Real znów na zwycięskiej ścieżce. Wygrana z pomocą… Rodrygo

Marcin Ziółkowski

14 grudnia 2025, 23:14 • 5 min czytania 2

Xabi Alonso nie ma ostatnio łatwego życia w Madrycie, ale po każdej burzy pojawia się słońce. Właśnie delikatnie się wychyliło i uśmiechnęło. Po porażce w słabym stylu w Lidze Mistrzów z Manchesterem City, nadeszło zwycięstwo na trudnym terenie w Kraju Basków. Choć Deportivo Alaves po potrójnej zmianie dostało impuls i było nawet bliskie sensacji – Real Madryt zrobił to, co do niego należało. Zwyciężył 2:1.

Real znów na zwycięskiej ścieżce. Wygrana z pomocą… Rodrygo
Reklama

Życie jak w Madrycie to obecnie synonim pewnych problemów

Real Madryt znalazł się w trudnym położeniu – oczywiście na miarę swoich możliwości i potencjału. Sześć punktów na piętnaście możliwych do zdobycia w ostatnich pięciu kolejkach to wynik bardzo zły. Mogłoby się wydawać, że na tym etapie sezonu drugie miejsce w tabeli to żadna tragedia, ale coś ewidentnie się popsuło.

Xabi Alonso miał świetny początek, a walczy teraz o utrzymanie posady. W mediach wymienia się Alvaro Arbeloę i Zinedine’a Zidane’a jako potencjalnych następców. Spotkanie w Vitorii-Gasteiz zapowiadało się o tyle ciekawie, że gospodarze to drużyna, która ciężkiej pracy się nie boi.

Reklama

Czołówka pod kątem popełnionych fauli (245, a Real na drugim biegunie – 153), ale także wygranych pojedynków główkowych (157). Do tego Baskowie to także zespół znany z małej liczby kreowanych okazji (17), ale mający świetny wynik pod kątem straconych bramek (15, tyle co Real Madryt). W Deportivo Alaves nogi się nie odstawia, ale też jest dużo fizyczności.

Xabi Alonso z racji na dwie czerwone kartki lewych obrońców z Celtą Vigo został niejako zmuszony do wystawienia debiutanta. Swoją szansę otrzymał Victor Valdepenas. Poza Alvaro Carrerasem i Franem Garcią – wykluczeni z tej rywalizacji byli też Endrick i Dani Carvajal. Eduardo Coudet wymienił w porównaniu z poprzednią kolejką jedynie Andera Guevarę na byłego piłkarza Królewskich – Antonio Blanco.

Mbappe – madrycka odpowiedź na problemy

Przez pierwszy kwadrans trudno było zobaczyć Deportivo Alaves przy piłce. Podopieczni Xabiego Alonso postawili sobie za cel szybkie objęcie prowadzenia. Najlepsze okazje miał Kylian Mbappe – jedna z prób minimalnie minęła poprzeczkę bramki Antonio Sivery.

Zmiana wyniku nastąpiła jednak dopiero po 24 minutach. Jude Bellingham z głębi pola doskonale podał na skrzydło do Mbappe. Bliski przejęcia tej piłki był Antonio Blanco, ale z racji dynamiki akcji nie miał szans na dalszą reakcję. Lider strzelców La Liga zbiegł do środka i z linii pola karnego strzelił swojego 17. gola w tym sezonie.

Nie trzeba było długo czekać na kolejne ataki. Jude Bellingham po rzucie rożnym trafił co prawda na 2:0, ale Victor Garcia błyskawicznie zauważył, że Anglik przyjął piłkę ręką. Od tego momentu Królewscy postawili na kontrolowanie swojej jednobramkowej przewagi. Starcie przeniosło się głównie do środka pola, co było w teorii dobrą wiadomością dla Alaves. Nie przeszli jednak do konkretów przez długi czas.

Najlepszą okazję mieli przed zejściem do szatni. Po stałym fragmencie gry piłka dotarła w pole karne do Pablo Ibaneza, a ten z kilku metrów trafił w głowę Thibauta Courtois. Baskowie widocznie odstawali od Królewskich. Na Estadio Mendizorrotza mieliśmy do czynienia z kontrolą meczu w wykonaniu Realu Madryt.

Zmiany ożywiły spotkanie. Znów trafił też Rodrygo

Obaj trenerzy nie zmienili nic w przerwie. Królewscy postanowili szybciutko „sprawdzić” między słupkami Antonio Siverę.

29-latek najpierw obronił próbę Mbappe, a po kilku sekundach w tej samej akcji wyciągnął się jak struna, gdy strzelecką niemoc w lidze chciał przełamać Vinicius Junior. Brazylijczyk czeka na bramkę od 4 października.

Mecz wrócił następnie do znanej sobie fazy – sporo było pojedynków w środku pola. Minimalizm Realu się zemścił. Eduardo Coudet miał niesamowitego nosa ze zmianą Carlosa Vicente. W minutę po wejściu na boisku za Calebe, wybiegł on w idealnym momencie do podania Antonio Blanco i pokonał Courtois.

Nie będzie kłamstwem stwierdzenie, że zmiennik Brazylijczyka zrobił w jednej akcji więcej niż on sam przez godzinę. Wspomniany Vicente po paru minutach mógł mieć też asystę. Po doskonałym podaniu na prawą flankę, zawodnik jeszcze niedawno będący na ławce znakomicie dorzucił piłkę na pole karne do innego zmiennika – Toniego Martineza. Były napastnik Porto nie trafił jednak w światło bramki.

Swoje piętno w historii tego meczu odcisnął też Rodrygo, który w środku tygodnia – po 281 dniach – doczekał się kolejnego trafienia dla Realu. Po dograniu Viniciusa Juniora zewnętrzną częścią stopy, wypychany latem zawodnik ponownie trafił do siatki. Nie mógł wybrać sobie lepszego momentu.

W przeciwieństwie do pierwszej połowy, w poczynaniach Alaves było widać chęć kolejnej zmiany wyniku. Baskowie po zmianach na 20 minut do końca (Vicente, Alena, Martinez) dostali pewien impuls, ale nie starczył on na długo.

Gospodarze o mały włos nie przypłacili ostatnich minut kolejną utratą gola. Bellingham spartolił prostą akcję z bliska, bo zwyczajnie nie trafił dobrze w piłkę. Xabi Alonso mógł odetchnąć – Victor Garcia zakończył spotkanie, a strata czterech punktów do Barcelony utrzymała się po siedemnastu meczach obu drużyn. Królewscy niby byli lepsi, oddali dwa razy więcej strzałów, ale nie mogą być na pewno zadowoleni z tego, jak w pewnym momencie stracili kontrolę nad meczem.

Deportivo Alaves – Real Madryt 1:2 (0:1)

  • 0:1 – Mbappe 24′
  • 1:1 – Carlos Vicente 70′
  • 1:2 – Rodrygo 76′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

2 komentarze

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Reklama
Reklama