Reklama

Weteran Premier League poniósł sromotną klęskę w Tajlandii. Aż 0:8 u siebie!

Wojciech Piela

08 października 2025, 22:52 • 2 min czytania 4 komentarze

W ostatni weekend Port MTI FC rozbił na własnym stadionie Kanchanaburi aż 8:0 w meczu 7. kolejki tajskiej ekstraklasy. W składzie pokonanej drużyny znalazł się doświadczony angielski piłkarz Andros Townsend, który wystąpił w roli kapitana.

Weteran Premier League poniósł sromotną klęskę w Tajlandii. Aż 0:8 u siebie!

34-letni zawodnik zagrał całe spotkanie, jednak jego występ oceniono raczej przeciętnie. W mediach społecznościowych szybko pojawił się krótki fragment jego gry, który przyciągnął uwagę nie ze względu na jego formę, lecz stan boiska na stadionie PAT w Bangkoku.

Reklama

Andros Townsend w lidze tajskiej. Jego zespół przegrał aż 0:8!

Murawa pozostawia wiele do życzenia – pełno na niej nierówności i dziur, przez co trudno mówić o równym i dobrze przygotowanym terenie do gry. To znacznie odbiega od standardów znanych z europejskich lig.

Townsend trafił do Kanchanaburi w sierpniu na zasadzie wolnego transferu z tureckiego Antalyasporu. Dotychczas zaliczył siedem występów, zdobywając jedną bramkę i notując dwie asysty.

Anglik może pochwalić się bogatą karierą na Wyspach. Przez ponad 11 lat występował w Premier League, reprezentując takie kluby jak Tottenham Hotspur, Newcastle United, Crystal Palace, Everton czy Luton Town.

Townsend ma na swoim koncie również 13 meczów w reprezentacji Anglii, w których strzelił 3 gole.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix

4 komentarze

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama