We wtorkowej prasie wciąż wracamy do niedzielnego losowania grup eliminacyjnych Euro 2024.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kamil Kosowski o losowaniu grup eliminacyjnych Euro 2024
Wydarzeniem, które w miniony weekend przyciągnęło największą uwagę piłkarskich kibiców,było bez wątpienia losowanie grup eliminacji EURO 2024. Trudno nie kryć radości po jego wynikach. Polacy zagrają z Czechami, Albanią, Wyspami Owczymi i Mołdawią i to nasza drużyna będzie murowanym faworytem. Oczywiście należy pamiętać, że nikt się Biało-Czerwonym nie podłoży i każdy będzie chciał urwać punkty zespołowi, w którym gra Robert Lewandowski. Z Czechami od zawsze nie idzie nam najlepiej, Albanię znamy z poprzednich eliminacji i mimo dwóch wygranych ta kadra napsuła nam sporo krwi. Szczególnie w meczu w Warszawie. Polacy wygrali wówczas 4:1, ale ten wynik nijak nie pokazuje zaciętości tego spotkania. Mołdawia i Wyspy Owcze nie będą nam w stanie zagrozić, ale i tak trzeba tam jechać i strzelić kilka goli. Nie ma co stawiać się na pierwszym miejscu w grupie przed rozpoczęciem rywalizacji, ale też nie ma co się bać.
Analizując tę grupę, doszedłem do wniosku, że to będzie idealny czas i rywale, by przeprowadzić zmianę pokoleniową w naszej reprezentacji. Absolutnie nie chcę nikomu kończyć kariery. Każdy piłkarz sam doskonale wie, kiedy powiedzieć sobie „dość” i zrobić miejsce dla młodych piłkarzy. W naszej kadrze jest kilku doświadczonych zawodników, którzy mogą się do tego szykować. Mundial w Katarze będzie dla części z nich ostatnim wielkim turniejem. Moje typy to Kamil Glik, Grzesiek Krychowiak i Kamil Grosicki. Każdy z nich dał tej kadrze to, co miał najlepszego. Przez kilkanaście lat stanowili fi lary reprezentacji i włożyli ogromny wkład w jej sukcesy, którymi na pewno była obecność w mistrzostwach Europy czy świata. Mundial w Katarze byłby dla nich fajnym zwieńczeniem tych lat. Następców nie brakuje. Z uwagą obserwuję rozwój Jakuba Kiwiora, Jakuba Kamińskiego, Szymona Żurkowskiego, Jakuba Modera czy Sebastiana Szymańskiego. To zawodnicy, którzy pukają do pierwszego składu reprezentacji Polski. Eliminacje EURO 2024 mogą być więc dla selekcjonera idealną okazją, by przeprowadzić zmianę pokoleniową. Ciekaw jestem, kto będzie jej architektem. Zobaczymy, jak pójdzie Polakom na mundialu i czy Czesław Michniewicz zostanie na stanowisku po turnieju. W PZPN na pewno mają już kilka planów, które zostaną wprowadzone w zależności od wyniku w Katarze. Jeśli potrzebna byłaby zmiana trenera, to szansę powinien dostać ktoś, kto dobrze wprowadza do składu młodych zawodników.
Kto jest bliżej wyjazdu na mundial – Dawid Kownacki czy Krzysztof Piątek?
Gdyby Kownacki nie był jednym z absolutnie najważniejszych zawodników Czesława Michniewicza w kadrze do lat 21, pewnie dziś nikt by się nie zastanawiał, czy ten napastnik ma szansę pojechać na mundial. (…) Jakim cudem wśród wybrańców na mistrzostwa świata miałoby się więc znaleźć miejsce dla piłkarza, którego obecny selekcjoner na zgrupowaniu dorosłej kadry jeszcze nie widział, który z powołania na wrześniowe mecze Ligi Narodów sam zrezygnował? Odpowiedź kryje się w przeszłości: w 13 spotkaniach młodzieżówki prowadzonej przez Michniewicza Kownacki zdobył aż 11 bramek, we wszystkich był kapitanem, żartowano, że walka o skład toczy się na 10 pozycjach, bo jedno miejsce jest zarezerwowane dla wychowanka Lecha. Gdy pytaliśmy selekcjonera o tego zawodnika w czerwcu, przyznawał, że jak tylko będzie zdrowy i w regularnej grze, to po niego sięgnie. Ufa mu, zna jego umiejętności. Te warunki 25-latek spełnia w obecnym sezonie. Po powrocie do Fortuny Düsseldorf stał się podstawowym graczem, strzelił już pięć goli, miał cztery asysty.
Wydaje się, że o miejsce na mundial z Kownackim walczy właśnie Piątek. I to walczy coraz efektywniej – w niedzielnym meczu z Hellasem Verona strzelił drugiego gola w tym sezonie Serie A dla Salernitany, do której przeniósł się w ostatnich godzinach letniego okna transferowego. Został doceniony za ten występ przez włoskie media, pokazał, że jego forma idzie w górę.
Real Madryt po sześciu latach wraca do Warszawy:
Poprzednia wizyta najbardziej utytułowanego (licząc pod względem liczby zwycięstw w Pucharze Europy/Lidze Mistrzów) klubu naszego kontynentu odbywała się w smutnych okolicznościach. Po rozróbach podczas meczu Legii z Borussią Dortmund (0:6) UEFA zamknęła stadion dla kibiców. Mecz obejrzało około 300 osób – dziennikarzy, przedstawicieli obu klubów i ludzi odpowiedzialnych za organizację spotkania. Teraz powód, dla którego Real znów składa wizytę w stolicy Polski, jest dramatyczny, bo została ona wymuszona przez wojnę, ale na trybunach będzie wielkie, kibicowskie święto. Stadion na pewno się wypełni, wspólnie zasiądą na nim Polacy i Ukraińcy oraz pewnie niewielka grupa Hiszpanów.
Fani z Warszawy będą mogli zobaczyć gwiazdy z Madrytu, czego sześć lat temu pozbawiła ich grupa chuliganów, napadając wcześniej na kibiców z Dortmundu. Wizyta Realu w naszym kraju to rzadkość, dotąd tylko czterokrotnie grał tu w meczu o stawkę. Wygrał trzy razy, zremisował tylko w 2016 roku z Legią (3:3).
Piłkarze oczywiście nie mogą zapomnieć o wojnie. Tym bardziej że wczoraj Rosjanie znów zaatakowali rakietami Kijów. – Od rana 10 października cała Ukraina jest pod terrorystycznym ostrzałem rakietowym z Rosji. Bardzo trudno myśleć o meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt, kiedy nasz kraj znajduje się w niebezpieczeństwie. Trzymaj się, Ukraino – napisał Szachtar na swoim profilu na Instagramie.
SPORT
Bohumil Panik jest niemal pewien, że Czesi i Polacy awansują na Euro 2024.
Jak w Czechach odebrano wyniki losowania eliminacji Euro 2024?
– Jednoznacznie i w taki sposób, że ten bezpośredni awans musi wywalczyć i Polska, i Czechy. Na 99 procent tak powinno być.
Co w tej chwili można powiedzieć o czeskiej reprezentacji, prowadzonej od 2018 roku przez Jaroslava Szilhavego?
– Nie jestem blisko tego zespołu, więc ciężko coś mówić bardziej szczegółowo, ale jest wielka krytyka tego, że drużyna spadła teraz z elity, z Dywizji A Ligi Narodów. Trzeba jednak popatrzeć, z kim tam przychodzi rywalizować i jaki potencjał mają najlepsi rywale, ilu zawodników do swojej dyspozycji. U nas, gdy nie ma tego podstawowego składu, to jest problem. Mamy może z 15 dobrych piłkarzy, na europejskim poziomie. Dalej? Jest już duża luka.
Z drugiej strony jak popatrzeć, jak radzą sobie czeskie, a polskie kluby w europejskich pucharach, to jest wielka różnica na waszą korzyść.
– No tak, jest. Jest Slavia Praga, która rok w rok w europejskiej rywalizacji wchodzi do grupowych rozgrywek. Do tego dochodzi też Pilzno, a mamy jeszcze teraz też Slovacko. Tyle że dla takich klubów, jak ten ostatni, to problemem jest grać mecz za meczem z uwagi na szczupłą kadrę. To odbija się na wynikach w lidze. Przez to są potem kłopotem. Co do Viktorii Pilzno, to wiadomo, rywalizacja z takimi klubami jak Bayern, Barcelona i Inter kosztuje. A ciężko zdobyć jakikolwiek punkt. Można powalczyć, wojny może się nie wygra, ale jakąś bitwę czy punkt uda się zdobyć. Tak do tego trzeba podchodzić.
Kiepskie nastroje w Zabrzu. Górnik poniósł w sobotę drugą porażkę z rzędu.
Nie musiało tak być. Już pomijając bramki strzelane przez rywali po fatalnych błędach zawodników Górnika, czy to z formacji obronnej czy z przodu, to jeszcze dwa gole padły już w doliczonym czasie. Wynik poszedł w świat i nikt nie patrzy, jak mecz wyglądał. Choć może i Śląsk wygrał za wysoko, to jednak zasłużenie. U zabrzan raziła przede wszystkim olbrzymia ilość traconych piłek na swojej połowie, w środku boiska czy przed bramką bronioną w sobotę przez Rafała Leszczyńskiego, który między słupkami zmienił kapitana Michała Szromnika. Praktycznie tylko weteran Lukas Podolski zagrał na swoim poziomie, a przecież dopiero co wrócił do gry w wyjściowym składzie po kontuzji kolana i przeziębieniu.
Może być ciężka zima… Jednak nie tylko w Górniku było w ostatnim czasie sporo zmian. W Stali, która jest rewelacją sezonu, było ich latem jeszcze więcej, a wszystko udało się poukładać. „Górnicy” mieli ostatnio więcej czasu na pracę, bo był czas na reprezentację, ale jak widać, to za mało. Zabrzanom nie będzie też sprzyjał terminarz, napięty przed mistrzostwami świata w Katarze. W niedzielę wieczorem mecz u siebie z mistrzem Polski, Lechem. Potem zaraz pucharowa gra z GKS-em Katowice i kolejne ekstraklasowe spotkania. Ostatnie z nich ledwie dwa dni przed mundialem – z Lechią (18 listopada), która już się obudziła i trudno liczyć na to, żeby w zaległym wyjazdowym meczu w Gdańsku podreperować punktowe konto. Może się okazać, że najbliższe tygodnie czy miesiące w Zabrzu nie będą łatwe – jak zimą 2019 roku, kiedy po pierwszej części rozgrywek Górnik był na przedostatnim miejscu w tabeli przed Zagłębiem Sosnowiec. Żeby tak nie było, poprawy wymaga gra wszystkich formacji, począwszy od bramkarza, który we Wrocławiu przepuścił do siatki cztery z sześciu celnych strzałów przeciwnika…
SUPER EXPRESS
Kamil Grosicki ma nadzieję, że dostanie powołanie na mundial w Katarze.
Strzeliłeś gola w każdym z trzech ostatnich meczów, również na oczach selekcjonera, więc chyba złapałeś u niego dodatkowe punkty?
– Po tamtym meczu z Lechią nie rozmawialiśmy, bo nie było potrzeby, skoro całkiem niedawno widzieliśmy się na zgrupowaniu. Selekcjoner pogratulował mi SMS-em strzelenia gola. W Pogoni jest dla mnie najważniejsze, żeby dobrze grać dla drużyny ikibiców. Reprezentacja to co innego i na zgrupowaniu jestem skoncentrowany na niej i wywalczeniu miejsca w składzie. Tak do tego podchodzę.
Przeciwko Holandii iWalii nie zagrałeś ani minuty. Nie zaniepokoiło cię to w obliczu powołań na mundial?
– Zawsze jestem gotowy do wyjścia na boisko, ale akurat mecze tak się potoczyły, że nie byłem potrzebny. Wiem, że moja rola w kadrze jest inna niż kilka lat temu. Każdy przyjazd na reprezentację jest wyróżnieniem i traktuję to bardzo poważnie. Ale podchodzę do tego spokojnie, nie tak, żebym się gotował, jak bywało wcześniej, ale wiem, że przyjdzie moment, gdy dostanę szansę i będę musiał ją wykorzystać. Wierzę, że jeszcze pomogę reprezentacji.
FAKT
Według Vernera Licki, Czesi przed eliminacjami do Euro 2024 najbardziej obawiają się Roberta Lewandowskiego.
Jak w Czechach przyjęto fakt, że w eliminacjach Euro wasza reprezentacja zmierzy się z Polską?
Wszyscy się cieszą. To stosunkowo łatwa grupa w porównaniu z tymi, gdzie są Francja i Holandia czy Anglicy i Włosi. Wychodzą dwie drużyny, a zatem dwa pierwsze miejsca są już zarezerwowane. Dla nas i dla was.
Czesi boją się Roberta Lewandowskiego?
Boją się. Ale jak się mają nie bać, skoro on ostatnio w pojedynkę doholował drużynę do awansu. Piłkarz, który w każdych eliminacjach zdobywa po kilkanaście bramek, musi budzić szacunek. Polska przechodzi zmianę pokoleniową. Nie ma już Piszczka czy Błaszczykowskiego, nie wiadomo, co po Katarze będzie z Glikiem i Krychowiakiem, a Lewandowski ciągle błyszczy.
Jeśli Czesi nie awansują na Euro w Niemczech to…
To będzie koniec świata. Sportowo, wizerunkowo i finansowo. Nikt u nas nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że reprezentacji może zabraknąć w drugiej z kolei wielkiej imprezie.
Angelo Henriquez opowiada o nowym życiu w Polsce.
Jak to się stało, że facet z wpisanym Manchesterem United w swoim sportowym CV wylądował w polskiej lidze?
To pytanie brzmi trochę tak, jakby to była zła rzecz, ale ja tak na to nie patrzę. Cieszę się każdą chwilą w ekstraklasie. Liga jest konkurencyjna i wymagająca. Chciałem wrócić do Europy, a nie było to takie proste wtedy, jak byłem w Brazylii. Potrzebowałem gry i minut, a niestety większość czasu siedziałem na ławce. Pojawiła się propozycja z Miedzi, zrobiłem rozeznanie, jak wygląda klub i liga, zaciekawiłem się i oto jestem.
Nie masz problemów z adaptacją?
W ogóle. Wszyscy byli bardzo mili i pomocni od samego początku. Ponadto w klubie jest sporo obcokrajowców, więc pracownicy są przyzwyczajeni, jak przychodzi ktoś z zagranicy, są otwarci. Poszło gładko.
Pochodzisz ze stolicy Chile, Santiago. Jak podoba ci się Legnica? Miasto mniejsze, w którym życie toczy się o wiele wolniej?
Tak, to duża zmiana. Najpierw byłem w Santiago, potem w Fortalezie, która też jest dużym miastem, a teraz w Legnicy, gdzie odległości są bardzo małe, wszędzie można dotrzeć w ciągu 15 minut, miasto nie jest zatłoczone. Cieszę się tym i korzystam z tego, ponieważ mogę być bardziej skupiony na grze.
Fot. 400mm.pl