Reklama

Czy istnieje granica żenady, której nie przekroczy Ruch?

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2018, 16:23 • 6 min czytania 0 komentarzy

Byliśmy kilkanaście miesięcy temu w Wolfsburgu, gdzie z bliska przyglądaliśmy się, jak klub zachował się po śmierci swojego piłkarza, Krzysztofa Nowaka i nie mogliśmy wyjść z podziwu. Już nawet nie chodzi o to, że zrobił wszystko co się dało, by próbować ratować życie zawodnika. Na wielkie docenienie zasługiwał szereg działań, jakie podjął już po jego śmierci. Zapewnił pracę pani Beacie, wdowie po Nowaku, utworzył fundację jego imienia, znalazł na stadionie miejsce na kaplicę, co roku na cmentarzu upamiętnia rocznicę śmierci zawodnika, jego nazwisko wyczytywane jest przed każdym meczem przy podawaniu składów. Klasa, klasa, jeszcze raz klasa. W ten sposób działają normalne kluby.

Czy istnieje granica żenady, której nie przekroczy Ruch?

Po drugiej stronie jest Ruch Chorzów.

Przeczytaliśmy na portalu SportoweFakty o sytuacji Santiago Villafane i ręce opadły nam aż do samych kostek. Argentyński piłkarz znalazł się w absolutnie strasznej sytuacji, bo tak trzeba mówić o zmaganiu się ze śmiercią własnego dziecka i śmiertelną chorobą drugiego, któremu lekarze dają tylko 20% szans na przeżycie. U synów Villafane wykryto genetyczną wadę płuc. Dante, czyli ten z chłopaków, który miał więcej szczęścia, przez rok opuszczał szpital tylko wtedy, gdy musiał się transportować do innego.

Sytuacja jest zatem dramatyczna i nic dziwnego, że piłkarz – po uzgodnieniu tego z trenerem i klubem – wyjechał pod koniec ubiegłego sezonu do Argentyny, by zrobić wszystko dla ratowania swojego syna. Nie było go w klubie trzy miesiące. Piłkarze przygotowali w międzyczasie dla niego okolicznościowe koszulki, kibice zadedykowali mu oprawę, przekazano wiele wyrazów wsparcia. Na poziomie trybun, szatni i pokoju trenerskiego wszystko odbyło się tak, jak należy. Z klasą i pełnym zrozumieniem.

Później sprawa przeniosła się jednak do gabinetów.

Reklama

I jak czytamy w artykule, Zdzisław Bik, dziś przewodniczący Rady Nadzorczej Ruchu i główny sponsor klubu, zdecydował autorytarnie, że piłkarzowi… przestanie płacić.

Nie ma granka? No to nie będzie sianka. A że sytuacja jest ekstremalna? Eeee tam. Poradzi sobie!

Sprawa rozchodzi się o trzy miesiące wypłat (jedna wynosi 3200 euro), jakich Argentyńczyk od chorzowskiego klubu nie dostał, a później jego kontrakt po prostu wygasł i nie został przedłużony. Sprawa oczywiście trafiła do Piłkarskiego Sądu Polubownego, lecz Ruch nadal twardo stoi przy swoim – nie grał, więc nie musimy płacić.

O rany, co za żenada. Ostatni raz taką słomę z butów widzieliśmy… Wróć, takiej słomy z butów nie widzieliśmy chyba jeszcze nigdy. Sytuacja finansowa Ruchu jest dramatyczna, to prawda. Ale… szukanie oszczędności na takiej tragedii? Dokładanie kolejnych kłód gościowi, któremu umarło dziecko i którego drugi syn walczy o życie? Naprawdę? Naprawdę nie można poszukać oszczędności gdziekolwiek indziej? Naprawdę klub o tak wielkiej tradycji musi zachowywać się jak chytrus, który nie ma skrupułów przed ogoleniem z kasy kogokolwiek?

Wstyd. Jeden, wielki wstyd.

Zwłaszcza, że piłkarz sprawę prawdopodobnie wygra, bo przecież nie opuścił klubu ot tak, wszystko odbyło się za pełną akceptacją przełożonych. Zdanie podzielił zresztą Piłkarski Sąd Polubowny, który w pierwszej instancji zdecydował o tym, że „Niebiescy” muszą wypłacić piłkarzowi połowę należności. Wyrok nie jest jednak prawomocny, obie strony wciąż, niestety, walczą o swoje. Niestety, bo Ruch nie zamierza odpuszczać żadnej złotówki z kontraktu.

Reklama

Kurwa, jak to w ogóle brzmi, walczą o swoje z gościem, który pojechał ratować życie swojego dziecka. Przy czym trzeba pamiętać, że to nie tylko niegodziwe, parszywe i ogółem godne splunięcia – to przede wszystkim głupie – bo przy możliwościach i popularności Ruchu Chorzów można było załatwić całą sprawę na tysiąc różnych sposób z korzyścią i dla zawodnika, i dla klubu – choćby przez jednoczącą całe środowisko zbiórkę, z której dochód pewnie przewyższyłby zaległość wobec Argentyńczyka. Mecz charytatywny z udziałem Ruchu, licytacja fantów, cokolwiek – nie, po co. Lepiej się procesować z gościem, którego życie doświadczyło w najgorszy możliwy sposób, śmiercią dziecka.

Klub owiany legendą ma wyjątkowego pecha do działaczy, którzy od lat nie potrafią dorosnąć do roli, w jakiej się znaleźli. Współczujemy. Tyle dobrego, że ze zdrowiem syna Argentyńczyka podobno już coraz lepiej. I że – jak podają Sportowe Fakty – większość chorzowskich działaczy ma do tego procesu podobne podejście jak my. 

***

Ruch Chorzów wydał oświadczenie w tej sprawie, publikujemy całość. Wnioski wyciągnijcie sami.

W odpowiedzi na tekst red. Mateusza Skwierawskiego pt. „Tragedia Santiago Villafane. Ruch Chorzów mu nie płaci, a jego dziecko walczy o życie” opublikowany 11 grudnia br. na stronie „Sportowe Fakty” portalu wp.pl, Ruch Chorzów informuje, że Pan Santiago Villafañe nie jest piłkarzem Ruchu Chorzów od czerwca 2018 roku i użycie zwrotu sugerującego uchylanie się od obowiązku zapłaty wynagrodzenia za wykonywane do chwili obecnej świadczenie jest nieuprawnione, gdyż brak zapłaty spornego wynagrodzenia dotyczy ostatnich trzech miesięcy trwania umowy,  w których piłkarz nie wykonywał zawartej z Klubem umowy.

Sprawa o zapłatę wyżej wskazanego wynagrodzenia jest przedmiotem sporu przed Piłkarskim Sądem Polubownym przy Polskim Związku Piłki Nożnej, który to  rozstrzygając sprawę w I instancji  częściowo podzielił wątpliwości klubu, co do zasadności roszczeń byłego zawodnika. Klub oczekuje na doręczenie pisemnego uzasadnienia zapadłego rozstrzygnięcia.

Odnosząc się do opisywanego w tekście spotkania działaczy w maju 2018 roku informujemy, że miało ono przebieg odmienny od przedstawionego. Ponieważ kolejna nieobecność Pana Villafañe w pracy przedłużała się i nie można było określić terminu jego powrotu do Polski, absencję piłkarza należało sformalizować. Spółka prawa handlowego, jaką jest Ruch Chorzów SA, jako przedsiębiorca nie może przyjmować i płacić faktur za niewykonywane usługi. Działanie przeciwne byłoby naruszeniem przepisów podatkowych i działaniem na szkodę Spółki.

Dyskusja, która odbyła się w trakcie opisanego spotkania nie miała na celu rozwiązania kontraktu z piłkarzem i pozbawienie Pana Villafañe środków do życia lecz miała na celu ustalenie sposobu sformalizowania jego nieobecności. Zdaniem działaczy – z uwagi na regulacje prawne – Spółka nie miała prawnej możliwości płacenia za nierealizowane usługi. W tej sytuacji, w ocenie uczestników spotkania konieczne stało się  poszukiwanie alternatywnego sposobu wsparcia Pana Villafañe, które jak wszyscy zebrani zgodnie uznawali, jest mu w trudnej sytuacji rodzinnej niezbędne i konieczne. Rozważana była m.in. pomoc fundacji, która wsparłaby finansowo leczenie dziecka.

Podjęcie jakichkolwiek działań wymagało jednak aktywnej współpracy i dopełnienia szeregu formalności przez Pana Villafañe, m.in. wynikających z przepisów związkowych PZPN, to jest skierowania do Związku i Spółki pisemnego uzasadnienia nieobecności. Szczegóły organizacyjne rozwiązania kontraktu i zaoferowania pomocy piłkarzowi miał dopracować i sprawę formalnie przeprowadzić ówczesny dyrektor sportowy, Pan Grzegorz Kapica.

Warto podkreślić, że była to już druga, długa nieobecność w pracy Pana Santiago Villafañe. Za pierwszym razem opuścił on zgrupowanie drużyny na Cyprze. Działacze i sztab szkoleniowy już wtedy, w obliczu ogromnego dramatu piłkarza uznali, że są sprawy ważniejsze niż rzetelne wypełnianie kontraktu i zezwolili mu na niezwłoczny wyjazd do Argentyny. Pokazuje to wyraźnie, że osoby podejmujące decyzje odnośnie kontraktu Pana Villafañe nie postępowały bezwzględnie i małostkowo. Cytowana w tekście wypowiedź imputująca, że w naszym klubie wartość życia dziecka liczy się w euro jest wyjątkowo obraźliwa.  W konsekwencji zarzuty formułowane wobec działaczy Ruchu Chorzów i Zarządu są nieuprawnione.

Rozwiązaniem umowy o pracę z Panem Grzegorzem Kapicą nie miało związku ze sprawą Pana Villafañe.

Na marginesie musimy zauważyć, że autor publikacji, nie zwrócił się do Spółki o stanowisko w zakresie przedstawionych zdarzeń. Z tego też powodu autor nie przedstawił rzetelnie zaistniałej sytuacji, co skutkuje koniecznością opublikowania niniejszych wyjaśnień.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobre wieści dla Śląska: Ruchu w pucharach nie będzie. Złe: Śląska raczej też nie

Szymon Janczyk
2
Dobre wieści dla Śląska: Ruchu w pucharach nie będzie. Złe: Śląska raczej też nie
1 liga

Lider rozbity w Rzeszowie. Stal pokonała Lechię 4:2 [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
Lider rozbity w Rzeszowie. Stal pokonała Lechię 4:2 [WIDEO]
EURO 2024

Piątek z pięknym trafieniem. To czternasta bramka w tym sezonie [WIDEO]

Piotr Rzepecki
3
Piątek z pięknym trafieniem. To czternasta bramka w tym sezonie [WIDEO]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...