Rok w piłce to wieczność. Ostatniego dnia listopada 2024 roku Wisła Płock przegrała z Kotwicą Kołobrzeg 0:2. Dziś klub położony przez Adama Dzika jest w okręgówce, a Nafciarze… na samym szczycie Ekstraklasy. I to po serii ośmiu meczów bez porażki w lidze, choć znacznie częściej wypomina się inną – pięciu ostatnich spotkań bez zwycięstwa. Czy wysokie miejsce beniaminka jest dowodem na słabość czołówki? Tak. Czy płocczanie osiągnęli je głównie dzięki defensywie? Tak. Ale przecież nic w tym złego – to ich należy uznać za najlepszą ekipę w stawce i jednocześnie rewelację rozgrywek. A Mariusza Misiurę – za największą gwiazdę tego zespołu.
To artykuł z cyklu naszych podsumowań rundy jesiennej w Ekstraklasie. Codziennie publikujemy teksty o dwóch kolejnych klubach, począwszy od tych zajmujących najniższe miejsca w tabeli.
Za nami absurdalna runda. Jedenaście punktów różnicy pomiędzy liderem a ostatnim zespołem w stawce jest tego najlepszym dowodem. Wisła Płock zbierała średnio 1,66 punktu na mecz. Jej dorobek (30 oczek) dałby…
- Na półmetku sezonu 24/25: szóste miejsce (i osiem punktów straty do lidera)
- Na półmetku sezonu 23/24: szóste miejsce (jedenaście punktów straty do lidera)
- Na półmetku sezonu 22/23: trzecie miejsce (jedenaście punktów straty)
- Na półmetku sezonu 21/22: szóste miejsce (dwanaście punktów straty do lidera)
Podsumowanie rundy jesiennej Ekstraklasy – Wisła Płock
Nie da się uciec od faktów – w każdym innym sezonie z osiemnastozespołową ligą Nafciarze nie byliby nawet blisko tego, by uznać ich za najlepszą drużynę w rundzie jesiennej. Ale to przecież nie ich wina, że praktycznie każdy zespół z czołówki notował w tym sezonie już spadek formy. Co z tego, że rozgrywając zaległe mecze, Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok miały szanse na pierwsze miejsce, skoro nie potrafiły wygrać meczu.
A Wisła swoje szanse wykorzystywała. Była najstabilniejszym zespołem w całej stawce. I czy skończyłaby rundę na pierwszym, trzecim czy szóstym miejscu – i tak należałoby ją za to głośno chwalić, co niniejszym czynimy.
Wisło, byłaś wzorem tego, jak powinien wyglądać beniaminek.
Mariusz Misiura nie lubi, kiedy mówi się, że jego zespół gra defensywnie. I przychylamy się do tego, że to nie do końca precyzyjny skrót myślowy. O wiele trafniejsze byłoby zdanie: Wisła Płock osiąga swój sukces dzięki dobrej defensywie, świetnej organizacji gry, poszukiwaniu szans w szybkim ataku, z kilkoma momentami fajerwerków ofensywnych.
Zacznijmy od tych ostatnich, żeby odkłamać stereotyp Nafciarzy stojących autokarem w swoim polu karnym, na co mogłaby wskazywać liczba straconych bramek (zaledwie dwanaście). Jak to w polskim filmie – momenty były. Kapitalna bramka Pacheco z Bruk-Betem z siedemnastego metra. Czy inna akcja bramkowa z tą drużyną, gdy cztery podania z pierwszej piłki przeniosły Wisłę z akcji defensywnej do akcji bramkowej. Gol z Piastem, gdy drogę do bramki otworzyła najpierw efektowna piętka Nowaka, a później idealna wrzutka Kuna. Czy wreszcie zjawiskowy gol samego Kuna – zewniakiem, od poprzeczki i pleców bramkarza.
Ciasteczko z wolnego Pacheco, po którym Cojocaru nawet się nie ruszył. Albo inne ze stałego fragmentu gry – Salvadora w starciu z Rakowem. Wisła zapewniała też emocje – by wspomnieć chociażby gola na wagę trzech punktów w ostatniej akcji meczu przeciwko Zagłębiu. To nie jest drużyna, która polowała na gole z padliny. Owszem, była oszczędna w ofensywie, owszem, często oddawała pole gry rywalom czekając na szybki atak (średnio 43% posiadania piłki, niższe miał tylko jeden zespół w lidze), ale jednocześnie pod bramką przeciwnika często zachowywała jakość. I nie uciekała się do prostych środków – grała piłką, wyprowadzała akcje od bramkarza, a nie kopała byle dalej.

Oszczędna ofensywa
Nie uciekniemy jednak od tego, że nie była to ekipa, która w pierwszej kolejności stawiała na atakowanie. Kilka statystyk z aplikacji Superscore:
- sytuacje bramkowe na mecz – 1,8 (16. miejsce w lidze)
- strzały na mecz – 11,8 (15. miejsce w lidze)
- celne strzały na mecz – 3,8 (14. miejsce w lidze)
- średnia liczba celnych podań na mecz – 288 (14. miejsce w lidze)
Zadajmy jednak fundamentalne pytanie – czy to źle? Wisła grała pragmatycznie, z pomysłem, a nie bujała w obłokach. W ostatnich latach widzieliśmy wielu beniaminków chcących grać to samo, co w pierwszej lidze, których szybko weryfikowała rzeczywistość. Sam trener Misiura podkreśla, że próbuje znaleźć sposób na każde spotkanie, a zespół za tym idzie.
– Przygotowując się do meczu z Rakowem czy Legią chcemy wygrać i pokazujemy piłkarzom, jak chcemy to zrobić. I ja wiem, że jest wiara, że my to zrobimy. Przykład drugiej kolejki – gramy z Rakowem, przegrywamy 0:1, „Sekul” nie strzela karnego. Wydaje się, że to jest moment, żeby beniaminek się właśnie załamał i spakował. A „Sekul” podbiega do mnie, pije wodę i mówi że, za przeproszeniem, zaraz ich jebniemy. I wygrywamy 2:1. Udało się stworzyć drużynę przez duże D – opowiadał szkoleniowiec Wisły w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.
Misiura jest pewny siebie i to on jest dziś największą gwiazdą Wisły. Zaraża aurą, jak chociażby po drugiej porażce z rzędu (najpierw przegrał z Arką, a potem z Jagiellonią), po której wypowiedział się następująco:
– Powiem szczerze, że czuję niesamowitą dumę. Może nie radość, ale dumę z tego, jak Wisła Płock wyglądała na tle najlepszej drużyny w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w środowisku, w którym zawsze jest mało, mało i mało, a często zapominamy, gdzie byliśmy 15 miesięcy temu, a gdzie jesteśmy teraz. I to samo powiedziałem drużynie, że rozpiera mnie ogromna duma.
To rzadkie podejście, bo mówienie o dumie po porażce może się źle zestarzeć. W tym konkretnym przypadku się opłaciło, bo Wisła nie przegrała już w lidze do końca rundy.
Czarodziej od nietypowych odpraw. Historia Mariusza Misiury
Pamiętacie sezon, w którym ekipa z Płocka spadła z Ekstraklasy? Był on kuriozalny, bo przecież początek sezonu spędziła wtedy… na czele tabeli. Zresztą, nawet w tym sezonie widać pewne analogie do tamtego okresu:
- wtedy w pierwszych sześciu kolejkach Wisła miała pięć zwycięstw i remis, przegrała dopiero w siódmej, teraz też.
- wtedy Wisła miała 28 punktów na półmetku, teraz ma 30
Niech to będzie historia ku przestrodze. Nie tyle przed spadkiem z ligi, bo powtórzenie takiej kampanii to scenariusz niemalże science-fiction, ale przed tym, że wiosna może być znacznie trudniejsza, choć teraz szanse na degradację są czysto teoretycznie większe niż wtedy, co jest zasługą absurdalnie płaskiej tabeli. Wtedy od strefy spadkowej Wisłę dzieliło dwanaście puntów, a dziś jedenaście, ale… od ostatniego miejsca. A od czerwonej strefy – zaledwie dziesięć oczek.
Optymiści przywołają trzy inne historie. W trzech z czterech sezonów rozgrywanych w formacie osiemnastozespołowym, zimowy lider dowoził na koniec sezonu tytuł mistrzowski. Dwukrotnie zrobił to Lech Poznań (21/22, 24/25), raz Raków Częstochowa (22/23), sztuka ta nie udała się jedynie Śląskowi Wrocław, który dał się przeskoczyć Jagiellonii (23/24). Wisła nie jest jednak jeszcze gotowa na mistrzostwo Polski – to raczej żadna kontrowersja.
Wydarzenie rundy
Znakomita gra w defensywie. Wisła straciła zaledwie dwanaście bramek, co dało średnią 0,66 wpuszczonego gola na mecz. Drugimi najlepiej broniącymi zespołami są Korona Kielce i Piast Gliwice, które straciły po dziewiętnaście goli. Od sezonu 21/22 (pierwszy sezon z osiemnastoma zespołami) tylko raz zdarzyło się, by ktoś na półmetku rozgrywek miał lepszy bilans straconych goli.
- Raków Częstochowa 24/25 (1. miejsce) – 11 straconych goli (0,61 na mecz)
- Wisła Płock 25/26 (1. miejsce) – 12 straconych goli (0,66 na mecz)
- Lech Poznań 21/22 (1. miejsce) – 13 straconych goli (0,68 na mecz)
- Raków Częstochowa 22/23 (1. miejsce) – 12 straconych goli (0,71 na mecz)
- Cracovia 22/23 (9. miejsce) – 12 straconych goli (0,71 na mecz)
- Piast Gliwice 23/24 (9. miejsce) – 14 straconych goli (0,77 na mecz)
Do tego dochodzi inna imponująca statystyka – ani razu nie zdarzyło się, by Nafciarze stracili więcej niż jednego gola w meczu. Ostatni zespół w XXI wieku mogący pochwalić się takim wyczynem to Legia Warszawa z sezonu 07/08, której defensywa stworzona była z ligowych gwiazd: Dicksona Choto, Wojciecha Szali, Jakuba Wawrzyniaka, Piotra Bronowickiego czy wchodzących z ławki Jakuba Rzeźniczaka i Inakiego Astiza, a w jej bramce stał Jan Mucha. Zespół prowadzony przez Jana Urbana więcej niż jednego gola stracił dopiero w 20. kolejce. Jeśli Wisła chce przebić ten wyczyn, będzie musiała przetrwać dwa pierwsze wiosenne mecze – z Rakowem u siebie i z Piastem na wyjeździe.
Co mocna defensywa Wisły Płock oznacza w praktyce? Według statystyk StatsBomb:
- ma trzecie miejsce w lidze pod względem xG rywali (0,97)
- strzały jej rywali mają najniższe xG w lidze (0,07)
- jej rywale oddają niewiele uderzeń z sytuacji, gdy naprzeciwko strzelca jest tylko bramkarz (1,44 na mecz przy średniej ligowej 1,73)
- rywale mają też niewielkie xG po stałych fragmentach (0,2 przy średniej ligowej 0,3)

Generalnie – przeciwnicy Nafciarzy oddają strzały o niskiej jakości, co jest dowodem na świetną grę defensywną tego zespołu. Dużą zasługą Mariusza Misiury jest to, że w ogóle nie miesza w defensywie. Trójka stoperów opuściła łącznie w lidze… zaledwie jedenaście minut. Marcus Haglind-Sangre i Andrias Edmundsson zagrali wszystko od deski do deski, a Marcin Kamiński zszedł w końcówce pierwszego meczu w sezonie. Imponująca stabilność.
Wśród defensorów wyróżniał się zwłaszcza reprezentant Wysp Owczych, za którym bardzo nieoczywista droga. Zaczynał w Polsce od drugiej ligi (Chojniczanka Chojnice), gdzie trafił jako rezerwowy Aguilas FC grającego w hiszpańskiej czwartej lidze. Od tamtej pory odnalazł się na każdym centralnym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Wyróżnia go twarda gra i duża jakość przy blokowaniu strzałów, co robi dzięki swojej zwrotności i czytaniu gry. Bryluje w wielu statystykach na tle innych ligowców (źródło: Superscore):
- łącznie 21 przechwytów (6. miejsce w lidze)
- 115 wybić piłki (4. miejsce w lidze)
- 20 zablokowanych strzałów (5. miejsce w lidze)
- 31 udanych bloków defensywnych (8. miejsce w lidze)
- 0 błędów prowadzących do gola
- 60% wygranych pojedynków (10. miejsce w lidze)
Klasa, a teoretycznie to on stanowił największą zagwozdkę, bo przecież Marcin Kamiński ma za sobą prawie dwieście meczów w Niemczech, a Haglind-Sangre jest dużo bardziej doświadczonym obrońcą.
Rozczarowanie rundy
Wiszenie na miejskich dotacjach. To nie tyle rozczarowanie, co solidna łyżka dziegciu w beczce miodu. W 2025 roku miasto przeznaczyło na piłkarską Wisłę aż 18,5 miliona złotych. To ścisła czołówka na mapie Polski, jeśli chodzi o samorządowe wsparcie.
Pozytywną informacją jest natomiast to, że w 2026 roku Nafciarze otrzymają już znacznie mniejsze dofinansowanie od ratusza. Jak podaje Portal Płock, w budżecie zaplanowane jest na ten cel 8,7 mln złotych, czyli o prawie dziesięć milionów złotych mniej.
I to jak najbardziej pozytywna tendencja.
Największa potrzeba na wiosnę
Ligowa gwiazda. Jeśli Wisła chce na poważnie myśleć o pucharach, powinna dorobić się choć jednej gwiazdy wśród piłkarzy ofensywnych. Bo dziś, jeśli wyróżniać jej indywidualności, to tylko te defensywne.
– Myślimy o wzmocnieniu środka pola. Przyda się bardzo dobry defensywny pomocnik, „dziesiątka”, piłkarz na wahadło – potrzebujemy intensywności. Lecoeuche już czasem oddychał rękawami, to samo Żan Rogelj. Przydałby się jeszcze z jeden zawodnik tutaj – tak prezes klubu, Piotr Sadczuk, zapowiadał w „Radiu dla Ciebie”.
I my, jako bezstronni widzowie, najbardziej ostrzymy sobie zęby na tę dziesiątkę.
WSZYSTKIE PODSUMOWANIA RUNDY W EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Zagłębie Lubin. Pozytywne zaskoczenie jesieni w Ekstraklasie
- Radomiak chciałby być jak Jan Grzesik – kiedyś solidny, teraz topowy
- Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
- Pogoń znów kręciła się wokół Grosickiego. Ostatni raz?
- Motor się trochę zaciął. Bez Czubaka byłoby sporo gorzej
- Arka jest nad kreską, ale Szwarga chce wzmocnień. I słusznie
- Wystrzał Bobcka, spokój Carvera i Lechia wyszła z minusa
- Jesień Piasta Gliwice jak runda Frantiska Placha. Im dalej, tym lepiej
- Widzew, czyli jak przejść przez rundę na barkach Bergiera…
- Gdyby nie liczby Nowaka, z przodu byłaby padaka
- Symbolem jesieni Bruk-Betu jest Andrzej Trubeha
- Gniew, wstyd i bezradność. Koszmar Legii Dariusza Mioduskiego
Fot. newspix.pl