Wystrzał Bobcka, spokój Carvera i Lechia wyszła z minusa

Paweł Paczul

19 grudnia 2025, 15:19 • 7 min czytania 3

Podsumowujemy kluby z Ekstraklasy zaczynając od dołu tabeli, więc Lechia wskakuje szybko, ale tylko dlatego, że odjęto jej przed nowym sezonem pięć punktów – w przeciwnym razie nie byłby to klub wiszący nad kreską, a po prostu solidny średniak z szansą na coś więcej (w sumie kto przy tej płaszczyźnie tabeli jej nie ma). Zatem organizacyjnie wciąż jest wiele do poprawy, niektórzy przecież uważają, że te pięć odjętych punktów to śmiech na sali, ale sportowo gdańszczanie wyglądają całkiem, całkiem.

Wystrzał Bobcka, spokój Carvera i Lechia wyszła z minusa
Reklama

Trudno porównywać jak Lechia wygląda na tle innych zespołów, które w ostatnim (szeroko mówiąc) czasie miały odejmowane punkty. Cracovia zaczynała sezon 20/21 z takim samym minusem, co biało-zieloni, natomiast po osiemnastu kolejkach miała mniej oczek, bo właśnie osiemnaście. Z tym że tam przewaga nad strefą spadkową była większa, ponieważ chodziło o dwa punkty – Lechia nie ma ani jednego – ale jednocześnie Pasy miało dużo łatwiej, skoro przy okazji reformy rozgrywek leciała tylko jedna drużyna i te przewagę trzeba liczyć od czerwonej latarni w tamtym czasie (Stali Mielec).

Było też na przykład Zagłębie Lubin w sezonie 12/13, które startowało z poziomu minus trzy, ale ono kompletnie się tym nie przejęło, będąc po osiemnastej kolejce już ósme. Jeszcze inną historią była ta Jagiellonii, której zabrano 10 punktów. Ona po osiemnastu spotkań miała 16 punktów i punkt przewagi nad strefą spadkową.

Reklama

Są to więc różne przypadki, ale jest mimo wszystko wspólny mianownik – otóż żaden z tych zespołów nie dał się zakopać na starcie sezonu, nie podłamał się, tylko wierzył i skutecznie działał w kwestii odrobienia minusa. Jagiellonia nie spadła – ba, zajęła świetne dla okoliczności szóste miejsce – Cracovia też nie, kończąc na dwunastej lokacie, Zagłębie było dziewiąte. Spadł za to niewymieniony wcześniej Ruch, z tym że on przed sezon stracił ledwie oczko, dopiero potem dołożono mu kolejny bagaż (a i tak problemy finansowe były po prostu ogromne). Pytanie jak będzie z Lechią.

Jeśli utrzyma poziom z jesieni, to pewnie podobnie. Sportowo to za mocny zespół, żeby zjechać do pierwszej ligi.

Wydaje się, że w takich momentach kluczowy jest po prostu spokój, a Carver dał go zespołowi. Mówił: – Byłoby fajnie zacząć sezon z zerem, jeśli chodzi o punkty, ale nie byłem przerażony tym, że mieliśmy ujemne punkty. Jak dołączałem do Lechii, to była ona w gorszej sytuacji. Jako sztab i zespół nie rozmawialiśmy na ten temat.

Cóż – nie takie historie w Lechii się działy, żeby być specjalnie zdziwionym.

Carver to dźwignął

Ten spokój był ważny, a przecież można było się wściec. Nad Lechią wisiał nadzór transferowy, bo trudno mówić o zakazie i ruchy do klubu były dość powolne. Na poważniejszych zawodników trener musiał czekać do września – wtedy do klubu trafiali Rodin, Kurminowski czy Kłudka (inna sprawa, że ten ostatni nikogo swoją grą nie porwał, a ten drugi jest w cieniu Bobcka, choć na pewno jest jego wartościowym uzupełnieniem).

W każdym razie są trenerzy, którzy ostro biliby w zarząd, nie bawili się w półsłówka. Tymczasem zdaje się, że trener najostrzejszy był po meczu z Zagłębiem Lubin: – Niektórzy z nich na pewno musieli wziąć wolne z pracy, żeby wspierać nas od pierwszej do ostatniej minuty. Gdybyśmy pokazali tyle pasji i ducha, co oni, to wtedy rezultat byłby inny. Dlatego sztab i wszyscy zawodnicy złożą się na podróż kibiców. Ten klub jest przede wszystkim dla ludzi z Gdańska, a taka postawa na boisku nie jest naszym standardem.

I po meczu z Jagiellonią, gdy już wyraźnie prosił o transfery: – Ekstremalnie ciężko pracujemy nad transferami, do zakończenia okienka zostało 8 dni. Dwóch zawodników czeka na pozwolenie na pracę, ale będzie jeszcze więcej graczy. Mam nadzieję, że obrońcy są w drodze.

Natomiast w porównaniu do różnych innych zdań, które słyszy się na konferencjach w tej lidze, to wciąż nic ciekawego.

A ten początek w wykonaniu Lechii był absurdalny. Mimo że strzelała dwa albo i trzy gole w meczu, nie była w stanie wygrać żadnego spotkania. Nad kreskę minus pięciu oczek wyszła dopiero po ósmej kolejce! Potem jednak zespół ruszył i owszem, zdarzały się wpadki, ale korzystając z absolutnie losowych wyników reszty stawki i płaskości tabeli, udało się przy swojej lepszej formie wygramolić się ze strefy spadkowej.

Wydarzenie rundy

Wystrzał Bobcka. To, że Słowak jest nieprzeciętnym zawodnikiem, było już wiadome dłuższy czas, niemniej przed tym sezonem mieścił się jeszcze w kategorii ciekawostek. Czyli wiedzieliśmy, że Lechia ma niezłego zawodnika z przodu, który strzelał w pierwszej lidze i strzelał jako beniaminek, ale nie wiedzieliśmy, że to może być aż taki kozak. No bo na wyczyny w pierwszej lidze jeszcze trzeba patrzeć przez palce, na przykład Arak strzela tam sporo, a w Ekstraklasie wiadomo – nic albo prawie nic. Potem po powrocie Lechii do elity Bobcek swoje sztuki potrafił upolować, ale też przez problemy ze zdrowiem trochę czasu stracił.

Teraz jednak zrobił znaczący krok do przodu, nic mu nie przeszkadzało i już nikt nie może podważyć jego strzeleckich osiągnięć.

Dość powiedzieć, że facet ma trzynaście bramek po jesieni, czyli więcej niż w analogicznym okresie Koulouris rok temu (11), który potem nabił w sumie 28 sztuk i wszyscy jednogłośnie okrzyknęli go snajperskim geniuszem na poziomie Ekstraklasy.

I słusznie, ale może… Bobcek będzie jeszcze lepszy? Kowal mówi, że Koulourisa nie dało się w Pogoni zastąpić, natomiast gdyby w Szczecinie mieli Bobcka, musiałby raczej zmienić zdanie. Tyle że o tym się nie przekonamy, ponieważ Słowak jest poza zasięgiem Pogoni i jakiegokolwiek innego polskiego klubu, nawet miliony Dobrzyckiego nic by tu nie wskórały. Raz, że chyba nawet on nie odważyłby się zapłacić tyle, ile Lechia chce, czyli około dziesięciu baniek, a dwa, Bobcek na transfer wewnątrz ligi nie musi już patrzeć.

Odejdzie za duże pieniądze za granicę, gdzie ma szansę zrobić sporą karierę – można mu życzyć takiej na poziomie Milinkovicia-Savicia, który też wyjeżdżał z Gdańska i zaszedł wysoko.

Pytanie: kiedy Bobcek spakuje swoje walizki. Lechia nie chce, żeby to się stało zimą i nic dziwnego, zbyt skomplikowałaby sobie walkę o utrzymanie.

Rozczarowanie rundy

Gra w defensywie. Oczywiście trzeba tutaj znać miarę i powiedzieć sobie jasno, że nikt nie oczekiwał przemiany biało-zielonych w jakiś perfekcyjny monolit, który straci pięć bramek na krzyż. Niemniej – oczekiwaliśmy choć minimalnego postępu, a jest gorzej, skoro po osiemnastu meczach tamtego sezonu Lechia miała 33 bramki w plecy, a teraz ma 37.

Zatrudnienie Rodina było krokiem w dobrą stronę, natomiast wciąż nie ma w tyłach odpowiedniej jakości. Nie przekonują ani bramkarze (obojętnie na jakiego wskazać), ani koledzy Rodina, szczególnie ci zagraniczni – Diaczuk, Vojtko, reszta ferajny. To gracze po prostu… tacy sobie. Co najwyżej.

A muszą grać, ponieważ wystawienie rezerwowych w pucharowym starciu z Górnikiem Zabrze skończyło się koszmarem, duet Pllana-Olsson miałby problem z upilnowaniem żółwia. Sow i spółka roznieśli więc Lechię, która odpadła z rozgrywek i to każe dawać na tacę z intencją o zdrowie Rodina, bo jeśli on by wypadł, to Lechia zostałaby w tyłach z połową poważnego piłkarza (Wójtowicz pod koniec rundy obiecał, że coś z niego będzie).

Największa potrzeba na wiosnę

No i cóż tutaj kwestia jest dość prosta – poprawić obronę. Łatwiej będzie się Lechii żyło, jeśli nie będzie musiała strzelać trzech czy czterech bramek, by zdobywać jakieś punkty.

Po drugie – utrzymać skład. Bobcek to jedno, ale na pewno będą też chętni na Kapicia, Menę czy Żelizkę. To przecież również świetni piłkarze. W ogóle chyba za mało mówi się o Kapiciu, on może nie ma wybitnych liczb jak na ofensywnego pomocnika, ale jest dla Lechii kluczowy – to mózg tej drużyny, na którego zawsze można liczyć, bo nie opuszcza właściwie żadnych spotkań ze względu na urazy. Kokosów już nie będzie kosztował, w końcu ma 30 lat, ale mógłby myśleć o jakimś dużym kontrakcie w egzotycznym miejscu.

Po trzecie – przetrwać rundę bez problemów organizacyjnych. Jesienią znów pojawiały się newsy o problemach z wypłatami, choć nie było tak gorąco jak niegdyś. Niemniej do ideału wciąż daleko.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

3 komentarze

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama