Lech Poznań przypieczętował awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji, pokonując 2:1 Sigmę Ołomuniec. Bohaterem został (bo kto inny miałby nim zostać?) rzecz jasna Mikael Ishak. Szwed zdobył dwie bramki, a mógł mieć na koncie nawet hat-tricka, gdyby wykorzystał także drugi rzut karny. 32-letni napastnik zbliża się do Włodzimierza Lubańskiego w klasyfikacji najlepszych strzelców polskich drużyn w europejskich pucharach.
– Można szeroko komentować ten rok i tę rundę, ale na jesień mieliśmy trzy cele. Grać wiosną w Pucharze Polski, być w ścisłym wyścigu o mistrzostwo i awansować do fazy pucharowej Ligi Konferencji – zapowiadał przed meczem trener Lecha, Niels Frederiksen.
Dziś udało się osiągnąć ostatni z wymienionych przez niego celów. Lech wiosną zagra w europejskich pucharach – przynajmniej w jednym takim dwumeczu. Fazę ligową kończy na 11. miejscu, co da mu prawo gry w 1/16 finału.
A ponieważ wcześniej zapewnił sobie awans do ćwierćfinału Pucharu Polski i w lidze do lidera traci raptem cztery punkty (mając mecz zaległy), przerwę zimową spędzi chyba w niezłym nastroju.
Przełamanie na wyjeździe
Przed spotkaniem ryzyko, że Lech po meczu z Sigmą podzieli los Legii Warszawa i zakończy zmagania w Lidze Konferencji na fazie ligowej była niewielkie, ale jednak istniało. Niepokojem mogły napawać dotychczasowe wyniki na wyjazdach: fakt, że Kolejorz przegrał w Madrycie powodów do paniki rzecz jasna nie dawał, ale wcześniejsza porażka na Gibraltarze była już mocnym sygnałem ostrzegawczym.
Na szczęście Lech w niezłej sytuacji wyjściowej ustawił się meczami domowymi, gdzie nie przegrał ani z Rapidem Wiedeń, ani z Lausanne-Sport, ani z FSV Mainz.
Dziś być może pomogło mu, że wyjazd w gruncie rzeczy odległością nie przypominał podróży na mecz europejskich rozgrywek. 500 km, jakie dzieli Poznań od Ołomuńca, to dystans, który Lech nieraz pokonuje w drodze na mecze Ekstraklasy.
Dublet Mikaela Ishaka
Na boisku długo nie dało się dostrzec niczego ciekawego – i to dosłownie, bo podgrzewana płyta w Ołomuńcu pokryta była mgłą, z której ledwie wyłaniały się białe koszulki gospodarzy i niebieskie gości. Początek Lech miał niezły, lecz szybko oddał inicjatywę Sigmie. Klasyk powiedziałby – usypiał rywala, by zaatakować w odpowiednim momencie.
Ten nadszedł w 35. minucie, choć pierwsza bramka Lecha owiana była mocną kontrowersją. Z dalszej odległości dośrodkował Joel Pereira, Pablo Rodriguez zderzył się z obrońcą, a ten padł na ziemię trzymając się za głowę. Ruch w jego stronę wykonał bramkarz, piłkarze zawahali się – wszyscy, poza Mikaelem Ishakiem. Ten dopadł do piłki i pięknym lobem umieścił ją za plecami ustawionego wysoko golkipera.
Gracze Sigmy ruszyli z protestami do sędziego, ale ten pozostał niewzruszony – faulu Rodrigueza nie dostrzegł, gry także nie przerwał. Gol został zdobyty prawidłowo.
Kolejorz poszedł więc za ciosem i jeszcze przed przerwą podwyższył na 2:0. Znów z dobrej strony pokazał się Pereiera, cudownym podaniem wysuwając Ismaheela na pozycję sam na sam. Ten pojedynek z bramkarzem Sigmy przegrał, ale za chwilę w pole karne wpadł Rodriguez i tym razem arbiter nie miał wątpliwości – był faul, tyle, że dla Lecha. Wskazał na jedenasty metr.
Pierwotnie do piłki podszedł Luis Palma i… uderzył fatalnie. Jan Koutny bez problemu odbił jego uderzenie. Sędzia zarządził jednak powtórkę, dostrzegając, że obrońcy Sigmy zbyt szybko wbiegli we własne pole karne.
Do powtórzonej jedenastki podszedł już Mikael Ishak i tym razem nie zostawił Koutnemu najmniejszych szans. Czeski bramkarz poleciał w jedną stronę, piłka w drugą i Szwed cieszył się z drugiego gola w tym spotkaniu.
A w europejskich pucharach w barwach Lecha – już z 28. Tym samym Ishak goni rekord Włodzimierza Lubańskiego, który jest najlepszym strzelcem polskich klubów na europejskiej arenie. Legendarny napastnik zdobył takich bramek 30.
Mógł być nawet hat-trick
Szwedzki napastnik Kolejorza mógł zbliżyć się nawet do Lubańskiego na jedną bramkę – wystarczyło, by po przerwie zrobił to, co w pierwszej połowie przyszło mu z łatwością: wykorzystał rzut karny. Ale za drugim podejściem, bo sędzia kolejną jedenastkę dla poznaniaków podyktował w 59. minucie, uderzył tak, że Koutny zdążył ze skuteczną interwencją.
Chwilę później Lecha uratował spalony, gdy wydawało się, że doczekamy się kolejnego karnego – tym razem dla przeciwnika. Ale, na szczęście dla polskiej drużyny, napastnik Sigmy był podczas podania najbliżej bramki Bartosza Mrozka.
Sigma honorowego gola strzeliła dopiero w końcówce, gdy w zamieszaniu po rzucie rożnym piłkę do bramki Lecha wepchnął Jan Kral. Czeski zespół rzucił się do ataku, ale ostatecznie bramka Krala była jego ostatnim słowem.
Tuż po ostatnim gwizdku wydawało się, że brak wyrównującej bramki będzie dla Sigmy wyjątkowo bolesny – zespół z Ołomuńca był bowiem pierwszym zespołem „pod kreską”, mimo że kilka innych drużyn z dorobkiem siedmiu punktów meldowało się w fazie play-off. Już po zakończeniu spotkania Sigma – Lech wyniki innych spotkań ułożyły się jednak tak, że Sigma awansowała do fazy pucharowej jako ostatni zespół!
Sigma Ołomuniec – Lech Poznań 1:2 (0:2)
- 0:1 – Ishak 35′
- 0:2 – Ishak 45+1′ (z rzutu karnego)
- 1:2 – Kral 84′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Papszun pożegnał się w swoim stylu. Siermiężnym, skutecznym 1:0
- Niespodzianka w Warszawie. Legia wygrała mecz!
- Kontrowersja w Alkmaar. Pululu wyleciał z boiska
Fot. Newspix.pl