Właśnie minął kolejny weekend z Serie A, a to oznacza jedno – czas na nasze podsumowanie. Co tym razem wydarzyło się na włoskich boiskach? Nicola Sansone osobiście rozniósł Parmę, Alvaro Morata przybliżył Juventus do mistrzostwa Włoch, a Inter i Napoli zaliczyły kolejne wpadki. Gwiazdą tygodnia został chyba jednak Luca Toni, który mimo 37. lat na karku po prostu nie przestaje strzelać.
Koncert Sassuolo, dyrygentem Nicola Sansone
Nad Parmą zebrały się w tym sezonie wyjątkowo ciemne chmury. Drużynie Roberto Donadoniego nikt nie dawał już szans na utrzymanie się w lidze, klub stanął w obliczu bankructwa i wtedy, o dziwo, Parma zaczęła punktować. No, może to lekka przesada, ale jednak Crociati zremisowali dwa mecze z rzędu, w tym przeciwko Romie. Dzisiaj wszystko wróciło do normy – Parma oberwała 4:1.
Gdy mówi się o Sassuolo, to przebijają się zazwyczaj trzy nazwiska – trenera Eusebio Di Francesco, oraz napastników Simone Zazy i Domenico Berardiego. Tymczasem cichym bohaterem klubu z Reggio Emilia często jest Nicola Sansone. Dziś wychowanek Bayernu Monachium dał prawdziwy koncert – strzelił dwie bramki, wypracował rzut karny i zaliczył jedną asystę. Cztery bramki, cztery razy dzięki Sansone. I pewnie każda z nich smakowała mu wyjątkowo, ponieważ nie tak dawno temu Parma pozbyła się go, uznając, że jest zbyt słaby na ich klub.
Dzisiaj dał im znać, co o tym sądzi.
W Neapolu po staremu, stary Toni znów trafia do siatki
Jesteśmy zafascynowani tym, jak bardzo Napoli stara się nie awansować do Ligi Mistrzów. Drużyna Beniteza ma w tej chwili tyle samo punktów co trzecie w tabeli Lazio i cztery punkty straty do Romy (oba rzymskie kluby mają jeden mecz zaległy). W teorii – europejska elita na wyciągnięcie ręki.
Tylko co z tego, skoro neapolitańczycy w ostatnich trzech meczach zdobyli zaledwie jeden punkt? Przegrali z Torino, zremisowali z Interem – w porządku, wpadki, ale wytłumaczalne. Natomiast dzisiejsza porażka z walczącym o utrzymanie w lidze Hellasem Werona… no, to już jest dramat. Na ławce spotkanie zaczęli Manolo Gabbiadini oraz Gonzalo Higuain i wiele wskazuje na to, że jeśli nie gra ta dwójka, to w Napoli po prostu nie ma gry. Brakuje pomysłu, brakuje wykończenia.
Tego ostatniego nie zabrakło natomiast Luce “Mam 37 lat i nadal strzelam” Toniemu. Włoch strzelił dzisiaj swoją 12. (przyjęcie – pierwsza klasa!) i 13. bramkę w sezonie i powoli włącza się do wyścigu o króla strzelców. W ostatnich trzech spotkaniach zdobył cztery bramki – po prostu niesamowite. Zaczynamy się zastanawiać, czym szprycowani są włoscy piłkarze, że potrafią trzymać formę nawet w takim wieku.
Inter leży i kwiczy
Nie tak mieli grać Nerazzurri po przyjściu Roberto Manciniego. Piłkarze Interu zaliczyli dzisiaj kolejną wtopę i umocnili się w roli ligowego średniaka. Tak szczerze – powoli przestaje nas to już dziwić, czas już chyba na dobre zaakceptować fakt, że Nerazzurri stali się zespołem przeciętnym. Może i pełnym niezłych nazwisk, ze znanym trenerem na ławce, ale wciąż przeciętnym.
Dzisiaj nie zdołali poradzić sobie z walczącą o życie Ceseną. Fakt, nie grali tragicznie, mieli swoje okazje, w końcu dobre spotkanie rozegrał Lukas Podolski. Ogólnie mecz był całkiem przyjemny do oglądania, sporo się w nim działo, ładną bramkę strzelił Defrel, a obie drużyny nieustannie atakowały. Tylko co z tego, skoro Inter zaledwie zremisował z Ceseną?
Juventus spacerkiem zmierza po mistrzostwo
Max Allegri wystawił na mecz z Palermo wyjątkowo rezerwowy skład. W Juventusie zadebiutował Sturaro, pierwszy mecz po powrocie z Parmy rozegrał De Ceglie, a pierwsze spotkanie w sezonie Barzagli. I, o dziwo, Bianconerim i tak udało się ten mecz wygrać. Zwycięską bramkę, zresztą wyjątkowo ładną, zdobył Alvaro Morata i w tej chwili musiałby się wydarzyć cud, by Juventus nie wygrał czwartego mistrzostwa z rzędu. Trzy punkty i wypoczęty skład przed rewanżem z Borussią Dortmund – Allegri nie mógł sobie wymarzyć lepszego scenariusza.