Na piątkowy mecz eliminacji mistrzostw świata kibice reprezentacji Polski nie mogli wnieść oprawy. Zdaniem stowarzyszenia „To my Polacy”, taką decyzję podjęła policja. Ta z kolei rzuca nowe światło na całą sytuację.

Dlaczego kibice reprezentacji Polski nie mogli wnieść oprawy?
„Niezrozumiała decyzja. Piękna patriotyczna oprawa ma nie zostać wpuszczona na mecz na podstawie decyzji służb mundurowych” – można było przeczytać w oświadczeniu kibicowskiego stowarzyszenia.
– Generalnie, z jakiegoś nieznanego nam powodu, zostaliśmy wręcz zdeptani. Była przygotowana cudowna, patriotyczna oprawa. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, przygotowania trwały od dłuższego czasu, a w dzień meczu dowiedzieliśmy się, że decyzją służb mundurowych nie będzie gniazda i nie będziemy mogli wnieść oprawy – żalił się w rozmowie z Kanałem Sportowym Mateusz Pilecki z „To my Polacy”.
Miała być oprawa od @ToMyPolacyOrg ale nie będzie… 😡
„Zostaliśmy dosłownie zdeptani”
🗣️ Mateusz Pilecki pic.twitter.com/dJXmGP2kmW
— Kanał Sportowy (@Sportowy_Kanal) November 14, 2025
Jak się jednak okazuje, policja nie miała zbyt wiele do gadania. Funkcjonariusze wykonywali jedynie polecenia, które otrzymali od organizatora, o czym mówił podkom. Jacek Wiśniewski z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Stołecznej Policji, cytowany przez WP Sportowe Fakty.
– Na tym meczu było prawie 60 tys. kibiców, w tym również przedstawiciele środowisk ultrasowskich, którzy próbowali wnieść na stadion tzw. patriotyczną oprawę. Decyzję o zakazie podjął organizator, w trosce o bezpieczeństwo pozostałych kibiców. Pogląd policji w tej sprawie był zbieżny – powiedział Wiśniewski.
Spore opóźnienia. To wina… kibiców?
– W ślad za odmową wniesienia oprawy środowiska pseudokibiców mocno się zdenerwowały, blokując wejście na stadion. Organizator podjął decyzję o otwarciu innych bram, by pozostali kibice mogli we właściwym momencie znaleźć się na obiekcie. Stąd to czasowe opóźnienie – dodał.
Co do drugiej części wypowiedzi, swoje trzy grosze dorzucili także niewyszkoleni stewardzi, którzy informowali kibiców, że bez wydrukowanego biletu nie wejdą. To oczywiście… nieprawda, bo bilet można było mieć w telefonie.
Ale słysząc te informacje, fani zaczęli szukać jakiejkolwiek drukarki, żeby tylko mieć na papierze potwierdzenie, upoważniające do wejścia na stadion. A że takowych było niewiele, stworzyła się gigantyczna kolejka.
Jestem na meczu Polska–Holandia i organizacja to była tragedia 😡
Przyszłam o 19:15, a ochroniarze odsyłali mnie dwa razy z bram. Totalny rozpierdziel.Ludzie latali po Rossmannach, weterynarzach i restauracjach, żeby gdziekolwiek wydrukować bilety, bo bez wydruku nie wejdziesz… pic.twitter.com/UDNjFzMlYr
— Pyśka (@Pysiator) November 14, 2025
Wróćmy jednak do tych kibiców, którzy na stadionie się pojawili i mieli wpływ na wydarzenia boiskowe. Chodzi oczywiście o 59. minutę i race, które pojawiły się na murawie PGE Narodowego. Policja prowadzi w tej sprawie postępowanie, ale jeszcze nie podano szczegółów.
Przypomnijmy, Polska zremisowała z reprezentacją Holandii 1:1. Mecz na PGE Narodowym oglądało 56 278 osób. W następnym spotkaniu Biało-Czerwoni zagrają na wyjeździe w poniedziałkowy wieczór z Maltą.
WIĘCEJ O MECZU POLSKA – HOLANDIA NA WESZŁO:
- Ostre opinie o kibicach: „Debilizm”, „Nowotwór złośliwy”
- Kibice wściekli na policję: „Grzebano nam w majtkach”
- Lewandowski: Dziś remis z Holandią to minimum
- Race na murawie. Już lepszy jest piknik niż taki chlew
- Kamiński w gazie i błąd Grabary [NOTY POLAKÓW]
Fot. Newspix