Reklama

Lewy kontra reszta Polski w Lidze Mistrzów? 51 do 44

redakcja

Autor:redakcja

28 listopada 2018, 11:51 • 3 min czytania 0 komentarzy

2005/06 – żadnej polskiej bramki w Lidze Mistrzów. Smutna powtórka w 2006/07 i 2007/08. Impas przerywa Marek Saganowski dla Aalborga w przerżniętym 3:6 z Villarrealem, rok później trafia Marcin Żewłakow dla APOEL-u.

Trafienia z marginalnych meczów jeszcze nie tak dawno trafiały na czołówki gazet, były wydarzeniami dla całego naszego futbolu. Trafił KTOKOLWIEK w JAKIMKOLWIEK meczu, radujmy się.

Dzisiaj gole Roberta Lewandowskiego spowszedniały. A przecież właśnie wyprzedził Thierry’ego Henry’ego na liście najlepszych strzelców wszech czasów Ligi Mistrzów. Robert samodzielnie ma więcej goli w Champions League niż wszyscy inni Polacy razem wzięci.

Lewy: 51

Polacy w zagranicznych klubach: 33

Reklama

Krzysztof Warzycha 26 meczów/8 trafień
Arkadiusz Milik 13/5
Jacek Krzynówek 7/3
Emmanuel Olisadebe 13/3
Jakub Błaszczykowski 24/3
Kamil Glik 20/2
Piotr Zieliński 16/2
Marcin Żewłakow 3/1
Andrzej Lesiak 4/1
Marek Saganowski 6/1
Tomasz Hajto 6/1
Tomasz Dziubiński 6/1
Igor Sypniewski 7/1
Roman Kosecki 10/1

Legia 1995/96 – 5 trafień

Widzew 1996/97 – 6 trafień

Legia 2016/17 – 9 goli, ale polskich tylko jeden.

Podsumowując, mecze Champions League, Robert Lewandowski – wszyscy pozostali polscy piłkarze: 51 – 44.

Spójrzmy jak sezon po sezonie wyglądałby krajobraz bez Roberta Lewandowskiego od zarania rozgrywek.

Reklama

92/93 – 1 gol (Dziubiński dla Club Brugge z Rangers, faza grupowa)
93/94 – 0
94/95 – 0
95/96 – 7 goli (Krzysztof Warzycha dla Panathinaikosu z Nantes x2, Legią x2, Ajaksem i Aalborgiem, faza grupowa, 1/4 i 1/2; Roman Kosecki dla Nantes z Aalborgiem, faza grupowa), do tego Legia w ćwierćfinale
96/97 – 1 gol (Andrzej Lesiak dla Rapidu z Juventusem, faza grupowa), do tego Widzew w Lidze Mistrzów
97/98 – 0 goli
98/99 – 1 gol (Igor Sypniewski dla Panathinaikosu z Arsenalem, faza grupowa)
99/00 – 0 goli
00/01 – 2 gole (Krzysztof Warzycha dla Panathinaikosu z Deportivo i Juventusem, faza grupowa)
01/02 – 3 gole (Tomasz Hajto dla Schalke z Mallorką, faza grupowa; Emmanuel Olisadebe dla Panathinaikosu z Arsenalem i Schalke, faza grupowa)
02/03 – 0 goli
03/04 – 0 goli
04/05 – 4 gole (Jacek Krzynówek dla Bayeru z Realem, Bayerem i Liverpoolem, faza grupowa i 1/8; Emmanuel Olisadebe dla Panathinaikosu z Arsenalem, faza grupowa)
05/06 – 0 goli
06/07 – 0 goli
07/08 – 0 goli
08/09 – 1 gol (Marek Saganowski dla Aalborga z Villarreal, faza grupowa)
09/10 – 1 gol (Marcin Żewłakow dla APOEL-u, faza grupowa)
10/11 – 0
11/12 – 1 gol (Jakub Błaszczykowski dla Borussii z Marseille, faza grupowa)
12/13 – 1 gol (Jakub Błaszczykowski dla Borussii z Szachtarem w 1/8)
13/14 – 1 gol (Jakub Błaszczykowski z Napoli w fazie grupowej)
14/15 – 1 gol (Arkadiusz Milik dla Ajaksu z APOEL-em, faza grupowa)
15/16 – 0 goli
16/17 – 4 gole (Arkadiusz Milik dla Napoli z Benficą i Dynamem Kijów x2, faza grupowa; Kamil Glik dla Monaco z Bayerem, faza grupowa), Legia w Lidze Mistrzów
17/18 – 3 gole (Piotr Zieliński dla Napoli z Szachtarem i Feyenoordem, faza grupowa; Kamil Glik dla Monaco z Porto, faza grupowa; Arkadiusz Milik dla Napoli z Szachtarem, faza grupowa)
18/19 – 0 goli

I bez Roberta mamy ożywienie w ostatnich latach, ale na pewno nie rewolucję. Lepiej niż w „mrocznych wiekach”, ale wciąż raczej poziom końca lat dziewięćdziesiątych, z jednym 16/17 w miarę nawiązującym do rewelacyjnego 95/96. A teraz dołóżcie sobie osiągnięcia Lewego:

11/12 – 1 gol
12/13 – 10 goli
13/14 – 6 goli
14/15 – 6 goli
15/16 – 9 goli
16/17 – 8 goli
17/18 – 5 goli
18/19 – 6 goli

Na polskie warunki, rzecz niesłychana.

Dlaczego pokazaliśmy te osiągnięcia osobno? Bo to pomaga zrozumieć, że Robert Lewandowski samodzielnie, jednoosobowo, zakłamuje rzeczywistość o naszej kopanej, tak za granicą, jak i w naszych umysłach. Bliższe prawdy jest to, że nasza piłka ma mniej więcej taki sam status jak dwadzieścia lat temu, tylko mamy do czynienia z fenomenalną jednostką, która poradziła sobie wybijając się na swojej pracy i determinacji.

Nie twierdzimy, że inni z jego pokolenia to słabeusze – broń Boże. Krychowiak miał swoje wielkie chwile, Kuba i Glik również. Ale gdyby Robert urodził się ciut wcześniej, powiedzmy, wcelował z formą na drugą połowę lat dziewięćdziesiątych, też otrzymałby dużą pomoc kolegów, być może porównywalną w potencjale, a być może nawet ciut większą, bo ławka dłuższa.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...