Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

redakcja

Autor:redakcja

21 czerwca 2016, 21:52 • 4 min czytania 0 komentarzy

– No, niby jest dobrze, ale jednak trochę szkoda – mówi do żony kibic, który siedzi za mną. Ona nie za bardzo rozumie, o co chodzi, on zaczyna tłumaczyć zawiłości regulaminowe. – Bo wiesz, drugie miejsce jest ok, ale można było zająć pierwsze. Było w zasięgu – kontynuuje. Po niej widzę, że nie chce tego słuchać, po nim – że nie zamierza się dziś uśmiechnąć.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Jest 85. minuta meczu. Reprezentacja nie straciła w mistrzostwach gola, z mistrzami świata rywalizuje o pozycję lidera i jest o włos. Ale sąsiad ze stadionu nie skacze z radości, tylko pod nosem mruczy, że gdyby tak Ukrainie wbić teraz na 2:0, a potem na 3:0, to wtedy dopiero będzie idealnie.

Niedosyt. Ciągle niedosyt. I to nawet dość powszechny. Nie wspomniałbym o owym sąsiedzie, gdyby nie to, podobnych filozofów spotkałem wielu.

Po meczu z Irlandią Północną – że za nisko.
Po meczu z Niemcami – że można było wygrać.
Po meczu z Ukrainą – że za nisko, a gra mocno średnia.

Ludzie, a może by tak się po prostu ucieszyć? Tak po prostu? Bezrefleksyjnie? Bo kiedy będzie czas na radość? Jak odpadniemy? Ja wiem, że teoretycznie mogło być odrobinkę lepiej, ale przede wszystkim mogło być zdecydowanie gorzej.

Reklama

Bo mówiąc krótko – jest zajebiście. Jak ktoś interesuje się piłką i mu do szczęścia potrzeba jeszcze więcej, niech od razu idzie się zabić.

* * *

Marsylię totalnie przejęli Polacy, ale nie ma tu wielkiej fety, w zasadzie nie ma żadnej. Kibice rozsiedli się po knajpach, żeby obejrzeć meczu Hiszpanii z Chorwacją. Zupełnie jakby dzisiaj nie się nie wydarzyło. Cóż, szybko przyzwyczajamy się do dobrego. Mam wrażenie, że nawet w rekordowym tempie.

– Na Szwajcarię jedziesz? – pytam znajomego.
Odpowiada tak, jak odpowiedziało mi wcześniej mnóstwo osób: – Na Szwajcarię nie. Przyjeżdżam dopiero na ćwierćfinał.

Phi, Szwajcaria. Ich się puknie przy okazji, w ramach rozruchu chyba. Droga od żartów kręcących się wokół tego, że nie uda się wyjść z grupy aż do momentu, w którym Szwajcaria stała się zawalidrogą do łatwego minięcia – niebywale króciutka.

* * *

Reklama

Polscy kibice to dla mnie jedni ze zwycięzców tego Euro. Wiadomo, burak się trafi tu i tam, to nieuniknione w tak dużej grupie, ale tak generalnie to myśmy po prostu stali się światowcami. To już nie jest pijane bydło, przed którym restauratorzy zamykają swoje lokale. To normalni klienci, którzy napiją się, zjedzą, zostawią napiwek, uśmiechną się do wszystkich. To nie agresywne ćwoki, terroryzujący kolejne miasta, lecz ludzie, którym mówisz „zapraszam, witajcie”! Piłkarze tacy jak Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk czy Bartosz Kapustka mogą zrobić dobrą reklamę polskiej lidze, ale te kilkadziesiąt tysięcy kibiców tu na miejscu robi doskonałą reklamę Polsce. Pod tym względem już to Euro jest wygrane.

* * *

Przekornie napiszę: zła wiadomość jest taka, że znowu kadra nie straciła gola. Już tłumaczę – gdyby mnie ktoś zapytał, czy to możliwe, że w trzech meczach nie straci żadnego, powiedziałbym, że raczej nie. Ale gdyby ktoś mnie zapytał o to samo w perspektywie czteromeczowej, odparłbym – wykluczone. Po prostu kiedyś stracić będzie trzeba, tak na logikę, no i dzisiaj był do tego dobry moment. Znacznie lepszy niż w sobotę.

Przekornie też napiszę: dobra wiadomość jest taka, że znowu gola nie zdobył Robert Lewandowski. Im dłużej trwa jego seria bez bramki, tym bliżej jest tego pierwszego trafienia. A teraz właśnie jego gole będą już na wagę złota. Jeszcze może być wielkim bohaterem, jak Zidane w 1998 dla Francji.

Ostatnio przeczytałem zdanie (na Weszło!), które mnie rozśmieszyło. Mianowicie – że największym rozczarowaniem Euro jest Cristiano Ronaldo, który oddał 20 strzałów i nie zdobył gola. Moim zdaniem większym rozczarowaniem jest Lewandowski, który oddał 1 strzał (niecelny) i nie zdobył gola. Tak na logikę – kto jest bardziej niebezpieczny? Ten, który strzeli 20 razy, czy ten, który strzeli 1? Jako trenerzy – kogo byście woleli? Ja wiem, że Ronaldo zmarnował karnego, ale wiem też, że sam go wywalczył.

Troszkę rzygam tym gadaniem o tym, jak to Lewandowski pracuje. Każdy pracuje. Każdy robi swoje.

3 mecze, 0 goli, 0 asyst, 0 celnych strzałów. Przecież to bilans dramatyczny, a jak jeszcze dodamy, że w pierwszych dwóch kolejkach na całym Euro nikomu nie odebrano tylu piłek, co jemu? „Ale on robi miejsce innym”. Wiecie co? Oglądam te mecze dość uważnie i jakoś nie widzę, by za Lewandowskim biegało dwóch obrońców, zamiast jednego. Mało tego – oglądam Barcelonę i nie widzę, by za Messim biegało dwóch obrońców zamiast jednego. Oczywiście, obrońcy mają respekt, boją się, ale normalnie realizują swoje zadania taktyczne. Poruszają się dokładnie tak samo, jakby przeciwko nim grał Seferović. Zapewniam, że jego też osaczają, gdy jest to konieczne.

Milik ma gola i asystę, ale jakby się wsłuchać w opinie ludzi, to dlatego, że mu Lewandowski „zrobił miejsce”.

Ja od podobno najlepszej dziewiątki świata oczekuję jednak czegoś więcej, czegoś spektakularnego. Na przykład czegoś takiego, jak zrobił dzisiaj Jakub Błaszczykowski – przecież nie strzelał do pustej bramki, wręcz przeciwnie, sytuację miał niełatwą. A wybrnął z niej kapitalnie.

Czekam więc, aż zacznie się show „Lewego”. Nie jest na to za późno. Jak powiedział dziś Grzegorz Krychowiak: turniej się dopiero zaczyna. Mam nadzieję, że dla Lewandowskiego również. Dzisiaj był kolejny dobry moment, by gola nie strzelić. Znacznie lepszy niż w najbliższą sobotę.

Ale on w sobotę już strzeli. Zakład?

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
2
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG
Piłka nożna

U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Bartosz Lodko
3
U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...