Reprezentacja Islandii jako ostatnia powie „sprawdzam” reprezentacji Polski przed mistrzostwami Europy. Na tę ekipę ciągle patrzymy przez pryzmat jej pięknej historii z Euro 2016 i – w mniejszym stopniu – mundialu w Rosji, ale dziś to już zupełnie inny zespół, który w pewnym sensie poświęca teraźniejszość dla przyszłości.
Islandia, której pięć lat temu kibicował chyba każdy postronny obserwator, w ostatnim czasie spuściła z tonu. Złośliwi powiedzieliby, że po prostu wróciła do miejsca w szeregu. W każdym razie, nie przebrnęła ona kwalifikacji do Euro 2020, mimo że przecież znów mamy aż dwudziestu czterech uczestników. W grupie zajęła trzecie miejsce za Francją i Turcją, a przed Albanią, Andorą i Mołdawią. Miała jeszcze szanse na awans w barażach. W półfinale pokonała Rumunię, lecz w finale musiała uznać wyższość Węgier (1:2).
POLSKA WYGRA Z ISLANDIĄ? KURS: 1,50 W FUKSIARZU!
To był wyjątkowo dramatyczny mecz. Madziarzy do 89. minuty przegrywali, by w samej końcówce zadać dwa ciosy.
Tamto spotkanie w pewnym sensie spięło klamrą najlepszy okres w dziejach islandzkiej piłki. Zaczął się on w 2011 roku wraz z zatrudnieniem jako selekcjonera Larsa Lagerbacka. Już udział w MŚ 2014 był blisko. Islandczycy w swojej grupie uznali jedynie wyższość Szwajcarii, dystansując Słowenię, Norwegię, Albanię i Cypr. Drugie miejsce dawało udział w barażach, które miały wyłonić ostatnich uczestników mundialu ze strefy europejskiej. Pierwszą przeszkodą byli Chorwaci i okazali się za mocni, ale widać było, że coś się w tej reprezentacji ruszyło.
Kwalifikacje do Euro we Francji zakończyły się sensacją. „Nasi chłopcy” zajęli drugą lokatę w grupie A, wyprzedzając Turcję i Holandię, która nawet nie pojechała na finały. A podczas samego turnieju Islandia robiła wielkie rzeczy. Po remisach z Portugalią i Węgrami grała o wszystko z Austrią i wygrała 2:1 po golu w 94. minucie. Pisk islandzkiego komentatora przy tej akcji to jedna z najbardziej charakterystycznych scenek tamtej imprezy.
Bajka nie chciała się skończyć. W 1/8 finału na Islandii wywróciła się Anglia i dopiero Francja w ćwierćfinale zakończyła tę niesamowitą historię. Mimo porażki 2:5 piłkarze byli witani w kraju jak bohaterowie i trudno się dziwić.
Co się stało z Islandią po mistrzostwach świata?
Co istotne, w następnych miesiącach poszli za ciosem, mimo że Lagerback odszedł (deklarował emeryturę, ale dość szybko został selekcjonerem reprezentacji Norwegii), a stery przejął jego dotychczasowy asystent Heimir Hallgrimsson. Islandczycy przebojem wywalczyli przepustki do rosyjskiego mundialu i po raz pierwszy zameldowali się na mistrzostwach świata. W swojej grupie wyprzedzili nawet Chorwację, która przecież potem dotarła do finału. Turniej zaczęli świetnie, bo od remisu z Argentyną (Messi nie wykorzystał rzutu karnego), jednak tym razem pomyślnego ciągu dalszego nie było. Po 0:2 z Nigerią i 1:2 z Chorwacją, która wzięła rewanż za eliminacje – decydował gol Perisicia z 90. minuty – Islandia szybko wróciła do domu.
Po mundialu odszedł Hallgrimson. Federacja znów postawiła na opcję szwedzką, zatrudniając Erika Hamrena. Tym razem nie wyszło. Jego dwa lata pracy spięła Liga Narodów – zaczął od 0:6 ze Szwajcarią, skończył na 0:4 z Anglią. Pomijając cztery punkty zdobyte na Turcji w eliminacjach do Euro 2020 i towarzyskim remisie z Francją na początku, Islandia niczym pozytywnym nie zaskoczyła. Jesienią rywalizacja w grupie LN z Anglią, Belgią i Danią zakończyła się kompletem porażek.
ISLANDIA POKONA POLSKĘ? KURS: 6,70 W FUKSIARZU!
Teraz „Naszych chłopców” prowadzi 43-letni Arnar Vidarsson, który wcześniej dowodził kadrą U-21. Zaczął kiepsko. O ile porażka 0:3 z Niemcami na starcie mundialowych eliminacji mogła być wkalkulowana, o tyle 0:2 z Armenią już nie. Wpadki tej nie osłodziło nawet pewne zwycięstwo nad Liechtensteinem. Towarzysko nowy selekcjoner zdążył na razie przegrać z Meksykiem i wygrać z Wyspami Oczymi.

Arnar Vidarsson
– Kadra Islandii jest aktualnie na początku procesu przebudowy zespołu, odmładzania go. Epoka starej, dobrej Islandii znanej nam z Euro 2016 i MŚ w 2018 roku zakończyła się i teraz jest czas, aby dać szansę młodszym zawodnikom, również z krajowej ligi. Uważam, że tamta drużyna słusznie nie dostała się na Euro 2020 i prawdopodobnie lepiej stało się dla Islandczyków, że do nich nie awansowali. I tak by sobie kompletnie nie poradzili, a kibice mogliby się załamać po wysokich porażkach – mówi nam Piotr Giedyk, ekspert od islandzkiej piłki.
Islandia spóźniła się z przebudową kadry?
Największa strata to rzecz jasna Gylfi Sigurdsson z Evertonu.
W tym roku jeszcze w drużynie narodowej nie wystąpił, aczkolwiek jak twierdzi nasz rozmówca, jego reprezentacyjna przyszłość nadal nie jest na sto procent przesądzona. – Arnar Vidarsson twierdzi, że zobaczymy go jeszcze jesienią tego roku – słyszymy.
Powołani nie zostali też teraz bramkarz Hannes Halldorsson, napastnik Alfred Finnbogason z Augsburga i pomocnik Johann Berg Gudmundsson z Burnley. W przypadku tego pierwszego to już chyba koniec reprezentacyjnej kariery. Zapisał piękną kartę, ale ma 37 lat, a selekcjoner wezwał na trwające zgrupowanie aż czterech bramkarzy. W przypadku dwójki pozostałych nic nie jest przesądzone. Na dobre z kadrą skończył (albo kadra z nim) Emil Hallfredsson. W czerwcu także dobije do trzydziestego siódmego roku życia i choć ma w CV 178 meczów w Serie A, to dziś zakłada koszulkę trzecioligowej Padovy. Dalsze rozstania ze względu na wiek są kwestią najbliższej przyszłości. Powołany na Polskę stoper Kari Arnason w październiku skończy 39 lat. Inny stoper, którego być może zobaczymy we wtorkowy wieczór – Ragnar Sigurdsson za chwilę zdmuchnie 35 świeczek na urodzinowym torcie.
Z kolei prawy obrońca Birkir Mar Seaverson to rocznik 1984. W tym towarzystwie grający na lewej stronie defensywy Ari Freyr Skulason (powołany w marcu, w czerwcu nie) to młodzieniaszek jako 34-latek. Innych zawodników mających trójkę z przodu znajdziemy jeszcze kilkunastu.
Zdaniem Piotra Giedyka i tak za długo czekano z odmłodzeniem składu. – Błędem było zbyt późne rozpoczęcie przebudowy drużyny. Przemiana pokoleniowa w kadrze powinna i mogła mieć miejsce już na przełomie 2019 i 2020 roku, ale tak się nie stało. Stawiano wciąż na znane nazwiska i niechętnie wybierano młodszych piłkarzy. Proces ten więc jedynie odłożył się w czasie. Fani islandzkiej reprezentacji muszą uzbroić się w cierpliwość, bo zespół ten czeka prawdopodobnie parę lat posuchy, bez lepszych wyników oraz awansów na wielkie turnieje. Poziom młodszych zawodników jest jednak wysoki. Ta młodzież ma spory potencjał, aby w przyszłości powtórzyć osiągnięcia swoich starszych kolegów.
Wielką przyszłość wróży się 18-letniemu Isakowi Bergmannowi Johannessonowi ze szwedzkiego IFK Norkkoping. Z kolei 19-letni Andri Fannar Baldursson liznął już Serie A w barwach Bolonii (osiem meczów w ostatnim sezonie). Patrząc na nieco starszych zawodników, czołową postacią kadry stał się 23-letni skrzydłowy Albert Gudmundsson, z powodzeniem grający w AZ Alkmaar. On był już powołany na MŚ w Rosji, ale zagrał na nich pięć minut.
REMIS POLSKI Z ISLANDIĄ? KURS: 4,30 W FUKSIARZU!
Istotną kwestią jest jeszcze to, kto te zmiany będzie firmował.
– Warto byłoby ponownie zatrudnić uznanego i doświadczonego fachowca, który poprowadziłby taką odmienioną kadrę. Mógłby to być znowu specjalista zza wielkiej wody, ale w kraju również są trenerzy świetnie nadający się na funkcję selekcjonera i głośno myślę tutaj o Heimirze Hallgrimssonie, Heimirze Gudjonssonie czy Olafurze Johannessonie. Jeśli Eidur Gudjohnsen pozostanie przy sztabie szkoleniowym, to również będzie miał duży wpływ na rozwój reprezentacji, a przy okazji samego siebie jako trenera – uważa Giedyk.
Jak bardzo tamtejsi zawodnicy są spragnieni fachowca z najwyższej półki świadczy fakt, że gdy w grudniu ubiegłego roku Lagerback po trzech bezowocnych latach – ku uldze wszystkich stron – odszedł z reprezentacji Norwegii, islandzcy kadrowicze od razu mieli zasygnalizować swojej federacji, że wręcz żądają powrotu Szweda. Kibice także bez oporów wybaczyliby mu ten norweski romans, o który na początku miano do niego spore pretensje. Ostatecznie zmiany selekcjonera nie było, ale Lagerback wrócił do islandzkiej piłki jako doradca na stanowisku dyrektora technicznego w tamtejszym związku. Chociaż tyle.
Będziemy w tym starciu zdecydowanym faworytem, ale najważniejsze, żeby optymizmem nastrajała sama jakość gry, zwłaszcza że to sprawdzian w kontekście pierwszego meczu na EURO. – Oni grają kompaktowym blokiem obronnym. Dzięki niemu odnieśli sukces na Euro 2016. Są pewni we wszystkim, co robią. Nauczyli się defensywnego podejścia, mają dobre odbiory i kontry. W tym przypominają Słowaków. Mają innych piłkarzy, ale po części stylowo mogą przypominać Słowaków. W kolejnym tygodniu będziemy przygotowywać się do meczu ze Słowacją na podstawie naszych doświadczeń z meczu z Islandią – zapowiadał Paulo Sousa podczas konferencji prasowej.
Zatem, do dzieła.
Fot. FotoPyK