Reklama

Szczęsny czy Fabiański? W tym roku idą łeb w łeb

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

10 czerwca 2016, 08:44 • 8 min czytania 0 komentarzy

Pięć miesięcy rankingu na najlepszego polskiego piłkarza za nami. Numer 1 jest oczywisty, to Lewandowski. Ale jako że zaczyna się Euro i mamy na turnieju najlepszych zawodników, warto zrobić rozeznanie i odpowiedzieć na kilka pytań. Fabiański czy Szczęsny? Obaj na jednym, tym samym poziomie. Salamon czy Pazdan? Za rozwiązanie niech posłuży fakt, że ten drugi nie załapał się do zestawienia w tym roku ani razu (w przeciwieństwie do Macieja Dąbrowskiego). Środek pola? No cóż, gdyby spoglądać na to, jaki rok zaliczył Piotr Zieliński – pewniakiem powinien być on. Zapraszamy na podsumowanie maja.

Szczęsny czy Fabiański? W tym roku idą łeb w łeb

Stopniowo, krok po kroku, wraca do żywych. Początkowo w Broendby podchodzili do niego dość nieufnie, wpuszczali na boisko na końcówki albo i kazali siedzieć na ławce przez 90 minut. Ale w końcu Kamil Wilczek wywalczył sobie miejsce w składzie i powoli spłaca kredyt zaufania. Trzynaście występów, pięć goli, trafienie średnio co 188 minut. Nie jest to bilans, który porywa, ale na pewno dobrze rokuje. Były król strzelców Ekstraklasy już miesiąc temu był blisko, by zmieścić się w rankingu, tym razem – przyznamy wprost – pomogło też to, że konkurencja trochę obniżyła loty.

Reklama

To jeden z tych bardzo niewygodnych przypadków, kiedy musieliśmy oceniać piłkarza za jeden występ. Glik, mierząc się z Empoli, nie pokazał zbyt dużo. Po pierwsze, jego zespół przegrał. Po drugie, stracił dwa gole. Ale cały ten sezon nie był w wykonaniu obrońcy Torino zbyt udany, a jego przeciętną formę – o ile nas pamięć nie myli – podkreślamy w każdym comiesięcznym podsumowaniu. Zresztą, wystarczy spojrzeć w jakich rejonach naszej klasyfikacji generalnej się plasuje.

Wyciągamy notes z zapiskami z majowych spotkań Ekstraklasy: gol, kluczowe podanie i MVP wygranego meczu z Lechem, do tego naprawdę niezły występ z Lechią. Jeśli Cracovia potrzebowała na ostatniej prostej człowieka, który weźmie odpowiedzialność na swoje barki – Budziński z pewnością się jej nie przestraszył. Podopieczni trenera Zielińskiego i pokonali aktualnego jeszcze mistrza z Poznania, i wygrali najważniejsze spotkanie sezonu z gośćmi z Gdańska. To im dało przepustkę do europejskich pucharów.

Nie będziemy ukrywali: zawsze będziemy bardziej ceniliśmy osiągnięcia piłkarzy, którzy występuje w Europie i rywalizują w poważnych ligach, zamiast na końcu futbolowego świata. Ale Adrian Mierzejewski w Arabii Saudyjskiej zyskał szacunek – tylko w tym sezonie, mimo że trochę czasu stracił przez kontuzję, strzelił dziesięć goli. W tym miesiącu co prawda przegrał w finale krajowego puchary, ale zaliczył dwie bramki i dwie asysty z ligową czołówką. No i jedno z tych trafień padło po takim oto uderzeniu:

Reklama

Mistrzostwo i puchar kraju. Można pisać różne rzeczy o tym, jaki miniony sezon był dla Legii, ale skończył się niewątpliwie happy-endem. Niemałą rolę odegrał w tym – tak, tak, dobrze czytacie – Michał Kucharczyk. Co mamy na myśli? Ano przede wszystkim mecz z Piastem Gliwice, który „Kuchemu” naprawdę wyszedł, bo był i najlepszy na placu, i efektowny (dwie asysty). A w kompromitującym dla warszawiaków spotkaniu z Lechią akurat nie wystąpił.

To zaskoczenie na poziomie Kucharczyka, bo czy ktokolwiek mógł zakładać, że Arkadiusz Woźniak będzie wśród najlepszych polskich piłkarzy? No cóż, jeszcze jesienią miał problem, by wygryźć ze składu Adriana Rakowskiego, wiosną – niespodziewanie odpalił. I to w rundzie finałowej, meczach o największej wartości. Zagłębie kiepsko zaczęło, bo od dwóch porażek, ale potem wygrało pięć spotkań z rzędu. W maju Woźniak trafiał z Pogonią i Lechem, miał też asystę i kluczowe podanie. Gdyby ktoś się zastanawiał, to my przy jego nazwisku nie mamy żadnych wątpliwości.

Jeden z największych, a może i największy wygrany tego rankingu. O Białkowskim co jakiś czas słychać, że wykonuje na Wyspach dobrą robotę i odbiera nagrody, ale tak naprawdę dopiero przy przygotowaniach takich zestawień poznaliśmy jego wartość. Po pierwsze, jakie interwencje zalicza w Ipswich. Po drugie, jak wypada na tle innych zawodników. W maju się nie nagrał – jeden mecz, na zero z tyłu. Co ciekawe, aż w ośmiu z 17 spotkań Białkowski zaliczał czyste konto.

Dobrze będzie zobaczyć go w Serie A – w drużynie, którą już zna, w której ma ugruntowaną pozycję i z którą wspólnie może sobie poradzić. Pierwszą połowę sezonu miał dość nierówną, nie zawsze grał, aż w końcu przekonał do siebie trenera na tyle, że 90 minut zaliczył szesnaście razy z kolei (passę przerwała pauza za kartki). Jego Cagliari zapewniło sobie awans już jakiś czas temu, ale teraz – i to po meczu, w którym Salamon zdobył bramkę – wchodzi do elity z pierwszego miejsca.

Najlepszy wśród piłkarzy Ekstraklasy. Przede wszystkim dlatego, że Zagłębie było najlepsze w maju, uzbierało komplet zwycięstw i przypieczętowało miejsce na podium, wygrywając na stadionie nowego wicemistrza. Dużą rolę odegrał w tym Dąbrowski, który nie dość, że dopilnował, by lubinianie stracili w maju tylko gola (najlepszy w lidze), to sam strzelił jeszcze dwa. Jak dla nas: najlepszy obrońca Ekstraklasy w tym roku.

Siedem goli w tym sezonie Bundesligi, cztery od początku kwietnia. Jesienią dublet z Borussią Dortmund i bramka z Borussią Moenchengladbach, wiosną trafienia z Herthą, Gladbach, Hoffenheim i teraz – wisienka na torcie – z Bayernem. Gdybyśmy nie znali historii i nie pamiętali o kompletnych wahaniach formy Sobiecha, być może po takim sezonie robilibyśmy sobie wobec niego duże nadzieje. A tak, z tyłu głowy ten dystans zostaje. Żebyśmy jednak nie byli złośliwi: należą mu się słowa uznania za ten rok.

Do samego końca sezonu grał ze świadomością, że każdy dobry występ może za moment zaprocentować. Że jedną świetnie uderzoną piłką menedżer może zadzwonić do kolejnego z zainteresowanych klubów: „A to widzieliście?”. No i teraz miał okazję zadzwonić, by pokazać, jak Rybus uderza bezpośrednio z rzutu wolnego.

Początkowo, przypominając sobie że Boruc w naprawdę niezłym stylu obronił rzut karny, chcieliśmy umieszczać go w ścisłej czołówce rankingu. Ale historia jego jedynego meczu w maju ma dwa końce – tym drugim jest bramka dla rywali, którą rozpoczął polski bramkarz fatalnym wyprowadzeniem piłki. Znaczy się, bilans na zero z pozytywną prognozą. Mniej więcej tak jak i cały sezon w jego wykonaniu.

Wreszcie doczekał się tego, co tak długo zapowiadano. Claudio Ranieri dał mu pod koniec sezonu, zgodnie z życzeniem publiki, trochę pograć, załatwiając przy okazji zastępstwo za Roberta Hutha. Ale Wasilewski pokazał, że wcale nie zamierza robić za zapchajdziurę. Najpierw w wygranym 3:1 meczu z Evertonem nakrył czapką Lukaku, potem nieźle wypadł w zremisowanym starciu z Chelsea. Mimo 36 wiosen na karku, na koniec kariery jest dla niego za wcześnie.

Idealnym potwierdzeniem jego klasy jest to, że Jarosław Kaczyński widzi go w bramce na Euro Roma nie chce go stracić. La Gazetta dello Sport napisała ostatnio: „ Zyskał szacunek i uznanie trenera, który chce go zatrzymać za wszelką cenę”. A to dla Szczęsnego nie był wymarzony sezon – popełniał błędy, rzadko grał na zero z tyłu, częściej wyjmował piłkę z siatki niż np. bramkarz Sassuolo. Końcówkę sezonu miał jednak niezłą – mimo drobnej pomyłki przy bramce z Milanem, zaliczył na San Siro kilka świetnych interwencji. I dorzucił swoją cegiełkę do zwycięstwa.

W maju miał lekkie problemy zdrowotne i ominęły go dwa ligowe mecze. Na finał Pucharu Niemiec jednak zdążył, rozegrał 120 minut, nie dał przez długi czas Ribery’emu sobą pomiatać. A przecież rola bocznego obrońcy w starciach z nim, Douglasem Costą czy wchodzącym z ławki Comanem jest naprawdę wyjątkowo trudna. Piszczek zadaniu sprostał, potem – zawiedli w serii jedenastek jego koledzy.

Jeśli zastanawialiście się, czy któreś z nazwisk zaskoczy, czy ktoś może przebić Kucharczyka z Woźniakiem… Tak, oto moment, by przetrzeć oczy z wrażenia. Jak dobrze wiecie, Łukasz Teodorczyk nie pojechał na Euro, nie znalazł się nawet w szerokiej kadrze, ale dwa dni po ogłoszeniu nazwisk przez Nawałkę – Dynamo grało z Metalistem. Teodorczyk po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy zaczął w jedenastce i kwadrans przed końcem meczu schodził z hat-trickiem na koncie. O tym, ile znaczą u niego trzy bramki, niech świadczy fakt, że wcześniej przez cały sezon zdobył łącznie dwie.

To nie był zbyt dobry sezon dla Swansea, ale udało się go zakończyć niemałym zamieszaniem. West Ham do samego końca rywalizował o czołowe lokaty, miał szansę na Ligę Mistrzów, ale w przedostatniej kolejce (miał jeszcze zaległy mecz) ją pogrzebał. Wszystko dlatego, że przyjechały Łabędzie z Łukaszem Fabiańskim w bramce. Polak prezentował się znakomicie, wyprawiał na linii cuda i to on otrzymał nagrodę MVP. A wściekły i jednocześnie bezradny Slaven Bilić, trener WHU, po meczu jedynie złościł się na swoich podopiecznych.

Argumenty miał na podobnym poziomie do Fabiańskiego, ale u niego większa była powtarzalność. Zieliński rozegrał w maju dwa spotkania – z Torino był najlepszy na boisku i zdobył bramkę, a za występ z Interem zebrał wysokie recenzje. Bez wątpienia, w świetle całego zamieszana wokół jego osoby, potrzebował zakończenia sezonu z wyraźnie postawioną pieczątką. Za podsumowanie minionego roku niech posłuży zaś miejsce w jedenastce sezonu Serie A.

W przypadku Zielińskiego mówimy o jedenastce sezonu Serie A, w przypadku Krychowiaka – jedenastki dekady Sevilli, obok Alvesa, Navasa, Kanoute czy Luisa Fabiano. Ale co się dziwić, skoro Polak robi tam prawdziwą furorę? Drugi rok z rzędu jest w klubie i znów odgrywa istotną rolę w kolejnej zdobytej Lidze Europy. Tym razem sam odwalił kawał dobrej roboty w finale przeciwko Liverpoolowi, rozbijając wiele ataków Anglików.

Cztery zwycięstwa na pięć możliwych w rankingu. Trudno jednak polemizować, jeśli Lewandowski sięga po finał Pucharu Niemiec, wykorzystując jedną z jedenastek, stawia trzy kropki nad „i” w meczach ligowych, no i trafia w półfinale Ligi Mistrzów. Owszem, w skali globalnej trochę mu brakło – mógł z Bayernem wejść do finału Champions League, mógł też ukłuć w krajowym pucharze. Wszystko to sprawiło, że w rankingu Piłkarz Miesiąca „Lewy” uplasował się na 12. miejscu, wśród samych Polaków – ponownie bezkonkurencyjny.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...