Takie oto pismo rozesłał PZPN do bukmacherów. Jest to więc dowód na to, iż sprawa Huberta Siejewicza znowu jest badana. Przez moment nawet uwierzyliśmy, że faktycznie rozważany jest wariant przywrócenia tego arbitra do prowadzenia meczów ekstraklasy, ale wystarczyły dwa telefony i wszystko jest jasne – Siejewicz nie ma żadnych szans na powrót do sędziowania na szczeblu centralnym, przynajmniej za kadencji obecnych władz. Można spłodzić na ten temat milion artykułów, można wałkować to w mediach przez miesiąc, można robić czytelnikom wodę z mózgu, ale na koniec i tak wszystko sprowadza się do jednego: Siejewicz nie wróci. Przewinienie, którego się dopuścił, czyli zakaz obstawiania u bukmacherów, władze PZPN uznają za dyskwalifikujące. Czyli nie takie na żółtą kartkę, lecz na czerwoną.
Zapytacie – po co więc na nowo to śledztwo? Odpowiemy – pewnie po to, by sprawdzić, czy Siejewicz może prowadzić mecze na szczeblu lokalnym, tam gdzie rządzi okręgowy związek. Ale w gruncie rzeczy lepsza odpowiedź będzie inna: to całe śledztwo jest bez sensu. Po prostu – bez sensu. Ktoś wykona kawał zupełnie niepotrzebnej roboty, w dodatku i tak się niczego nie dowie.
Kariera pana Huberta została zakończona. Cóż, może niech popyta o robotę w C+, bo tam chyba zwolni się miejsce Sławomira Stempniewskiego? Co sądzicie – Siejewicz jako ekspert byłby wiarygodny czy też powinien się całkowicie przebranżowić?