Reklama

Milan Lab, czyli piłkarska NASA

redakcja

Autor:redakcja

22 marca 2012, 12:09 • 5 min czytania 0 komentarzy

Choć zabrzmi to jak herezja, to tam, czyli w autorskim projekcie Silvio Berlusconiego, który połączył spa, laboratorium medyczno-badawcze, kuchnię i psychologiczny gabinet w całość, wierzą, że piłkarzowi potrafią przewidzieć przyszłość. Ale nie potrzebują do tego specjalnej łaski boskiej, czy siły nadprzyrodzonej. Nie, to nie chodzi o wiarę, przeczucie czy wróżenie z fusów. Chodzi o fakty i potęgę rozumu, a więc wypadkową wszystkich procesów organizmu, które monitorują w Milan Lab. – Emocje na boisku, poza nim wolimy trzymać się faktów – przekonuje Jean-Pierre Meersseman, głowa projektu. Belgijski chiropraktyk już w latach 70. był osobistym lekarzem Berlusconiego, natomiast dwie dekady później dostał misję nie tyle niemożliwą, co fascynującą całe środowisko medycyny sportowej. Otóż, miał stworzyć system analizy ciała sportowca i na jego podstawie wróżyć mu przyszłość.
Czy jest wstanie grać na najwyższym poziomie przy pełnych trybunach, czy tylko kopać na treningu? Ile lat zdoła uprawiać wyczynowy sport? Jaki skok jakościowy jeszcze może wykonać? Kiedy mu odpuścić trening, a kiedy dołożyć obciążeń? Dlaczego przy byle kontakcie z rywalem chwyta się za kończynę i schodzi z bólem z boiska? Dlaczego znów przytył? Warto wydawać krocie na niego, czy nie?

Milan Lab, czyli piłkarska NASA

Właściciel Milanu, znany innowator, kierujący niegdyś całym imperium przedsiębiorstw, zamarzył sobie, by o przyszłość swoich piłkarzy nie pytać Pana Boga, ani wróżki, tylko swoich podwładnych, którzy o każdej części składowej drużyny Milanu mieli wiedzieć wszystko. Pomysł nie wziął się ot tak, jako zachcianka Berlusconiego, by zabawić sie we wszechwiedzącego. To przez Fernando Redondo, który w 2000 roku kosztował Milan rekordowe 20 mln euro, a już na pierwszym treningu zerwał więzadła w kolanie i w piłkę nie grał przez dwa lata. Na swoim wysokim poziomie już nigdy.

Wtedy to abstrakcyjny plan pod banderą MilanLab zrodził się w głowie Silvio, który uwierzył, że jak niegdyś, dzięki Arrigo Sacchiemu, zrewolucjonizował futbol, tak teraz…też zrewolucjonizuje futbol, tylko, że na płaszczyźnie medycznej. I już nigdy nie na tnie się na żaden piłkarski bubel.

I chyba się nie naciął, bo jak głoszą wieści z Milanello, Andrij Szewczenko odchodząc w 2006 roku do Chelsea, nie miał prawa zagrać już ani jednego równie udanego, co w Milanie, sezonu. Identyczna sytuacja była z Kaką, który zaraz po tym jak zamienił Mediolan na Real odkrył swój problem z pachwiną. I w zasadzie częściej niż na boisku widywano go na rehabilitacjach. Te dwie transakcje ponoć były przeprowadzone przez Rossonerich z pełną premedytacją, bo wiedziano o tym, że transferują kota w worku i to za duże pieniądze.

Skąd ta wiedza? Z naukowego kompleksu oddalonego 50 km od Mediolanu, znajdującego się w niemalże bajecznej krainie piniowych lasów i jeziora Varese. Stamtąd widać Alpy. Wnętrza ośrodka treningowego Milanello projektował sam Berlusconi..nawet wybierał kwiaty do ogrodu. To właśnie na tym terenie oazy spokoju i piękna stoi bunkier, do którego wejść można tylko przykładając odpowiedni kciuk dłoni. To Milan Lab. Powstały w 2002 roku, by dzięki najnowszym technologiom Microsfta śledzić ludzkie ciało tak dokładnie, że aż co do pojedynczego włókna mięśniowego. Tam pod analizę komputera idzie wszystko – jak chodzisz, jakie buty nosisz, o czym myślisz i co jesz. Jajogłowi wierzą, że każdy najmniejszy, najbardziej prozaiczny szczegół może być decydujący dla twojej formy.

Reklama

Pierwszy przedsezonowy trening zawsze poprzedzony jest szeregiem wizyt i wnikliwych badań: stomatologicznych, kinezjologicznych (ruch mięśni) , podologicznych (stopy), alergicznych oraz badających elastyczność stawów kolanowych. Później co dwa tygodnie bada się odporność psychiczną zawodnika, jego błędnik, ruch gałki ocznej i reakcje mięśni na stymulacje nerwową. Co miesiąc: testy na zwinność, skoczność, podnoszenie ciężarów, mięśnie brzucha, podciąganie się na drążku oraz sprinty. Nikt przed prawdą nie ucieknie, miejsca dla leniów nie ma, bo wszytko o zawodniku mieści się w specjalnym kluczu. Rozpoczynając trening na siłowni zawodnik swoją kartę wsuwa w specjalne urządzenie, po ćwiczeniach wkłada ją do komputera. Jeśli na monitorze dana partia mięśni rozbłyśnie na zielono, znaczy to, że wytyczne zostały spełnione i karta z informacjami wędruje do podziemnego laboratorium. Tam się dopiero dzieje. Następuje analiza zebranego materiału i krok po kroku poznaje się organizm zawodnika. Tak było z Clarencem Seedorfem, któremu zakazano ćwiczenia niektórych partii mięśni. Powód? Po prostu się już do tego nie nadawały.

Z kolei, gdy w 2005 roku, Milan poległ z Liverpoolem w finale Ligi Mistrzów w Stambule, po dramatycznym spotkaniu, współtwórca Milan Lab, Bruno Demichelis określił tę porażkę mianem „klęski psychologów” i wręcz wymusił na Berlusconim stworzenie „mind roomu”. To podziemna sala – dźwiękoszczelna, ze stabilną temperaturą i wilgotnością. Tam psycholog Demichelis prowadzi mentalną gimnastykę zawodników. – Wiem kiedy kłamią. Wiem lepiej czego potrzebują od nich samych – komentuje. Na podstawie zapisu akcji serca, temperatury ciała, częstotliwości fal mózgowych decyduje o tym, czy danego „pacjenta” wysłać do tajemniczego pokoju, gdzie odzyskuje się mentalną świeżość poprzez oglądanie rozluźniających obrazów. Nie jest tajemnicą, że to tam relaksuje się również Silvio Berlusconi.

W MilanLab wierzą, że ludzki organizm można przygotować do maksymalnego wysiłku, stosując maksymalne metody. Opracowują dla piłkarzy wszystko, nawet to ile i co mają jeść, a czego unikać. Robią to, co do jednego grama wędliny. – Samochodu wyścigowego nie tankuje się przecież na zwykłej stacji benzynowej – głoszą z dumą. Już w pierwszym sezonie swojego działania zmniejszyli ilość kontuzji o 90 procent(!), a wiek emerytalny piłkarza przesunęli daleko poza trzydziestkę. Co było celem.

Zaprzeczeniem tezy o wszystkowiedzącym i skutecznym MilanLab, to obecny sezon. Milan trapi od sierpnia plaga kontuzji, tych niepiłkarskich, jak problem z szóstym nerwem wzrokowym Gennaro Gattuso i wada serca Antonia Cassano oraz tych piłkarskich na czele z chronicznie cierpiącym na mięśnie Alexandre Pato. Brazylijczyk w ciągu dwóch ostatnich lat tylko z powodu naciągnięć bądź naderwań włókien pauzował w grze aż osiem razy. Problemu jego nie zna nikt, wysyłany był nawet na konsultacje do USA, jednak na próżno. Oficjalnym tłumaczeniem jest fakt, że niespełna 23-latek za szybko urósł i przybrał zbyt dużo masy mięśniowej w zbyt krótkim czasie, na co jego organizm nie był gotowy.

Jednak nie tylko Pato się leczy, Milan w tym sezonie jeszcze w ani jednym meczu nie zdołał wystawić tej samej jedenastki w dwóch kolejnych spotkaniach. Powodem są kontuzje. Czyżby w MilanLab coś zardzewiało? Nie, niemożliwe. To tylko ciało opiera się ich algorytmowi. Za chwilę wymyślą pewnie nowy.

DS

Reklama

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIĘŁ»NE!

wlochy@weszlo.pl
hiszpania@weszlo.pl
anglia@weszlo.pl
niemcy@weszlo.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...