Reklama

Mircea Lucescu oskarżony o rasizm przez byłego piłkarza Szachtara

Marcin Ziółkowski

11 listopada 2025, 23:58 • 4 min czytania 1 komentarz

Mircea Lucescu to wybitny rumuński trener, który uczynił Szachtara Donieck prawdziwym piłkarskim imperium Europy Wschodniej. Po latach od czasów wspólnej pracy jeden z jego byłych piłkarzy zarzucił mu rasizm. Mowa o Juliusie Aghahowie, którego świat piłki nożnej poznał przy okazji MŚ 2002 w Korei i Japonii. Znany głównie z efektownych salt po swoich bramkach Nigeryjczyk zaskoczył w ostatnim wywiadzie swoją wypowiedzią.

Mircea Lucescu oskarżony o rasizm przez byłego piłkarza Szachtara

Lucescu to trener rasista. Słowa od zawodnika, który… u nikogo tyle nie pograł

Aghahowa grał w Szachtarze dwa razy – w obydwu przypadkach u Lucescu. Rumuński trener wystawił go przez całą swoją karierę łącznie w 93 spotkaniach (kolejny na liście: w 36). Jeśli spojrzymy wnikliwie w to, ile minut otrzymywał od poszczególnych szkoleniowców, tutaj także dominuje Lucescu. U niego wynik wynosi blisko 4600 minut – u kolejnego to… raptem 2555.

Reklama

Mimo to, Aghahowa stwierdził, że… Lucescu to rasista. To w XXI wieku bardzo poważne oskarżenie. W rozmowie na kanale Aysuga Channel Nigeryjczyk powiedział:

– Nie chciałem nawet opuszczać Szachtara. Traktowali mnie tam jak króla – prezydent, fani, wszyscy. Niestety, do klubu przyszedł trener rasista i nawet nie próbował tego ukrywać. Chciał, aby mnie nie było w zespole, aby mógł wziąć tutaj swoich zawodników.

 

– Gdy widziałem, że może mieć to mocny wpływ na moją karierę, powiedziałem „czas odejść”. Wcześniej, gdy byłem w szczycie formy i chciałem odejść, odmówili. Po operacji kolana w Niemczech i rehabilitacji we Włoszech, zacząłem zmagać się z problemami. Tak więc, gdy oferta nadeszła, nie sprawdzałem nawet nic więcej – po prostu odszedłem.

Jego przygoda w Anglii nie była jednak udana. Pobyt w Wigan Athletic to dla niego porażka – nie myślał, że transfer okaże się takim nieporozumieniem.

– Przybyli z drugiej ligi i nie mieli tak jakościowych piłkarzy, do jakich byłem przyzwyczajony. Mój styl nie pasował do tego, który mieli. Po prostu kopali piłkę i za nią biegali. Miałem problemy, bo trenerzy zmieniali się co kilka miesięcy.

Lucescu zaczął pracę w Doniecku w maju 2004 roku – gdy Dynamo Kijów wkrótce dołożyło do gabloty 11. tytuł mistrza Ukrainy, a Szachtar miał na koncie jedynie dwa. Pracował tam przez 12 kolejnych lat i zrobił z „Górników” prawdziwego hegemona.

Zdobył osiem tytułów mistrza kraju i nigdy nie wypadł z pierwszej dwójki w tabeli. Stało się to dopiero ostatniej wiosny, po 29 latach. Dodatkowo, wygrał Puchar UEFA w 2009 roku, co nie zdarzyło się nigdy ukraińskiej drużynie ani wcześniej, ani później. Poprowadził klub z Donbasu w 573 meczach.

Bardzo możliwe, że Aghahowa ma z jakiegoś powodu osobisty żal do trenera, choć sam przyznał – po operacji kolana zaczął mieć problemy. Spójrzmy w jego statystyki – od sezonu 2005/06 tylko raz w karierze zagrał więcej niż 20 spotkań w jednych rozgrywkach. Było to w lidze tureckiej w Kayserisporze. Zakończył karierę mając raptem 30 lat.

Lucescu w swojej karierze prowadził wielu piłkarzy o ciemnej karnacji – Douglasa Costę, Williana czy Fernandinho. Pchnął ich kariery w stronę silnych zachodnich klubów. Szachtar był mieszanką ukraińsko-brazylijską. Rumun pracował też m. in. w Interze i Brescii. To człowiek, który ma swój kręgosłup moralny. Gdy wydawało się, że kończy z piłką, chciał trenować kadrę Rumunii za darmo.

W sytuacji, gdy pracował w Dynamie Kijów, a Władimir Putin przymierzał się do ataku na Ukrainę, powiedział: – Nie jestem tchórzem. Nie opuszczę Kijowa, aby wrócić do Rumunii. Mam nadzieję, że ci wielcy ludzie bez mózgów powstrzymają tę wojnę. Nigdy nie sądziłem, że to będzie możliwe.

Z klubem z Kijowa zakończył współpracę po kolejnym roku i dziewięciu miesiącach – prowadząc drużynę w 126 meczach. Ocenę sytuacji z Rumunem pozostawiamy wam.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

1 komentarz

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Inne ligi zagraniczne

Reklama
Reklama