Reklama

Piekarski: Sebastiana Szymańskiego chciał latem klub z Premier League

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

23 września 2021, 09:31 • 9 min czytania 28 komentarzy

Mariusz Piekarski na łamach “Przeglądu Sportowego” zdradza, że Sebastian Szymański miał latem propozycję od klubu Premier League. – Z tym klubem od dłuższego czasu byliśmy w kontakcie. Od miesięcy uważnie go obserwowali, podobał się. A w ostatnim dniu letniego okna transferowego mieliśmy telefon z pytaniem, czy udałoby się Sebastiana wypożyczyć, z opcją obligatoryjnego wykupu. Transfer nie został zrealizowany, lecz nikt nie był zawiedziony. Sebastian fajnie wszedł w sezon, a niekiedy lepiej chwilę poczekać, a nie dokonywać transakcji w przyspieszonym tempie – mówi. Co poza tym dziś w prasie?

Piekarski: Sebastiana Szymańskiego chciał latem klub z Premier League

“SPORT”

Wigry postraszyły trochę Legię, ale skończyło się zgodnie z przewidywaniami – legioniści grają w kolejnej rundzie Pucharu Polski, znów z dobrej strony pokazał się Kastrati.

– Cieszymy się, że jako pierwsi strzeliliśmy bramkę, ale szkoda, że nie dociągnęliśmy tego do końca pierwszej połowy. Różnie to się mogło potoczyć. Wiadomo, to Legia przeważała i prowadziła grę, ale piłka to piłka i mogło się skończyć inaczej – mówił rozżalony nieco Kacper Michalski. Radość jego zespołu nie trwała jednak długo, bo po kilkudziesięciu sekundach Kacper Kostorz dał ekstraklasowiczowi wyrównanie. Wigry walczyły, o czym mogła świadczyć statystyka oddanych strzałów. Faworyzowani goście mieli ich 24, a skreślani gospodarze… aż 15, co daje łącznie blisko 40 uderzeń w spotkaniu! Prawda jest jednak taka, że to Legia była bliżej kolejnych goli i też je zdobywała. Im bliżej było końca, tym Wigry w coraz większym stopniu oddychały rękawami. Kastrati wraz ze Skibickim robili z suwalskich obrońców – jak to się czasem mówi w gwarze piłkarskiej – prawdziwe „wiatraki”, radząc sobie z nimi dzięki swojej ponadprzeciętnej prędkości. Królował przede wszystkim Kosowianin ściągnięty z Dinama Zagrzeb, który najpierw mocno nacisnął golkipera Wigier, zmuszając go do błędu i zdobywając gola, a potem asystował przy bramce ustalającej wynik autorstwa Mahira Emreliego.

Prezes Skry Częstochowa, Artur Szymczyk, opowiada o kulisach spotkania z władzami miasta w sprawie stadionu. Sytuacja z boiskami w Częstochowie jest słaba, ale Skra ma jeszcze bardziej pod górkę niż Raków.

Reklama
W ten sposób przeszliśmy do wizytówki waszego klubu. Czy boisko to był pierwszy punkt litanii?

– Trener Jakub Dziółka zapytał wprost, co ma odpowiadać na pytania zadawane przez dziennikarzy niemal na każdej konferencji prasowej po meczach ligowych: „Kiedy zagracie u siebie?”. Wyjaśnił, że musi lawirować, bo nie wie, a chciałby powiedzieć prawdę. Dodam, że w podręczniku licencyjnym jako nasz stadion do rozgrywania meczów w I lidze wpisaliśmy Stadion Ludowy w Sosnowcu i moglibyśmy tam grać, gdybyśmy otrzymali z budżetu miasta środki na przykład na promocję. Otrzymał je jednak tylko Raków, więc nie mamy na to pieniędzy w kasie klubu.

Co na to odpowiedzieli przedstawiciele miasta?

– Najważniejsza deklaracja dotyczy zorganizowania w urzędzie miasta spotkania z udziałem prezesów i właścicieli Rakowa oraz Skry. Padło stwierdzenie, że odbędzie się ono w najbliższym możliwie czasie. Mam nadzieję, że w gronie Jarosław Marszałek, Michał Świerczewski, Wojciech Cygan i ja znajdziemy wyjście z sytuacji, w jakiej jest częstochowska piłka. W tej chwili do rozgrywania spotkań na poziomie I ligi i ekstraklasy w naszym mieście nadaje się tylko stadion Rakowa. Zdaję sobie jednak sprawę, że to nie jest dobre rozwiązanie, choć najlepsze w tej chwili. Mam jednak taki pomysł, żeby władze miasta spróbowały rozważyć możliwość modernizacji obiektu przy Loretańskiej, bo to jest przecież obiekt miejski. Po analizie aktualnych wymogów licencyjnych potrzeba przede wszystkim dobrej woli. Myślę, że koszt 10 milionów na wymianę nawierzchni, co i tak musi zostać zrobione, oraz zamontowania nowoczesnej sztucznej, podgrzewanej trawy mieści się w możliwościach finansowych miasta. Modernizacja stadionu Rakowa kosztowała 27 milionów, więc potrzebujemy prawie trzy razy mniej, żeby nasi kibice i sympatycy, których mamy w całym kraju, mogli oglądać mecze Skry rozgrywane na Loretańskiej.

Jak co jakiś czas – włoscy kibice mieli wydawać rasistowskie okrzyki pod adresem piłkarza. Tym razem dostało się bramkarzowi Milanu.

We francuskich mediach powrócił temat niedzielnego meczu Juventusu z Milanem i sprawa dotyczy reprezentacyjnego bramkarza tego kraju. Następca Gianluigiego Donnarummy w Milanie Mike Maignan spisuje się znakomicie i nie wyprowadziły go z równowagi obelgi, jakie padały pod jego adresem z trybun w Turynie. Francuski bramkarz nie uważa się za „ofiarę” i kwestionuje skuteczność walki z rasizmem w piłce nożnej. Dał temu wyraz na Twitterze. „Co chcesz żebym ci powiedział? Że rasizm jest zły, a jego zwolennicy głupi? Nie o to chodzi. Nie jestem ani pierwszym, ani ostatnim graczem, którego to spotkało. Dopóki te wydarzenia będą traktowane jako „odosobnione incydenty” i nie zostaną podjęte żadne globalne działania, historia będzie się powtarzać w kółko” – napisał Maignan. „Co robimy, aby zwalczać rasizm na stadionach piłkarskich? Czy naprawdę wierzymy, że to skuteczne? Należę do klubu, który stara się sprzeciwiać wszelkim formom dyskryminacji. Ale musimy być liczniejsi i zjednoczeni w tej walce, która wykracza poza futbol. Nie jestem „ofiarą” rasizmu. Jestem Mike, stoję czarny i dumny”.

Reklama

“PRZEGLĄD SPORTOWY”

Mariusz Piekarski, właściciel agencji menadżerskiej Unidos, mówi wprost, że jego zdaniem Sebastian Szymański zasłużył na powołanie do kadry. Ale nie rozdziera szat. Ponadto zdradza, że Szymańskiego chciał klub Premier League.

Niedawno zdradził pan, że Sebastianem Szymańskim zainteresowany był klub z ligi angielskiej. Mowa o zespole z Premier League?

Tak. Ale nie ujawnię jego nazwy, bo to wprowadziłoby niepotrzebny ferment. Dodam, że dobry klub Premier League. Uważam, że wcześniej czy później ten transfer Sebastiana może się wydarzyć.

Założę się, że jeśli wróci temat Premier League, z miejsca przeczytamy lub usłyszymy „tradycyjne” komentarze, często pojawiające się przy okazji przeprowadzek polskich piłkarzy do Anglii: „Słabe warunki fizyczne”, „Zjedzą go”.

Dajmy spokój! W Anglii grają i dobrze sobie radzą piłkarze o podobnej charakterystyce. Najistotniejsze, by zawodnik potrafi ł grać w piłkę. Sebastian spełnia wszelkie warunki piłkarza ze swojego miejsca na boisku. Jest bardzo aktywny w ofensywie i w defensywie. Należy do ścisłej czołówki najlepiej odbierających piłkarzy ligi rosyjskiej, równie dobrze radzi sobie ze stwarzaniem kolegom dogodnych okazji pod bramką rywala. Sprawdza się w Priemjer-Lidze, wyróżnia się i to nie od dziś.

Anglicy byli bardzo poważnie zainteresowani?

Tak. Z tym klubem od dłuższego czasu byliśmy w kontakcie. Od miesięcy uważnie go obserwowali, podobał się. A w ostatnim dniu letniego okna transferowego mieliśmy telefon z pytaniem, czy udałoby się Sebastiana wypożyczyć, z opcją obligatoryjnego wykupu. Transfer nie został zrealizowany, lecz nikt nie był zawiedziony. Sebastian fajnie wszedł w sezon, a niekiedy lepiej chwilę poczekać, a nie dokonywać transakcji w przyspieszonym tempie. On ma mocną pozycję w moskiewskim klubie, który – wiele na dziś wskazuje – walczy w obecnych rozgrywkach o coś poważnego. No i rzecz istotna. Sebastian podpisał niedawno nowy kontrakt z Dinamem, a w nim są zapisane zacne liczby. Krzywda mu się nie dzieje!

Pogoń nie tylko nie gra ofensywnie, ale i zaczęła przeciekać w tyłach. Czy to oznacza, że Runjaic siedzi na gorącym krześle? W żadnym wypadku.

Ale jeśli ktoś liczył, że w związku z tym władze Pogoni zdecydują się na zmianę trenera czy jakiekolwiek ultimatum, zawiedzie się. Nie ma takiego tematu. Runjaic kilkakrotnie wyprowadzał drużynę na prostą i ma to zrobić ponownie. Czy to najtrudniejszy moment Niemca w Szczecinie? Na pewno obecnie oczekiwania wobec zespołu są największe od chwili jego zatrudnienia w listopadzie 2017 r. Tak naprawdę latem odszedł tylko Adrian Benedyczak, którego zastąpiono Piotrem Parzyszkiem, a poza tym dołączyli przede wszystkim Kamil Grosicki i Jean Carlos Silva. Trzon ekipy został, nie trzeba uczyć się niczego od podstaw. Wydaje się, że tak mocni Portowcy nie byli od sezonu 2000/01, kiedy zdobyli wicemistrzostwo kraju. Ale na razie tylko tak się wydaje… – Czuję się odpowiedzialny za ten mecz, za ten wynik. To materiał do przemyśleń. W niedzielę gramy z Wisłą Kraków. Nikt nie może się teraz schować. Wszyscy musimy skoncentrować się na tym, żeby w najbliższym spotkaniu zaprezentować się o wiele lepiej – mówił Runjaic w Kaliszu. Zobaczymy, czy za słowami pójdą czyny.

Adrian Benedyczak opowiada o swoich pierwszych wrażenia z przeprowadzki do Parmy. Wyższa intensywność, spotkanie Buffona w szatni, piękna pogoda. Tak trzeba żyć.

Liga włoska od kilku lat jest popularnym kierunkiem wśród polskich zawodników. Wielu z nich przekonuje się, jak ogromny dystans dzieli nas od Italii, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne. Spora część piłkarzy, którzy wyjeżdżają z  ekstraklasy, potrzebuje nawet kilku miesięcy na adaptację. – Mogę powiedzieć, że różnice są bardzo odczuwalne. Część okresu przygotowawczego spędziłem w Pogoni i później dołączyłem do Parmy, gdzie miałem okazję przejść przez cały cykl przygotowań. Największe różnice dostrzegam w intensywności – opowiada napastnik. Benedyczak szybko nadrobił fizyczne zaległości, ale na razie cierpliwie czeka na poważną szansę od trenera Enzo Mareski. W 1. kolejce Serie B z Frosinone (2:2) pojawił się na murawie jako rezerwowy. Potem w trzech meczach (rozmawialiśmy przed wczorajszym starciem z Ternaną, w którym wszedł w 69. minucie i zdobył bramkę) nie podnosił się z ławki. Wcześniej w I rundzie Pucharu Włoch z Lecce dostał szansę od pierwszej minuty i przebywał na placu gry do 70. minuty. Musi twardo walczyć o każdą minutę, a nie będzie to łatwe, bo konkurencja w drużynie spadkowicza jest ogromna. W zespole Parmy aż roi się od zawodników, którzy mają wyrobioną markę we włoskiej elicie. – Na mojej pozycji są Roberto Inglese czy Gennaro Tutino, a to zawodnicy, którzy zebrali już wiele doświadczenia. Będę walczył o swoje, ale przede wszystkim będę się od nich uczył, bo naprawdę jest od kogo i mam nadzieję, że uda mi się z tego jak najwięcej skorzystać – zapowiada Polak.

“SUPER EXPRESS”

Lugi Cagni, były trener klubów Serie A, zachwala Bereszyńskiego i Zielińskiego. Tego drugiego nazywa wprost – wielkim piłkarzem.

– Sampdoria zagra z Napoli, w którym występuje Piotr Zieliński. Jak pan go ocenia?

– To wielki piłkarz. Jest świetnie wyszkolony technicznie, ma ten niezbędny luz. Poza tym potrafi w pojedynkę wygrać mecz. Umie rozegrać i uderzyć z daleka. Niezależnie od tego, kto go prowadzi w Neapolu, odnajduje się u każdego trenera. Świetnie drybluje, jest liderem Napoli. Nie sądzę, aby często dochodziło do pojedynków między nimi, bo występują w różnych strefach boiska.

– Ekipa z Napoli wygrała wszystkie cztery mecze, a Sampdoria urwała punkty Interowi, w czym pomógł Bereszyński. Jakie ma pan przeczucie przed starciem w Genui?

– Sampdoria zagrała już z faworytami do tytułu: Milanem i Interem. Remis z mistrzem Włoch to niespodzianka. Z pewnością spotkanie z Napoli także będzie kolejnym sprawdzianem możliwości tej drużyny. W końcu rywale mierzą wysoko. Wierzę jednak, że ten sezon może być bardzo udany dla Sampdorii.

Lewandowski piąty na świecie – ale pod względem zarobków w Bayernie. W jego klubie nikt nie zarabia tyle, co polski snajper.

Tymczasem gazeta „Bild” i serwis „Forbes” niemal w tym samym czasie podały, ile dokładnie zarabia Lewandowski. Niemiecka gazeta zrobiła to, ujawniając listę płac w Bayernie. Kiedy Polak przedłużył do czerwca 2023 r. kontrakt z bawarskim gigantem, mówiło się, że będzie zarabiać ok. 20 mln euro rocznie. Zdaniem „Bilda” dostaje jeszcze więcej – nawet 23mln euro czyli ok. 105mln złotych za sezon! W zespole Bayernu aż roi się od gwiazd, grają tu czołowi niemieccy piłkarze jak Manuel Neuer czy Thomas Mueller. Jednak przy kasie są za Polakiem. „Bild” opisując strukturę płac w Bayernie, podzielił piłkarzy na kilka kategorii. Osobną stworzył właśnie dla Lewandowskiego. Za Robertem, już w kategorii nr 2, jest szóstka graczy z zarobkami na poziomie 15-20 mln euro: Neuer, Mueller, Sane, Kimmich, Goretzka i Hernandez.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...