Reklama

Liga Mistrzów w starym, dobrym stylu. Juve klepnęło awans

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2015, 23:11 • 2 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie jeszcze, gdy w Lidze Mistrzów wpadały na siebie dwie silne drużyny, a potem nie było jednostronnego pogromu, tylko emocjonujący do ostatnich sekund spektakl? Po kolejnych strzelaninach Barcy czy Bayernu człowiek mógł nieco odzwyczaić się od takiego scenariusza, ale na Juventus Stadium odbyła się powtórka jak za starych dobrych czasów. Cios za cios, poważna stawka na ostrzu noża do ostatnich sekund. Dynamit.

Liga Mistrzów w starym, dobrym stylu. Juve klepnęło awans

Jeden wycinek meczu, który uznajemy za symboliczny: Morata mija przewracającego się sto dwunasty raz Otamendiego, potem tak samo pada rażony zbyt wyszukaną kiwką Demichelis, imprezę Hiszpanowi psuje dopiero Joe Hart intuicyjną interwencją. Chciałoby się powtórki, ale nie ma czasu – już w opałach Buffon, już doskonałe zagranie De Bruyne, już Sterling z bliska tuż obok słupka. Na oddech wciąż nie ma okazji, bowiem Juve idzie z kontrą, jedno podanie powinno otworzyć Moracie drogę do pojedynku z Hartem, ale ten inteligentnie je przecina. Uff! Można się spocić, choć człowiek leży na kanapie z pilotem w ręce.

W takim rytmie toczył się ten mecz. Dynamicznie, bez wielkiego kunktatorstwa, z naciskiem na ofensywę. Nieustannie na krawędzi, nawet po strzelonej przez Juve bramce, bo remis urządzał przecież City. Co do gola – oczywiście zawinił Otamendi, bo jest obrońcą, który w swoim arsenale postanowił położyć zdecydowany nacisk na nurkowanie. Kilka razy faktycznie się udało, sam faulował, a sędzia gwizdał co innego, bo Argentyńczyk leciał tak efektownie. Przy golu nie dał się jednak nabrać i Mandżukić dokonał egzekucji.

Kto myślał, że Juve po 1:0 schowa się za podwójną gardą, będzie kopać po autach i murować, ten się miło rozczarował. A to kolejne nieszablonowe wypady zaliczał Dybala. Nieuchwytny pozostawał Pogba. Szarpał  Alex Sandro, szukał miejsca Mandżukić, a po zmianie Morata. City też naciskało, De Bruyne umiał znaleźć – wspomnijmy choćby wolej Aguero został powstrzymany w ostatniej chwili. Zresztą, raz Aguero poszukał świetnie Marchisio, ale Buffon był na posterunku.

Mecz często grano od bramko do bramki, w osobliwej wersji futbolowego ping ponga, ale jednak oddajmy gospodarzom co ich: tak jest, mogli tu zremisować, mogli nawet przegrać, ale w przekroju całego meczu mieli więcej sytuacji, znacznie rzetelniej prezentowali się też w obronie. Zasłużyli na zwycięstwo. Juve właśnie klepnęło awans, ale zwycięstwo oznacza przede wszystkim pole positon w walce o to, by być rozstawionym w kolejnym rundzie (do tego brakuje im punktu w Sewilli) i uniknąć potwornie mocnej Barcy czy Bayernu, które z kolei grożą City. A kto jak kto, ale The Citizens wiedzą, jaki koszmar potrafi zgotować Gianni Infantino.

Reklama

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
3
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

0 komentarzy

Loading...