Po niezwykle intensywnym okresie świąteczno-noworocznym czas trochę odpocząć od Premier League. Nie dlatego, że odwołano jej kolejne spotkania, a z powodu rozgrywania w ten weekend Pucharu Anglii. Jak co roku, do turnieju z początkiem stycznia dołączają drużyny z dwóch najwyższych klas rozgrywkowych. Oprócz piłkarskich emocji, wokół pucharu pojawia się wiele kontrowersji, głównie związanych z panującą pandemią.
150-lecie Pucharu Anglii
Każdą dyskusję o Pucharze Anglii należy jednak zacząć od wspominek historycznych. To niewątpliwie element, którym organizatorzy będą mogli chwalić się po wsze czasy. Mówimy przecież o najstarszych rozgrywkach w historii piłki nożnej, które dodatkowo w trwającej edycji obchodzą swoje 150-lecie. W pierwszym ich finale 16 marca 1872 roku stanęły na przeciwko siebie zespoły Wanderers i Royal Engineers. To jeden z głównych czynników, który wpływa na rangę zawodów. Nikt w Anglii nie kwestionuje prestiżu krajowego pucharu i zaraz po mistrzostwie ligowym jest to bezsprzecznie najcenniejsze trofeum do zgarnięcia na koniec sezonu.
Jego 150. edycja już trwa, mimo że dopiero od dzisiaj przystąpią do niej kluby z Premier League i Championship, ponieważ w rozgrywkach bierze udział aż 729 drużyn. Nie ma oczywiście mowy, by najlepsze kluby w Anglii miały przechodzić przez tak ogromne sito w drodze po zwycięstwo, więc dołączają one do stawki dopiero, gdy w grze pozostają 64 zespoły. Kluby grające na co dzień od 5. do 10. poziomu rozgrywkowego rywalizują ze sobą już od sierpnia, uczestnicząc w części eliminacyjnej. Tą drogą wyłonione zostają 32 drużyny, które awansują do 1. rundy głównego turnieju. Na tym etapie do zabawy dołączają ekipy z League One i League Two. Na tej zasadzie dochodzimy do 3. rundy, która startuje już dzisiaj. Biorą w niej udział wszystkie zespoły Premier League i Championship oraz 20 zespołów, które przebrnęły eliminacje.
O poważnym traktowaniu Pucharu Anglii niech świadczy fakt, że od sezonu 1995/96 tylko trzy razy zdarzyło się, że rozgrywki wygrywał zespół spoza grona określanego mianem TOP6. Były to przypadki:
- Portsmouth – 2007/08
- Wigan – 2012/13
- Leicester City – 2020/21
W historycznej klasyfikacji zwycięzców prowadzi Arsenal, który trofeum wznosił aż czternaście razy. Na tę pozycję Kanonierów wyprowadził obfity w wygrywanie Pucharu Anglii okres w ostatnich latach. Triumfowali oni w sezonach 2013/14, 2014/15, 2016/17 i 2019/20. Wygraniem najstarszych rozgrywek w historii futbolu mogą poszczycić się 44 kluby. W poprzednim sezonie do tego grona dołączyło Leicester, które będzie bronić pucharu.
Pucharowy weekend
Przy tak dużej liczbie drużyn ciężko oczekiwać, by już na etapie trzeciej rundy czekały nas jakieś nieprawdopodobne szlagiery. Za hit 1/32 finału należy uznać starcie Manchesteru United z Aston Villą, które w poniedziałkowy wieczór będzie zwieńczeniem tej rundy rywalizacji. Już w ten weekend na pewno pożegnamy przynajmniej jednego Polaka, bo los zetknął ze sobą West Ham z Leeds. Nasi rodacy niekoniecznie staną na przeciwko siebie, bo spotkania pucharowe, zwłaszcza na tym etapie, charakteryzują się dużą rotacją w podstawowych jedenastkach. Ostatnim meczem, w którym zmierzą się dwie ekipy z Premier League będzie mecz Leicester z Watfordem.
Czynnikiem wyróżniającym Puchar Anglii na tle wszystkich innych jest jednak możliwość zagrania z najlepszymi klubami w kraju, będąc jednocześnie zespołem z niskiego poziomu rozgrywkowego. Do pojedynków drużyn z Premier League jesteśmy przecież przyzwyczajeni. Można odnieść wrażenie, że piłkarze rywalizujący w National League, w pierwszych rundach Pucharu Anglii nie walczą z myślą o ostatecznym triumfie w rozgrywkach, a właśnie o to, by na swojej drodze spotkać najlepszych piłkarzy świata. By ugościć na swoim boisku Jurgena Kloppa, lub wybrać się na mecz na Old Trafford.
Idąc tym tropem, najbardziej zadowolone może być czwartoligowe Swindon, które przyjmie na swoim The County Ground Manchester City. Ten mecz rozpocznie trzecią rundę tegorocznych spotkań. Narzekać nie może także trzecioligowe Shrewsbury, które czeka mecz na Anfield oraz przede wszystkim Chesterfield. Zespół z piątego szczebla rozgrywek będzie mógł zmierzyć się z najlepszą klubową drużyną w Europie. Los sprawił, że czeka ich wycieczka na Stamford Bridge.
Składy pozostają zagadką
Niestety więcej niż o sportowej rywalizacji, w kontekście Pucharu Anglii mówi się o problemie związanym z koronawirusem. Nie dość, że w pucharach menedżerowie decydują się na spore rotacje w swoich składach, to jeszcze do niektórych decyzji będą zmuszeni, przez pozytywne wyniki na Covid-19 wśród swoich podopiecznych.
Jednym z najbardziej cierpiących zespołów w stawce jest obecnie Liverpool. The Reds już do ostatniej potyczki w Premier League przystępowali bez Alissona Beckera, Roberto Firmino i Joela Matipa, ponieważ musieli oni zostać wysłani na izolację. Wcześniej okazało się, że pozytywny wynik testu ma również Jurgen Klopp, a kolejnym krokiem było całkowite zamknięcie ośrodka treningowego pierwszego zespołu z uwagi na zbyt wiele przypadków koronawirusa. Z tego tytułu odwołano planowane na czwartek spotkanie w ramach półfinału Carabao Cup przeciwko Arsenalowi. Centrum treningowe dzisiaj zostało ponownie otwarte.
Trzymając się najlepszych zespołów na Wyspach, problemy nie omijają także Manchesteru City. Mistrzowie Anglii do tej pory byli dość łagodnie traktowani przez panującą pandemię i nie zakłócała im ona codziennego funkcjonowania. Wszystko zmieniło się w tym tygodniu, gdy klub poinformował o pozytywnym teście na Covid-19 u Pepa Guardioli. Łącznie na izolację zostało wysłanych czternastu członków sztabu szkoleniowego oraz siedmiu piłkarzy pierwszego zespołu. Ich nazwiska nie zostały ujawnione, ale z pewnością domyślimy się ich, gdy zobaczymy skład Obywateli na dzisiejsze spotkanie.
Skompletowania kadry menedżerom nie ułatwia także odbywający się w tym czasie w Kamerunie Puchar Narodów Afryki. Na jego potrzeby niektóre kluby straciły na miesiąc kilku zawodników. Tymczasem angielska federacja naciska na rozegranie Pucharu Anglii w pierwotnym terminie i nie widzi możliwości przełożenia części spotkań.
Kluby zmuszone do gry
Z problemem zapchanego kalendarza będzie musiała zmierzyć się Premier League. W obecnym sezonie przesunięto już jej dziewiętnaście meczów – osiemnaście z powodu pandemii i jeden przez warunki atmosferyczne. Władzie ligi muszą się więc teraz głowić, jak te mecze pomieścić w napakowanym terminarzu. Angielska federacja wyszła z innego założenia i rozesłała do wszystkich klubów Premier League informację, że nie ma opcji przełożenia spotkań trzeciej rundy Pucharu Anglii.
W specjalnym mailu jak byk stoi, że wszystkie zaplanowane mecze muszą się odbyć, a jeżeli menedżerowie nie będą mogli skorzystać z graczy pierwszej drużyny, to mają powoływać zawodników młodzieżowych. Poczyniono już nawet pierwsze kroki w tym kierunku i odwołano dzisiejszy mecz młodzieżowego Pucharu Anglii pomiędzy Liverpoolem i Burnley. Wszystko po to, by The Reds w razie potrzeby mogli skorzystać z usług juniorów w meczu pierwszej drużyny.
Z jednej strony ciężko więc nazywać takie rozgrywki poważnymi, z drugiej z kolei federacja jest nieco zmuszona do takich kroków. Rywalizacja w półfinałach Carabao Cup miała zakończyć się w następnym tygodniu, tymczasem będzie trzeba jeszcze rozegrać przełożony mecz Liverpoolu. Do tego dochodzą wspomniane mecze w lidze. Wcześniej podjęto też decyzję, że spotkania trzeciej i czwartej rundy Pucharu Anglii na pewno nie będą miały rundy rewanżowej. Zawsze zdarzało się tak w przypadku remisu, tym razem o wyniku zadecyduje dogrywka i ewentualne rzuty karne. Wszystko po to, by uszczuplić terminarz.
Musimy pamiętać, że już za cztery tygodnie ma wystartować czwarta runda pucharu, a to oznacza, że do tego czasu zamknięta musi być sprawa zaczynającego się dzisiaj etapu rozgrywek. To nie liga, w której odwołane mecze można rozegrać nawet za kilka miesięcy.
Za rogiem kolejne problemy
Nikt nie jest też w stanie przewidzieć konsekwencji rozgrywania meczów między drużynami z różnych poziomów rozgrywkowych. Nie chodzi tu o konfrontację zespołów z Premier League przeciwko tym z Championship, ale o nieco egzotyczne starcia, takie jak mecz Chelsea z Chesterfield. Ten temat podjął Jurgen Klopp, który ma jednoznaczne podejście do pandemii i panujących obostrzeń. Otwarcie mówi, że nie zamierza ściągać na Anfield żadnego niezaszczepionego zawodnika i deklaruje, że każdy z jego podopiecznych jest zaszczepiony.
W kwestii Pucharu Anglii Niemiec ma obawy co do podróży na stadion zespołów z niższych klas rozgrywkowych. Nikt nie kontroluje przecież statusu zaszczepienia zawodników z piątego szczebla. Ryzyko istnieje także ze względu na kibiców. Aby wejść na imprezę, na której będzie minimum 10 tysięcy osób, każdy z uczestników musi pokazać status zaszczepienia lub negatywny wynik testu. W tych ramach mieszczą się wszystkie mecze Premier League, natomiast takim zasadom nie będą podlegać spotkania na mniejszych obiektach.
– Podobną sytuację mieliśmy przed rokiem w meczach wyjazdowych. Nie mam 100% pewności, ale wątpię, czy coś w tych kwestiach się zmieniło. Jeśli pojedziemy na wyjazdowy mecz w Pucharze Anglii, to przykładowo musimy się też przebierać w bardzo małych szatniach. To po prostu nie jest w 100% przemyślane. Na szczęście w tej rundzie zagramy u siebie – mówił Niemiec.
Sami nie wiemy więc, czego do końca możemy spodziewać się w tym sezonie rozgrywek. Być może okrojone kadry najmocniejszych drużyn to szansa dla nieco słabszych ekip, aby pokusić się o sprawienie niespodzianki i dotarcie do kolejnych etapów pucharu? Nie zmienia się tylko jedno – angielscy kibice podchodzą do Pucharu Anglii śmiertelnie poważnie i nie wybaczą swoim zespołom słabej dyspozycji akurat w tych rozgrywkach.
Czytaj także:
- Lukaku i Tuchel zakopali topór, ale to nie koniec problemów
- Premier League traci kilka gwiazd. Kto pojechał na Puchar Narodów Afryki?
- Potencjalny transfer Kozłowskiego pokazuje, jak Brexit może wpłynąć na polską piłkę
Fot. Newspix