Przerabiamy w ostatnim czasie scenariusze, w których banda prawilnych posłańców wyroczni rozstrzyga, kto jest godzien reprezentowania klubowych barw, a kto nie. Wydawać by się mogło, że nie może być chyba nic bardziej upokarzającego niż rozebranie gościa prawie że do samych gaci na oczach tłumu, aż tu nagle w internety trafia materiał wideo nakręcony jakiś czas temu w Arabii Saudyjskiej. Widzieliśmy różne cuda na boiskach, ale tutaj – przyznajemy bez bicia – kopara opadła nam po kafelki. Fryzura jednego z zawodników wykraczała poza ramy – że tak to ujmiemy – moralno-prawne i zawodnik stanął przed dylematem: albo zejść z boiska, albo dać się opitolić. I zgadnijcie co…
No właśnie. Bohaterem tej tragikomedii był Waleed Abdullah, czyli nie żaden tam przyjezdny najemca zorientowany w realiach kraju tak, jak Joanna Mucha w sprawach Superpucharu Polski, tylko człowiek miejscowy. W dodatku etatowy bywalec wszystkich zgrupowań reprezentacji narodowej. Teoretycznie więc (zakładając, że nie jest lokalnym Wojtkiem Pawłowskim) powinien zdawać sobie sprawę, co jest uznawane za „anty-islamskie”, a co nie jest. Ale z drugiej strony, czy gość pozwolił sobie na jakąś ekstrawagancję w stylu Radji Nainggolana albo Mario Balotellego? Nie. Miał jedynie lekko zarysowanego irokeza i to w jednolitym kolorze z pozostałą częścią fryzury.
Nie ma co – kiedy facet usłyszał komunikat, że z takim wizerunkiem nie ma wjazdu na boisko, zaskoczony był niczym drogowcy zimą. Protesty jednak mógł sobie co najwyżej schować w spodenki, bo i tak nie trafiły do sędziego. Wyjście było zatem jedno – jak najszybciej skołować nożyczki i zafundować golkiperowi błyskawiczne postrzyżyny. A że na stanie były nawet dwie pary, to poszło jeszcze sprawniej.
Domyślamy się tylko, że gdy Mario Balotelli obejrzał sobie tę chorą akcję, to akurat saudyjski kierunek na potencjalną emeryturę przekreślił grubą krechą.
