meczu z Rakowem było dużo gorzej. Przestrzelił minimalnie, nie zostawił niespodzianki budowlańcom szczecińskiego stadionu, ale mylił się nie przy 1:0, a 1:2 dla gości.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...