Reklama

Tunezja też nie chce od razu wracać do domu…

Antoni Figlewicz

05 grudnia 2025, 22:29 • 7 min czytania 0 komentarzy

Powiedzmy sobie szczerze – można było z trzeciego koszyka trafić o wiele gorzej. A tak jest całkiem przyzwoicie, jeśli awansujemy na mundial zagramy między innymi z Tunezją, która w swojej historii na mistrzostwach świata już się meldowała, ale z grupy nie wyszła ani razu. Teraz jest ta sztuka łatwiejsza niż kiedykolwiek wcześniej, więc mobilizacja afrykańskiej kadry będzie wielka. 

Tunezja też nie chce od razu wracać do domu…

Reprezentacja Tunezji kojarzy nam się najczęściej z polskimi śladami w północnej Afryce. Ryszardem Kuleszą, Antonim Piechniczkiem czy Henrykiem Kasperczakiem, który tamtejszy zespół narodowy prowadził niecałą dekadę temu. Były trener Górnika Zabrze, Wisły Kraków czy francuskiego Saint-Etienne miał na Czarnym Lądzie naprawdę bogatą karierę trenerską, na którą złożyła się praca z kilkoma tamtejszymi reprezentacjami. Zaliczył Wybrzeże Kości Słoniowej, Maroko, Senegal i dwukrotnie Mali oraz właśnie Tunezję, z którą nasz rodak odniósł niemały sukces.

Reklama

Zapracował bowiem ze swoim zespołem na tytuł wicemistrza Afryki.

Tak na szybko można w jego egzotycznej przygodzie pominąć wiele szczegółów, ale spora część z nich zostanie jeszcze na pewno wspomniana w niedalekiej przyszłości. Teraźniejszość rządzi się jednak swoimi prawami i wymaga zapuszczenia żurawia do obozu naszych potencjalnych rywali, dla których era Kasperczaka jest już piłkarską prehistorią.

Tunezja. Nasz potencjalny rywal liczy na wyjście z grupy

Jeśli nie wprowadzę zespołu na mundial, odejdę stąd z własnej woli – mówił w lutym tego roku Sami Trabelsi, selekcjoner reprezentacji Tunezji. Wówczas po raz drugi obejmował stanowisko opiekuna tamtejszej kadry, z którą rozstał się na dwanaście długich lat. W tym czasie pracował w, uwaga, jednym klubie – katarskim Al-Sailiya SC. Karierę na ławce trenerskiej ma więc naprawdę niesamowitą, warto przytoczyć tu jej kolejne etapy. Trabelsi był:

  • selekcjonerem młodzieżówki i zarazem asystentem selekcjonera w kadrze seniorskiej Tunezji w latach 2009-2011,
  • selekcjonerem kadry seniorskiej Tunezji w latach 2011-2013,
  • trenerem katarskiego klubu Al-Sailiya w latach 2013-2023,
  • selekcjonerem kadry seniorskiej Tunezji od lutego 2025 roku.

I nie musiał rezygnować, bo swoją grupę eliminacyjną jego podopieczni wygrali w Afryce w przedbiegach. W dziesięciu meczach zgromadzili aż 28 oczek, punkty gubili tylko raz, remisując bezbramkowo z Namibią, która zakończyła zmagania na drugim miejscu. Trzynaście punktów za Tunezją… Nic więc dziwnego w tym, że po udanych eliminacjach Sami Trabelsi podbił stawkę.

Brawa dla moich piłkarzy za te kwalifikacje. Moim zdaniem w pełni zasłużyli na to, by zdobyć swój bilet na mundial. To z pewnością dobry krok na obranej przez nas ścieżce, ale pozostaje niewystarczający. Niestety – do tej pory nigdy nie udało nam się przejść fazy grupowej na mistrzostwach świata. Do tego dążymy w kolejnej edycji. Jeśli chcemy dotrzeć do dalszej fazy, musimy pracować ciężej i przygotować się do tego wydarzenia, rozgrywając mecze międzynarodowe na wysokim poziomie – zapowiedział we wrześniu selekcjoner cytowany przez portal „Tunisie Numerique”.

Od tego czasu jego zespół zmierzył się z:

  • Egiptem (0:3),
  • Wyspami Świętego Tomasza i Książęcą (6:0),
  • Namibią (3:0),
  • Mauretanią (1:1),
  • Jordanią (3:2),
  • Brazylią (1:1),
  • Syrią (0:1),
  • i Palestyną (2:2).

Szczególnie interesujący wydaje się ten mecz z ekipą Canarinhos, prawda?

Sami Trabelsi

Trener Trabelsi wrócił do tunezyjskiej kadry po dwunastu latach

Remis z Brazylią. Tunezyjczycy zaskoczyli w spotkaniu towarzyskim

„Karny Estevao ratuje Brazylię!”, „Więcej obaw niż optymizmu”, „Ospali Canarinhos”. To tylko kilka wycinków z artykułów poświęconych tamtemu spotkaniu, ostatniemu jak na razie dla reprezentacji prowadzonej przez Carlo Ancelottiego. To naprawdę świeże wspomnienie, jeszcze z połowy listopada. Obie drużyny spotkały się we francuskim Lille, na – powiedzmy – neutralnej ziemi. Faktem jest jednak, że aż pięciu piłkarzy wyjściowego składu tunezyjskiej kadry na świat przyszło we Francji. I to ma swój wydźwięk.

Ważnym punktem zespołu jest oczywiście Hannibal, piłkarz o wybitnie tunezyjskim (bardziej kartagińskim) przydomku. Zawodnik angielskiego Burnley ma już w swoim CV występy choćby dla Manchesteru United.

Fani futbolu mogą kojarzyć kadrę Orłów Kartaginy z występami Wahbiego Khazriego, przez pewien czas może jednego z najbardziej rozpoznawalnych tamtejszych zawodników. Teraz to już jednak 34-latek bez klubu i rolę liderów muszą przejmować inni. Na przykład wspomniany Hannibal.

Wróćmy jednak do starcia z Brazylią, którego rezultat poszedł w świat i miał prawo zaskoczyć kibiców, którzy nie śledzą na co dzień popisów ekipy z Tunezji. Ba, zaskoczył też pewnie tych, co oglądają każdy kolejny mecz. Znów oddajmy głos trenerowi Trabelsiemu:

Kilka szczegółów uniemożliwiło nam pokonanie Brazylii – mówił selekcjoner w rozmowie z BeIN Sports. – Mam nadzieję, że zachowamy tę samą mentalność wobec wszystkich przeciwników, nie tylko tak silnych – dodawał.

Jak na niespodziewany remis reagował jego vis a vis? – Tunezja broniła się bardzo niskim blokiem, co nie odpowiadało naszym napastnikom i trochę neutralizowało ich atuty. Druga połowa była lepsza, robiliśmy to, co było potrzebne, ale to nie wystarczyło – komentował Carlo Ancelotti cytowany przez „Foot Africa”.

Cóż, panie Carlo, my też niespecjalnie radzimy sobie z niską obroną rywali…

Carlo Ancelotti nie był zadowolony po spotkaniu Brazylii z Tunezją

Dwie twarze? A może jakiś ogórkowy turniej?

Rzucenie okiem na ostatnie wyniki Tunezyjczyków może niedzielnego kibica zmylić. Popatrzy sobie, zauważy porażkę z Syrią, remis z Palestyną, rezultaty niezbyt imponujące. Tunezja bierze teraz udział w Pucharze Narodów Arabskich organizowanym przez UAFA (nie mylić z UEFA), czyli Unię Arabskich Związków Piłkarskich. Nie są to najbardziej prestiżowe zawody na świecie, wynik raczej nie jest dla zespołu z północy Czarnego Lądu najważniejszy. Ale dla Orłów Kartaginy rozgrywki te mogą stanowić doskonałą przygrywkę do zbliżającego się wielkim krokami Pucharu Narodów Afryki.

Ten rusza w grudniu i będzie ważnym sprawdzianem dla naszego potencjalnego rywala z grupy F amerykańsko-kanadyjsko-meksykańskiego mundialu. Podopieczni Trabelsiego chcąc pokazać swoją siłę i nabrać pewności siebie przed mistrzostwami świata powinni zaprezentować się na tle innych afrykańskich drużyn dobrze, w porywach do bardzo dobrze.

Problemem nie będzie na pewno nastawienie zespołu i kibiców. O ile wszyscy wokół zaakceptują fakt, że aktualnie rozgrywany Puchar Narodów Arabskich selekcjoner traktuje po macoszemu: – W moim kontrakcie moimi celami były Puchar Narodów Afryki 2025 i Mistrzostwa Świata 2026, nie było wzmianki o Pucharze Arabskim – podkreślał po niedawnym remisie z Palestyną Sami Trabelsi, którego do takiego postawienia sprawy sprowokował jeden z dziennikarzy. – Jeśli chcesz, żebym teraz ustąpił, to dobrze, zrobię to. Jeśli moja dymisja ma cię uszczęśliwić, to nie ma problemu – reagował na bezpośrednią krytykę i sugestie o „słabnącej pozycji selekcjonera” trener podczas pomeczowej konferencji..

Wkurzył się, ale widać, że miał powód. Przeszedł przez eliminacje jak burza, poprowadził Tunezję na mundial, chce ugrać z nią nawet coś więcej. A ktoś się go czepia o, z całym szacunkiem, Puchar Narodów Arabskich.

Hazem Mastouri w meczu z Brazylią

Hazem Mastouri (po lewej) strzelił gola w meczu z Brazylią

Po historyczny sukces. Albo niekoniecznie

Jako się rzekło, Tunezyjczycy będą chcieli powalczyć za oceanem o największy sukces w historii swojej reprezentacji. No, prawie największy, bo powiększenie mundialu sprawia, że sam awans do grona 48 uczestników jest na ten moment trudny do porównania z dostaniem się na mundial wtedy, gdy grały na nim 32 ekipy.

Nie mówiąc już o debiucie w 1978 roku, kiedy o tytuł najlepszej drużyny globu miało okazję zawalczyć w Argentynie tylko 16 zespołów. W tym Tunezja, która wówczas trafiła już do grupy z Polską i… musiała uznać wyższość Biało-Czerwonych. Do zwycięstwa powiódł nas wtedy swoim golem Grzegorz Lato. Afrykańscy rywale nie byli jednak chłopcami do bicia, wówczas w grupie rolę tę przyjął Meksyk pokonany przez nas (3:1), RFN (6:0) i właśnie ekipę Orłów Kartaginy (3:1).

Kiedy zatem trener Trabelsi mówi o historycznym sukcesie w zasięgu ręki i wielkiej szansie na pierwsze wyjście z grupy na mundialu, ma oczywiście rację, ale tylko częściowo. Bo Tunezja była już krok dalej, przechodząc w przeszłości przez nieco bardziej wymagające eliminacje. Nic nie stoi jej jednak na przeszkodzie w tym, żeby dotarła raz jeszcze do grona szesnastu najlepszych ekip globu.

Nic poza reprezentacjami Holandii, Japonii i, miejmy nadzieję, Polski. I jeszcze kimś w 1/16 finału.

CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA NA WESZŁO:

Fot. Newspix

0 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama