Reklama

Popisowy występ Canarinhos, przed Les Bleus jeszcze sporo pracy

redakcja

Autor:redakcja

26 marca 2015, 23:40 • 2 min czytania 0 komentarzy

Francja kontra Brazylia. Mecz z gatunku tych, które elektryzują i przykuwają uwagę niezależnie od stawki. Dzisiaj te dwie reprezentacje zmierzyły się w meczu towarzyskim, choć stwierdzenie, że był to ‘tylko’ sparing byłoby sporym nadużyciem. Powód jest prosty – Brazylia jest w szczycie przygotowań do nadchodzącego Copa America, a dla Francji była to jedna z kilku okazji, by sprawdzić się z klasowym rywalem przed Euro 2016. I co tu dużo mówić, naprawdę warto było ten mecz obejrzeć.

Popisowy występ Canarinhos, przed Les Bleus jeszcze sporo pracy

Przed spotkaniem pisaliśmy o imponującym młodym pokoleniu powoli wchodzącym do reprezentacji Francji, jednak tym razem to młodzi Brazylijczycy skradli show. Można narzekać, że Brazylia od kilku lat nie potrafi wychować klasowego snajpera i równie długo czeka na światowej klasy golkipera. Jednak potencjał ofensywny Canarinhos jest po prostu oszałamiający, porównywalny posiada chyba tylko Argentyna. Bo czy w jakimś innym kraju możliwa jest sytuacja, że na ławce cały mecz spędza Philippe Coutinho, a będący w niesamowitym gazie Felipe Anderson nie dostaje nawet powołania? Chyba nie.

Oscar, Willian, Firmino, Neymar. Piekielnie kreatywny i uzdolniony zestaw, zdolny doprowadzić do kociokwiku nawet najlepszych obrońców rywali. Dzisiaj błyszczał zwłaszcza ten ostatni. Cóż, Neymara można nie lubić, można twierdzić, że momentami staje się bardziej produktem marketingowym, niż piłkarzem. Można. Jednak równocześnie trzeba docenić jego umiejętności, a te pokazuje zwłaszcza podczas zgrupowań reprezentacji, gdzie może grać tak, jak lubi najbardziej. 61 meczów w barwach Canarinhos, 43 gole i zaledwie 23 lata – kosmiczny wynik.

Do meczów towarzyskich zawsze podchodzimy ze sporym dystansem – wiadomo, że często brakuje w nich jakiegokolwiek zaangażowania. Na szczęście dzisiaj tego nie brakowało. Obie reprezentacje dawały z siebie wszystko i naprawdę miło się to oglądało. Otwarta gra, wysokie tempo, mnóstwo sytuacji i technicznych fajerwerków, walka do końca, bez odpuszczania. Gdyby wszystkie mecze tak wyglądały, to chyba nie odchodzilibyśmy od telewizora.

Widać jednak było, że Brazylia jest na dalszym etapie budowania drużyny. U Les Bleus brakowało momentami zrozumienia, co było zwłaszcza widoczne w grze Sakho i Varane’a – o ile obaj indywidualnie radzili sobie bardzo dobrze, o tyle widać był, że nie są ze sobą zbyt dobrze zgrani. Z pewnością lepiej by to wyglądało, gdyby zamiast jednego z nich wystąpił Koscielny. Nie można jednak powiedzieć, że byli stroną dużo gorszą – momentami brakowało im po prostu odrobiny szczęścia, a kilka razy cudów między słupkami brazylijskiej bramki dokonywał Jefferson. Wyrównany mecz, ze wskazaniem na Canarinhos, którzy zwłaszcza w drugiej połowie rozegrali po prostu popisowe spotkanie. Wygrali po raz siódmy z rzędu i potwierdzili, że będą jednymi z głównych faworytów nadchodzącego Copa America. Choć to akurat dla nich żadna nowość.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...