Reklama

Pół królestwa, ręka księżniczki i cysterna Ducha Puszczy za napastnika

red6

Autor:red6

31 marca 2019, 18:30 • 3 min czytania 0 komentarzy

Proszę o pół napastnika. Nie całego, ale pół – mówił kiedyś Dariusz Wdowczyk, by podkreślić, jaką biedę ma na tej pozycji w Piaście Gliwice. I choć szału rzeczywiście w kadrze jego klubu wtedy nie było, Ireneusz Mamrot po Papadopulosa, Angielskiego i Barisicia prawdopodobnie wysłałby lektykę. Ba! Nie wykluczamy, że sam by ją nawet poniósł, by choć jednego bezpiecznie dostarczyć do Białegostoku.

Pół królestwa, ręka księżniczki i cysterna Ducha Puszczy za napastnika

Od samego startu rundy wiosennej pierwsza linia to najgorętszy temat w dyskusjach o Jadze. Z Białegostoku zawinęli się Karol Świderski, Roman Bezjak i Cillian Sheridan. W teorii na Podlasiu tęsknić powinni tylko za pierwszym, ale przy Stefanie Scepoviciu, który zameldował się w zespole zimą, zarówno Słoweniec, jak i Irlandczyk, wyglądali jak piłkarze. W takim tempie Serb do końca sezonu nie zaliczyłby więcej udanych zagrań niż klubów przez całą karierę. Nadzieję trzeba było pokładać w tym, że wystrzeli Patryk Klimala, ale jak na razie czym innym dla tego chłopaka okazują się sparingi i mecze z pierwszoligowcami (jak ten z Odrą w Pucharze Polski), a czym innym ekstraklasa. Do poprzeczki zawieszonej na tym poziomie na razie po prostu nie doskakuje.

Nie czarujmy się – wygląda to beznadziejnie. Albo inaczej – tak wyglądało przed dzisiejszym meczem z Pogonią Szczecin. Po nim jest jeszcze gorzej. Było dwóch gości, którzy przynajmniej na papierze byli napastnikami, teraz nie ma żadnego.

W podstawowym składzie wyszedł Klimala, grał jak zwykle słabo, ale na murawie przetrwał tylko 24 minuty. Tak wczesne ściągnięcie go z boiska byłoby nawet uzasadnione, lecz chodziło o względy zdrowotne. Za niego pojawiał się Scepović. Na przerwę też nie zszedł o własnych siłach – jego kontuzja kolana wyglądała dość poważnie. Dramat zawodnika i dramat drużyny – jeśli potwierdzą się nasze obawy, w Białymstoku chyba trzeba będzie namawiać na powrót Tomasza Frankowskiego.

To generalnie był mecz wielu ofiar – do wspomnianej dwójki trzeba doliczyć Mariana Kelemena, który również zszedł z boiska z kontuzją, podobnie zresztą jak Zvonimir Kozulj. A do tego kartki – Bośniak i tak nie mógłby zagrać z Lechem przez żółtka, podobnie zresztą jak Kamil Drygas. Z drugiej strony na spotkanie z Legią wykartkował się Arvydas Novikovas.

Reklama

Inna sprawa jest taka, że wspomniani napastnicy Jagi chyba nie mieliby zbyt wiele roboty, nawet gdyby wytrwali na placu. Beznadziejny w ofensywie był dziś wicemistrz Polski. Może nie było aż tak źle jak wczoraj w przypadku Lecha, ale rezultatem tych ataków był jeden celny strzał Guilherme z rzutu wolnego i trzy niecelne próby. Przerwa reprezentacyjna miała dobrze podziałać na trapioną problemami ekipę z Białegostoku, ale w tym meczu nie zauważyliśmy żadnej zmiany na plus. Null, zero.

No, może poza tym, że udało się na trudnym terenie nie stracić bramki, ale to raczej zasługa Portowców, którzy byli dziś mało konkretni i skuteczni. Oczywiście Kelemen i Sandomierski zrobili swoje, ale w normalnej formie Pogoń puknęłaby taką Jagę trójką. Słabo zagrał Buksa, zdecydowanie gorszy niż w Płocku był Stec, do reszty ofensywnych graczy Runjaić też powinien mieć pretensje. Trochę ożywienia wnieśli Żyro i Benyamina, ale to trochę tak jakby na imprezie, na której dzieje się niewiele, ktoś zaproponował grę w warcaby. Niby okej, ale nie do końca.

0-0. Niemiła niespodzianka.

[event_results 572645]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...