Rayo Vallecano w Europie gra od wielkiego dzwonu. Traf chciał, że gdy po latach klub z Madrytu wrócił do pucharowych rozgrywek, dwukrotnie na jego drodze stanęły bardziej doświadczone na międzynarodowym polu zespoły z… Polski. Jakkolwiek to brzmi, Inigo Perez – trener Rayo – zachwycał się drużynami z Ekstraklasy i opowiedział o lekcji, którą wyniósł z tych spotkań.
Może to kurtuazja, może inaczej mówiłby, gdyby Rayo Vallecano dwa razy doznało porażki w meczach z Polakami. Można tak gdybać, lecz mimo tego, że Hiszpanie punkty stracili ze Szwedami oraz Słowakami, to Lech Poznań i Jagiellonia Białystok zasłużyły na komplementy z ust Inigo Pereza.
Liga Konferencji. Inigo Perez chwali Jagiellonię i Lecha. „Równy lub nawet wyższy poziom niż Rayo”
Trener Inigo Perez bardzo pozytywnie wypowiadał się o Lechu Poznań, gdy odwiedziliśmy Estadio de Vallecas w Madrycie. W Białymstoku skorzystaliśmy więc z okazji i spytaliśmy go o porównanie obydwu polskich klubów z perspektywy ich rywala.
— Poziom Lecha oraz Jagiellonii jest równy lub nawet wyższy niż Rayo. Trenerzy obydwu zespołów dali mi bardzo dużo, nauczyłem się rzeczy, które będę mógł wykorzystać w mojej pracy. Jeśli chodzi o zawodników, to polski piłkarz, zawodnik Jagiellonii czy Lecha, jest piłkarzem zdyscyplinowanym, pełnym energii, dobrze przygotowanym fizycznie. Reprezentuje sobą jakość. Jestem bardzo zadowolony z wyników, bo wiem, z jakim poziomem się mierzyłem. Rozmawiałem też z moim piłkarzem, który rok temu grał z Jagiellonią w Betisie i tym bardziej wiem, czego mogłem się spodziewać, tym bardziej cieszę się wygraną — słodził nam szkoleniowiec Rayo.
Inigo Perez z uśmiechem skomentował też kwestię tego, że przez cały mecz stał przy ławce rezerwowych w samym t-shircie, podczas gdy nawet Adrian Siemieniec był opatulony.
— Jestem Hiszpanem z północy, z Nawarry, okolic Pampeluny. Klimat mamy tam taki sam, podobny, czasami jest nawet zimniej niż tutaj. Od małego jestem przyzwyczajony do chodzenia w krótkim rękawku. Moje dzieci ubierają się dokładnie tak samo! Dochodzą do tego emocje, które generował ten mecz, przez co miałem w sobie wewnętrzny ogień i było mi cieplej — żartował trener Rayo.

Rayo Vallecano wygra Ligę Konferencji? Inigo Perez: Krok po kroku, własnym tempem
Adrian Siemieniec porażkę z Rayo Vallecano uznał za niesprawiedliwą, niezasłużoną. Stwierdził, że przebieg gry sugerował, że to Jagiellonia była „zdecydowanie lepsza na boisku”. Inigo Perez się z takim poglądem nie zgadza.
— Zasługiwaliśmy na wygraną. Przez pierwsze trzydzieści minut gra była wyśmienita, niewiele więcej można było zrobić. Po przerwie byliśmy w stanie strzelić następne gole. Analizowaliśmy wszystko, myśląc o doświadczeniach ze Szwecji czy Słowacji (Rayo traciło tam punkty – przyp. red.). Wiedzieliśmy, że trzeba zagrać lepiej, zachować skupienie. Na koniec była eksplozja szczęścia, bo zasłużyliśmy na to. Wirtualnie jesteśmy już w następnej fazie rozgrywek — stwierdził trener Rayo Vallecano.
Szkoleniowiec wyróżnił też Alfonso Espino, strzelca zwycięskiego gola, który niedawno przeżył osobistą tragedię. Odniósł się do tego, że Rayo Vallecano to faktycznie wielka rodzina.
— To przykład tego, kim chcemy być jako zespół. Jest pełen pasji, serca, energii. Jak wulkan. Kiedy ktoś z naszej grupy cierpi, musimy otoczyć go wsparciem i troską. Wiem, że zespół to zrobił. Podróż przez Europę i puchary z Rayo jest wyjątkowa względem tego, jak wyglądałoby to w innym klubie. Możemy zbudować na tym fundament. Musimy naśladować to, co robią nasi kibice, bo jesteśmy jednością. Tak było nawet przed tym, gdy zostałem trenerem. Rayo to rodzina, nie ma w tym zwrocie grama fałszu, to się czuje — powiedział Inigo Perez.
Rayo Vallecano uchodzi za jednego z faworytów do zwycięstwa w Lidze Konferencji. Na Estadio de Vallecas fani wyryli zresztą napis „Droga do Lipska”. Spytaliśmy Inigo Pereza, czy czuje, że finał jest w ich zasięgu.
— To, co nasi kibice piszą na stadionach, murach, banerach, zapada w pamięci, w głowie. Życzą nam tego w dobrej wierze, to marzenie i podążanie za pasją. Powiedziałem, że wirtualnie jesteśmy w kolejnej rundzie europejskich pucharów, ale myślałem bardziej o gronie dwudziestu czterech drużyn, nie o topowej ósemce. Patrząc na poprzedni sezon czy na poziomy trudności, z którymi się mierzymy, wiem, że to jeszcze nie jest pewne. Gdy nam się uda, też nie będę się puszył, nadal będziemy pokornie szli do tego, co chcemy osiągnąć. Krok po kroku, we własnym tempie — odpowiedział.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Frederiksen: Może Lincoln wcale nie jest taki słaby
- Sędzia tak słaby, że Siemieniec wyszedł z siebie. „Zasłużyłem na kartkę”
- O co gramy w ostatniej kolejce Ligi Konferencji?
- Papszun: Będę kibicował Rakowowi, żeby zaszedł jak najdalej
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix