Wszołek: „Wstyd mi wychodzić na ulicę po remisie”

Marcin Ziółkowski

01 grudnia 2025, 21:59 • 3 min czytania 27

Legia Warszawa nadal bez wygranej. Seria trwa. Tym razem podopieczni Inakiego Astiza zremisowali w Lublinie z Motorem 1:1. Po spotkaniu na Lubelszczyźnie stołeczny zespół jest na 14. miejscu w tabeli. Nie gryzł się w język w pomeczowym wywiadzie Paweł Wszołek. Był bardzo rozgoryczony. Wymaga on od kolegów przede wszystkim lepszej skuteczności pod bramką rywala. Czyżby pił do Milety Rajovicia? 

Wszołek: „Wstyd mi wychodzić na ulicę po remisie”
Reklama

Wszołek nie gryzie się w język: „Jak nie będzie bramek, nie będziemy wygrywać”

W ostatniej minucie Mileta Rajović miał świetną okazję na przerwanie serii Legii bez wygranej. Trafił jednak w Ivana Brkicia z kilku metrów, później jakoś pokracznie zakręcił się przy dobitce i warszawianie musieli zadowolić się punktem. Wszołek ma poczucie, że z Lublina jego drużyna powinna wyjechać z kompletem oczek.

– Szczerze mówiąc, mam niedosyt po tej sytuacji. Dzisiaj Motor oddał jeden celny strzał – z rzutu karnego. Potrzebowaliśmy zwycięstwa, żeby się odbić. Taka bramka w doliczonym czasie gry dałaby nam wiele. Szkoda tej sytuacji – mówił.

Reklama

Ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Wiemy, jaka jest nasza sytuacja, nic mądrego nie wymyślę. Musimy dalej ciężko pracować, przede wszystkim nie poddawać się, bo to nie jest łatwy moment. Stać nas na lepsza grę, a każdy musi więcej od siebie wymagać. Musimy wziąć się w garść i wygrywać – dodawał reprezentant Polski.

Adam Zakrzewski z Canal+ zauważył, że Legia za kadencji Inakiego Astiza regularnie jako pierwsza traci gole. Było tak pięciokrotnie w sześciu spotkaniach. Wszołek twierdzi, że to przez wielkiego pecha, bo rywalom wystarczy bardzo niewiele do zmiany wyniku. Dało się między wierszami wyczuć niedosyt z powodu formy Rajovicia, który jest bez gola z gry od ponad tysiąca minut.

– Myślę, że gorsi byliśmy jedynie z Lechią. Na Widzewie daliśmy im prezent, ten rzut karny był podarowany, ale mieliśmy sytuacje. Zabrakło przysłowiowego szczęścia. To samo było na Celje, powinniśmy skończyć to 2:0 lub 3:0. Ta drużyna ma takiego pecha, że jedna sytuacja przeciwnika oznacza remis lub porażkę dla nas. Nie szukam usprawiedliwienia, bo nam nie przystoi mieć taką serię. Ważne jest to, byśmy strzelali jako pierwsi – tłumaczył.

– Mogę tylko powiedzieć, że lubię analizować swoje mecze i gdybyśmy mieli dziesięć bramek więcej, to dałoby nam z siedem punktów więcej, porównując to z poprzednim sezonem. Fakty są takie, że jak nie będziemy strzelać bramek, to nie będziemy wygrywać meczów. Nie piję tutaj do nikogo, ale każdy musi sobie spojrzeć w lustro i musimy wykorzystywać takie okazje, zwłaszcza w 90. minucie – przekonywał Wszołek.

A później dodał: – Jesteśmy coś winni naszym kibicom. To wstyd wychodzić na ulicę po zremisowanym meczu. Możemy grać lepiej, ale nie może brakować nam charakteru. Jak nie będzie bramek, nie będziemy wygrywać.

Wszołek został też zapytany o Marka Papszuna, ale skupił się głównie na aktualnym sztabie Legii i docenił pracę ludzi pracujących w okrojonym składzie.

– Bardzo szanuję trenera Papszuna, komunikowaliśmy się ze sobą już jak grałem w Queens Park Rangers. Na razie są to jakieś spekulacje. Chciałem podziękować za to wszystko, co robią dotychczas Inaki Astiz, Grzegorz Mokry, nasi analitycy. Nasza kadra trenerska jest okrojona, ale wkładają w to całe serce. Siedzą od rana do nocy, a my nie jesteśmy w stanie odwdzięczyć się nawet jednym zwycięstwem. Mamy cztery mecze, by pokazać jaja – zakończył.

Forma drużyny dostarczony przez Superscore

 

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. FotoPyk

27 komentarzy

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama