“300 zł przelejesz w 10 min, zwracam ci 1000 zł, przysięgam na własnych rodziców, błagam, ogarniesz, proszę pożycz od mamy, błagam”; „Z Mikim rozmawiałem, od niego masz koszulkę, karty, piłkę i duży proporczyk Interu”; „Kurwa dramat, jestem w banku, potrzeba jeszcze 400 zł przelać, kurde napisze ci dokument jak chcesz, oświadczenie”; “Przestałeś mi wierzyć?”; “Napisz cokolwiek”. To tylko kilka wycinków wiadomości, które Agwan Papikjan wysyłał w zasadzie przypadkowym ludziom. Tym, których skusił znajomością z Henrikhiem Mchitarjanem, gadżetami. Od których wyłudzał pożyczki, których zapomina spłacać. Ormianin jest uzależniony od hazardu, mówi o tym wprost. Próbuje uporać się z problemem, ale wciąż ściąga na siebie kolejne kłopoty.
Agwan Papikjan potrafi grać w piłkę. Potwierdzał to Steven Gerrard, który trenując Rangersów uczulał swoich podopiecznych na skrzydłowego Alaszkiertu Erywań, pierwszej ormiańskiej drużyny, która dotarła do fazy grupowej europejskich pucharów. Motorem napędowym zespołu był znany z polskich boisk Jose Embalo, ale i Papikjan dawał radę. Gdy eliminował Kajrat Ałmaty, ocierał się o powtórne powołanie do reprezentacji Armenii.
Minęły jednak dwa sezony i 30-latek nie dzieli szatni z Henrikhiem Mchitarjanem. Gra w trzecioligowej Unii Skierniewice, która wyciągnęła do niego rękę. Jest chory, bo uzależnienie od hazardu to choroba. Bardzo poważna, niszcząca życia. Agwan przyznał się do niej w rozmowie z „TVP Sport” w sierpniu 2023 roku. Brzmiał, jak osoba, która wzięła się z problemami za bary, walczy z nałogiem. Tym zresztą miała być tamta rozmowa. Oczyszczeniem.
– Chciałem wyjść z inicjatywą. Poradziłem sobie z obstawianiem, ale z kłamstwami już sobie nie radzę. Nigdy w życiu nie piłem. Nie próbowałem nawet. Jeden klub mi już odmówił, bo ktoś powiedział, że jestem alkoholikiem. Nie wstydzę się: miałem problem, byłem hazardzistą, ale nie pijakiem — tłumaczył.
Rzeczywistość okazała się jednak bardziej zagmatwana. Zgłosiły się do nas osoby, które twierdziły, że Papikjan jak kłamał i wyłudzał pieniądze przed „oczyszczeniem”, tak robi to dalej. Przedstawiły twarde dowody na to, że padły ofiarą intryg Ormianina. Gdy zaczęliśmy pracować nad sprawą, sam Agwan spanikował. Wypisywał do naszych rozmówców, próbując odwieść ich od udzielania jakichkolwiek informacji.
Do zamiecenia sprawy pod dywan, dla dobra Papikjana i procesu leczenia, któremu rzekomo niedawno się poddał, namawiał nas także jego brat, Wołodia, znany menedżer piłkarski.
Jeśli jednak coś ma pomóc Agwanowi, to odpowiedzialność za błędy, które popełnił. Częścią tej odpowiedzialności jest ich wyprostowanie. Ludzie, z którymi rozmawiamy, opowiadają historie sięgające lat wstecz. Do dziś nie odzyskali wszystkich pieniędzy, tymczasem Papikjan na początku roku naciągał kolejne osoby.
Młodym, naiwnym chłopakom, pokazywał wiadomości, które wymienia z Henrikhiem Mchitarjanem. Gwarantował koszulkę Interu Mediolan, podpisy zawodników, masę gadżetów. Potrzebował tylko jednej, drobnej przysługi. Niewielkiego przelewu, pożyczki. A potem kolejnej, kolejnej i kolejnej…
Agwan Papikjan, uzależnienie od hazardu i oszustwa. Ormianin naciągał ludzi na znajomość z Henrikhiem Mchitarjanem
Alaszkiert Erywań sezon w sezon walczy o miejsce w Europie. Agwan Papikjan nie ma już jednak udziału w sukcesach tej ekipy. Wrócił do Polski w 2022 roku, tłumaczył się atakiem Azerbejdżanu na Armenię i widmem wojny. Nie był to jednak moment, w którym popadł w hazard. Problemy ciągnęły się od dawna, ale dotknęły go dopiero, gdy w Wiśle Puławy pojawiły się problemy z wypłatami, co sprawiło, że nie miał za co żyć.
I za co obstawiać, bo z tego tak łatwo nie zrezygnował.
– On w szatni tylko telefon i pyk, pyk, pyk. Fajny chłopak, ja naprawdę nic do niego nie mam, ale przejebał tyle siana u bukmacherów, że głowa mała — mówi osoba z Wisły.
Nie wszyscy chcą o Agwanie rozmawiać. Ci, którzy się na to decydują, zaznaczają, że nie sprawiał żadnych problemów. Fajny gość, sympatyczny, zżyty z zespołem. Tylko ten hazard, który zaprzątał głowę, odciągał od piłki. Papikjan w „TVP Sport” opowiadał:
– Były momenty, że wychodziłem na trening, a myślami byłem gdzie indziej. Grałem za swoje, ale przyszedł czas, że także pożyczałem. Ale oddawałem! Przegrałem naprawdę dużo. Nie mam domów i samochodów, muszę nadrabiać czas. Przede wszystkim chcę jednak grać w piłkę. Teraz gdy sobie poradziłem z hazardem, wierzę, że będę w stanie prezentować się na dobrym poziomie. Z czystą głową.
Czystą? Niekoniecznie. W sierpniu 2023 roku Ormianin sam zgłosił się na wywiad. Miał już poważne problemy. Krystian Juźwiak, który rozmawiał z nim w obydwu przypadkach, wspominał, że w międzyczasie próbował wyciągnąć od niego pieniądze w wyjątkowo perfidny sposób. Wieczorem wysłał mu wiadomość, pisał, że prowadzi zbiórkę dla żołnierzy, którzy walczą w Arcachu (ormiańska nazwa Karabachu). W ojczyźnie udzielał się w tej sprawie jako wolontariusz, więc miał pewną wiarygodność.
– To był bardzo śmierdzący SMS. Byliśmy obcymi ludźmi, a on późnym wieczorem wysłał SMS-a, żeby mu pożyczyć pieniądze. Pisał jeszcze o lahmacun, taki tradycyjnym daniu ormiańskim i że zaprasza. Koniec końców się wyłgałem i przez rok nie mieliśmy żadnego kontaktu — tłumaczy nam Juźwiak.
O problemach Papikjana dowiedział się, gdy miał z nim ponownie rozmawiać. Zasięgnął języka w Puławach, skąd Agwan wyleciał. Od pół roku był bez klubu, brakowało mu pieniędzy, a środowisko znało już prawdę i nie mógł znaleźć nowego pracodawcy. Sam Papikjan mówi, że nikt nie chciał mieć w szatni hazardzisty. W „TVP Sport” wyjaśniał, że to wszystko już za nim.
– Minęło już pół roku. Jak nie więcej. Nie pamiętam i nie chcę tego pamiętać. Staram się wybić to z głowy. Nie sprawdzam wyników. Nie patrzę w tabele. Nie chcę nigdy wrócić do hazardu. Mam długi, to nie są wielkie kwoty. Poradzę sobie z tym. Chcę, tylko żeby jakaś drużyna mi zaufała, a ja oddam się na boisku. Mam teraz satysfakcję, że jestem czysty. Wiem, co straciłem.
Dodawał, że nigdy nie obstawiał meczów swoich drużyn. Grał tylko wydarzenia sportowe, w tajemnicy. Nie używał własnych danych, korzystał jedynie z aplikacji w telefonie, nie z punktów stacjonarnych. Był ostrożny. Zarzekał się, że nigdy nie obstawił niczego, co było z nim w jakikolwiek sposób związane. Kiedy zrozumiał, że ma problem, odciął się od telefonu, zniknął.
Naprawdę wiele wskazywało na to, że w sierpniu 2023 roku Agwan Papikjan wygrał ze swoimi demonami, że był już innym człowiekiem.
Przysługi, gadżety i wdzięczność. Jak Agwan Papikjan wyłudzał kolejne pożyczki?
– Zacznę od tego, że nigdy nie było sytuacji, że nie oddałem — pada we wspomnianej rozmowie.
Papikjan podkreśla to wiele razy i dobrze wie, że kłamie. Rozmawiamy z byłym kolegą Agwana z drużyny, który wciąż nie odzyskał ponad dwudziestu tysięcy złotych. Prosi o anonimowość, bo o zwrot długu będzie walczył w sądzie.
– Poszedłem do sądu, bo ile mogę czekać? Nie było reakcji, nadal jej nie ma. Pisał mi, że zacznie oddawać pieniądze “jak się ogarnie”. Wisi mi bardzo dużo pieniędzy, od roku ich nie oddaje. Z różnych źródeł dowiedziałem się, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji.
Zawodnik wyznaje nam, że w jego przypadku wszystko zaczęło się dawno temu. Gdy Agwan poprosił o pomoc, poczuł się zobowiązany, bo Papikjan kiedyś wsparł go w leczeniu kontuzji, skierował, gdzie trzeba.
– Byłem trochę głupi i naiwny. Potem się zagalopował i skończyło się na sporej kwocie. Oferował mi, że odda wszystko z nawiązką. Pożyczyłem mu jak koledze, ale ani nie dostałem złotówki, ani nie widzę chęci oddania pieniędzy. Rozumiem, że był w trudnej sytuacji, jednak mógł iść do pracy, a nawet gdy nie miał klubu, między grą w Puławach i Grudziądzu, nie robił nic — tłumaczy.
W momencie kiedy Ormianin udzielał oczyszczającego wywiadu, w którym deklarował, że wszystkie długi oddaje, miał więc całkiem spory garb. Z drugiej strony byli też ludzie, którym Papikjan faktycznie pieniądze oddawał. Rozmawiamy z osobą, która zna Agwana od dawna pożyczała mu pieniądze. To pasjonat, wolontariusz i kolekcjoner autografów piłkarskich. Właśnie w ten sposób poznał piłkarza, jeszcze za czasów Chojniczanki. Znajomość dość szybko nabrała rozpędu z inicjatywy samego Papikjana.
– Zapytał, czy jestem w stanie wygenerować mu kody paysafecard. Za namową rodziców mu to pożyczyłem, bo to były niskie kwoty, nie widzieli w tym nic złego. Nie byłem świadomy, na co to idzie. Odzyskałem pieniądze za paysafecards. Gdy grał w Armenii, znowu udało mu się oddać pieniądze, całość. Większe problemy zaczęły się, gdy wrócił do Polski i nie wypłacano mu pensji na czas. Prosił o pieniądze, wysyłał wiadomości od kierowników drużyny, to był jego sposób działania. Opowiadał, że ma dwumiesięczne zaległości, pokazywał te wiadomości, ale nie chciał przekazać kontaktu bezpośrednio do tych osób — mówi nasz rozmówca.
Prosi o anonimowość, bo trochę mu wstyd. O ile początkowo Agwan pieniądze oddawał, tak teraz zalega ponad sześć tysięcy złotych. Nasz rozmówca jest studentem i przyznaje, że przez to, że Papikjan nie oddał mu pieniędzy, sam musiał pożyczać je od znajomych. O tym, dlaczego ma problemy finansowe, opowiedział jednak tylko rodzinie.
Znajomość z Ormianinem początkowo pomogła mu w kolekcjonowaniu podpisów piłkarzy. Schemat działania Papikjana był zwykle bardzo podobny. Celował w młodych pasjonatów, którzy zbierali gadżety piłkarskie. Jednocześnie chwalił się znajomościami i mówił, że w środowisku jest nielubiany, dlatego prosi o pożyczkę przypadkowe osoby. Naszemu rozmówcy trochę to śmierdziało, ale początkowo wszystko, o czym mówił Agwan, się potwierdzało.
– Od razu oferował, że w przyszłości pomoże mi z koszulkami i autografami. Opowiadał, że zna Henrikha Mchitarjana, że ma dużo kolegów. Na początku nie tyle dostałem od niego jakieś gadżety, ile pisał: przyjeżdża jakiś zespół, do podejdź do tego i tego, pogadaj, on ci da autograf. Mówiłem im, że jestem od Agwana i dawali te autografy.
Z czasem metody, którymi Ormianin wyłudzał pieniądze, stały się bardziej zaawansowane i złożone, a obietnice, które składał, nigdy się nie spełniały.
Agwan Papikjan pożyczył kilkadziesiąt tysięcy złotych. Brat deklaruje, że wszystko odda
Agwan Papikjan podpadł rodakom i rodzinie, bo przekroczył pewne granice. Krystian wspominał nam o tym, jak próbował wyłudzić pieniądze na rzekomą zbiórkę na żołnierzy walczących o Arcach. W Armenii to świętość, temat, którego nie można wykorzystywać w taki sposób. Piłkarz złamał więc tabu i odwieczne zasady. Nie tylko wtedy postępowanie zawodnika sięgało moralnego dna.
– W trakcie pandemii grał na uczuciach, wysyłał zdjęcia cierpiącej osoby z rodziny, prosił, żeby pożyczyć mu pieniądze na jedzenie dla niej. Byłem naiwny, nie ma co ukrywać, ale przez to, że oddawał, pożyczałem — mówi nam anonimowy rozmówca.
Zawodnik potrafił wymawiać się tym, że opiekuje się rodziną, utrzymuje rodziców. Twierdził, że potrzebuje niewielkiej kwoty, żeby coś im kupić. Wykorzystywał to, że ludziom w takiej sytuacji ciężej odmówić. Na co w rzeczywistości szły te pieniądze? Nie wiadomo. Być może na zakłady bukmacherskie, być może na długi, które hazard wywołał.
Już po „wywiadzie-spowiedzi” Papikjan manipulował kolejną z ofiar, która zgodziła się opowiedzieć nam swoją historię.
– Zaczęło się po nowym roku, napisał do mnie 1 stycznia i zapytał, czy zbieram koszulki piłkarskie i czy chciałbym dostać od niego koszulkę. Zaproponował mi koszulkę swoją i Henrikha Mchitarjana. Stwierdziłem, że jakby była taka możliwość, to oczywiście. Byłem trochę zaskoczony taką wiadomością, bo to nie jest normalna sytuacja. Nie znaliśmy się, zaobserwował mnie na prywatnym koncie na Instagramie, tak to się zaczęło.
Po zaskakującej ofercie przyszła prośba o przysługę. Niewielką. Zacytujmy wiadomości, które wymieniali.
– Miałbym jednak ogromną prośbę, żebyś mi wyświadczył jedną przysługę i ogarnę ci te koszulki.
– Tak?
– Mógłbyś mi przelew zrobić? Ja ci jutro oddam na konto, jutro wyślę swoją koszulkę, a Mikiego w następny poniedziałek z podpisami piłkarzy Interu. Mogę jeszcze dołożyć piłkę ze sklepu Interu. Będę mega, mega wdzięczny. Jutro ci oddam, na spokojnie. Nie musisz się nawet martwić, zaraz napiszę do Mikiego.
Gdy rozmówca nie odpisywał, Agwan zaczął dopytywać, pośpieszać i zapewniać, że wyśle oferowane gadżety. Zachęcał:
– Takiej koszulki Interu to chyba nikt z twoich znajomych nie ma, nie?
Okazało się, że nasz rozmówca nie ma 300 zł, o które prosi Papikjan. Agwan zgodził się na przelanie stówki, ale dopytywał, czy potem dośle 200 zł. Zaoferował, że przyjedzie do niego i postawi mu obiad. Gwarantował, że za pożyczenie 300 zł odda 600 zł. W końcu nagabywany spytał, skąd w ogóle wzięła się ta niecodzienna propozycja. Ormianin wymyślił bajkę numer jeden.
– Wczoraj przypadkiem w nocy trzy razy źle wpisałem kod PIN, kiedy chciałem wypłacić pieniądze i bankomat połknął mi kartę i zablokował konto, na którym miałem pieniądze… Na drugim koncie nie mam nic i potrzebowałem pilnie, a do kogo nie pisałem, to albo nie miał, albo nie chciał pomóc. A ja zawsze ludziom pomagałem, więc napisałem do ciebie, bo kolekcjonujesz koszulki, więc za taką pomoc możesz dostać ode mnie coś wyjątkowego — pisał Papikjan.
Później okaże się, że w podobnym czasie wypisywał do innych osób. Ich także prosił o szybkie, niewielkie pożyczki, gwarantując bezproblemową spłatę, gadżety, wieczną wdzięczność. Zostańmy jednak przy opisywanej wyżej historii. Agwan wysyłał kolejne wiadomości, prosił o 200 zł. Dopytywał, kiedy je wyśle, czy na pewno da radę. Powtarzał deklaracje, wysłał zdjęcia swoich koszulek, które lada moment miały ruszyć w drogę.
Ale wydarzył się niespodziewany problem.
– Dałbyś radę jeszcze 200 załatwić? Dopiero się dowiedziałem, że będzie brakowało.
Ormianin tym razem wymawiał się, że „chodzi o biznes, jego akademię”. Obiecał odesłać dwukrotność łącznej pożyczki, czyli już 1000 zł. Gdy stwierdził, że nie ma takich pieniędzy, zapytał, czy poprosi o nie mamę. Nasz rozmówca wciąż jest uczniem, nie pracuje. Agwan miał świadomość, że tak jest, ale mimo to naciskał na kolejne pożyczki. Do gadżetów, które miał załatwić poprzez Mchitarjana, doszły autografy piłkarzy Interu. Znów jednak usłyszał, że nie ma na to szans.
– Ech rozumiem. Jutro jestem w banku, ogarniam temat i wyślę ci koszulkę. A powiedz mi, jakiś twój kolega nie miałby? No mówię ci, 1000 odsyłam — nie dawał za wygraną Papikjan.
Agwan naciskał i męczył. Wysyłał kolejne wiadomości, gdy rozmówca przestał odpisywać, zaczął sugerować, że chyba imprezuje. Próbował się do niego dodzwonić, kolejnego dnia spam trwał. Papikjan wysłał zdjęcie z banku, dopominał się o kontakt. Zapewnił, że Mchitarjan już przygotował cały zestaw upominków w ramach wdzięczności za pomoc koledze. W końcu odpisał, a Ormianin znów zaczął manipulacyjną gierkę.
– Powiedz mi jeszcze jedną dodatkową rzecz, jaką chcesz ze sklepu Interu. Miki jutro wyśle koszulkę, piłkę, karty z podpisami. Zrobię wszystko, co chcesz, tylko potrzebuje przelewu 300 zł na konto. Nie blika, tylko przelewu. Jak chcesz, mogę ci wszystko ze szczegółami opowiedzieć. Proszę, błagam, jak przelew siądzie, to od razu ci wysyłam 1000 zł w 10 minut. Weź na chwilkę, poproś mamę, dosłownie 10 minut. Jak dostanę przelew odblokuje mi się konto. Wiesz, że to ja, jestem piłkarzem, nigdy w życiu bym nie oszukał nikogo.
Papikjana zaniepokoiło, że jego “kolega” znów nie odpisuje. Dopytywał, czy się go boi, w końcu wypalił:
– Ja pierdolę, tak to jest w życiu, że nikt nie chce pomagać. Nawet jak się chce odwdzięczyć zajebistymi rzeczami. Kurde pomogłeś mi mega, ale nienawidzę, jak ktoś olewa, nie odpisuje.
Agwan znów poczuł nadzieję, bo tym razem pojawiłą się odpowiedź. Prosił o przelew eliksirem. Na pytanie o to, czy wysłał koszulkę i czy ma potwierdzenie wysłania przesyłki, odparł, że najpierw musi mieć numer telefonu i kaskę, ale jak dostanie kolejny przelew, to jeszcze dzisiaj zdąży, bo pocztę ma otwartą do 19. Męczył, błagał i wyprosił. Nasz rozmówca wysłał mu 300 zł z gwarancją, że piłkarz nie będzie potrzebował więcej pieniędzy.
Obietnica bardzo szybko się przeterminowała.
– Jutro koło 11 będę miał odblokowane konto. Mam pytanko, miałbyś jeszcze drobne, jakieś 100 zł? Rano, najpóźniej o 10, muszę być w Bełchatowie, podpisuję kontrakt. Miałem mieć pieniądze teraz, od razu, a będę miał dopiero rano. 11 ci odeślę, sorki. Tylko już nie proś mamy.
– Ile mniej więcej?
– 100, 150? Żebym zatankował po prostu i o 8 pojadę do Bełchatowa.
– Blik?
– Tak. 100 czy 150?
– 100.
– Szacunek. A 150 ciężary, tak szczerze?
– Tylko 100 mam.
– Dzięki, jesteś wielki.
Agwan prosił, żeby sprawa została między nimi. Gwarantował, że o 11 odeśle pieniądze, a o 13 wyśle koszulkę. Następnego dnia napisał, że odezwał się do jego mamy z podziękowaniami. Dał znać, że dogadał kontrakt z GKS Bełchatów i oczywiście odeśle pieniądze jak tylko odblokują mu konto.
Nie odblokowali. Zamiast tego Papikjanowi przydarzyła się kolejna niespodziewana sytuacja.
– Kurwa jestem w banku, potrzeba jeszcze 400 zł przelać. Ale to już automatycznie będę miał odblokowane kurde. Kurwa dramat. Kurde napisze ci dokument jak chcesz, że ja Agwan Papikjan wyśle ci 1500 zł dzisiaj 4 stycznia. Błagam im szybciej tym lepiej i zaraz będę miał kaskę. Mam ponad 5000, więc wyślę ci od razu, tylko żeby między nami to było, bo nie chce zaraz jakieś afery. Wiesz, że jestem osobą publiczną i wiesz, że ci oddam. Kurde przysięgam ostatni raz. Bank wymyślił jakąś opłatę związaną z kartą kredytową.
Papikjan wysyłał kolejne wiadomości. Oferował zwrot 2000 zł. Gwarantował, że to przelew tylko na chwilę, na dwie minuty. Nie odpowiadał, w końcu napisał, że więcej pieniędzy nie pożyczy. Agwan się załamał, pytał, czy chłopak przestał mu wierzyć. Gdy nic nie pomagało, wysłał screena rozmów telefonicznych, z dowodem, że rzekomo dzwonił do Henrikha Mchitarjana, który oczywiście wysłał już wszystkie gadżety.
Nasz rozmówca napisał, że już mu nie wierzy. Papikjan zdecydował się kolejny raz zmienić narrację całej opowieści. Wysłał wiadomości i zdjęcie dokumentu od komornika, który zajął mu konto. Nie powiedział jednak prawdy o tym, z czego to wynika. Znów wymówił się rodziną.
– Miałem taki o lekki problem przez kogoś z rodziny, kto mnie oszukał. Wczoraj komornik wziął 300 zł i miał już uchylić konto. Miałem rano podejść do banku. Powiedzieli mi, że mam problem z kartą kredytową, trzeba wpłacić 400 zł i konto będzie uchylone. Próbowałem od paru znajomych, ale niestety nikt nie chce pomóc. Rodziców ja utrzymuje i to są pieniądze, które zostały zablokowane. Jutro, jeśli nie dostaniesz pieniędzy, możesz mnie zniszczyć, napisać do jakiegoś dziennikarza. Chyba nie myślisz, że chce sobie karierę zniszczyć przez to.
Nasz rozmówca nie pożyczył Agwanowi więcej pieniędzy. Pytam go, dlaczego dał się wciągnąć w tę grę. Przeglądając wiadomości od razu zaniepokoiłem się metodami Papikjana.
– Trochę nie pasowała mi ta rozmowa, ale nie byłem źle nastawiony. Dopytywałem mamy, też nie była dobrze nastawiona, ale wyszło, jak wyszło. Napisałem do znajomego, zapytałem o Agwana, niestety dopiero po czasie. Od niego też pożyczał pieniądze i do tej pory ich nie oddał.
On te gadżety w końcu załatwił?
– Nie załatwił. Wysyłał tylko zdjęcia swoich koszulek, pokazywał, ale ich nie przekazał.
Macie jeszcze kontakt?
– W pewien sposób mamy, ale usunął swoje konto na Instagramie. Ma nowe, prywatne. Mówi, że odda pieniądze, ale nie wie kiedy.
“Nie piszcie o tym, to nie pomoże w leczeniu”. Agwan Papikjan i jego brat próbowali wstrzymać publikację tekstu
Znajomy, do którego się odezwał, to wspomniany przez nas wcześniej pasjonat zbierający koszulki, któremu Agwan zalega ponad 6000 złotych. Jest grafikiem-amatorem, więc w pewnym momencie zachował się — na swój sposób — bohatersko. Kontynuował znajomość z Papikjanem, który wysyłał mu wiadomości z innymi osobami. Zawsze zamazywał dane, ale w tak niechlujny sposób, że nasz rozmówca w programie dawał radę to odkręcić i dowiedzieć się, z kim rozmawia Ormianin. W ten sposób odkrywał, kto jeszcze pożycza mu pieniądze. Zaczął odzywać się do tych ludzi i ostrzegać przed piłkarzem-oszustem.
– Nie myślałem, że może być ktoś inny, kto pożycza mu pieniądze. Wiedziałem tylko, że gdy odezwał się do mnie na Instagramie, napisał do jeszcze jednego kolekcjonera. To była jednak osoba niepełnoletnia, chłopak się wystraszył i Agwan dał sobie spokój. Poczułem się mocno oszukany jak wysyłał mi zrzuty ekranu o komorniku. Pokazywał, że ma zajęte konto, dawał dane komornika. Mówił, że jak jestem taki hop do przodu, to żebym się z nim skontaktował. W pewnym momencie zaczęło mi to śmierdzieć, bo posługiwał się tyloma zrzutami ekranu, że odniosłem wrażenie, że albo sam ma drugi telefon i pisze do siebie, żeby coś wyjaśnić, albo ma jakiegoś znajomego. Gdy powiedziałem, że zadzwonię do komornika, zaczął mi wysyłać screeny wiadomości od niego, że ten nie życzy sobie telefonów od osób trzecich, ale jeśli chce odblokować konto, to musi wykasować minus na koncie. Wysyłał mi screeny rozmów i potwierdzeń, z których wszystko dało się odczytać po rozświetleniu. Tak dowiedziałem się o pozostałych osobach zamieszanych w sprawę.
Ile ich było/jest?
– Są dwaj bracia, którym wisi dwa czy trzy tysiące złotych. Jest młody chłopak z Chojniczanki, któremu wisi ok. 700 zł. Jest jeszcze jeden, który zdążył pożyczyć mu tylko 100 zł, bo zdążyłem zainterweniować. No i kolega z byłej drużyny, który zgłosił temat do sądu.
Kiedy te osoby pożyczały mu pieniądze?
– Teraz, wszystko jest świeże. W jednym przypadku działo się to w sylwestra, w pozostałych myślę, że maksymalnie pół roku wstecz. Jak zorientował się, że się znamy, to szukał innych źródeł.
Schemat był taki sam? Oferował koszulki, gadżety?
– Tak.
I nigdy nic nie wysłał?
– Nie. Wysyłał tylko zdjęcia swojej koszulki i obiecywał, że ją wyśle.
Macie nadal kontakt? Zamierza oddać ci pieniądze?
– Mamy kontakt, cały czas mówi, że teraz jest w Unii Skierniewice, że będzie miał jakieś wypłaty i część będzie nam oddawał. Tylko jeśli jego konto jest zajęte przez komornika, to wszystko zniknie. U mnie ciągnie się to łącznie trzy, cztery lata. Od dwóch lat ciągnie się sprawa tych największych pożyczek. Kontakt jest taki, że mogę do niego napisać, bo nigdzie nie uciekł, nie zablokował mnie. Raz usunął media społecznościowe i się wystraszyłem, że planuje ucieczkę, ale kontaktowaliśmy się SMS-ami.
***
Gdy zaczęliśmy pracować nad tym tekstem, odezwaliśmy się do brata Agwana, Wołodii. Agent piłkarski reprezentuje Papikjana i pomaga mu w walce z długami. Wołodia przekonywał nas, że nie warto poruszać tego tematu publicznie, że tylko zaszkodzimy. Deklarował, że Agwan niedawno rozpoczął terapię.
– Bardzo proszę o spokój w tej sprawie i niesporządzanie artykułu na ten temat… Po prostu w czasie terapii potrzeba spokoju i zresetowania się, a nie wracania do tematu. Jak Agwan będzie gotowy, to udzieli wywiadu na ten temat, ale na chwile obecna potrzeba spokoju — pisał nam Ormianin.
Apel wydawał się zrozumiały, tyle że problemy Agwana ciągną się od bardzo dawna i końca nie widać. Nie pomógł już jeden wywiad oczyszczający, którego Papikjan udzielił w wygodnym dla siebie momencie. Mieliśmy niezbite dowody na to, że po nim nadal wyłudzał pieniądze. Że nie na hazard, tylko spłatę długów powstałych w wyniku hazardu? Możliwe, niemniej jego zachowanie wciąż było karygodne.
On sam zdawał sobie z tego sprawę, bo nagle, po naszej rozmowie z jego bratem, zaczął wypisywać do swoich ofiar.
– Pisał do mnie, że jak udzielę wywiadu, to będzie się bronił, że dawniej mi pomagał. Ok, ale dawniej pieniądze oddawał, teraz nie oddaje. To go nie usprawiedliwia. Zaczął na mnie naciskać, żebym nie próbował udzielać wywiadu, że to pogorszy sprawę, bo będzie musiał uciekać z kraju i grać poza Polską — relacjonuje nam jeden z rozmówców.
Agwan próbujący wstrzymać publikację na swój temat nie brzmi jak osoba, która jest gotowa odpowiedzieć za to, co robi. W sieci trafiamy na reklamę jego treningów indywidualnych dla dzieci, które zaczął prowadzić. Jego brat tłumaczy nam, że to część terapii i próba wyjścia na prostą.
– Agwan ma problemy z hazardem, jest uzależniony. Przechodzi obecnie leczenie. Pod wpływem emocji nie wie, co pisze… Tak jest z uzależnieniem. Ma długi, ale powoli będzie spłacać wszystkie pożyczone pieniądze, co do grosza. Został piłkarzem Unii Skierniewice głównie z powodu, aby był w domu pod kontrolą rodziców. Po prostu na to wszystko potrzeba trochę czasu. Popełnić błąd można w jednej sekundzie, ale aby ten błąd naprawić potrzeba już więcej czasu… Takie jest życie niestety… Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów, ale najważniejsze jak reagują na to wszystko i wyciągają wnioski. Ja rozumiem ze brat odwalił i to po całości, ale trzeba też postawić się po drugiej stronie.Trzeba zrozumieć sytuację, ja nie mam pretensji do nikogo, ale szantażowanie to na pewno nie jest dobre ani pomocne w obecnej sytuacji — tłumaczy Wołodia.
Pytanie, czy Agwan faktycznie wnioski wyciągnął? Długi hazardowe próbuje spłacać oszukując naiwnych, młodych ludzi. Oferuje im rzeczy, których nie ma, żeby wysyłali mu pieniądze. Manipuluje, wykorzystuje fakt rzekomej znajomości ze sławnym piłkarzem. Rzekomej, bo można powątpiewać, czy poza przelotnym „cześć” na kadrze, Papikjan ma z Mchitarjanem jakąkolwiek relację. Wołodia mówi o reakcji i wyciąganiu wniosków. Czy jego brat faktycznie je wyciągnął?
Agent pyta, jak nazwać ludzi, którzy pożyczali Agwanowi pieniądze na procent, znając jego sytuację. Tyle że z relacji osób, z którymi rozmawiamy oraz z wiadomości, które posiadamy, wynika, że to Papikjan oferował spłatę z nadwyżką, byle tylko otrzymać przelew. Gdy tłumaczymy mu, że brat naciągał ludzi także po wywiadzie, w którym przyznał się do problemów, słyszymy:
– To przed zmianą klubu, przed leczeniem. Zgadzam się, że sytuacja jest fatalna i jest mi bardzo przykro, ale uzależnienie niestety tak działa… Ja się dziwię ludziom, że tak po prostu pożyczają pieniądze bez weryfikacji. Ja i moja rodzina jesteśmy załamani tym wszystkim i nawet w najgorszym śnie byśmy sobie nie wyobrażali znaleźć się w takiej sytuacji. Agwan jest w trakcie leczenia. Wie, że popełnił błąd i przestrzega młodych i ich rodziców przed tym wszystkim.
Rozumiejąc dramat Agwana i jego rodziny, nie mogliśmy jednak wstrzymać się z publikacją tego tekstu. Nie dla klików, co sugerował nam Wołodia. Tak naprawdę nie wiemy, ile jeszcze osób Papikjan naciągał w podobny sposób, albo ile jeszcze może oszukać. Mamy nadzieję, że publikacja pomoże przestrzec ich wszystkich przed stosowanymi przez niego metodami.
Mamy też nadzieję, że nie utrudni ona procesu wyjścia na prostą. Jeśli Agwan Papikjan trenuje dzieci i jest w tym dobry, jeśli to pomaga mu stanąć na nogi finansowo i życiowo — niech robi to dalej. Unia Skierniewice, klub, w którym obecnie gra, wyciągnęła do niego rękę i zdaje sobie sprawę z problemów, z jakimi się mierzy. Jej trener mówi nam, że zawarł z Ormianinem umowę, wierzy w jego przemianę.
Też w nią wierzymy i liczymy, że Agwan naprawdę się zmieni. Przemilczenie tematu nikomu jednak nie pomoże, bo uzależnienie od hazardu to problem dotyczący nie tylko Papikjana. Ormianin w wywiadzie dla „TVP Sport” opowiadał o tym, jak w ogóle wciągnął się w hazard:
– Byłem otoczony obstawianiem. To mnie zaciekawiło i ruszyłem tym śladem. Nie chcę powiedzieć, że to nie moja wina. Są tacy, którzy obstawiają dla zabawy, a mnie bukmacherka pochłonęła.
Uzależnienie bardzo trudno jest dostrzec i zdiagnozować. Nawet najbliższe osoby potrafią kłamać w taki sposób, żeby ich problem nie wyszedł na jaw. Jeśli zauważycie w swoim otoczeniu osoby, które zachowują się w podejrzany sposób, mogący sugerować kłopot z hazardem, nie bójcie się o tym rozmawiać, szukajcie porad specjalistów. Jeśli uważacie, że sami możecie mieć podobny problem, zgłoście się po pomoc.
Agwan Papikjan popełnił mnóstwo głupot w swoim życiu, wygadywał wiele bzdur. Z jednym miał jednak rację: nigdy nie jest za późno, żeby zacząć naprawiać błędy. Mamy nadzieję, że dzięki temu artykułowi, kilka kolejnych osób pomyśli tak samo.
WIĘCEJ REPORTAŻY NA WESZŁO:
- Nawrocik: Depresja to ból, mrok i pasożyt. Myślałem tylko o końcu
- Michał Pazdan: Paraliż, mania i bezsenność. Po Euro 2016 wyniszczała mnie głowa
- Dzisiaj każdy piłkarz ma psychologa. Kiedyś psychologiem był barman
SZYMON JANCZYK
Za pomoc w przygotowaniu tekstu dziękuję Krystianowi Juźwiakowi i wszystkim rozmówcom, którzy zdecydowali się opowiedzieć swoją historię.
fot. Newspix