Reklama

Lewa obrona, czyli czołowy przykład bajzlu Brzęczka

redakcja

Autor:redakcja

17 listopada 2018, 20:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie jesteśmy specjalnymi zwolennikami szukania kwadratowych jaj i powoływania lewych obrońców z ekstraklasy – gdyby oni mieli dźwignąć reprezentacyjny poziom, nie graliby w ekstraklasie albo byłoby głośno o ich niedalekim transferze. To tak specyficzna pozycja, że niedobór graczy o wysokiej klasie dotyczy wielu zespołów w Europie. No, ale dobra: skoro już Brzęczek uparł się na takie powołania, mógłby tym gościom dać szansę. Tymczasem nic takiego nie ma miejsca.

Lewa obrona, czyli czołowy przykład bajzlu Brzęczka

Gdy nowy selekcjoner wysyłał powołania, chętnie szukano analogii ze wczesnym Nawałką, bo on też sprawdzał ekstraklasowiczów. Właśnie: to słowo klucz. SPRAWDZAŁ. Mówimy o lewych obrońcach, więc weźmy za przykład Marciniaka i Kosznika. Ten drugi dostał 87 minut w starciu ze Słowacją. I nie graliśmy hotel na hotel, tylko Kosznik biegał obok Błaszczykowskiego, Lewandowskiego i Krychowiaka. W kolejnym meczu – z Irlandią – całe zawody rozegrał Marciniak. Na boisku też widział koło siebie uznane nazwiska, też Lewandowskiego i Błaszczykowskiego, Krychowiaka nie, ale Szczęsnego tak. I… po tym zgrupowaniu obaj panowie zostali odpaleni.

Marciniak siedział jeszcze na ławce w meczu z Niemcami (tym 0:0), Kosznik powołania już nigdy nie dostał. Nawałka zrozumiał, że nie trafił z tymi nazwiskami, ale też rzeczywiście sprawdził obu panów w boju. 90 minut to dobry materiał poglądowy. Marciniak z Kosznikiem odstawali, więc przyszłości w reprezentacji nie mieli.

A Brzęczek? No, Brzęczka trudno zrozumieć. Pietrzak dostał szansę dwukrotnie, ale tylko po 10 i 18 minut, w spotkaniach z Włochami i Irlandią. Co ten chłopak miał przez tak krótki czas pokazać? Co miał zobaczyć Brzęczek? Wpuszcza świeżaka w wir walki, daje mu ochłapy, z których nie może wyniknąć cokolwiek. Zanim taki gość się zorientuje o co chodzi, to zaraz jest gwizdek na koniec spotkania. A jeszcze Pietrzak z Włochami wszedł jako lewy pomocnik…

Reklama

„Jest za słaby, trener dostrzegł to na treningach”, ktoś powie. To dlaczego piłkarz Wisły jest ciągle powoływany, co zmienia jego obecność na ławce rezerwowych? Przecież nie możliwość zmiany przy kontuzji, bo jak stwierdzić po 18 minutach z Irlandią, że chłopak się do takiej roli nadaje. Zadajemy sobie takie pytania i nie znajdujemy odpowiedzi. Kolejnym przykładem jest Matynia. Został powołany teraz i przesiedział cały SPARING z Czechami na ławce. Po lewej stronie defensywny biegał Bereszyński. Czyli Matynia nie dostanie szansy w ogóle, czy dostanie ją w meczu z Portugalią, który zadecyduje o naszym rozstawieniu w eliminacjach do Euro? Przecież to się kupy nie trzyma.

Mógł Brzęczek próbować, mógł szukać nowych rozwiązań, ale żeby to miało jakikolwiek sens. Chciał mieć lewonożnego gościa z lewej strony defensywy, to stawiał na niegrającego Recę. Reca złapał uraz, to dowołano Matynię, ale nie gra on, nie gra Pietrzak, gra prawonożny Bereszyński. Nie widzimy w tym logiki i niestety, podobnych dziur w tej kadencji można dostrzec coraz więcej.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...