Artur Boruc w najnowszym odcinku „Hejt Parku” wrócił do głośnych wydarzeń z grudnia 2021 roku, kiedy to po meczu z Wisłą Płock autokar Legii Warszawa został zaatakowany przez kibiców. Były bramkarz wyjaśnił, dlaczego w tamtej sytuacji nie stanął w obronie kolegów z drużyny.
W rozmowie na Kanale Sportowym Boruc został zapytany o okoliczności incydentu, do którego doszło po powrocie zespołu na stadion przy Łazienkowskiej. Agresorzy, sfrustrowani słabymi wynikami Legii, zaatakowali klubowy autokar, co odczuli przede wszystkim Mahir Emreli oraz Luquinhas. Obaj piłkarze kilka tygodni później opuścili klub. Boruc, będący wówczas zawodnikiem Legii, nie podjął interwencji.
„Miałem związane ręce”. Boruc wraca do napaści na piłkarzy Legii
– Nie stanąłem po stronie drużyny, bo szanowałem zarówno jednych, jak i drugich. Czułem, że mam związane ręce – stwierdził Boruc, podkreślając, że nie chce wchodzić w szczegóły tamtej sytuacji. Dodał również, że rozwijanie tematu mogłoby wywołać niepotrzebne pretensje.
Boruc dwukrotnie reprezentował barwy Legii Warszawa. Jako młody bramkarz szybko zyskał opinię zawodnika utalentowanego i charyzmatycznego, a występy w stołecznym klubie otworzyły mu drogę do kariery w reprezentacji Polski oraz w silnych ligach europejskich.
Do feralnego zdarzenia doszło już po jego powrocie do Legii w 2020 roku. Golkiper spędził w klubie jeszcze dwa sezony, po czym zakończył sportową karierę w wieku 42 lat. Niebawem otworzy szkółkę bramkarską wraz ze swoimi byłymi kolegami z boiska Wojciechem Kowalewskim i Łukaszem Fabiańskim.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Trudna emerytura Boruca. „Pojawiła się mała depresja”
- Artur Boruc znów na pierwszym planie. Założył koszulkę Palestyny
- Rekord Guinnessa z udziałem Boruca zdetronizowany. Gol z 96 metrów [WIDEO]
fot. FotoPyk