Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2018, 17:31 • 8 min czytania 36 komentarzy

Wyciągnieciem Olisadebe z kapelusza przegrał Karolowi Krawczykowi zakład. Jego szczęśliwy płaszcz stał się sławny jak prochowiec Colombo. Po latach mniej lub bardziej honorowych porażek, Jerzy Engel zrobił awans do finałów i nikt mu tego nie zabierze. Ale tak jak eliminacje były ogólnopolską euforią, tak finały ogólnopolską traumą. Tymczasem można się upierać, że stan posiadania miał – tak tak – lepszy niż dzisiaj Nawałka.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Cytując każdego polskiego ojca: synek, to trzeba na spokojnie. Na spokojnie oceńmy więc ile prochu w arsenale miała polska piłka latem 2002 roku.

***

2000 rok. Ruud van Nistelrooy strzela dwadzieścia dziewięć bramek dla PSV. Pierre van Hooijdonk wrzuca dwadzieścia pięć goli w barwach przeciętnego Vitesse. Sensacyjnym wicemistrzem Heerenveen. Piłkarzem roku Eredivisie zostaje jednak Jurek Dudek. Latem 2001 o Polaka pytają podobno Barca, Real i Man Utd. Ostatecznie Dudek wędruje do Liverpoolu.

Najbardziej pamiętną kartą jaką zapisał w barwach The Reds jest oczywiście popis w Stambule. Ale to tylko jeden mecz – może taki, którym wszedł do galerii sław futbolu, ale wciąż tylko jeden wieczór. Jak się nad tym dobrze zastanowić, znacznie bardziej imponujący był pierwszy sezon na Anfield. Niepodważalna pozycja w bramce, kapitalna gra przez okrągły rok. Wicemistrzostwo Anglii, Liverpool tracący najmniej bramek w Premier League, w Lidze Mistrzów osiem czystych kont na czternaście meczów. Życiowa forma.

Reklama

Oczywiście, że Polska bramkarzami stoi i nie martwimy się o tą pozycję. Ale żaden z polskich bramkarzy nie ma dziś takiej pozycji, jaką miał Dudek latek 2002.

***

Przyglądanie się tyłom kadry Engela to przyczynek do eseju „śmierć polskiego stopera”. Polski środkowy obrońca na przełomie wieków miał markę. W porównaniu z późniejszymi finałami, gdzie jedenastkę otwierał stareńki Jacek Bąk, Engel miał komfort.

Posiadał generała w osobie Wałdocha. Sezon 01/02 to dla Schalke gra w Champions League i wygranie Pucharu Niemiec. Status w europejskiej piłce podobny, co Glika i jego dzisiejszego Monaco. Z tym, że Wałdoch miał jeszcze obok siebie Hajtę, który w Lidze Mistrzów asystował z Arsenalem, a Mallorce strzelił gola. Wiosnę Hajto miał słabszą, ale też nie róbmy jaj – wciąż mnóstwo minut, zawodnik ograny w futbolu z najwyższej półki.

Asysta Hajty od 2:50

Reklama

Jacek Bąk w tamtym sezonie jednocześnie został mistrzem i wicemistrzem Francji, bo przeszedł zimą z Lyonu do Lens. Jesień stracił, ale wiosną grał regularnie. Odwrotna jest historia Kłosa w Kaiserslautern, który pojechał do Korei za zasługi. W tym samym czasie, gdy Kłos siedział na trybunach, Tomasz Kos rozgrywał pełny sezon w Norymberdze (Bundesliga).

Michał Żewłakow, często grywający też na boku obrony, pracował na letni transfer do Anderlechtu. W Polsce rządzili Jacek Zieliński i Arek Głowacki, próbowany był Bosacki. W ogóle nie sprawdzony został Dariusz Żuraw, który awansował z Hannoverem do BuLi, ta sama historia z Danielem Boguszem (od wiosny w Arminii). Czasy były takie, że nawet Waldek Kryger zagrał kilkanaście meczów w Bundeslidze.

Lewa obrona to choćby Rząsa, który jechał do Korei po wygraniu Pucharu UEFA z Feyenoordem, po drodze lejąc Rangersów, Inter i Borussię. Więcej zaufania Engel miał do Koźmińskiego, który poszedł do Ancony – Serie B – grać, ale i tak bywało różnie. Na mundialu Rząsa zagra 19 minut z Portugalią, czyli gdy mecz był i tak już przegrany.

Na prawej nie został obdarzony zaufaniem Baszczyński, który kilka miesięcy później będzie porywał ofensywną grą przeciwko Parmie czy Schalke w Pucharze UEFA. Kompletnie ignorowany był kierunek austriacki, gdzie Krzysztof Ratajczyk – wciąż jeszcze przed trzydziestką – grał w Austrii Wiedeń, z którą rok później zdobył potrójną koronę. Engel z USA dał szansę Murawskiemu z mistrzowskiej Legii, który zagrał wtedy pewnie najlepszy mecz w karierze.

Jak w porównaniu wygląda kadra Nawałki? Na lewej konkuruje prawy obrońca Jędrzejczyk z przesuniętym do tyłu skrzydłowym Rybusem, który ostatnio w Lokomotiwie nie zachwycał. Bogactwo na prawej obronie – Kędziora, Piszczek, Bereszyński, Gumny – ale na stoperze trwa wielka akcja poszukiwania partnera dla Glika, gdzie Nawałka poważnie traktuję nawet kandydaturę Cionka.

***

Nigdzie Engel nie miał większego pola manewru niż wśród defensywnych pomocników. Oczywiście, że Świerczewski nie zawojował Marsylii, ale cały sezon 01/02 grał w jej barwach, opuszczając raptem kilka meczów. W Pucharze Ligi był nawet kapitanem. Kałużny może grał tylko w Energie Cottbus, ale był to jego najlepszy rok za granicą, poza tym wciąż Bundesliga. Był tu drugim strzelcem zespołu, tylko po Marko Topiciu. Miał wielki wkład w utrzymanie – powiedzmy szczerze – przeciętnej ekipy. W Energie był gwiazdą.

Kolejny wynalazek Engela, Tomasz Zdebel, grał swoje w Turcji. Mariusz Lewandowski był już w Szachtarze Donieck, Mariusz Kukiełka grał w PAOK-u. Kompletnie olany został Arkadiusz Radomski, choć grał w dużo mocniejszej wówczas Eredivisie, a potrafiący z Heerenveen awansować do Ligi Mistrzów. Adam Ledwoń miał dopiero dwadzieścia osiem lat i za sobą cały sezon w Austrii Wiedeń. Nigdy nie został sprawdzony, a dla mnie to arcyciekawe jak „Ledek”, ze swoim charakterem, ostrą grą, wypadłby w walce z Koreańczykami.

Na lewej pomocy znowu – zachowując proporcje – bogactwo wyboru. Jacek Krzynówek po bardzo dobrym sezonie w Bundeslidze. Kamil Kosowski w formie, już po świetnych meczach z Barceloną, a jeszcze przed grą u Kasperczaka w pucharach. Młodziutki Smolarek odważnie wkraczający do składu Feyenoordu, ale wyłączony przez kontuzję. Nawet taki dwudziestoletni Rafał Grzelak, kompletnie nie brany pod uwagę, w 2. Bundeslidze miał świetną wiosnę w barwach Duisburga. Engel testował też Kiełbowicza, który w razie czego mógł być z powodzeniem cofnięty do obrony, w orbicie zainteresowań był Sypniewski. A przecież w Bundeslidze co kolejkę grał też Andrzej Kobylański – nie twierdzę, że należało go powołać, ale możliwość kompletnego ignorowania faceta z BuLi jest wymowna.

Piętą achillesową miała być u Engela prawa pomoc. Owszem, Karwan po świetnej jesieni wiosną kompletnie się posypał. Iwan był już cieniem gracza, który z powodzeniem rok po roku grał w Lidze Mistrzów. Ta żelazna dwójka wypadła na ostatniej prostej.

iwan

Źródło: transfermarkt.pl

Ale jak zwykle olewany był Roman Dąbrowski, czyli Kaan Dobra, choć tym razem już wszystko prosiło, żeby go przetestować. Lata świetnej gry w Kocaelisporze nie umknęły tureckim gigantom, a sezon 01/02 miał taki, że latem przeszedł do Besiktasu. Obiektywnie był wtedy najlepszym prawoskrzydłowym w Polsce, chłop wymiatał w mocnej lidze tureckiej, a w biało-czerwonych Engela nie dostał żadnej szansy. Za nim pewnie Dawidowski. Powołanie dostał Sibik, którego nawet Engel traktował w Korei tak poważnie, że wolał grać bez prawego pomocnika niż Sibikiem.

A pamiętajmy też o pomyśle Janasa, czyli grę Krzynówkiem i Kosowskim zmieniającym się co kwadrans skrzydłami, a co potrafiło rozkręcać tryby nawet takich drużyn jak Squadra Azzurra.

Engel powołał tylko jednego ofensywnego pomocnika – Arkadiusza Bąka z Widzewa Łódź. Znali się doskonale z Polonii, w lidze Bąk dawał radę, ale ile miał dobrych meczów w kadrze? 01/02 to jesień w Polonii, angielskie fiasko i walka w grupie spadkowej z RTS-em. To prawda, że nie było za bardzo kogo powołać, bo Brzęczek, jakkolwiek zrobił wtedy mistrza Austrii z Tirolem Innsbruck, już za Wójcika udowodnił, że nie dorasta do roli playmakera.

Kandydatura była więc tylko jedna: Szymkowiak. W 2003, już po kapitalnych meczach pucharowych Białej Gwiazdy, Engel przekonywał, że Szymkowiaka nie powoływał ze względu na kontuzje. Ale 01/02 to zdrowy, grający niemal wszystko Szymek, coraz bliżej znakomitej formy. Engel powołał go tylko raz, na początku kadencji z Holandią, później już nie sprawdził. Szymkowiak to piłkarz wszechstronny, który dawniej grywał na prawej obronie, w takiej roli dawał radę w Lidze Mistrzów z Widzewem – kto wie, może tutaj też byłby opcją godną sprawdzenia.

Podczas eliminacji daliśmy radę bez playmakera, bo dobrze wyglądała gra na dwóch napastników. Olisadebe w 01/02 z Panathinaikosem doszedł do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Grał z Barceloną, Realem, strzelał Arsenalowi. Za nim w hierarchii Kryszałowicz, a także pomijany Wichniarek, czyli gwiazdy 2.Bundesligi.

kryszał

Królem strzelców Wichniarek, Arminia wygrywa ligę, ale to Kryszałowicz w formie życia: do bramek dorzuca jeszcze osiem asyst. W polskiej lidze kanonadę urządzają Żurawski z Frankowskim. Mistrzem Polski zostaje Legia, Kucharski z USA pokazał, że też był w tym momencie w mundialowej formie. W odwodzie są Gilewicz, mistrz Austrii jak zwykle strzelający solidną porcję bramek, Mięciel już w Bundeslidze, Juskowiak, nawet Kuźba w Saint-Etienne. Engel sprawdzał też choćby Rasiaka.

Nie ma oczywiście nikogo choćby w połowie tak dobrego jak Robert Lewandowski. Ale już przy wyborze drugiego, trzeciego, Nawałka mógłby zazdrościć. Milik zagrał w tym sezonie 192 minuty. Teodorczyk i Wilczek znacznie obniżyli loty. Stępiński na razie ma bilans godny Włodarczyka w Auxerre, najlepiej chyba wyglądają aktualnie Kownaś i Świerczok, ale oni dopiero wchodziliby do tej kadry.

Nawałka może mieć więcej jakości w środku pomocy, ale też pytanie: czy znacznie? Czy nie jest skazany na pewne nazwiska, bo szerokiego wyboru brak? Skrzydła to aktualnie dramat: Grosicki jednak tylko w słabeuszu Championship, ostatnio kontuzja. Kuba Błaszczykowski może stracić całą wiosnę. Kapustka znowu nie gra. Makuszewski kontuzja. Może trzeba wrócić do Wszołka, może zaskoczą chłopaki z Górnika jak Kądzior czy Kurzawa, ale jeśli coraz poważniej bierze się pod uwagę kandydaturę Kucharczyka, to należy zadać pytanie:

Czy to na pewno najmocniejsza reprezentacja Polski od wielu, wielu lat?

A jeśli nawet się zgodzić, to czy przewyższa potencjał ludzki tych, których do wyboru miał Engel, w znacznym stopniu?

Nie powiem, że jedziemy na plecach Lewandowskiego, bo obraziłbym kilku ciężko harujących kadrowiczów, ale śpimy pod krótką kołdrą. Senegal niektórzy lekceważą tak, jakby wysyłał kadrę grających na bosaka dzieciaków, a potem Sadio Mane strzela hat-tricka na Estadio Dragao w Lidze Mistrzów.

A Engel? Mówiło się, że zajechał kadrowiczów fizycznie, przez co ci o najmocniejszych nazwiskach – a więc i po sezonie intensywnego grania – wyglądali słabo, podczas gdy nieprzemęczony Muraś przypominał Philippa Lahma. Ale spójrzmy na skład meczu z Koreą:

Dudek, Żewłakow, Hajto, Wałdoch, Bąk, Koźmiński, Świerczewski, Kałużny, Krzynówek, Żurawski, Olisadebe.

Pięciu nominalnych obrońców. Dwóch pomocników od czarnej roboty, czyli łącznie z bramkarzem już ośmiu fachowców od bronienia. Z przodu osamotniony Olisadebe, który w eliminacjach często żył z pracy Kryszałowicza, a tutaj ani nie dostał Kryszała, ani dychy za plecami. Na prawej pomocy Żurawski, który nigdy tu nie grał i w przerwie zejdzie. Na drugą połowę wyjdziemy bez prawego pomocnika. Jak i na całą resztę mistrzostw.

Można narzekać na sędziego, można mówić o trudnych warunkach, problemach z aklimatyzacją. Ale można też mówić o taktyce pełnych portek i kompletnym pominięciu kilku kandydatur, które jak Dąbrowski czy Szymkowiak mogłyby odmienić oblicze gry.

Leszek Milewski

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

36 komentarzy

Loading...