– Portugalczyk postanowił wykonać gest w kierunku ekstraklasowiczów i zaproponował, by regularnie spotykać się z nimi na specjalnych zgrupowaniach. Oprócz piłkarzy mieliby się na nich pojawiać też klubowi szkoleniowcy. Plan, w teorii, brzmi całkiem nieźle, ale ma jedną, poważną lukę – jego realizacja jest bardzo mało prawdopodobna. Znalezienie wolnych terminów w napiętym kalendarzu jest właściwie niemożliwe i Sousa doskonale o tym wie – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?
“SPORT”
Jedenastka 10. kolejki Ekstraklasy według Sportu – Budziłek, Rundić, Maloca, Janża, Amaral, Kubicki, Kozłowski, Podolski, Kamiński, Piasecki, Jimenez.
Jakub KAMIŃSKI
Wychowanek Szombierek był w sobotę znakomity. Dwa gole strzelone w meczu na szczycie ze Śląskiem skrzydłowy „Kolejorza” zadedykował swojej dawnej opiekunce z dzieciństwa, która zasiadła na trybunach przy Bułgarskiej, co – jak przyznał piłkarz z Rudy Śląskiej – było jego marzeniem. Do dubletu dodał jeszcze asystę. Zabrał piłkę Szymonowi Lewkotowi, uruchamiając Mikela Ishaka.
Fabian PIASECKI
Nie potrzebował czasu na aklimatyzację i z miejsca stał się ważną postacią Stali. W sobotę nie zadrżała mu noga przy rzucie karnym, asystował też Maksymilianowi Sitkowi i pewnie żałuje, że taki występ nie przełożył się na zwycięstwo z Cracovią.
Jesus JIMENEZ
Na 25 minut przed końcem meczu Górnik przegrywał z płocką Wisłą 1:2. Ostatecznie wygrał 4:2, a przy trzech ostatnich golach udział brał Hiszpan. Najlepszy piłkarz Górnika najpierw dobił uderzenie Erika Janży, a potem asystował Bartoszowi Nowakowi i Krzysztofowi Kubicy.
Wspaniała przygoda w Europie, a w Ekstraklasie męczarnie. Dlaczego Legii nie wychodzi łączenie dwóch frontów?
Teoretycznych przyczyn takiego stanu rzeczy można wymyślić kilka. Można mówić o fizyczno-kondycyjnych problemach drużyny, które to wskazywałyby na źle przepracowany okres przygotowawczy. Kłopoty mogą być związane także z mentalnością piłkarzy, bo ci mogą nie zadowalać się grą „tylko” w ekstraklasie i skupiać całą swoją uwagę i motywację na europejskich wojażach. Problemem może być także sama kadra. Nie jest tajemnicą, że Legia dość późno zakończyła proces budowy składu i choć na papierze wygląda on – jak na polskie realia – więcej niż dobrze, to jednak prawdziwy świat nie jest grą na PlayStation. Tutaj nie wystarczy tylko wybrać najlepszych piłkarzy, bo ważne są także zgranie zawodników i taktyczne zrozumienie, których dopracowanie wymaga czasu. Pytanie też brzmi, jak Legia pracuje pomiędzy poszczególnymi, ciasno poukładanymi w kalendarzu spotkaniami? „Wojskowi” nie mogą poszczycić się komfortem, jaki ma np. Lech Poznań, który sezon dzieli na cotygodniowe – a nie cotrzydniowe – cykle.
Mariusz Śrutwa mówi, że to wstyd, że Ruch Chorzów nadal musi grać na taki skansenie. Zwłaszcza, że Ruch wychodzi na prostą i zrobił się wokół niego dobry klimat.
Trybuny przy Cichej niedzielę wypełniły się. Spotkanie obejrzał komplet blisko 8 tysięcy kibiców. A to kolejny dowód na to, że Ruch zasługuje na nowy stadion. – Nie ma drugiego takiego miejsca w Polsce, nie ma tak zasłużonego klubu, z taką historią, tradycjami i liczbą kibiców, który miałby tak archaiczny obiekt. Fajnie, że w niedzielę dopisała pogoda, świeciło słońce. Gorzej, gdyby te 8 tysięcy kibiców zmokło, stało w deszczu. Wtedy nawet najwspanialsze widowisko traci na randze, trudno jest zaprosić na widownię kobiety, dzieci, a ich jest bardzo, bardzo dużo. To budujące, że pojawiają się na Cichej pokolenia kibiców, od tych naprawdę najmłodszych. Sam widywałem rodziców z wózkami, do tego mnóstwo nastolatków. W tej chwili jest początek nowego boomu, mody na Ruch. Należy to wykorzystać – przyznaje „Super-Mario”. Na razie widoki na nowy obiekt są wątłe, choć sytuacja jest nieco inna niż w poprzednich latach. Wtedy klub był na zakręcie i raczej nie kojarzył się dobrze. Teraz aż żal nie dać włodarzom „Niebieskich” takiego narzędzia w postaci nowoczesnego stadionu, by klub mógł wykonać krok do przodu. Ale miasto utrzymuje, że samo takiej inwestycji nie udźwignie, szukając pomocy w programach rządowych. – Presja będzie na tyle duża, że ten stadion kiedyś musi powstać. Wstyd – przy całej sympatii do obecnego obiektu przy Cichej, jego , historii – grać w piłkę na dobrym poziomie przed taką publicznością w tak archaicznym miejscu – nie kryje Mariusz Śrutwa.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Lepiej siedzieć na ławce poza Polską niż grać regularnie w Ekstraklasie – Sousa nie podchodzi do ekstraklasowiczów z sympatią, bo nie ceni polskiej ligi. Co z planem zgrupowania dla polskich ligowców?
Portugalczyk postanowił wykonać gest w kierunku ekstraklasowiczów i zaproponował, by regularnie spotykać się z nimi na specjalnych zgrupowaniach. Oprócz piłkarzy mieliby się na nich pojawiać też klubowi szkoleniowcy. Plan, w teorii, brzmi całkiem nieźle, ale ma jedną, poważną lukę – jego realizacja jest bardzo mało prawdopodobna. Znalezienie wolnych terminów w napiętym kalendarzu jest właściwie niemożliwe i Sousa doskonale o tym wie. – Będzie trudno znaleźć czas, ale jeśli chcemy rozwijać polską piłkę, powinniśmy to zrobić. To mogłoby pozwolić nam rozwinąć zawodników, dać im motywację do pracy i pokazać, czego oczekujemy w kadrze – przyznał Sousa. Na razie o mobilizację wśród ekstraklasowiczów raczej trudno. Wszyscy wiedzą, że szansę na otrzymanie powołania są minimalne, więc bodziec w postaci kadry odpada. I to nawet w przypadku, gdy do reprezentacji powoływani są zawodnicy, którzy nie grają w klubach. Przemysław Płacheta jest jednym z najbardziej zapomnianych piłkarzy w Norwich. Skrzydłowy znajduje się w głębokiej rezerwie i jest mało prawdopodobne, by udało mu się znaleźć chociaż w kadrze meczowej swojego klubu. Z kolei Tymoteusz Puchacz w barwach Unionu Berlin gra tylko w spotkaniach Ligi Konferencji Europy. W Bundeslidze wciąż jeszcze nie zaliczył nawet minuty, a mimo tego ma miejsce w kadrze. – Tymka bym nie skreślał, bo przynajmniej w europejskich pucharach łapie minuty. Ale już powołanie Płachety budzi kontrowersje. Jednak zapraszanie na zgrupowania piłkarzy, którzy nie grają w klubach, to nie jest tylko problem Sousy, bo to samo robili jego poprzednicy. I to jest ich ryzyko – uważa Wichniarek.
Wobec problemów Rybusa i Recy, a ponadto braku gry Puchacza, naturalnym kandydatem do gry na lewym wahadle staje się Przemysław Frankowski.
– Nie widzę innego kandydata niż Frankowski. Oczywiście Puchacz grał wcześniej na tej pozycji w kadrze, a co za tym idzie, wypracował pewne automatyzmy, ale jeśli patrzymy, co pokazuje Frankowski, to widać różnicę. Gdyby tak grał na prawym wahadle, stanowiłoby to zaskoczenie, ale że tak dobrze spisuje się z lewej strony, jest niesamowite. Szokiem było, że dobrze sobie poradził i się rozwija – mówi Rafał Dębiński, dziennikarz Canal+, który na antenie tej stacji komentuje właśnie mecze Ligue 1. – Frankowskiego rozpatrywałbym jako kandydata do gry na oba skrzydła, tyle że z prawej strony mogą wystąpić Tomek Kędziora, Bartek Bereszyński lub Kamil Jóźwiak, a na lewej nie ma takiej konkurencji – dodaje Marek Jóźwiak, były piłkarz Guingamp, który również komentuje ligę francuską. Frankowski bardzo szybko zaaklimatyzował się we Francji, w meczach Lens najpierw wchodził z ławki, ale szybko wywalczył miejsce w pierwszej jedenastce, w której wystąpił w sześciu ostatnich spotkaniach. Strzelił dwa gole, w bardzo prestiżowych starciach z Lille (1:0) i Olympique Marsylia (3:2), do tego dołożył trzy asysty. Obok Floriana Sotoki ma najlepszy bilans w klubie w punktacji kanadyjskiej. A w Ligue 1 jego zespół jest wiceliderem, ustępuje tylko Paris Saint-Germain.
Felieton Kamila Kosowskiego – to Lechia może najpoważniej zagrozić Lechowi w ekstraklasowym wyścigu.
Wróćmy do Polski, gdzie trwa ucieczka Lecha Poznań. „Lokomotywa” tym razem rozjechała Śląsk Wrocław, czyli zespół, który najdłużej w tym sezonie dzierżył miano niepokonanego. Lech zagrał tak, jak powinna grać najlepsza drużyna w Polsce. Pokazał pewność siebie, wybieganie, dominację nad rywalem i skuteczność – to wszystko widzieliśmy w zespole Macieja Skorży. Fenomenalnie zagrał Jakub Kamiński, który jest motorem napędowym tej lokomotywy. Świetnie wygląda w tym sezonie także Joao Amaral. Gdy wracał do Poznania po wypożyczeniu, spodziewałem się, że będzie grał podobnie, jak przy pierwszym pobycie w Lechu. Portugalczyk stał się jednak silniejszy i tu widzę rękę trenera Skorży. Potrafi ł go odblokować i teraz zbiera tego plony. Liderem Amarala bym jednak nie nazwał. Siłą poznaniaków jest to, że liderów ma co najmniej kilku. Tiba, Kamiński, Amaral, Kalström, Ishak, czy nawet Dani Ramirez – oni wszyscy potrafi ą porwać zespół, napędzić atak i zmusić rywali do błędu. Piątą porażkę zaliczyła za to Legia Warszawa. Kilka dni temu wszyscy byliśmy z niej dumni, bo ograła zdobywcę Pucharu Anglii i po dwóch meczach ma komplet punktów w Lidze Europy. Legia w lidze i Legia w Europie to jednak dwa zupełnie inne zespoły. Czesław Michniewicz ma teraz dwa tygodnie na uporządkowanie drużyny. Musi przestawić swoich piłkarzy i określić, którzy będą grali w środy lub w czwartki, a którzy w weekendy. Ewidentnie Legia lepiej się czuje, grając przeciwko lepszemu od niej rywalowi. Wtedy piłkarze są bardziej zmotywowani i – według mnie – bardziej skoncentrowani.
“SUPER EXPRESS”
Klasyka ostatni dni – czyli sprawa Matty’ego Casha. Sousa odniósł się do całej sprawy prostym stwierdzeniem – jak Cash dostanie paszport, to pomyślimy, bo teraz nie ma to sensu.
Sousa do całej sprawy podchodzi bardzo spokojnie. – Cash nie jest jeszcze formalnie Polakiem. Gdy procedura się zakończy, to jako selekcjoner będę podejmował decyzje. W tej chwili nic więcej nie mogę powiedzieć. Musimy skupiać się na piłkarzach, których mamy do dyspozycji. Wierzę w nich. Mają umiejętności pozwalające na to, byśmy wygrywali kolejne spotkania – powiedział na poniedziałkowej konferencji prasowej. Matty Cash (albo, jak określają go już kibice nad Wisłą – Mateusz Gotówka) wyznał angielskim mediom, że jego agent rozmawiał z portugalskim selekcjonerem. I to dobre kilkanaście dni temu. – Cała rodzina jest podekscytowana, a babcia nie może wytrzymać z ekscytacji. Teraz wszystko jest kwestią oczekiwania. Później wszystko będzie zależeć od Paulo Sousy – dodał Cash w rozmowie z The Sun.