Reklama

Manto z niczego. Borussia wycisnęła Atletico jak cytrynę

redakcja

Autor:redakcja

24 października 2018, 23:29 • 4 min czytania 0 komentarzy

To nie był spektakularny mecz Borussii Dortumund. Gdybyśmy napisali, że ekipa Luciena Favre’a zdominowała to spotkanie przez pełne 90 minut, wówczas byśmy skłamali. Ale dortmundczycy byli do bólu ekonomiczni – wykorzystali swoje wszystkie poważne szanse strzeleckie, a pod własną bramką mieli trochę farta. Ale nader wszystko mieli Achrafa Hakimiego, który popisał  się asystami przy trzech bramkach. BVB jest już o krok od zakwalifikowania się do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. 

Manto z niczego. Borussia wycisnęła Atletico jak cytrynę

Tylko naprawdę kozacka drużyna potrafi strzelić Atletico Madryt cztery gole w jednym meczu. I choćby dlatego trzeba docenić wyczyn Borussii, która wrzuciła madrytczykom czwórkę, przekręciła kluczyk i szyderczo śmiała się z gości. To była gra pełna cynizmu, okraszona nutką szczęścia, ale kto o tym będzie pamiętał za rok czy dwa lata? Liczyć się będzie efektowny wpierdol, który Reus i spółka spuścili Hiszpanom.

Jeśli ten mecz byłby rosyjską ruletką, to Borussia celowałaby sobie w skroń pięciokrotnie i za każdym razem po naciśnięciu spustu po pokoju rozchodziłoby się tępe kilknięcie. Natomiast gdyby rewolwer w dłoń włożyło Atletico, to huk wystrzału rozległby się już przy pierwszej próbie.

Czy Borussia wygrała szczęśliwie? Nie, to było zasłużone zwycięstwo.

Reklama

Czy rozmiary zwycięstwa oddają to, jak to spotkanie przebiegało? Niekoniecznie.

To goście oddali więcej strzałów, ale to Borussia strzeliła cztery gole, a Atletico żadnego. Jan Oblak w całym spotkaniu obronił tylko jeden (!) strzał, a czterokrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki. Ale BVB było dziś potwornie skuteczne i wykręcało Atletico jak gąbkę – do ostatniej kropelki wody. Przed przerwą gospodarze przeważali i swoją przewagę przekuli w dość szczęśliwego gola Axela Witsela, który płasko uderzył z dystansu, piłka po drodze otarła się od nogi Lucasa Hernandeza i wpadła do siatki. W tej sytuacji do Belga zagrywa Achraf Hakimi – zapamiętajcie to nazwisko, bo jeszcze w tej relacji o nim przeczytacie.

Atletico rozruszało się dopiero po przerwie i okres buntu trwał przez piętnaście minut. Wówczas losy spotkania mógł wywrócić do góry nogami Saul, ale trzy jego strzały z dystansu kończyły się kolejno na a) bandzie reklamowej b) spojeniu słupka z poprzeczką c) rękawicach Burkiego.

Mogło być 1:1, mogło być nawet 2:1 dla zespołu Diego Simeone, a skończyło się demolką, pogromem, upokorzeniem. Lucien Favre podpiął pod prąd swój zespół zmianami – wpuścił na boisko Guerreiro i Sancho, a ci rozbujali ofensywę lidera Bundesligi. Najpierw Hakimi (przypominamy – druga asysta) świetnie obsłużył Portugalczyka, a ten trafił na 2:0. Na sześć minut przed końcem spotkania Hakimi (zaznaczamy – trzecia asysta) tym razem dograł na pustą bramkę do Sancho, a temu pozostało już tylko wpakować piłkę do siatki. No i wreszcie Felipe Luis sprezentował rywalom gola posyłając absurdalne podanie wzdłuż pola karnego, a formalności dopełnił Guerreiro.

Wiemy, że kolejne drużyny Favre’a robią sobie jaja z algorytmów, ośmieszają wyliczenia tzw. „expected goals” i po prostu grają znacznie lepiej, niż wskazywałyby na to statystyki. Natomiast dziś BVB przebiło samo siebie, bo z Atletico po takim mancie nie będzie co zbierać. Ekipa Simeone chyba sama nie wiedziała jak się w tej sytuacji zachować, bo przecież nie co dzień taka firma, jak Rojiblancos, dostaje czwórkę w mazak. No i z tej frustracji zrodziły się w końcówce meczu złe emocje, które najbardziej udzieliły się – a jakże! – Diego Coście. Ale skończyło się tylko na kilku żółtych kartkach

Aha, słówko o Łukaszu Piszczku – zagrał poprawnie w defensywie, do ataku zapędzał się sporadycznie, raczej pozostawił tutaj pola do popisu Hakimiemu, który hasał po przeciwległym skrzydle. Wydawało się, że Piszczu tego meczu nie dokończy, bo tuż przed przerwą Lemar trafił go korkiem w policzek. I to tak zaraz pod okiem. Były reprezentant Polski zalał się krwią, a w drugiej połowie biegał już z opatrunkiem. W sumie to trochę szczęście w nieszczęściu – z tym limem pod okiem nie musi już szukać maski na Halloween.

Reklama

Borussia Dortmund – Atletico Madryt 4:0 (1:0)

Axel Witsel (38.), Raphael Guerreiro (78. i 90.), Jadon Sancho (84.)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...